Replay: Magical Doropie NES
Lata 90te to czas hardcore'owego grania i nie pozostawiania żadnych jeńców wśród kardridży z bazaru. Brało się i grało we wszystko co tylko fabryka dała. Raz bywało gorzej, a raz lepiej, a czasem wręcz wybornie. To właśnie o wyśmienitym czasie przy konsoli będzie dzisiejszy wpis.
Obecnie bardziej skomplikowane platformówki powodują u mnie liczne kontuzje palców po kilkunastu godzinach katowania się przy fikuśnych akrobacjach i poziomie trudności rodem z niespełnionych snów Hidetaki Miyazakiego. W latach 90tych nie śmiałem nawet wydać z siebie dźwięku świadczącego o tym, że gra sprawia mi problem, a co gorsza pastwi się nade mną! Jedyne co mogło wywołać u mnie grymas na twarzy to okładka jaka pojawiała się na kardridżu z bazaru, a z tym bywało różnie...
Gdyby nie Pegasus zapewne moim oczom ukazałaby się niezbyt wybitna... a może inaczej, niezbyt zachęcająca mnie (w tamtym okresie) do zakupu gry grafika zdobiąca wydanie na rynek światowy, której autorem był Lawrence (Lars) Fletche. No, ale jak to mawiają nie ocenia się książki po okładce, a ja na szczęście trafiłem "oryginalnego" japońca z mangową okładką.
Gra znana w Japonii jako Magical Kids Doropie lub po prostu Magical Doropie, to przygodowa produkcja typu side-scrollowana na Nintendo Entertainment System, opracowana przez Vic Tokai w 1990 roku i wydana poza jej granicami pod nazwą The Krion Conquest. Niestety w przypadku tego wydania znaczna część oryginalej zawartości została usunięta. Grę wykastrowano ze wszystkich przerywników filmowych i elementów fabularnych poza intrem (w tym początki każdej rundy w stylu anime). Inne pominięte elementy w anglojęzycznej wersji to heksagram Gwiazdy Dawida w jednym z poziomów z powodu polityki cenzury Nintendo of America oraz usunięcie sekretnych strojów dla głównej bohaterki oraz możliwości grania jako Kagemaru.
Jak wspominałem wcześniej na całe szczęście trafiłem na japońskie wydanie, a jedyny problem stanowiły krzaczki, których za cholerę nie szło rozszyfrować. Magical Doropie to jakby nie patrzeć swojego rodzaju klon Mega Mana z kobietą w roli głównej i masą elementów zaczerpniętych od najlepszych. Dopiero po latach idzie zauważyć wiele podobieństw i inspiracji widocznych w tym tytule. Niemniej w okresie kiedy kardridż ten śmigał w Pegazie nie miało to znaczenia. Jest to gra, która w kategorii jakichkolwiek zestawień najlepsza gra mojego dzieciństwa stanowi solidną TOPkę. Bez względu na uchybienia programistów, bez względu na potknięcia w mechanice gry, czy też chwilowo wręcz beszczelnemu kopiowaniu pomysłów nostalgia i tak wygra. Zawsze kiedy staram się tworzyć materiał o grach z przeszłości to właśnie ona jest motorem napędowych tego procesu. Jeżeli macie ochotę posłuchać jak wspominam ten tytuł to zapraszam do odpalenia poniższego materiału wideo.
Na zakończenie mam dla Was takie moje przemyślenie. W ostatnich latach często łapię się na tym, że kiedy myślę o grach, które dostarczały mi najwięcej frajdy to wracam do okresu dzieciństwa. Być może to efekt tęsknoty za młodością, za latami beztroski i ograniczonego dostępu do wielu rzeczy... sam już do końca nie jestem sobie w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Pomimo, iż z każdym rokiem pamięć coraz słabsza "4" zaraz sprzodu zawita chcę pamiętać wszystkie najstarsze produkcje oczami dziecka. Może również z tego powodu są tytuły, których ponownie nie odpalę, aby jak to się mawia nie spełniło się stwierdzenie "czar prysł".
Dajcie znać w komentarzach czy graliście w Magical Doropie, a jeśli tak to jak wspominacie ten tytuł? Które produkcje z lat młodości utkwiły Wam w pamięci do dziś, a które z nich wolelibyście, aby tam pozostały bo nie chcecie sobie psuć o nich zdania.