EA Sports UFC 2 - recenzja gry

EA Sports UFC 2 - recenzja gry

Arkadiusz Pawłowski | 16.03.2016, 23:40

Wojownicy. Można ich znaleźć wszędzie, gdziekolwiek człowiek się nie obejrzy. Walczą o godność, walczą o zdrowie, walczą o sprawiedliwość. Każdy z nas jest wojownikiem i każdego dnia stawia czoła przeciwnościom losu, każdy niesie swój krzyż i każdy próbuje wstać po knockdownach jakie zafunduje mu rzeczywistość i samemu zadać parę ciosów gdy opatrzność spojrzy w ich stronę. Niektórzy zamiast całych pięści wolą używać kciuków. Nie żeby wsadzić je komuś do oczu, ale żeby naciskać przyciski na padzie. Dla tych wybrańców EA Sports stworzyło kolejne wydanie ostrej naparzanki, a jednocześnie symulacji mieszanych sportów walki z najpopularniejszą federacją świata w tle. 

EA słynie z tego, że jak już położy swoje łapska na jakiejś dyscyplinie, to efektem współpracy są całe serie szpili, jedne bardziej udane, drugie mniej. MMA daje dużo możliwości, jednocześnie nie jest łatwym orzechem do zgryzienia w kontekście mechaniki walki i oddania atmosfery towarzyszącej potyczkom z jednej strony niezwykle brutalnym, z drugiej widowiskowym i na wysokim poziomie sportowym (zazwyczaj). Najważniejsze więc wydaje się pytanie czy twórcom udało się uchwycić esencję dyscypliny i zapewnić ekscytującą rozgrywkę dla graczy. Odpowiedzi na te pytania, choć pomiędzy słowami, znajdziecie w poniższej recenzji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po mordzie go lej!

 

W teorii sprawa jest banalnie prosta – pokonaj przeciwnika używając siły, szybkości, sprytu i wszelakich umiejętności jakie Bozia dała, a zostały dodatkowo rozwinięte poprzez lata katorżniczych treningów. W praktyce nie jest to jednak łatwe zadanie, w końcu przeciwnik, też konkretny zakapior, chce nam zrobić kuku tak samo jak my jemu, a w grę wchodzą duże pieniądze, sława i satysfakcja z bycia najlepszym. I nagle z pospolitego mordobicia robi się nam poważna dyscyplina sportowa oglądana i podziwiana na całym świecie, mimo, że zaczynała od miana "ludzkich walk kogutów" i była zakazana w wielu, wielu miejscach na świecie.

 

W wirtualnym świecie cel ten sam co w realu, a i poziom trudności podobnie wysoki – pierwszą rzeczą na którą zwróciłem uwagę jest pewna mozolność, toporność i niezręczność tego, co dzieje się w Oktagonie. Mało płynności, dużo rwanych, nieczystych uderzeń, minięć się z przeciwnikiem, walka o każdy centymetr, parowanie ciosów, szukanie słabości przeciwnika i czekanie na okazję. Z jednej strony jest to bardzo realistyczne (a twórcy chwalili się, że słuchali graczy i sprawili, że tegoroczne wydanie gry jest najbardziej kompletnym oddaniem magii UFC w historii), z drugiej momentami wpływa negatywnie na przyjemność wyciąganą z gry. Czasami po prostu przyjemniej ogląda się zmagania na ekranie, niż branie udziału w walce i męczenie palców kombinacjami guzików. Dużo zależy więc od tego jak wielkim fanem MMA się jest i czy siada się do konsoli z nastawieniem na czystą, krótką i przyjemną rozrywkę, czy też na ostrą, momentami irytującą młóckę, ale satysfakcjonującą, gdy wszystko idzie po naszej myśli.

 

 

Pokonać system

 

Jedną z najważniejszych kwestii w bijatykach (lub grach sportowych, zależnie jak chcemy spojrzeć na UFC) jest sterowanie. Bez sensownego ułożenia przycisków ani rusz. Tutaj od razu jesteśmy rzuceni do tutoriala opartego na walce Robbie Lawler vs. Rory MacDonald, jednego z klasyków UFC 189, w ramach którego poznajemy podstawy przyciskologii. Od razu widać, że gra do łatwych nie należy, ciosów, kombinacji, możliwości, strategii jest cała masa i zdecydowanie nie jest to coś, czego można się nauczyć w piętnaście minut. Mnie osobiście nieco odrzucił system grapplingu i poddań, bo jest skomplikowany i trochę randomowy. Nie do końca czuć kontrolę i rzeczy, które powinny wchodzić jak w masło (np. próba dźwigni na wykończonym, zdemolowanym przeciwniku) nie okazywały się sukcesem, za to przeciwnik jakimś cudem potrafił zapiąć dźwignię na moim świeżutkim i utalentowanym fajterze. Nieprzewidywalność jest mile widziana w rzeczywistości, ale w grze takie zaskoczenia nie są raczej niczym miłym dla gracza.

