Czy warto dziś pokazywać klasykę gier ?

BLOG
975V
Komu dziś potrzebna jest tzw. klasyka ?
Iselor | 03.02.2022, 11:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

To że gry video starzeją się szybciej niż inne dziedziny rozrywki/kultury, wiemy nie od dziś. Przy cyfrowej dystrybucji ilość dziennie pojawiających się tytułów jest znacznie wyższa niż w latach 90tych. Równocześnie bardzo wielu graczy, którzy spędzili dzieciństwo w latach 90 lubi powtarzać że "kiedyś to były gry", "kiedyś było lepiej". Oburzenie starszych graczy, że młodzi nie znają klasyki, kanonu, jak zwał tak zwał, jest dosyć częste, ale...No właśnie.

Tak się złożyło, że mam trzech braci, a różnica wieku między nami jest spora. Sam mam rocznikiem już 36 lat, brat drugi ma co prawda rocznikiem 32, ale pozostali mają odpowiednio 16 i 8. I o ile ten najstarszy jak ja jest dzieckiem lat 90 wychowanym na wszelkich Doomach, Herosach, Red Alertach i innych Teenagentach, o tyle młodszymi sprawa ma się zupełnie inaczej. 16 letni gra głównie w FIFĘ i Fortnite'a. Co prawda brat starszy pokazał mu sporo gier na PSXa (najbardziej lubi serię z Crashem), ale gry PeCetowe w zasadzie go nie obchodzą. FPSy, strategie, przygodówki, erpegi - to go kompletnie nie interesuje. Próba przekonania go do trzecich Herosów spełzła na niczym. Ot, nie ten typ rozgrywki.

Z najmłodszym sprawa wygląda tak że gra z tatą w World of Tanks, czasem w Minecrafta, a ostatnio zaczęła interesować go FIFA. 

I to nie jest tak że moi bracia to jakieś wyjątki. Wystarczy spojrzeć na najlepiej sprzedające się gry np. w marketach: FIFY, Call of Duty, Minecraft, GTA, God of War. Z czym i jak mają konkurować stare gry ? I po co ? I co najważniejsze: kto ma te stare gry pokazywać młodszemu pokoleniu ? I które ?

Szansa na to, że młody człowiek sam odkryje wartość starych gier, mając w klasie podobnych kolegów, którzy rozprawiają o tych samych popularnych grach, jest mniejsza niż to, że młody miłośnik kina oglądający filmy na Netflixie sam odkryje westerny Sergio Leone, filmy Bergmana czy "Willow". Aby młody człowiek poznał klasykę - i to poznał ją dobrze, poznając historię, znaczenie dla gatunku itd. - musi mieć wzorce. Takim wzorcem mogą być współcześnie tylko rodzice. To ich celem jest przekazanie bakcyla.

Sam jeszcze się nie dorobiłem dziecka, mam nadzieję jednak że się wkrótce pojawi. Czy będę chciał pokazać klasykę? Pewnie tak. Czy każdą? No nie.

Nie wyobrażam sobie sytuacji że mam dziecko, które niecierpi fantastyki, a ja mu na siłę wciskam erpegi czy strategie pokroju Herosów czy Etherlords. Bardzo oczywiście byłbym też ostrożny, by, mając córkę, pokazywać FPSy, jak dobre by one nie były. Ja wiem, są dziewczyny naparzające w CS'a i inne kwaki, ale to raczej wyjątki od reguły.

Trzeba też pamiętać o tym że, nie bójmy się tego powiedzieć, większość starych gier, nie przetrwała próby czasu. Od dawna powtarzam tezę, że granie w gry video, z pewnymi wyjątkami (o tym za moment), które powstały przed 1996 rokiem jest pewnego rodzaju hipsterskim masochizmem i ma taki sens jak delektowanie się kinem niemym albo muzyką przedwojenną w oryginalnym brzmieniu bez tzw. zremasterowania. Kontrowersyjna teza? Niekoniecznie!

O ile bowiem do dziś można się dobrze bawić przy grach platformowych, zręcznościowych czy logicznych z lat 80 czy początku 90 (Tetris, Pac-Man, Pong, ale też np. Earthworm Jim czy Jazz Jackrabbit), o tyle pozostałe gatunki mają mocno pod górę. Jaki jest sens pokazywać dziś młodym serię Sensible Soccer, skoro co roku dostaje nowe ulepszone wersje piłek kopanych z aktualnymi składami? Podobnie rzecz się ma z piłkarskimi menadżerami. Klasyczne przygodówki? Nie oszukujmy się, ten gatunek ewoluował głównie graficznie. Kto dzisiaj 12 letniemu dziecku da do gry pierwszego Gabriel Knighta, Lure of the Temptress, pierwsze części Larrego (tutaj pomijam, ekhm, tematykę) czy polskiego Sfinxa? Miałbym opory żeby dać dziecku Teenagenta czy Skaut Kwatermastera (ale Księcia i Tchórza już tak). A przygodowe gry akcji i survival horrory? Przecież współczesnemu nastolatkowi seria Alone in the Dark wypali oczy! Nie widzę też powodu by katować kogokolwiek wyścigami bez akceleracji 3D. Erpegi? Już w 1999 roku Jacek Piekara pisał w Gamblerze, że nie ma sensu za bardzo bawić się trylogią Krynnu. Wtedy! 23 lata temu! A o czym mówimy dziś! Niektórzy starcy psioczyli na Diablo i Baldur's Gate ale bądźmy poważni: te dwa tytuły podniosły ten gatunek. W zasadzie zawsze byłem zdania, że moment, kiedy ten gatunek stał się faktycznie grywalny dla zwykłego człowieka to premiera Might and Magic VI: Mandate of Heaven w 1998 roku. Gra przystępna, już z dosyć ładną oprawą audiowizualną. Jeśli kiedykolwiek moje dziecko zainteresuje się erpegami, nie będę go męczył drewnianymi, brzydkimi i na dłuższą metę nużącymi tworami pokroju Realms of Arkania, Isharami, Bard's Tale'ami, Beholderami, Krynnami i innymi pierwszymi częściami Wizardry czy M&M. Można co prawda z tego okresu próbować przygody z Betrayal at Krondor, Anvil of Dawn, Lands of Lore, ostatnimi Ultimami czy Dark Sun ale zawsze będę powtarzał że ten gatunek żyje dzięki Diablo, VI i (zwłaszcza) VII Might and Magic i Baldurowi. Tytuły przed nimi w większości mają wartość muzealnych ciekawostek i katowanie nimi dzisiaj młodych ludzi to przemoc psychiczna ;) 

Boom na RTSy zaczął się od serii C&C ale to już 1996 rok i te gry nigdy, z pewnymi wyjątkami nie były w mojej opinii drewniane ani szczególnie brzydkie (choć piekne też nie :P) i da się w nie grać bez zgrzytu zębami do dziś. Turówki to przez długi czas była nisza, w dużej mierze to czy ktoś zechce w nie grać zależy od specyficznych zainteresowań: ja np. niecierpię w grach motywu II Wojny Światowej a sporo gier w tym gatunku ma taki motyw więc nie chcę się o nich wypowiadać. Myślę jednak że takie tytuły jak Heroes of Might and Magic I i II czy Fantasy General są na tyle przystępne że i dziś da się w nie bez problemu grać.

FPSy to śliski temat, bo dziś, nastawione na grę sieciową i motywy wojenne prezentują trochę inny typ rozgrywki niż to co było w latach 90. Wydaje się że twórcy mieli wtedy większą oryginalność, czego przykładem takie tytuły jak Heretic, Hexen, Blood, Redneck Rampage, Duke Nukem 3D, Rise of the Triad czy Shadow Warrior. Nawet stary Doom jest do dziś piekielnie grywalny. Myslę że młody człowiek może dzisiaj odbić się od Wolfenstein 3D. 

Nie będę tu za bardzo poruszać tematu niszowych gatunków jak symulacje czołgów czy statków kosmicznych: tutaj akceleracja 3D miała olbrzymie znaczenie i o ile nie miałbym oporu by dać do gry świeżakowi Freespace czy Darklight Conflict o tyle takie tytuły jak NOMAD czy Pyrotechnica zestarzały się strasznie.

To czy dana gra przetrwała do dziś próbe czasu zależy w dużej mierze od dwóch czynników: po pierwsze oprawy audio-wizualnej, po drugie, może nawet ważniejsze: interfejsu użytkownika. Oba te czynniki trzeba brać pod uwagę gdy myślimy o pokazaniu starych gier młodym ludziom. Pewne gatunki rozwinęły się dopiero pod wpływem akceleracji 3D, inne pod wpływem casualizacji rozgrywki. W latach 90tych powstało mnóstwo wybitnych gier, które warto pokazać młodym (absolutną podstawą jest wg mnie by znali gry, które wpłynęły na całą popkulturę jak Pac-Man, Tetris czy Mario Bros), ale nie ma sensu by znali rzeczy, które są domeną paru starych hipsterów, a które są zwyczajnie dziś niegrywalne i żadne przekleństwa i czary tego nie zmienią. Nie oszukujmy się, większość starych gier, tak jak i filmów, książek i muzyki, pójdzie w wieczne zapomnienie a kolekcje wielu graczy, którzy mają dziś potężne kolekcje big boxów, trafią albo na śmietnik albo do muzeum. To czy te najlepsze nie pozostaną zapomniane, zalezy tylko od nas i umiejętnego przekazywania growego dziedzictwa przyszłym pokoleniom.

 

Oceń bloga:
13

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper