Nieśmiertelni bohaterowie. Fenomen starej gry czyli dlaczego niezbyt podoba mi się Horn of the Abyss.
Nieśmiertelna, turowa gra strategiczna wyprodukowana przez New World Computing i wydana przez 3DO Company zadomowiła się na dobre w sercach polskich (i nie tylko bo jeszcze u rosjan...) graczy już chyba na wieczność. Mowa oczywiście o Heroes of Might and Magic 3(Oczywiście wraz z dodatkami Armagedon’s Blade oraz The Shadow of Death).
Uspokajam czytających ten wpis, nie mam zamiaru recenzować gry z 1999 r. i tym samym dostać złotej łopaty za wykopaliska ale… jest coś w tej grze tak niesamowitego , że wraca się do niej ciągle. Każdy kto zna ten tytuł już go ograł po wielokroć wzdłuż i wszerz co nie przeszkadza w ciągłych powrotach.
Nowe pokolenie graczy o tym tytule dowie się więcej z youtube gdzie gra przeżywa drugą, trzecią? Hmm sam nie wiem którą, ale jednak młodość ale nie jest to w pełni ta sama gra, którą ja pokochałem.
My gracze wiemy, że nostalgia w świecie gier jest czymś naturalnym. Mamy teraz tyle tytułów wychodzących w ciągu roku. Grafika niby to ma wgniatać w fotel, scenarzyści pocą się pisząc setki linijek dialogowych protagonistów, próbują tchnąć życie w NPC spotykanych na bazarze w mieście, w dużym rpg klasy AAA, a jednak to nie to.
Nowe gry nie wgniatają w fotel, tytuł się ogrywa i nie wraca do niego (pomijam gry multi), magiczne światy w nowych grach nie są magiczne. Sztampa, nuda i powtarzalność. Oczywiście uspokajam potencjalnych pieniaczy – są też nowe, fajne gry ale czy wrócimy do nich ze smakiem np. za 20 lat ? Wątpie oj wątpie i to bardzo.
Dlaczego warto zagrać w ten tytuł będąc początkującym lub weteranem ? O tym poniżej, zapraszam do lektury.
Odpalając grę z kimś siedzącym obok nas przy popularnym blaszaku, nie wiemy jak potoczy się dana potyczka. Nieprzypadkowo zalecam granie z kimś na jednym PC. To właśnie wtedy popularny „hot seat” (płonące pośladki) ma największe znaczenie i smakuje najlepiej.
Po odpaleniu tego trybu ustawimy sojusz, wrogów na mapie, rodzaje zamków oraz ukształtowanie terenu. To wszystko razem wypada nadal kapitalnie. Gra tworzy losową mapkę na tyle inteligentnie, że nie powstydziłby się tego żaden obecny AI bot. Opcjonalne dodanie podziemi bądź wody może całkowicie zmienić strategię grania. Po „wystartowaniu” mapy zastajemy teren (w zależności od wybranego zamku), który sam w sobie również zaskakuje.
Nie znamy przecież ilości wrogów w skupiskach broniących kopalń, artefaktów bądź przejść do portali. Nie wiemy ile uncji zasobów podniesiemy z ziemi.
Musimy szafować siłami. W Heroes of Might and Magic III nigdy nie chodziło o to by pokonać wroga, ale by pokonać go jak najmniejszą ilością strat. Przejście całych, dużych map zajmuje czasem miesiące ( liczone oczywiście w czasie gry, a nie rzeczywistym ! :P ). To długo dlatego stan naszej armii musi być ciągle na wysokim poziomie liczebnym jak i jakościowym.
Bywają walki, że nie tracimy nic mimo że przeciwnik słabeuszem nie jest. Wszystko zależy tutaj od Nas. Niepowtarzalność map i losowość zaszczepiona w samym rdzeniu rozgrywki to atuty, których nie mają nowe tytuły.
<Nostalgia>
Jest koniec 1999 roku. Do mojej klasy przychodzi nowy uczeń. Szybko nawiązujemy kontakt, w końcu koleżka lubi grać w gry komputerowe. Przyniesiona przez niego gra Heroes of Might and Magic III wydaje się dziwna, trochę trudna. Jeszcze wtedy nie wiem, że będę (wraz z przerwami i powrotami) ogrywał ten tytuł ponad 20 parę lat.
To właśnie takie granie pamiętam i polubiłem. Sojusz z kolegą obok (a i bywało, że sojusznikiem była kuzynka – dziewczyny tez grają),wysyłanie sobie zasobów, dzielenie się artefaktami po wizycie w Smoczej Utopii itp.
Pamiętam do dziś, że w wyniku naszego nieumiejętnego grania (może dopiero uczyliśmy się tej gry, nie wiem), na jakiejś mapie siła komputera była olbrzymia.
Komputerowy przeciwnik szedł i niszczył wszystko po kolei. Połączyliśmy wtedy armie w jedną, złożoną z najliczniejszych bądź najlepszych jakościowo jednostek. Ten drugi z Nas – konkretnie osłabiony poszedł pierwszy na walkę z „mocarnym CPU”.
Razem po dwóch walkach z rzędu w swoich turach udało się pokonać wroga i ostatecznie wygrać mapę. To właśnie takie mapy i takie gry kształtują to co tworzy moją pamięć o grze. Oczywiście samemu tez można się dobrze bawić z tym tytułem ale wiadomo, we dwoje każda gra jest lepsza. Nieobce mi były gry gdzie siedzieliśmy w ferie zimowe w pokoju nawet czasem w pięć osób. Rozgrywka ciągnęła się niekiedy cały dzień ale zabawa również była przednia.
</Nostalgia>
Granie w dwie, góra w trzy osoby to był jednak dla mnie chleb powszedni. Dlatego przyznam, że nie do końca „kupił” mnie fanowski dodatek, wspomniany w tytule Horn of the Abyss. *(uwaga gwiazdka).
Nie zrozumcie mnie źle, to fenomenalnie, że zrobiono fanowski dodatek. Dodano działający multiplayer, ba dodano nowe miasto i mówi się o kolejnym. Dodano nowe artefakty, stworzenia, umiejętności itp. Samo w sobie to brzmi jak marzenie fana Heroes 3.. no ale wchodząc w szczegóły..
Logujemy się w lobby zakładając uprzednio konto. Odpalamy grę iii no właśnie. Nie tak prędko z tym odpaleniem. Najpierw po lobby szukamy wolnego pokoju. Często inny gracz ignorujący język angielski kosztem własnej jedynie słusznej cyrylicy coś do Nas pisze. Uff jakoś odpalamy grę i co się okazuje? Są nowe wytyczne znamienne dla hoty (te można zaczytać w menu gry). Gra ma zmieniony balans. Niby to na plus. Niby teraz jest bardziej fair ale czy na pewno ?. Nie wiem czy po latach chce mi się uczyć nowych rzeczy w starej grze.
Oczywiście to czego nie lubię – granie na jedynie słusznej, turniejowej mapie. Losowość owszem jakaś tam występuje ale ma się ona nijak do tej oryginalnej, którą przytoczyłem.
Tury…. Tury nawet z ustawionym krótkim czasem ciągną się niemiłosiernie. Ja rozumiem, że inaczej widać grę z sojusznikiem siedzącym obok, a inaczej z „wrogiem”, którego ruchów nie widać, ale tutaj wkrada się dla mnie nuda. Nuda, z która ta gra nigdy nie była przeze mnie kojarzona.
Oczywiście nie spadłem z Marsa(ani z rowerka). Wiem, że ten mod/dodatek przedłużył żywotność gry w świadomości graczy. Mistrzostwa Polski czy niedawno rozegrany Puchar Polski są tego dowodem. Rozumiem też, że hota ze znajomym tez wygląda inaczej (ja opisuję swoje wrażenia z perspektywy gracza solo obecnie), ale coś mi nie do końca leży…
Na koniec plus – nowe kampanie. To zawsze cieszy.
Jakie są wasze wspomnienia z grą i jak zapatrujecie się na Heroes of Might and Magic III obecnie ? Dajcie znać koniecznie. Ja tymczasem odpalam mapkę XL z podziemiami, potwory na mapie silni, przeciwnik 160% lub 200% w poziomie trudności. A co mi tam, ustawię komputerowych przeciwników w sojuszu kontra Ja. Jak zabawa to zabawa !.
* - W hota grałem dawno. Jeżeli zaszły zmiany całkowicie wywracające to co piszę, proszę o info w komentarzu. Kto wie może dzięki Wam zmienię zdanie ? :)