Niepokalana (2024)

Niepokalana (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Omen: Początek wersja 0.9

Piotrek Kamiński | 29.04, 21:00

Kiedy młoda nowicjuszka przybywa do parafii, w której ma złożyć śluby, najpierw szybko zauważa dziwną atmosferę wokół, a chwilę później swój rosnący, ciążowy brzuch, mimo że nigdy nie uprawiała nawet seksu. Zdarzenie szybko zostaje okrzyknięte cudem i rozpoczynają się przygotowania do ponownego przywitania na świecie Jezusa Chrystusa.

Szanuję fakt, że "Niepokalana" jest projektem, który Sydney Sweeney najzwyczajniej w świecie uparła się aby zrobić i ostatecznie dopięła swego. Pierwszy raz ze scenariusze filmu zetknęła się w 2014 roku, kiedy to brała udział w castingu do filmu. Projekt ostatecznie nie wystartował, ale najwyraźniej nigdy nie opuścił głowy panny Sweeney, bo kiedy stała się już wielką gwiazdą i założyła własną firmę producentką Fifty-Fifty Films, postanowiła wrócić do projektu. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Rezultat może nawet i byłby ciekawy, gdyby nie to, że chwilę wcześniej premierę miał "Omen: początek" - film tak piekielnie podobne do dzisiejszego (przepraszam za przypadkowy żarcik) i przy tym zwyczajnie lepszy, a przypominam, że i tamten film wcale nie zrobił na mnie aż tak wielkiego wrażenia, zazwyczaj nie rozumiem dlaczego miałbym komuś polecić akurat ten seans. Bo Sydney? W poprzednim filmie reżysera, Michaela Mohana jest jej więcej, w dodatku w pełnym negliżu, a i tak go to nie uratowało przed byciem absolutnym średniakiem. Bo Profesor z "Domu z papieru"? Nie jest tu przesadnie ciekawy. No nic nie ma w tym filmie, co krzyczałoby do widza, że po prostu musi go obejrzeć.

Niepokalana (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Magiczne gwoździe i morze sztampy

Siostra Cecilia

Fabularnie film jest zaskakująco składny. W sensie: wszystkie (z grubsza) te dziwne rzeczy dziejące się wokół siostry Cecylii (Sweeney) zostają prędzej czy później wyjaśnione. Nie powiem żeby to były jakoś przesadnie satysfakcjonujący wyjaśnienia, ale przynajmniej są. O dziwnie niepokojący klimat dbają siostra Mary (Simona Tabasco) i matka przełożona (Dora Romano). Ta druga nie dość, że ma zwyczajnie nieprzyjemną twarz, to jeszcze w bardzo bezpośredni sposób okazuje jak ważne jest dla niej dziecko w brzuchu Cecylii, a jak kompletnie nieistotna jest jego matka. Z kolei ta pierwsza, choć z początku całkiem normalna, szybko zaczyna okazywać naszej bohaterce wrogość, po tym, kiedy ta zachodzi w ciążę. Bardziej istotną obsadę zamykają wspomniany już Alvaro Morte jako wiecznie poważny ojciec Sal, który na pewno jest absolutnie godnym zaufania klechą i w ogóle, oraz Giorgio Colangeli w roli tamtejszego kardynała, bardzo głośno przeżywającego dziejący się przed nim cud. Wszystkie te postacie są w ostatecznym rozrachunku cienkie jak papier, stereotypowe, zupełnie nie zapadające w pamięć.

Elementy straszące, to przede wszystkim ten klimat wrogości ze wszystkich stron, ale również i kilka pozornie nadprzyrodzonych scen - zwykle związanych z motywem rąk chwytających łapczywie główną bohaterkę, ubezwłasnowolniających ją. Wizualnie są to całkiem ciekawie przygotowane sceny, ale czy rzeczywiście mają potencjał aby kogoś nastraszyć? Ja osobiście raczej przysypiałem w trakcie seansu. Budowaniu napięcia na pewno nie pomaga też fakt, że wszystkie te sceny poprzedza chwila ciszy, która w teorii ma potęgować doznania, ale w praktyce zdradza jedynie, że zaraz coś się stanie. Tak naprawdę jedyną rzeczywiście straszną sceną jest ta końcowa - przy okazji eksponując talent Sweeney - ale z wiadomych przyczyn nie będę jej tu omawiał. To jednak trochę za mało, aby usprawiedliwić konieczność obejrzenia całego filmu.

Niepokalana (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Kilka ładnych obrazków

Poród

Wypada przyznać, że zdjęcia autorstwa Elishy Christian potrafią się podobać. Dużo tu szarości i brązu, kolory są jakby przytłumione przez większą część filmu - nawet niebo jest głównie stalowo szare, a filmowcy nie próbują nawet podbić palety barw. Tak naprawdę jedynym cieplejszym źródłem świata na ekranie jest żywy ogień świec i pochodni, ale one nadają scenom bardziej złowieszczy, niż synpatyczny charakter.

Najciekawsza jest jednak kompozycja ujęć, często bardzo symetryczna, z tematem ujęcia na środku. Do tego dochodzi zabawa percepcją, zmieniające się otoczenie, wydarzenia rozmowy i szepty rozgrywające się na drugim planie. Naprawdę, jest gdzieś tutaj zakopany potencjał na solidnego straszaka, ale pojedyncze ciekawe sceny i kilka nie najgorszych pomysłów połączone nueoryginalnym, nudnym skryptem to zdecydowanie za mało. Kto wie, może nawet z tego scenariusza dałoby się coś ukręcić, ale potrzebny byłby do tego lepszy reżyser, z jasno określoną wizją.

Koniec końców "Niepokalana" jest zwyczajnie kiepskim filmem. Niby to tylko 90 minut, a ma się wrażenie, jakby siedziało się w kinowym fotelu całą wieczność. Pojedyncze sceny robią niezłe wrażenie, Sydney i jej koleżanki z zakonu są miłe dla oka, a okazjonalnie nawet i grają coś ciekawego, ale w szerszym rozrachunku cały ten film jest taki, że tak to określę, mętny. Nijaki. "Abigail" i "Omen: początek" są bezsprzecznie lepszymi filmami i oba w dalszym ciągu można złapać w większości kin. No, chyba że ktoś jest uber fanem Sydney Sweeney, ale wtedy czego bym tu nie napisał, to i tak go nie powstrzymam.

Udanej majówki, everyone!

Atuty

  • Kilka ciekawych wizualnie ujęć;
  • Przekonujący finał z Sydney;
  • Krótki...

Wady

  • ... chociaż i tak się ciągnie;
  • Poza głównym pomysłem raczej sztampowy i pełen stereotypów;
  • Niewiele elementów straszących, a te które są rzadko robią wrażenie.

"Niepokalana" nie jest ani oryginalnym ani nawet po prostu sprawnie zrobionym horrorem. Kilka jump scare'ów robi jako takie wrażenie, Sydney Sweeney dostaje okazję żeby pokazać swój talent, ale to tylko pojedyncze momenty. Ogólnie nie polecam.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper