Gry? To dziecinada!
Widząc sytuację w Polsce dookoła mnie, naszła mnie refleksja na temat wiedzy społeczeństwa o naszej wspólnej pasji...
Każdy doskonale słyszał nieraz teksty w swoim kierunku: "Dlaczego grasz? Przecież to dziecinne!", "Przestałbyś w końcu zajmować się pierdołami i wziąłbyś się do roboty!". Zazwyczaj mówią tak nasze dziewczyny, żony, rodzina, czasem znajomi... Ale właściwie, dlaczego? Przecież gry, według nas, nie są dziecinadą (aż taką)!
Problem tkwi głównie w nieświadomości tychże ludzi, braku podstawowej wiedzy na temat naszej pasji. Ile razy spotkaliście się z wymienionymi w wstępie tekstami, a podczas rozmowy na temat gier z tymi osobnikami, wychodzą ich rażące braki? W większości przypadków okazuje się, że żyją oni nadal w świecie "Ruskiego Jajka" czy Pegazusa i nie mają bladego pojęcia jak dzisiaj wygląda sytuacja. Z góry zakładają, że gry są nadal dziecinne, konsole niewartymi uwagi zabawkami, a interesowanie się w ogóle tym tematem to przejaw niedojrzałości. Sam osobiście spotkałem się z podobną sytuacją całkiem niedawno, kiedy rozmawiałem z moją dziewczyną na temat gier. Z pasją i lekką euforią opowiadałem jej o tym, jak grałem w Dead Space, że niedługo będę miał najnowszą część Monster Huntera na 3DSa, a ona skwitowała, że przestałbym się w końcu zajmować bzdurami i poszedł np. do kina. Spytałem się jej, dlaczego tak uważa, to odpowiedziała, że gry to dziecinada i niewarta uwagi sprawa. Jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy pokazałem jej trailer Dead Space, Monster Huntera, pokazałem Heavy Rain. Szczena dosłownie na podłodze. Okazało się, że tak jak zauważyłem w wstępie, żyła w świadomości pixelowych Goomba z Super Mario Bros. . Zmieniła nastawienie do gier, to oczywiste, ba, powiedziała, że chciałaby kiedyś zagrać w Heavy Rain! Osiągnąłem częściowy sukces, sama zaczyna dopytywać się o niuanse różne, jednak do końca nie wygrałem, bo jeszcze w podświadomości ma zakorzenioną informację, że gry to mimo wszystko zabawa dla najmłodszych, ale sukcesywnie zamierzam wypleniać te korzenie z jej umysłu.
Oczywiście, jedna jaskółka wiosny nie czyni, większość Polaków nadal uważa, że "granie" to bzdura i lepiej usiąść przed TV i wchłaniać kolejne "seriale" polskiej produkcji. Napisałem Polaków, bo niestety taka jest prawda, że w większości cywilizowanych krajów (jeśli nie we wszystkich), gry weszły do codzienności. Nie sposób nie spotkać w metrze w Wiedniu kogoś kto nie gra na jakiejś konsoli, nie sposób nie zauważyć wszechobecnych reklam nowych hitów, nowych konsol. Gry weszły do życia codziennego i są równie popularne jak muzyka czy film! W Polsce jednak jest niestety inaczej. Mało kiedy pojawiają się jakieś reklamy w TV, rzadko jest mówione o konsolach, a zauważyć reklamę na bilboardzie to cud nad cudami. Oczywiście, nie jest tak źle jak kilka lat temu. Jakiś czas temu była reklama GTA V w Warszawie. Z okazji premiery Halo 4 odbyła się mini impreza z tej okazji. Podobnie jak z premierą Diablo III. Organizowane są nawet w Polsce zawody gamingowe, jak całkiem niedawno w Spodku w Katowicach. Ale to mało. O ile powoli w umysły naszych rodaków wchodzi świadomość, że gry, to może nie do końca taka dziecinada, tak wiedza na ten temat nadal jest na poziomie lepiej rozwiniętej ameby. Za tym też stoi olewanie naszego kraju przez magnatów naszej branży niestety. Ok, mamy Lokalizację 2.0 od Sony, Mamy polskie oddziały Microsoft i Sony, czasem nawet zdarzy się wyemitować spot reklamowy w TV. Ale co chociażby z takim Nintendo? Tutaj jest kiepsko. Bardzo kiepsko, żeby nie powiedzieć - BEZNADZIEJNIE. Widać to chociażby po samym PPE. Brakuje sporo gier w encyklopedii na konsole Nintendo, brakuje wiadomości na ich temat. W Polsce brakuje jakichkolwiek informacji o konsolach Big N, brakuje reklam, wszystkiego, nawet ostatnio dystrybutora, który i tak olewał sprawę... Przez to wszystko, Nintendo nadal jest kojarzone z... Pegazusem i ewentualnie GameBoyem...
Marzy mi się kiedyś chwila, w której zapytaj pierwszego lepszego człowieka na ulicy, co sądzi na temat najnowszej gry, a on nie spojrzy na mnie jak na przybysza z obcej planety i odpowie coś normalnego. Czy taka chwila w naszym kraju nastanie? Jak zwykle, czas pokaże. Jest lepiej niż parę lat temu, ale nadal jesteśmy przysłowiowo mówiąc "100 lat za murzynami".
Na zakończenie, prosiłbym o udział w mini sondzie, bo możliwe, że mój obraz rzeczywistości jest zgoła odmienny od Waszego, i oczywiście komentowanie moich chaotycznych rozmyśleń.
Rayos