Filmomaniak #5: Gra o Tron

BLOG
672V
Filmomaniak #5: Gra o Tron
Iselor | 04.12.2020, 20:49
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Na początek zaznaczam, że tekst zawiera fabularne spojlery, więc jeśli ktoś nie czytał/nie oglądał „Gry o tron” sugeruję mojego tekstu nie czytać.

„Pieśń Lodu i Ognia” przeczytałem zanim jeszcze powstał serial. Mimo tego, że z każdym tomem było gorzej i gorzej to jednak wciąż uważam ów cykl za najlepsze co w fantasy powstało – pomijając to że dwa ostatnie tomy wciąż są „w produkcji”. A trzeba wiedzieć że niemal cały kanon fantasy mam od lat obcykany…Mniejsza z tym. Dopiero w ostatnich dniach jednak obejrzałem serial „Gra o Tron”. Ot, raz że przez lata nie oglądałem i nie lubiłem oglądać jakichkolwiek seriali, a dwa że głupio myślałem że skoro znam książki to po co mi serial...Tak, to było głupie, ale już się zreflektowałem.

Pierwsza rzecz, która najbardziej mnie pozytywnie zaskoczyła to obsada: nie wiem czy jacyś bogowie istnieją czy nie, ale jeśli tak to chyba czuwali nad tym kto ma zagrać w tym serialu. Obsada jest znakomita. Bohaterowie wyglądają tak, jak powinni wyglądać; sam sobie lepiej nie potrafiłbym ich wyobrazić. Co prawda mam wielką zagwozdkę dlaczego w serialu siostra Theona to Yara a nie Asha, no ale trudno; to i tak nie jest kwestia wyglądu, a tylko jednego imienia, więc przymykam na to oko. Kolejna rzecz to świetnie przedstawione miasta, warownie, Mur i inne miejsca. Wszystko to tworzy świetny klimat. No i Smoki! Są rewelacyjnie zrobione, chyba nigdzie tak fajnych Smoków nie było!

Zmiany fabularne są nieznaczne względem książki, choć nie ukrywam, że najwięcej pamiętam z pierwszych tomów, a najmniej z ostatnich, zwłaszcza z „Tańca ze Smokami”. Ot, im lepszy tom tym więcej pamiętam :) Fajnie że w serialu pominęli mało istotne wątki i postacie, nie ma idiotyzmu w postaci nieumarłej Catelyn Stark, z drugiej strony...Shireen Baratheon. Pierwszy raz od czasu śmierci Neda Starka podczas oglądania serialu zrobiło mi się baaaardzo przykro. Scena prowadzenia tej miłej dziewczynki na śmierć na stosie łamała mi serce….Aż tu nagle wyczytałem w necie (bo nie pamiętałem tak dobrze książki), że w książce….dziewuszka żyje. Jej śmierć była wg mnie niepotrzebna w serialu. Mogli ją zostawić na Murze. Nic by to nie zmieniło…

Cieszy mnie, że nie ma dziwnych istotnych zmian fabularnych pokroju zamiana Strażników na Elfy jak w filmowym „Władcy Pierścieni”, co nie zmienia faktu, że w wyniku lenistwa Martina twórcy serialu musieli sami dokończyć fabułę cyklu. Czy zrobili to dobrze? I tak i nie. Widać, że w ostatnich sezonach brakło ręki pisarza, co nie znaczy że uważam ostatnie sezony za złe. Kompletnie nie rozumiem sensu śmierci Varysa. Zirytowała mnie postawa i śmierć Jaime Lannistera. Kto wie co z nimi zrobi Martin? Mam nadzieję że przeżyją. Podobnie jak Jorah Mormont (choć może dla niego śmierć jest najlepszym rozwiązaniem) czy młoda Lady Mormont – świetnie dobrana aktorka, podoba mi się jej charakterek, odwaga...Theon Greyjoy to śliski temat, może jego śmierć jest pewnym odkupieniem za winy. No ale tu też nie wiadomo co zrobi Martin. Niektórzy narzekają też na dwie kwestie. Po pierwsze, na walkę z umarłymi, że ciemno itd. Mi tam się nawet to podobało. Co z tego że ciemno, ja widziałem co chciałem widzieć no i trudno żeby Nocny Król atakował o 12 w południe ;) Druga kwestia: śmierć Daenrys. Nie ukrywam, że w książce bardzo mnie nudziły wątki z nią. W serialu zresztą też. Oglądałem te fragmenty tylko ze względu na urodę aktorki. Bo samej postaci nigdy nie lubiłem i zawsze uważałem że jest po prostu głupia i niewiele mniej szalona niż jej ojciec. Nawet się więc ucieszyłem, że wyzionęła ducha.

Ach, zapomniałbym. W książce bardzo nużył mnie wątek szkolenia Aryi (mojej ulubionej obok Tyriona postaci) w świątyni Boga o Wielu Twarzach. Usypiałem. W serialu jednak śledziłem to z zainteresowaniem i podobało mi się jak dzięki temu ta postać się rozwinęła. Fajnie, gdy z czegoś nudnego udaje się zrobić coś ciekawego. Szkoda tylko że Tyrion, po ucieczce z Królewskiej Przystani stał się postacią może nie tyle drugoplanową, co...pozbawioną tej wyrazistości, tego pazura, ciętego języka. Trudno.

Jestem niesamowicie zadowolony że serial obejrzałem. Jest bowiem dziełem przynajmniej wybitnym. Byłoby co prawda dobrze, gdyby ci, którzy obejrzeli serial mieli też za sobą książki, no ale przestałem wierzyć w umiejętność czytania u sporej części ludzi, nie tylko w Polsce, ale ogólnie...No ale to takie moje offtopowe rozmyślania.

Serial wg mnie spełnił dodatkową rolę: jeszcze bardziej rozpromował fantasy, przywrócił ten gatunek należne mu miejsce, podobnie jak zrobiły dzieła związane z naszym Wiedźminem. I tak jak Wiedźmin Geralt, bohaterowie „Gry o Tron”/”PLiO” mają szansę za jakiś czas wejść na stałe do panteonu współczesnych herosów, współczesnej mitologii, tak jak stało się to z bohaterami „Gwiezdnych Wojen”, „Władcy Pierścieni” czy Marvela.

A skoro wciąż jeszcze mam arkusz otworzony...Zastanawia mnie pewna kwestia: czy skoro Nocny Król został pokonany, to czy Inni zostali pokonani już na zawsze? Jaki jest teraz sens istnienia Muru teraz? Ktoś mi to rozjaśni czy to jednak kwestia spekulacji i tylko Martin to wie ?

 

Adam "Iselor" Wojciechowski - z wykształcenia kulturoznawca i politolog. Publikował m.in. w "Action Mag - Książki", "Tawernie RPG", "Games Corner" i "Twierdzy Insimilion". Prywatnie bibliofil i kolekcjoner gier video. Interesuje się religioznawstwem, etnologią i historią.

Oceń bloga:
11

Komentarze (35)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper