"Dzieje się w głowie" - Shmup'irvana człowieka w średnim wieku # część pierwsza

BLOG
142V
user-2113109 main blog image
ZdunParaEvo | 27.03, 23:18
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czołem k.... tu Zdun a to moje przemyślenia odnośnie osobistego; nie wiem jak to nazwać "oświecenia" i odkrycia gatunowego jaki przeżyłem w roku 2024.

Wprowadzenie

          Shoot'em up w skrócie shmup: potocznie i złośliwie przez jednych nazywane stateczkami dla innych sposobem na gameingowe życie hardcoreowego gracza. Gatunek mający więcej wrogów niż zwolenników, a chyba najwięcej osób niezanajomionych z tematyką i zupełnie olewającą temat. Czy w 2025 roku jest na rynku i w sercach graczy jeszcze miejsce na ten betonowy i ultra hermetyczny gatunek gier? Tym wpisem zamierzam odpowiedzieć sobie na to pytanie jak również przeprowadzić osobisty rachunek sumienia zeszłego roku jako osobistego shmupowego odkrycia.  Nie ukrywałem i nie ukrywam że shmupami jako gatunkiem samym w sobie byłem zainteresowany od dłuższego czasu ale nigdy jakoś za bardzo nie wszedłem w temat na tyle głęboko jakbym chciał, ot wesoło pograłem w jakiegoś klasyka jak Ikaruga czy kupiłem od czasu do czasu na promocji jakieogś starszego przedstawiciela gatunku jak raiden czy nie wiem R-type. Na switchu w promkach za jakieś drobniaki również kupowałem losowych przedstawicieli gatunkowych. Czytałem sporo o tym  jakoby same shmupy czy bullet helle (odłam klasycznych shoot em upów)  jako kultowy i hardcore'owy: kiedy się w ten "pociąg" i wir "paletkowy" (potoczna nazwa shmupowa: pozdro Jana ;) ) wsiądzie - nie ma odrwotu... Jak pisałem w momencie mojej recenzji ESP: RaDePSi (odsłyłam do poprzenich wpisów) od tego nie ma już odwrotu...

          Jakoś półtorej roku temu postanowiłem zainwestować w lepszej jakości sprzęt do bijatyk a mianowicie na moich kolanach w trakcie grania pojawił się Arcade Stick marki Razr o przydomku EVO którego z wiadomych przyczyn chciałem potestować na wszystkie możliwe sposoby, w ten oto sposób zacząłem na nowo uczyc się grania w bijatyki czy przechodzić wszelakie beatem upy. Z tyłu głowy cały czas miałem w swym chaotycznym umyśle że przecież właśnie shmupy to gry tworzone wręcz do salonów arcade i właśnie do kontrolerów z "gałą" monumentalnie usadowionych na naszych udach w trackie zmagań. W ten oto sposób zacząłem przeprowadzać rekonesans i poszukiwania najlepszych przedstawicieli gatunkowych. Okazało się że aby zgłębić temat całego gatunku w tych czasach posiadając jedynie dwie konsole current genowe w domu jesteśmy zmuszeni wydać nie małą fortunę na to aby stać się posiadaczem najlepszych przedstawicieli gatunku, poznać go na tyle że można w ogóle zacząć pisac tego typu wpisy. Mało tego, większość tego co najlepsze w gatunku w ctyfrowych sklepachczy pudełkowych wydaniach nigdy nie wyszły poza sklpey japońskie więc jeśli jak ja chcielibyście wejść w to głębiej będąc konsolowcem przeciwnym graniu na komputerach (bez)klasy pc trzeba posiadać poza naszym rodzimym sklepem cyfrowym jeszcze takowy z kraju kwitnącej wiśni i bawić się w doładowania za Yeny. Ale jak mówiłem, u siebie odwrotu już nie widziałem i  w ostatni rok zakupiłem około sześćdziesiąt! Tak to nie literówka... 60 tytułów z gatunku shump... A w tym wpisie chciałbym się z wami podzielić najciekawszymi moim zdaniem z takowcych często z podziałem na serie/ firmy odpoweidzialnej za stworzenie czy choćby z czasami z jakich te porty powstały itp. itd. Sh(ump)ow must go on Panie i  panowie i lecimy  z tematem. Zaczynamy pierwszą część wpisu, mam nadzieję że nie ostatnią, w której podziele się swoimi myślalmi.

"Czasem nie było łatwo i wpadałem w furię, przemioty leciały we wszystkie strony świata, cud że telefon to przeżył"

https://youtube.com/shorts/ik1W6BbDjxk?si=-UuGTZKh3TYUTn9V

Cave Studio   

          "I ósmego dnia, Bóg stworzył Cave studio - i wdziąc że jest idealne mógł odpocząć", w ten sposób powieniem zapowidzieć tę bombę wielkości tej wy..banej na Hiroszimę, każde zdanie odnośnie podgatunku Shmupów o nazwie Bullet Hell. Zacznę z grubej a właściwie najgrubszej rury w historii całego gatunku czyli od mistrzów piekielnych pocisków którzy niczym From Software od soulslike czy Rockstar od open worldów ... Jaskinia robi to samo z Shmupami. Ich gry to istna filozofia bycia oczyszczonym gatunkowo a każda produkcja czy ich port z arcade na konsole powienien być świętem gameingu dla fana czy osoby zainteresowanej gatunkiem. Mistrzowie harcoreowego grania: taki powienien być podtytuł tego studia pokazują jak z prostego jak "jeba..." gatunku zrobić coś pięknego.  Ich tytuły chociaż klimatem odmienne czy nawet perspektywą ukazania statku (wertykalny/horyzontalny) mają wiele wspólnych mianowników. Poczynając od hitboxa naszego "statku/wiedźmy" czy czym tam aktualnie sterujemy przez feeling i responsywność sterowania oraz podobne założenia kontrukcji poziomowej jak choćby mocno wzrastający poziom trudności z levelu na level aż po naukę puszczania w naszą stronę kul przez oponentów. Każda z ich gier jest inna jednak klimatycznie ale zarazem magiczna otoczkowo. Jedną jeśli nie moją ulubioną jest bez wątpienia jest :

DODONPACHI: zaczyna się standardowo - ekran wyboru stateczku, w tym wypadku również "laleczki robora" który uzależnia jaki mamy specjal i rodzaj bomb i "wsiiiiut" - zaczyna się magia na ekranie kiedy wlatujemy na salony. Kiedy po raz pierwszy odpaliłem nie byłem gotowy na następujący zwrot w kierunku bezkrytycznej miłości do tego tworu. Musiecie wiedzieć że jestem mocno podatny w grach wideo na "magiczne momenty". Takowymi wewnetrzie nazywam mocne pier****cie na które nie jestem gotowy w tej grze następuje to nad wyraz szybko gdyż w pierwsze pięć minut od oplaenia gry - otóż w pierwszym etapie wchodząc do gierki na pełnej unikając pierwszym nieprzyjaciół ni z gruchy (czołem Wojtek) ni z pietruchy nie przgotowany gracz na to co zaraz ma nastąpić - doznaje momentalnie growego oświecenia i niczym jakiejś buddyjskiej nirvany a to za sprawą ostrego niczym brzytwa wejścia utworu przygrywającego w tle na chórek kobieco woklany w utworze przygrywający: jest tak dobrany do tego co dzieje się na ekranie że Michałek sam staje na baczność kiedy wchodzi to cudo i po chwili gracz wie że growo już nic nie będzie takie samo:  abyście zrozumieli o co mi chodzi zapraszam na dokładnie trzecią minutę swojego strima w którym uczę się gierki:  

">

Oczywiście jest to tytuł przeznaczony dla totalnych shmupowych hardcore'owców i pomimo posiadania w niej ponad 40 godzin na liczniku (i tak mało) to daleka moja droga do pełnego oświecenia za sprawą wbicia w niej legenarnego 1cc (przejście gry na przysłowiowych trzech życiach bez użycia kontynuacji) ale cały gatunek polega na tym się go uczyć a same bullet helle jako gry wywądzące się z salonów arcade nigdy nie trwają dłużej niż godzina grania - ale aby danej gry się nauczyć nie wystarczy wyćwiczyć w sobie refleks i skilla godnego małpy uciekającej po drzewach od drapieżnika ale też żmudna i długa nauka która jest wdzięczną ale wyboistą przeprawą przez growe piekło. Te ostatnie stwierdzenia mogłby sugerowac że ten tytuł jak i cały gatunek nie jest przeznaczony dla każdego zainteresowanego prawda?? Musicie wiedzieć że tak jest i skosztują ze smakiem tego dzieła jedynie naprawdę jednostki gotowe na wyjście z swoich ciepłych growych kur**dołków gotowi na wyzwania których wcześniej nie zaznali. Oczywiście by wam nie ułatwić nawet jeśli kliknęliście link, przeczytaliście tekst i zakochaliscie się w arcie z okładki gry: musicie wiedzieć że nie jest on dostępny w naszym regionie sklpeu cyfrowego czy nie dostaniecie go w pudełku w sieciowkach krajowych: tytuł ten oficjalnie nie wyszedł poza Japonie w wersji na ps4/5 i switcha więc zainteresowani muszą zainwestować w import/ stworzyć konto na japońskim psn/ eshopie. Jak widzicie łatwo nie będzie ale jeśli zostaniecie jak ja zajawkowiczami gatunkowymi z zacięciem na pasjonatę (no jarają mnie te paletki) to weidzcie że Dodonpachi wyrwie was z kapci. Muszę was jeszcze ostrzec że stanie się maniakiem shmupowym to nie jest mały wydatek: najlepsze w cyfrowych wersjach kosztują ponad 150zł. a jak wiemy dzisiejsi gracze nie wiem po kiego wała przeliczają godziny na pln. (chore gónwno), tak licząc jak się chce przejść i zapomnieć na nieskończonych życiach ukończycie niby produkt w czterydzieści minut ale ku**a jego mać, nie o to tu chodzi. Ale jak was odpowiednio chwyci, uwierzcie mi: nie pożałujecie. Całe szczęście nie jest tak że w naszym kraju nie mamy dostępnych gier od Cave studio a mianowicie zapraszam do eshopa, psn czy innego sklepu po: 

Deathsmiles: i tu mamy oryginalne podejście do tematyki shooteupów.  Mianowicie zamiast stateczków które zmiatają inne unikając kul mamy do czynienia z przygodami pięciu dziewcząt czarownic z świecie "horroru". Oczywiście nie jest to klimat silent hill czy fatal frame a kolorowe mango / anime karykatury horrorowe bardziej przypominające capcom'ową serię bijatyk darkstalkers/vampire savior aniżeli jakieś mroczne przepełnione brutalnością twory. Więc mangowo karykaturalny design z sznytem w tym wypadku horrorowych/ haloween'owych klimatów wylewa się z ekranu od pierwszych sekund tworu. Gdzie mangowe lolitki walcząc z Dyniami w kapeluszu strzelają pentagramami - istne szaleństwo nie tylko bullet hellowe.  Chyba po prostu "japońskie".

 

Dla animko uczulonych przestrzegam: fabuła to istne jechanie po najgorszych meandrach tej twórczości popkultury : kawai, małolaty i generalnie sodmityzm pełną parą, ale mi przez 100% bullethellowy rodowód i klimat to nie przeszkadzało a bawiłem się wyśmienicie... Nie ukrywam był to mój pierwszy Shmup/ bullet hell od Cave studio i to własnie przez niego wpadłem w pokochanie tego dość specyfinczego tworu gatunkowego. W nim też na ten moment wbiłem najwięszką ilość godzin - ponad sześćdziesiąt. Na nim nauczyłem się de facto grać w japońskie shmupy, i to właśnie deathsmiles nauczyło mnie pokory do bullet hell. Nawet nie pamiętam czy udało mi się wbić magiczne 1cc w nim ale być może kiedy jeszcze nie zwracałem na to uwagi gdzieś tam wpadło. A musicie wiedzieć że jak sama gra do najtrudniejszych nie należy tak ostatni etap to istne szaleństwo bez trzymanki.  Podsumowując - Pięć czarownic ze zróżnicowanymi atakami i specjalami, wrogowie w formie mrocznych rycerzy, zombie, cyklopów, nietoperzy, demonów, piekielnych ogarów czy centaurów to też niezłe poletko i roster przeciwników z którymi musimy się uporać, nie sądzicie? Jeśli chcecie shmupa z nietuzinkowym klimacie i cała masa cobtentu ale dalej w stylu arcade (brak jakiś ulepszaczy z pi**y czy innych levelów ala rpg) to jeśli nie odbijecie się od mangowo / kawai klimatu to ten bullet hell jest dla was... Z dołu standardwoo jakiś mój random gameplay z tego tytułu. Ostrzegam chyba nawet w promocjach kosztuje ponad 100pln. Czy to wydatek który zwróci się wam? Jesli poczujecie gatunek to jestem wręcz pewien że tak!  

">

Ale odchodząc na dłuższą chwilę i pozostawiając w tyle klimaty anime "stulejki" (ale chociaż z klasą) i wejdźmy na chwilę w:

Akai Katana Shin:  czy jest z nami lekarz ? W mojej przygodzie która trwa w najlepsze z gatunkiem, tytuł który wam tu przedstawię doprowadza człowieka do nivany i przez niego właśnie gatunek o unikaniu kuleczek można przyrównać do dzieła sztuki I artyzmu klasy wyższej.  uwaga będzie o fabule w bullet hell. W trakcie wojny dokładnie tej pierwszej czyli (ku**a nawet poszukałem) w japoni okres ten nazywany taisho (lata 1912-1925) trwa w najlpesze konflikt "o wszystko " z takimi oponentami jak mechy / pancerniki czy jacyś czarodzieje wojownicy ? Logiczne prawda? A na ch*j mnie logika? - skoro i tak zaraz będe strzelał do wszystkiego co się rusza i unikał tysiecy kul lecących w moją stornę? Wystarczy wejść w skórę jednego z trzech pilotów do których przypisany jest pomagier i tyle. "Show must go on w najczystszej postaci " barwy, rozbłyski, chaos, masa kolorów na ekranie - to nie tylko domena całego gatunku, ale w grach magicznej firmy cave, mistrzów shoot em upów wchodzi na poziom maksymalny ... Z pozoru prosta z założenia gra o walce wojennego pilota z całymi kolorowymi zastępami kulek oraz przeciwników zamienienia się tu w balet, perfekcyjny niczym nie skrępowany i dający masę satysfakcji: balet. Przyrównuje ten tytuł do tej odmiany sztuki nie bez przyczyny : kiedy w tańcu o dziewczynkach i chłopcach w rajstopach chodzi o to że trzeba całe życie się przygotowywać by potrafić odj***ć piruety na jednym palcu stopy. Tu generalnie założenie jest podobne. Zapomnijcie że skończycie grę bez paronasto godzinnych przygotowań wcześniej usłanych krwią, potem i łzami. Pomimo dwóch używanych w grze przycisków plus kierunek - trochę to potrwa nim nauczymy się obcować z nią jak i całym w ogóle gatunkiem shmupow. 

Ale nasze trudy wiedzcie ze zostaną nagrodzone. Kiedy zobaczycie po pół godzinnym występie (wcześniej okraszonym godzinnymi treningami) napisy końcowe zaczynacie zdawać sobie sprawę że akai katana shin nie było grą. Było manualnym wyzwaniem na najwyższym poziomie graficznym który sprawia że przykładowo ja jako gracz z około 35 letnim stażem growym - cieszę się że nim jestem. Trzy gry, (wersja oryginalna arcade, wersja z xbox360 oraz lekko odrestaurowana wersja "ostateczna" ) i różne tryby z nimi związane to content którego się nie odhacza i nie zapomina. Będę z tym przeżyciem musiał żyć i wracać częściej niż ustawa przewiduje by niczym wcześniej wymieniona baletnica, nie wypaść z wprawy i co jakiś czas obcować z tym dziełem...  Abyście zrozumieli o czym do was tu piszę macie poniżej standradowo mój gameplay z gry. Tytuł tak samo jak w przypadku Deathsmiles dostępny jest w pudełku jak i cyfrowych sklepach. Oczywiście w standardowej cenie 150 zł. Czy warto? Naprawdę po tym całym tekście nadal pytacie?? 

">

Myślę że to pora by zakończyć część pierwszą mojej laurki dla gatunku shmups/bullet hell. Mam nadzieję że wam się podobało i będziecie czekać na drugą część: nara szpara Nerdy. 

Oceń bloga:
7

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper