Pegasus Game Boy — nasz klon hitu Nintendo. Być może dzisiaj jest najdroższą mini konsolą na świecie

Pierwsza połowa lat 90. XX wieku to szczególny czas dla polskiego gamingu, który najbardziej charakteryzował się tym, że w naszym kraju pojęcie oryginalnych konsol w zasadzie nie istniało. Naówczas więc klon poganiał klona, a hegemonem w dystrybuowaniu "markowych" piratów był warszawski Bobmark International. Jego właściciele często podróżowali bowiem do krajów w Azji Wschodniej, a zwłaszcza do Tajwanu, gdzie odkryli podróbki topowych konsol japońskiej firmy Nintendo. Jak większość z Was wie, Wojdyga z Jutkiewiczem zarobili krocie na sprowadzeniu do Polski klonów Famicoma, które w ciągu kilku lat sprzedały się w liczbie około 1 miliona egzemplarzy. Jednakże nie wszystkie Pegasusy osiągnęły u nas sukces handlowy. Największa klęska sprzedażowa dotyczyła natomiast tytułowego klona Game Boy′a. A dlaczego tak się stało? - dowiecie się z dalszej treści tego artykułu.
Geneza, czyli jak wszystko zrobić na odwrót
W lipcu 1993 roku minimalna pensja wynosiła w Polsce 1 mln 650 tys. starych złotych. Hitowe 8-bitowe konsole do gier TV z logiem Pegasusa, które produkowała nieznana tajwańska firma kosztowały zaś u nas ponad 80 procent tej sumy. Zaiste był to kolosalny cennik dla Kowalskiej czy Nowaka, ale i tak ludzie chętnie kupowali te growe zestawy, w których poczet oprócz samej konsoli wchodziły dwa kontrolery (pady), pistolet, zasilacz, kartridż /-e z zestawem gier, dokumentacja oraz kable. Te 32 lata temu ciągle bowiem było wielką sprawą móc zagrać w polskich domach w takie kultowe tytuły jak Super Mario, Tetris, Street Fighter czy setki innych niezgorszych. Toteż właściciele BobMarku, zważywszy na ten olbrzymi sukces, postanowili w owym czasie zaoferować krajowym graczom innego rodzaju produkt. Tak to na początku wakacji ′93 światło dzienne ujrzała mini konsola Pegasus Game Boy, będąca wiernym klonem nintendowskiego odpowiednika. Do tego stopnia "rozchwalonego" przez Japończyków w latach 1989-1990, że i teraz można znaleźć na YouTube, którąś z reklam tego kieszonkowego hitu dla graczy.
Co ciekawe, mini konsola Pegasus Game Boy kosztowała porównywalną cenę do "wypasionych" zestawów telewizyjnych dystrybuowanych przez Bobmark International. Jej egzemplarz wyceniano bowiem na aż 1 mln 300 tys. starych złotych i to bez kartridża, do którego trzeba było dopłacić od 240 tys. wzwyż. A jakby tego było mało, to oryginalny Game Boy kosztował w Niemczech mniej więcej 150 marek, czyli na naszą walutę owa suma wynosiła niewiele ponad 1,5 miliona przeddenominacyjnych złotówek. Zresztą egzemplarz z drugiego obiegu był jeszcze tańszy i jeżeli ktoś jeździł na tzw. saksy do naszego zachodniego sąsiada, to mógł wyrwać tam używkę nintentowskiej kieszonsolki za dużo niższą sumę, niż kosztowała w rodzimym sklepie nowa podróbka. Fakt ten nieprzeszkadził jednak w urządzeniu kampanii reklamowej, która nad wyraz wychwalała walory tej wersji Pegasusa. "To jedyna gra, która zawsze może być z Tobą" - takie zaś było jej hasło marketingowe.
Zaiste kieszonsolka Pegasus Game Boy kusiła spragnionych growych doznań dzieciaków swoim nintendowskim sznytem. Ale ówcześni 8, 9, 10, 11, 12 -latkowie byli po prostu za biedni, żeby sobie kupić tak drogi sprzęt. Dlatego też pieniądze zazwyczaj z kieszonkowego wydawali na tańsze zamienniki, takie jak kosztujące "grosze" gierki elektroniczne, mocarne "ruskie gierki" czy całkiem podobne do naszego Game Boy′a - kieszonsolki Brick / Block Game. Natomiast starsza młodzież zdecydowanie bardziej preferowała granie na konsolach telewizyjnych i to nie tylko tych od Pegasusa, ale również na mniej drogim Rambo czy Terminatorze. Zresztą nasuwa się w tym wszystkim jeden wniosek, że mini konsola Pegasus Game Boy pojawiła się o wiele za późno na polskim rynku gier. Debiut ten powinien bowiem nastąpić już pod koniec lat 80. XX wieku, a dany egzemplarz razem z kartridżem w zestawie kosztować naówczas jakąś połowę tej ceny, którą sobie liczono w drugiej połowie 1993 roku. Wtedy faktycznie miałoby to jakiś sens również pod względem chronologicznym, gdyż we wczesnych latach 90-tych prawie każdy gracz rozpoczynał od kieszonsolek. Kiedy natomiast na nich się już ograł, to dopiero wtedy przechodził na ogrywanie ich telewizyjnych odpowiedników - choć oczywiście nie musiał wtedy zrywać z tymi kieszonkowymi całkowicie kontaktu.
Bycie na radarze Rządu RP i Nintedo
Jednakże do klęski sprzedażowej mini konsoli Pegasus Game Boy nie przyczyniła się tylko zbyt wysoka cena i błędy chronologiczno-wydawnicze. Nie da się bowiem ukryć, że solidnie dokopała jej też "Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych". Wszakże kiedy 8 tygodni później nabrała mocy prawnej, to w Polsce wszelkie pirackie potęgi zaczęły upadać jedna po drugiej. Proceder ten nie dotknął zresztą tylko firm, które "zbijały kokosy" na sprzedaży podrabianych konsol do grania, ale i też podziemnych wytwórni zarabiających krocie na produkcji niezwykle popularnych naówczas niehologramowych kaset magnetofonowych. Tak więc firma Bobmark International dystrybuująca na wielką skalę w naszym kraju Pegasusy wraz z uprawomocnieniem tej ustawy przestała być już bezkarna "na własnym podwórku". Od tego czasu też prowadzący ją biznesmeni musieli coraz bardziej uważać na potencjalny ruch japońskich prawników dbających o interesy koncernu Nintendo. Dlatego szefostwo BobMarku wolało "dmuchać na zimno" i drugą wersję Pegasus Game Boy trochę "odupodobniono" od pierwowzoru. Zresztą wystarczy spojrzeć na poniższą ilustrację, aby zauważyć, że pierwsza wersja tej kieszonsolki oznaczona kryptonimem YS-01 różni się kilkoma "znakami szczególnymi" od tej mniej nintendowskiej - SY-30008. Owe różnice widać zwłaszcza w różnicy wielkości wyświetlacza ciekłokrystalicznego, a także po innym rozstawieniu układu "kresek" konsoli oraz odmiennym kształcie i kolorze przycisków (Krzyżak, B, A, Select, Start). Ponadto w II wersji pegasusowskiej mini konsoli zrezygnowano z członu "Game Boy". Cóż, niby spore zmiany dla wzorokowców, ale prawie żadne dla gracza i w swojej istocie prawnej.
Szybciej działa od oryginalnego Game Boy’a
Co ważne pegasusowska kieszonsolka pod względem użytkowym z chwilą pojawienia w sprzedaży w pewnym stopniu odbiegała od nintendowskiego pierwowzoru. Niewątpliwie przyczyniło się do tego nieposiadanie pewnych funkcji prawdziwego Game Boy‘a, choćby takich jak brak wskaźników wyczerpania baterii i kontroli głośności. Polskiego klona od oryginału różni również "na minus" mniejsza żywotność baterii, gorszy ekran, a także odmienne ustawienie portów np. zasilacza. Ale to są tylko "detale" do zniesienia, albowiem najważniejsze w tym wszystkim są zawsze growe doznania. Według użytkowników natomiast największą przywarą kieszonsolki Pegasusa są zbyt szybko działające gry, no i jeżeli to jest zaletą w przypadku takiego Pokemona, to już jest pewnym utrudnieniem podczas mierzenia się z oldskulowymi samochodówkami czy klasycznymi grami zespołowymi (hokej, koszykówka). Aczkolwiek, wypada przyznać naszemu klonowi, że ów sprzęt mimo swoich mankamentów jest kompatybilny ze wszystkimi nintendowskimi kartridżami. Mini konsolę Pegasus Game Boya na korzyść cechuje ponadto porządność wykonania, dodanie w drugiej wersji regulatora głośności i przyzwoite technikalia (m.in. 8-bitowy procesor UMC UA6527P). No i podobnie jak oryginał sprzedawano ją w sklepach razem ze słuchawkami, zasilaczem oraz zestawem czterech baterii "paluszków" (4 x 1.5 V).
Mini konsola Pegasus Game Boy długo jednak nie była dostępna na półkach sklepowych. Niejasności prawne i za mały pobyt spowodowały bowiem, że już wiosną 1994 roku została całkowicie wycofana ze sprzedaży. Zbieg tych okoliczności przyczynił się natomiast do tego, iż kieszonsolka Pegasusa została wyprodukowana w bardzo małej liczbie egzemplarzy. Zaiste wynosiła ona "nikły procent" w porównaniu do telewizyjnych odpowiedników. Obecnie zaś zważywszy na nieubłagany upływ czasu mini konsolę Pegasusa "oficjalnie" posiada tylko trzech "wybrańców losu", a anonimowo być może kilkunastu 30- i 40-latków, bo już raczej nie więcej. Toteż sami widzicie, że mamy tu do czynienia z ultra rzadkim sprzętem, który ma status "Świętego Graala" nie tylko dla rodzimych kolekcjonerów retro konsol.
Kolekcjonerski biały kruk
Pod koniec 2023 roku mini konsola Pegasus Game Boy zdobyła kilkuset tysięczny rozgłos za sprawą dwóch wielce wartościowych vlogów na youtubowych kanałach arhn.eu i 8biters. Z nich to można dowiedzieć się między innymi, jak faktycznie wygląda jej obsługa, no i jakże niebotycznie drogi obecnie jest to sprzęt. Nie powinno to zresztą dziwić, ponieważ oferta sprzedaży pegasusowej kieszonsolki pojawia się raz na kilka lat i to w astronomicznej cenie. Przykładowo kilkanaście miesięcy temu na krajowej aukcji internetowej egzemplarz pierwszej wersji "naszego" klonu Game Boy′a sprzedano za niebagatelną sumę czterech tysięcy złotych. Swoją drogą, aż ciekawe czy któryś z growych youtuberów ją kupił? Tak czy inaczej, sytuacja jest bez precedensu, albowiem zadbany zestaw telewizyjnego Pegasusa z lat 90-tych wyposażony w cały dobrostan różnych growych gadżetów (konsola, pistolet, kontrolery, kartridże, akcesoria) i teraz bez problemu można kupić za jakąś połowę tej sumy. Natomiast oryginalnego Game Boy‘a "na chodzie" można nabyć w necie już za kilkaset złotych. Zatem w tym przypadku kieszonsolkowy klon jest aktualnie dużo więcej wart od pierwowzoru i telewizyjnej retro konkurencji. Co ciekawe, od kilku tygodniu znów w internecie można nabyć używkę mini konsoli Pegasus Game Boy w pakiecie z kartridżem i bateriami AA. Sprzedawca - jak łatwo wywnioskować - również liczy sobie za nią około 4 koła złociszy.
Wcześniej czy później pewnie i tu znajdzie się jakiś nieprzypadkowy nabywca. A wszystko po to, żeby móc "popykać" na unikalnej kieszonsolce Pegasusa, z którą na przestrzeni ponad trzech dekad mieli/mają styczność tylko nieliczni "giermaniacy". Legenda natomiast głosi, iż najlepiej gra się na niej w "przyszpieszone" wersje tak kultowych gier jak: "Batman", "Double Dragon III", "Home Alone", "Lemmings", "Pacman", "Populous" czy "Prince of Persia". Acz nigdy nie będzie to ta sama rozgrywka, którą oferuje oryginalny Nintendo Game Boy. Z drugiej jednak strony ta piracka "inność" również ma swoje uroki. Tym bardziej jeżeli obiektywnie zważyć, iż mini konsola Pegasus Game Boy powstała jeszcze w czasach, kiedy panowała u nas "wolna amerykanka" w kwestii praw autorskich. Inna sprawa, że w tym przypadku owa samowolka wydawnicza trwała raptem 9 miesięcy.
Tytułem podsumowania
Tradycyjnie na koniec odsyłam Was do ważnych źródeł, które w tym przypadku oddają cześć bohaterce tego retro wpisu. Chodzi tu o legendarny już artykuł prasowy i dwa wspomniane wcześnie wideoblogi:
"Pegasus Game Boy - czyli gry w kieszeni" (test Bajtek nr. 10/93)
"Pegasus jakiego nie znacie! Polski GameBoy z czasów w których ludzie rzucali kamieniami w dinozaury" Recenzja I wersji PGB (YouTube · 8biters / facebook.com/8biters) 24.09.2023
"NARESZCIE Odnalazłem Pegasusa Game Boya!" Recenzja II wersji PGB (YouTube · arhn.eu / ar.hn) 13.11.2023
A "na deser" dodaję twitterowy post "w temacie" oraz zapraszam Pegasusomaniaków i innych Userów do komentowania.
https://x.com/videoarchiwista/status/1893017519851467241