Dorośnij, graczu...
Kiedyś wraz ze znajomym wspinałem się zimą na dość stromą górę. W połowie drogi myślałem, że nie dam rady. Nogi strasznie mnie bolały, a zmęczenie nie dawało mi spokoju. Kolega zdementował to. Ja sam, nie zatrzymując się, dzięki wsparciu drugiej osoby, poczułem, że moja energia w jakiś cudowny sposób się odnowiła. Miałem jakieś ukryte pokłady sił. Dałem radę. Wszedłem na tą górę, nie czując przy finiszu jakiegoś większego zmęczenia.
Wczoraj po przeczytaniu wpisu ex-gracza o tym, że stał się rozpieszczonym gówniarzem, który bardzo szybko nudzi się grami, naszło mnie na refleksję. Tego typu zmęczenie psychiczne jest analogiczne do zmęczenia fizycznego opisywanego wyżej. Czasem nie możesz już dłużej czegoś robić i masz do wyboru dwa wyjścia: albo brniesz do końca, albo rezygnujesz.
HIV w ostatnim PSX Extreme (w którymś ZagraniU zresztą też) wyznał, że parę razy gry mu się nudziły. Ale nie przestawał grać i pracował w redakcji jak zazwyczaj. Po jakimś czasie po prostu mu przeszło. Proces pojawiał się kilka razy. Skończyło się tak, że założył własnego vloga i platynę w Gran Turismo.
Na przeciwnym biegunie mamy inną osobistość polskiej branży opisywania gier - Mr Ścierę. Człowieka, który uznał, że "pier**lę, nie robię", bo gry go nie bawią jak kiedyś. Ja sam pamiętam, że po kupnie Xboksa i włączeniu jakiegoś tytułu i zachwycie grafiką byłem troche w szoku i to nie do końca pozytywnym. Mając w pamięci, że lubię po prostu siąść na deskę w Tonym Hawku i trochę pogrindować albo pochodzić jakimś ludzikiem w prawo trochę odpychający jest fakt, że strzelanie do obcych musi być umotywowane jakąś fabułą. Do pierwszych kilku gier posiadających scenariusz gracz może z zaciekawieniem oglądać cutscenki, ale po ograniu kilku współczesnych tytułów dostrzega się tą powtarzalność i pewną schematyczność w, dość płytkiej zazwyczaj (jeśli chodzi o gry akcji), fabule. Gracza dopada zmęczenie.
Nie tylko redaktorzy pism o grach muszą cierpieć na tą przypadłość. Zwykłych śmiertelników też to dopada. Znam osobę, która czytywała kiedyś czasopisma branżowe (w czasach, kiedy było ich więcej niż 2), ale znudziło jej się to już w gimnazjum.
Na tym portalu przynajmniej dwie osoby miały takie sytuacje. Myślę, że jedna z nich może już nie wrócić.
U mnie ten problem pojawił się niedawno, ale minął. Sytacja się zmieniła po zagraniu w Super Metroida. Przed tym właśnie tytułem miałem przesyt gier, mimo fakty, że nie spędzałem zbyt wiele czasu przed konsolą. Powrót do korzeni i spodziewanie się pustej rozgrywki okazało się strzałem w dziesiątkę. Kiedy prześledziłem głęboką opowieść jakiej nie spodziewałbym się po zwykłej zręcznościówce z początku lat 90, przypomniałem sobie co lubię tak naprawdę w grach.
Zauważyłem jakiś czas temu, że najlepiej sie bawię przy grach, które mnie zaskakują. Sleeping Dogs, Super Metroid - co łączy te tytuły? To, że mnie zaskakują. Nie spodziewałem się, że w Sleeping Dogs będę miał tak świetnie podtrzymany klimat, a jeśli chodzi o SM to myślałem, że to będzie jakaś popierdółkowata strzelanko-chodzonka bez głębszego przesłania. Takie zaskoczenie przypomina trochę wiek dziecięcy, kiedy biegamy po świecie (albo jeszcze nawet nie raczkujemy) i zadziwia nas każdy detal, który widzimy. Zaskoczenie w grach jest oczywiście mniejsze, ale jest tym, co przynajmniej mnie utrzymuje przy tej gałęzi rozrywki. Ale zmęczenie się pojawia. I mija.
Chciałbym zadać w tym miejscu pytanie. Czy to dobrze, że pomimo zmęczenia nadal brniemy w swoje hobby? Nawet gracze takiej osobie, którą męczą gry, doradzają, żeby znalazła sobie inne hobby, coś co zajmie ją bardziej niż mainstreamowe gry. Niektórym nie wystarcza fakt odtwarzania czynności, które wymyślił ktoś inny i zajmują się tworzeniem, np. programowaniem, rysowaniem. Większe pole do manewru i ogólna wolność względem dostępnych możliwych opcji. Tworząc coś własnego już nikt nam nie powie, że musimy za pomocą "A" skakać albo trójkątem uderzać. Być może fakt, że gry nas w pewnym momencie znudziły to znak, że dorastamy? Pokaźny procent tu obecnych ma 20+ lat. Są to osoby zazwyczaj samodzielnie się utrzymujące, kupujące konsole za własne, zarobione pieniądze. Granie nie jest czynnością, która zabiera im tyle wolnego czasu co kiedyś. Oprócz ośmiogodzinnego cyklu pracy dochodzą inne obowiązki, jak rodzina, żona, dziewczyna, kochanka, żółw, słoń czy nauka. Gry weszły na salony, dzięki popularyzacji mediów. Media takie jak np PSX Extreme powstały dzięki zapaleńcom. Dziś tych zapaleńców jest coraz mniej. Taki myszaq nie recenzował gry już chyba dawno. Zajął się filmami i byłbym nieco zaskoczony jeśli nagle zacząłby recenzować kilka tytułów miesięcznie. Być może odpoczął i nabrał nowych sił do pisania o grach (wszak przez jego nieobecność nie zmieniło się aż tyle...). Ja go jednak zapamiętałem jako osobę, która chodząc po ulicach Wrocławia po prostu umie świetnie podejść człowieka, żeby zrobić błazna i z siebie i drugiego człowieka. Ktoś o niesamowitym poczuciu humoru. Interpersonalny superman. Zmęczył się. Być może. Inny przypadek - Miłosz Brzeziński, który prowadził program Review Territory na Hyperze, niedawno występował w radiowej czwórce twierdząc, że robi teraz coś, co lubi najbardziej - pracuje z ludźmi. Siedzi teraz w biznesie. Tutaj mam wątpliwości czy się zmęczył czy po prostu sprzedał ;)
Kiedy mówię dziewczynie "Chyba już sie znudziłem tymi grami" ona kiwa głową i z uśmiechem na ustach mówi "mądry chłopiec". Gry są często synonimem rozrywki dla najmłodszych. Powinno się z tego wyrastać. Media branżowe mówią nam inaczej - że nie powinny. I czytamy w takim PSX Extreme felieton o tym, że gry weszły na salony, informacje o tym, że ktoś tam piętnuje gry i że jest gupi i takie tam. Osoby, które pracują ciągle nad czasopismem ciągle są zdania, że gry nie są rozrywką dla najmłodszych popierdając swoje słowa tytułami takimi jak The Last of Us. Ja jednak chciałbym się spytać co się stało z większością starej redakcji czasopisma? Dlaczego zostało tylko kilka osób? Czy nadal pracują w świecie recenzowania gier?
Być może moment w którym po raz pierwszy nudzimy się grać jest czerwoną lampką dla naszego organizmu, że powinniśmy przestać. Może to już pora, zainteresować się motoryzacją, żeby kupić jakiś porządny samochód? hehe, pamiętam, że ten koleś, który towarzyszył Miłoszowi we wspomnianym Review Territory odważnie mówił, że nie zna sie na samochodach wcale i nie ma prawa jazdy. Trochę to zabawnie wygląda. Chłop, prawie 30 na karku, a nie umie jeździć samochodem. Do tego szczupły i taki jakby "na jednego szczała". Może to już pora, żeby zająć się swoim zdrowiem, tym, jak przypakować, nauczyć się jak porządnie dać komuś w ryja? Może to pora, żeby zmienić dietę, żeby nie być zbyt cherlawym albo zbyt grubym? Może to pora, żeby zainteresować się tym nie jak grać i opisywać gry, a jak tworzyć gry? Ale może to wcale nie jest żadne czerwone światełko tylko zwykłe przewidzenie, które nic nie znaczy, a śledzenie rozwoju świata gier jest faktycznie zajęciem dorosłych, poważnych ludzi.
Analogia z tym wspinaniem jest dość kiepska, bo z góry zbiegało się bardzo szybko. Zajęło to jakieś 1/4 czasu, który się wchodziło. Elektroniczna rozgrywka nie jest raczej drogą ukośną do góry, a raczej podróżą po poziomym świecie. Jeśli dużo wiesz o grach, nie przeskoczysz ot tak na inne zainteresowania. Nawet z bardzo bliskim grom medium - z filmami może być problem, bo możesz patrzyć na Szeregowca Ryana przez pryzmat rozgrywki w Call of Duty...