Kolekcjoner od urodzenia
BLOG
907V
Kolekcjonowanie bywa zaraźliwe. Czy to zbieranie gier, czy też gadżetów, a także figurek. Często bywa tak, że zobaczymy coś z tego w sklepie, a jeszcze innym razem u znajomych i w głowie pojawia się myśl, a może też sobie coś kupię! I od jednego zakupu budzimy się na etapie setnej transakcji i nadal nie mamy dość. Jednorazowy wyskok przeradza się w hobby, które staje się pasją.
Od kiedy pamiętam zawsze coś zbierałem. Kolekcjonerstwo trwa u mnie już od lat 90tych i jedyne co się zmieniło na przestrzeni tych lat to jego ostateczna forma, która prawdopodobnie pozostanie ze mną już do końca życia. Jaki jednak był początek? Od czego to się zaczęło?
Cofając się do moich najstarszych wspomnień początkiem mojej kolekcjonerskiej przygody mógłbym nazwać chwilę w której poznałem TAZOSy i im podobne twory naśladujące okrągłe żetony z nadrukami. Mieliśmy Pokemony, Loney Toons, Dragon Ball i wiele więcej. Na osiedlu i w okolicy trwalo istne szaleństwo z tym związane. Każdy chciał posiadać jak nawięcej TAZOSów, a barter kwitnął w najlepsze. Jedne były bardziej wartościowe innej mniej i od tego zależało ile musimy ich poświęcić, aby zdobyć upragniony brakujący żeton. Zabawa trwała w najlepsze, ale na horyzoncie pojawiła się kolejna rzecz, która wzmagała wśród dzieciaków kolejną kolekcjonerską rywalizację.... słynne karteczki z lat 90tych.
Było ich wiele... czy to z grafikami zwiarząt, czy też z Sailor Moon poprzez animacje Disney'a na autorskich rysunkach kończąc. Podobnie jak w przypadku TAZOSów tak i tu handel podwórkowy tętnił życiem. Nie był to jednak zbyt długi etap i nie pochłonoł okolicy jak słynne, żetony, ale kto wychował się w latach 90 tych ten posiadał choć jedną z nich. Powoli jednak się dorastało, a kolekcjonerskie zainteresowania rozwijały się wraz z nami. I tak oto przyszedł czas na komiksy...
W tej kategori nie było zmiłuj! W ten sam dzień miesiąca o tej samej porze zaraz po dostawie do lokalnego kiosku człowiek stał z kieszonkowym oraz datkami od dziadków tylko po to, aby w jednej chwili pozbyć się wszystkiego. Kupowałem wszystko co było dostępne w tamtym okresie na polskim rynku: Superman, Spiderman, Batman, X-men, Punisher, Mega Marvel, Wydanie Specjalne. Po drodze doszły mangi Czarodziejka z Księżyca u kuzyna czytało się Kaczora Donalda i Giganta. Sporo lat zleciało i jak każde hobby z tamtego okresu i komiks poszedł w odstawkę, a to za sprawą gier karcianych...
Etap ten wspominam bardzo ciepło. Biorąc pod uwagę brak dostępu do serwisów aukcyjnych, grup na facebooku czy też olxów itp hobby to wyjątkowo dobrze rozwijało się w moim rodzinnym mieście. W sklepikach czy też na bazarze można było kupić karty do gry w mojego ukochanego Doom Troopera, do Kultu, a nawet do Magic the Gathering. Wśród znajomych tworzyły się obozy zwolenników danego tytułu, ale pomimo podziału wśród graczy zawsze znalazł się ktoś do gry. Pojawiło się nawet zjawisko turniejów osiedlowych w których poświęcało się swoje duble i dorzucało do puli dla TOP 3. Można by rzec, że było to pierwsze zawody w moim życiu na których adrenaliny nie brakowało. Kiedy rozpocząłem naukę w liceum poznałem swojego kolegę ze szkolnej ławki, który przekonał mnie, abym karty zamienił na figurki do gier bitewnych, a nie było to trudne bo na początek pokazał mi Warzone, grę inspirowaną Doom Trooperem...
No i się zaczęło! To hobby zabrało w całym moim życiu najwięcej czasu i funduszy. Kiedy poznałem Warhammer Fantasy Battle blisko przez 3 edycje tego bitewniaka uzupełniałem swoją armię Mrocznych Elfów o figurki z kolejnych edycji. Oczywiście w międzyczasie należało kupić nowe podręczniki z nowymi zasadami gry. Kiedy już się człowiek wciągnał w to hobby zaczynał przeznaczać fundusze na farbki, elementy terenu niezbędnego do rozgrywki, na zakupię wielkiej płyty pliśniowej o wymiarach 180x120 cm kończąc, aby stworzyć stół do gry, który był spoiwem dla lokalnej społeczności. Pamiętam do dziś weekendowe spotkania ze znajomymi i rozgrywki przy piwku do późnych godzin nocnych. Pojedynki solo jak i te druzynowe, aż w końcu turnieje w klubach osiedlowych i te organizowane na Poznań Game Arena. Lata mijały, więcej czasu poświęcałem na granie i stało się... figurki zostały sprzedane, a ja rozpocząłem przygodę z kolekcjonowanie gier na Playstation 3...
Wszystko to za sprawą poznańskiego sklepu Tryton w którym można było dostać dosłownie wszystko czego dusza zapragnęła, a często w znakomitej cenie. W początkowej fazie zbieractwa growego wybierałem tytuły, które mnie interesowały były ciekawe i w które miałem ochotę zagrać. Kiedy jednak się skończyły to pomyślałem, że skoro już mam tyle gier to może niczym Pokemony zbiorę je wszystkie na Plasystation 3. No i zaczęły się wycieczki do ulubionego sklepu. W pierwszej kolejności kupowało się te najtańsze produkcję od 15-30 zł, a kiedy się skończyły wskakiwał się na kolejny etap i tak dotarłem do wyniku 341 gier. Jak co miesiąc po wypłacie przyszła pora na kolejną wizytę w Trytonie i wtedy nabyłem swoją pierwszą edycję kolekcjonerską z gry InFamous 2, a wszystkie gry zostały sprzedane, aby mieć fundusze na te wyjątkowe wydania...
Plan na kolekcjonownie był prosty. Zbieranie wszystkiego w wydaniu kolekcjonerskim na platformy, które posiadam bo to ograniczy wydatki przez ilość potencjalnych zakupów. No i działałem tak przez blisko 4 lata. Wyczekiwanie na promocje, a edycje na których mi bardzo zależało kupowane od razu na premierę. Jeśli trafiła się jakaś fajna statuetka na przykład z Assassin's Creed to w myśl zasady nie brać jeńców brało się wszystko. Niestety czas mijał, a ceny rosły w przeciwieństwie do zawartości upragnionych pudeł kolekcjonera. W końcu podjąłem decyzję, że czas to ostatecznie zmienić. Czas usystematyzować swoją kolekcję, a przede wszystkim rozpocząć ją personalizować. Wyprzedałem w większości to na czym mi nie zależało, zdecydowałem się, że nie będę już zbierał edycji kolekcjonerskich, a jedynie statuetki z gier i anime, które są bliskie mojemu sercu. Nie oznacza to jednak, że jeżeli pojawi się coś smakowitego z kolekcjonerek to oleje to ciepłym moczem, ale to będą raczej spontaniczne wyjątki. I tak oto jestem w miejscu w którym moja kolekcja liczy sobie 133 statuetki i ciągle rośnie, czego o miejscu do ekspozycji powiedzieć nie mogę :)
Liczę na to, że to mój ostatni przystanek w życiu kolekcjonera, że już nic więcej mnie nie spotka bo prawdę powiedziawszy to właśnie zbieranie statuetek oraz gadżetów sprawia mi największą frajdę. Jakby do tego dołożyć zarażanie innych tym bakcylem i tworzenie w sieci contentu na ten temat to czuję się spełniony bo mam w końcu hobby i pasję na lata.
Jak to wygląda u Was? Sami rozpoczęliście tę przygodę? Czy może ktoś Was zaraził tym bakcylem? Być może macie kogoś w swoim otoczeniu, kto pod wrażeniem Waszej kolekcji wkroczył na ścieżkę kolekcjonowania? Piszcie w komentarzach swoje historie związane z tym hobby!
Jak to wygląda u Was? Sami rozpoczęliście tę przygodę? Czy może ktoś Was zaraził tym bakcylem? Być może macie kogoś w swoim otoczeniu, kto pod wrażeniem Waszej kolekcji wkroczył na ścieżkę kolekcjonowania? Piszcie w komentarzach swoje historie związane z tym hobby!