 

Strategia jest nieodzownym elementem walki, w grze zaś jest kwestią podstawową – jeśli pójdziesz swoim zapaśnikiem na wymianę ciosów z bokserem czy zawodnikiem muay thai z kolanami z żelaza, jesteś skazany na porażkę. Musisz być w pełni świadomym swoich mocnych i słabych stron, akcentować zalety i ukrywać wady, być jak Tommy Lee Jones w Ściganym i wyczekać na dobry moment, żeby ukąsić oponenta. Dysponowanie paskiem Staminy jest kluczem do sukcesu – jeśli wystrzelasz całą amunicję na początku walki i nie znokautujesz po drodze swojego przeciwnika wszystko stracone. Twoje ciosy będą tylko głaskać rywala po główce. Rozłożenie energii jest bardzo ważne szczególnie w walkach z przeciwnikiem o mocnej szczęce.

Nie ma wytrzymałych, są tylko źle trafieni

 

Wrażenie od samego początku robi grafika. Zawodnicy wyglądają niezwykle realistycznie, pot spływa im z czół, brwi chodzą, ręce rwą się do walki. Pod względem estetycznym jest to zdecydowanie najlepiej wyglądająca gra o tematyce MMA w historii, co chyba nikogo nie dziwi. Bardziej liczy się jednak mięsko, a nie opakowanie, więc skupmy się na tym.

 

Gdy już opanujemy podstawy (absolutne podstawy, bo w trybach treningowych i w walkach wielokrotnie przekonamy się o tym, że jeszcze nic nie umiemy) czas przejrzeć zawartość gry i na pierwszy rzut oka prezentuje się to całkiem okazale. Są pojedyncze walki, możliwość stoczenia walk opartych na prawdziwych wydarzeniach, tryb kariery, Knockout mode i coś, do czego EA nas przyzwyczaiło, czyli Ultimate Team. Trzy ostatnie tryby są tym, na czym miała się opierać główna rozgrywka i widać czas developerów włożony w przygotowanie zróżnicowanych możliwości dla graczy żądnych mocnych wrażeń.

 

 

Tryb kariery to już klasyk i niewiele nowego można o nim powiedzieć, poza tym, że w myśl zasady "więcej, mocniej, lepiej" został rozbudowany. Nasz stworzony zawodnik z wielkimi marzeniami i ambicjami zostaje postawiony przed wielką szansą – ma pokonać najlepszych z najlepszych i dostać się do Hali Sław UFC. Zadanie oczywiście nie jest proste i przysporzy graczowi wiele godzin rozrywki jak i bólu kciuków. Knockout mode powraca do tradycji Slugfest Mode z pamiętnego Knockout Kings – dwóch wojowników, żadnego grapplingu, tylko ręce i nogi idą w ruch do upadłego. Fajna sprawa jako przerywnik pomiędzy mozolnymi próbami przebicia się w rankingach innych trybów.

 

Na osobny akapit zasługuje dla mnie tryb Ultimate Team, który we wszystkich innych grach EA zawsze był dla mnie głównym dostarczycielem radości i największym złodziejem czasu. Kolekcjonowanie kart, budowanie drużyn, naparzanie się zarówno z komputerem jak i żywymi przeciwnikami – to jest to co tygryski lubią najbardziej. Niestety w UFC 2 tryb ten jest czymś zupełnie innym, niż to do czego możemy być przyzwyczajeni z piłek nożnych czy koszykówek od EA. Nie kolekcjonujemy kart zawodników, a tworzymy swoją bandę gladiatorów (i gladiatorek), których później wykorzystujemy w walkach. Moveset, umiejętności oraz inne takie przyjemnostki ulepszamy im poprzez karty zdobyte z paczek kupowanych za żetony zdobywane w grze. Wszystko fajnie, ale jednak brakuje mi elementu kolekcjonowania zawodników i tej radości, gdy z paczki wyciągnie się jakieś wielkie nazwisko, które można wykorzystać w walkach i kosić wszystkich po kolei, albo sprzedać na aukcji za grube żetony. Z drugiej strony wiadomo, że zawodników UFC jest o wiele mniej niż piłkarzy czy koszykarzy, więc pewnie kolekcjonowanie zajęło by mało czasu i odebrało nieco głębi temu trybowi. Było nie było Ultimate Team może przynieść dużo radości, ale pozostawia wiele do życzenia i mam nadzieję, że potencjał zostanie lepiej wykorzystany w kolejnej edycji gry.

 

Kobieta mnie bije

 

Świat idzie cały czas do przodu i zawodnicy UFC od dłuższego czasu nie są już anonimowymi sportowcami, tylko gwiazdami na skalę międzynarodową. Tym bardziej cieszy fakt, że w grze ujrzymy wiele nazwisk znajomych dla każdego fana tego sportu. Twarzami gry są Conor McGregor i Ronda Rousey, czyli w momencie rozpoczynania produkcji gry chyba najjaśniej świecące gwiazdy MMA na świecie, choć teraz już po bolesnych porażkach. Poza nimi plejada nazwisk zarówno współczesnych, jak i już mniej aktywnych, lub po prostu na emeryturze. Każdy znajdzie kogoś dla siebie. Cieszą patriotyczne akcenty – nasze barwy reprezentują Jan Błachowicz (w grze niestety jeden ze słabszych zawodników swojej kategorii wagowej) oraz Joanna Jędrzejczyk (odwrotnie, topowa zawodniczka, nie do zaciukania). Zawodnicy i zawodniczki są świetnie odwzorowani zarówno jeśli chodzi o wygląd jak i charakterystyczne zachowania na macie. Czuć różnicę w sile ciosów, szybkości, celności – EA Sports odrobiło pracę domową. Jako ciekawostkę warto dodać fakt, że w grze można hasać po Oktagonie jako Mike Tyson czy Bruce Lee.

 

 

Ból duszy

 

UFC 2 jest grą zdecydowanie lepszą od poprzedniczki, chyba w każdym elemencie. Jednocześnie wciąż ciężko pogodzić piękny wygląd z rajcownym gameplayem – momentami człowiek jest zmęczony nieudanymi próbami wyprowadzenia ciosów, ciągłym wyrywaniem się z klinczu etc. W tym momencie jest to bardziej symulacja (hardkorzy docenią) niż gra dla casuali, bijatyka na jedno popołudnie. Moim pierwszym wrażeniem było rozczarowanie związane z wysokim poziomem trudności, zmiennością tempa i nieudolnością czy to w ataku, czy to w obronie. Dopiero po pewnym czasie, gdy zacząłem łapać timing (który dla każdego zawodnika jest inny, oczywiście znaczenie ma też kto jest przeciwnikiem) gra, chociaż wciąż żmudna, zaczęła przynosić mi satysfakcję. Uświadomiłem sobie też, że taka jest przecież walka. Nie lekka, płynna, pyk pyk i nosek złamany, tylko twarde zwarcia, kombinacja jak przechytrzyć przeciwnika i przedstawić mu takie argumenty, żeby się poddał. Bo w końcu jak nie działa siła argumentów, to może zadziała argument siły...

 

Autorem recenzji jest Arkadiusz Pawłowski – ring announcer i działacz polskiej federacji pro wrestlingu – Kombat Pro Wrestling. Więcej informacji na temat ich działalności możecie znaleźć na stronie www.kpwrestling.pl. Z autorem recenzji można się zapoznać i skontaktować na FaceBooku - https://www.facebook.com/MrPawlowski.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry EA Sports UFC 2

Atuty

  • Mnogość trybów rozgrywki
  • Odwzorowanie otoczki UFC
  • Pokaźna ilość zawodników

Wady

  • Niewykorzystany potencjał trybu Ultimate Team
  • Skomplikowany system dźwigni i grapplingu
  • Momentami żmudny gameplay

Obowiązkowa pozycja dla fanów MMA i świetny symulator UFC, lepszy niż poprzednik, ale wciąż jest dużo miejsca na poprawę.
Graliśmy na: PS4

Arkadiusz Pawłowski Strona autora
cropper