Rok 1996 w grach

BLOG
1627V
user-2100078 main blog image
Gundin12 | 07.10, 15:57
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Druga połowa lat 90. zapisała się w historii gier jako czas premier konsol nowej generacji oraz dynamicznego przejścia z technologii 2D na 3D. Przemiany te były możliwe dzięki nowym urządzeniom, które na rynek wprowadziły takie firmy jak Sony, Nintendo i Sega. Kluczowym momentem tego okresu był rok 1996, kiedy to do rywalizacji dołączyło Nintendo, a duża część mających wówczas swoją premierę gier, opierała się już na trójwymiarowej grafice. To właśnie w tym roku na rynku konsolowym zadebiutowało wiele kultowych tytułów, które dały początek uwielbianym do dziś seriom, takim jak Crash Bandicoot, Resident Evil czy Tomb Raider. W niniejszym tekście skoncentruję się na czterech tytułach z 1996 roku, które miałem okazję poznać w trakcie swojej przygody z grami i które z różnych powodów zajmują szczególne miejsce w moim sercu (kolejność przypadkowa).

Uwaga: Tekst może zawierać spoilery 

1. Tomb Raider 

Pierwsza przygoda Lary Croft, mimo topornego sterowania (niech rzuci kamieniem ten, kto nie kalkulował kroków bohaterki przed skokiem), to przede wszystkim 15 doskonale zaprojektowanych poziomów, z których każdy stanowił jedną wielką łamigłówkę. Niektóre z nich potrafiły naprawdę zaskoczyć, sprawiając, że potrafiłem utknąć na dłuższą chwilę. Na trudność zagadek wpływały nie tylko same łamigłówki, ale także liczne elementy platformowe. To właśnie one skutecznie podnosiły poziom adrenaliny, gdzie niewłaściwy ruch kończył się śmiercią i złamanym kręgosłupem głównej bohaterki, co często zmuszało do rozpoczęcia całej sekwencji od nowa. Jednak każde ukończenie poziomu, niezależnie od tego, czy zajęło pół godziny, godzinę, czy więcej, przynosiło ogromną satysfakcję. Podobnie było z odkrywaniem sekretów i znajdziek, których odnalezienie często wymagało wręcz abstrakcyjnego myślenia. W szczególności zapadł mi w pamięć poziom 8 – The Cistern, konstrukcją przypominający jeden wielki labirynt, a także poprzedzający go level – Palace Midas, wyróżniający się znakomitą oprawą wizualną. Biada tym, którzy w porę nie zapisali postępów w grze i dotknęła ich klątwa Midasa*. Tomb Raider to tytuł, który niewątpliwie zajmuje ważne miejsce w moim growym życiu. Mimo swojej archaiczności, polecam go każdemu, kto ceni sobie klasyczne gry i nie zwraca uwagi na grafikę. Jeśli nie odstraszy was sterowanie, warto dać mu szansę.

*Zagadka dla tych co grali. Napiszcie w komentarzu czy wiecie co mam na myśli.

2. Super Mario 64 

Premiera Nintendo 64 otworzyła drzwi do trzeciego wymiaru dla wielu kultowych bohaterów ze stajni Nintendo. Pierwszym z nich był nie kto inny jak wąsaty hydraulik, który zagościł w trójwymiarowym Grzybowym Królestwie krótko po debiucie nowej konsoli. Na szczęście Mario nie podzielił losu innego znanego bohatera platformówki 2D, Bubsy'ego*, co sprawiło, że gracze pokochali jego trójwymiarową wersję. Ja również byłem jednym z nich – rozciąganie mordki Mario na ekranie tytułowym i obserwowanie jego reakcji do dziś przynosi mi ogromną radość, gdy postanawiam wrócić do tego wspaniałego tytułu. Gra wyróżniała się doskonale zaprojektowanymi i różnorodnymi poziomami, a kolekcjonowanie gwiazdek stawało się uzależniające. Zdobycie każdej kolejnej stanowiło coraz większe wyzwanie, co wpływało na satysfakcję płynącą z rozgrywki. Do tego dochodziła przyjemna dla ucha muzyka, a otwartość i swoboda, jaką oferowały poszczególne poziomy, sprawiały, że grafika schodziła na drugi plan. Dzięki temu w Super Mario 64 gra się świetnie nawet dzisiaj. Każde kolejne gry z serii tak naprawdę za punkt odniesienia brała właśnie ten tytuł, wzbogacając je o nowe mechaniki i eksperymentując z możliwościami, jakie daje trójwymiarowy świat. Rozwój ten sprawił, że to, co dziś może odpychać niektórych graczy, to sterowanie, którego mechanika, zwłaszcza w kontekście kamery, nieco się zestarzała. Jednak mając na uwadze, że mamy do czynienia z prawie 30-letnią grą, która stanowiła inspirację dla wielu późniejszych twórców platformówek 3D, trudno się do czegokolwiek więcej przyczepić. Obiektywnie rzecz biorąc, nie sposób nie zgodzić się, że jest to jedna z najlepszych gier w swoim gatunku.

*Wydany w 1996 roku Bubsy 3D, przenoszący serię gier z tytułowym bohaterem do trzeciego wymiaru, okazał się być pełnym graficznych niedoróbek, bugów i słabo zaprojektowanych poziomów potworkiem. Do dziś gra przoduje w rankingach najgorszych gier w historii branży, stając się czymś na wzór wydanego na Atari E.T. swojej dekady.

3. Crash Bandicoot 

Był Mario, więc nadszedł czas na innego ikonicznego bohatera platformówek z lat 90. Mowa tu oczywiście o nikim innym jak o jabłkożernym jamraju Crashu Bandicoocie, który miał być odpowiedzią Sony na Mario i czymś w rodzaju maskotki nowej konsoli. Pierwszy Crash zapisał się w moich wspomnieniach jako jedna z najtrudniejszych gier, która mimo to potrafiła dostarczyć mi mnóstwo radości i satysfakcji*. Kwintesencją tego, jak skutecznie podkręcono w niej poziom trudności, są poziomy z mostami, które na początku potrafiły napsuć krwi, głównie z powodu czasami źle zbalansowanego i mało intuicyjnego skakania. Choć uważam jedynkę za najsłabszą w całej oryginalnej trylogii, to wciąż jest to dobra gra, którą bardzo miło wspominam, mimo braku masochistycznych skłonności. ;)

*W 2017 roku na rynku ukazał się remake pierwszych trzech części, w którym twórcy również nie oszczędzali graczy, nie rezygnując z wysokiego poziomu trudności, zwłaszcza w przypadku pierwszej części. Jako ciekawostkę dodam, że nawet moja znajoma, która kolekcjonuje platyny w większości gier, a trochę się ich nazbierało, ostatecznie poddała się przy wbijaniu trofeów w N. Sane Trilogy.

4. Resident evil 

Wydany w 1996 roku Resident Evil, będący duchowym spadkobiercą innej gry Capcomu, Sweet Home*, można uznać za kamień milowy w gatunku survival-horrorów. Gra wprowadziła nowy poziom straszenia dzięki trzeciemu wymiarowi, klimatycznym prerenderowanym tłem oraz doskonale budującej napięcie muzyce. Mimo relatywnie krótkiego czasu rozgrywki, dodatkowym urozmaiceniem były dwa fabularnie nałożone na siebie scenariusze, które przedstawiały perspektywę dwóch grywalnych bohaterów: Jill Valentine i Chrisa Redfielda. W grze znajdziemy również charakterystyczne dla dzisiejszych survival-horrorów elementy, takie jak ograniczona ilość amunicji oraz elelmenty rozgrywki nastawione głównie na eksplorację i rozwiązywanie zagadek. Tutaj każde drzwi kryją jakąś tajemnicę, a zdobywanie kolejnych kluczy czy istotnych fabularnie przedmiotów, by się do nich dostać, sprawiało mi olbrzymią satysfakcję. Nie jestem także osobą narzekającą na backtracing w tego typu gracz, ponieważ w moim przypadku skutecznie pobudzał on układ nagrody. Nawet jeśli czasami odczuwałem irytację z nim związaną, były to jednostkowe przypadki, które nie wpływały na moją przyjemność z rozgrywki. Tym, co może dziś odpychać, jest, jak to bywa w przypadku wielu starszych gier, sterowanie oparte na praktycznie wymarłym już systemie tzw. tank controls**, często krytykowanym za nieintuicyjność i ograniczenia ruchów postaci. Drugim problemem jest tragiczny voice acting oraz dialogi, z których wiele stało się memami, jak np. ikoniczne „Och, Barry”, „Jill sandwich” czy „Itchy tasty”, co można wskazać także na plus, wskazując na ważną rolę gry w popkulturze. Mimo to, mówiąc językiem młodzieżowym "dalej troche skręca". Należy jednak pamiętać, że wspomniane tank controls było wówczas powszechnie stosowane w grach, a voice acting dopiero zaczynał się rozwijać.

*O genezie i powstaniu wspomnianego Sweet home piszę w innym artykule na swoim blogu. Link dla zainteresowanych:

https://www.ppe.pl/blog/2100078/313322/sweet-home-czyli-pierwszy-romans-capcomu-z-horrorem.html

**Słowo to oznacza z angielskiego dosłownie "sterowanie czołgiem" i jak rzecze wikipedia jest to: "schemat sterowania stosowany w grach komputerowych w którym gracz kontroluje ruch grywalnej postaci w zależności od jej pozycji, a nie perspektywy kamery gry"

Na koniec jako element humorystyczny wrzucam filmik z kultową już sceną z wspomnianego Jill Sandwich i miłego dnia dla wszystkich graczy i graczek ;)

">

 

 

 

 

 

 

Oceń bloga:
27

Moja ulubiona gra spośród czterech powyższych to...

Tomb Raider
154%
Super Mario 64
154%
Crash Bandicoot
154%
Resident Evil
154%
Pokaż wyniki Głosów: 154

Komentarze (27)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper