Mój God of War
Dużo już zostało powiedziane o tej grze. Były recenzje, analizy, zachwyty i trochę punktowania pomniejszych wad. Ja jednak chciałbym opisać swoje doznania po ukończeniu gry, ale bez suchej analizy. Chcę opisać prawdziwe emocje, głębsze niż zazwyczaj serwują mi gry. Emocje które są wypadkową wszystkich moich doświadczeń jako gracza. Uwaga spoilery ciężkiego kalibru.
Jak tak spojrzeć na moje top 5 gier ever to łączy je jedna dla mnie zasadnicza cecha. Wszystkie one mają wspaniałych, charyzmatycznych i zapadających w pamięć protagonistów, takich, z którymi człowiek się zżywa. Solid Snake, Raziel, Geralt z Rivii, John Marston, chłopek z Harvest Moon Back to nature ;) i wreszcie Kratos. Jest ze mną od pierwszej części i zawdzięczam temu antybohaterowi jedne z najwspanialszych chwil w życiu growego freaka. Listopad 2016 roku. W Narodowej Orkiestrze Symfonicznej polskiego radia w Katowicach zaczyna się koncert Video Games Live. Motyw przewodni z God of War 2 wybrzmiewa ze sceny z taką siłą, że łzy szczęścia i jakiegoś takiego uniesienia powodują, że przez pierwszy akt koncertu siedziałem z zaciśniętymi zębami bojąc się że zaraz wybuchnę łkając, jak jakaś baba na melodramacie. Potem jeszcze utwór Snake Eater odśpiewany przez drobną wokalistkę na scenie i już było po mnie.To są takie chwile, które zdarzają się dosłownie kilka razy w życiu. Moje poruszenie było spowodowane nie tylko utworem muzycznym, ale również świadomością tego, że otaczają mnie ludzie podobni do mnie. Nigdy wcześniej nie byłem na żadnym growym evencie. Pierwszy raz nie czułem się jak alien. Wokół mnie były podobne do mnie freaki.
Po dwóch latach od tamtej chwili dorwałem w swoje ręce płytę z God of War (2018). Grą zachwyciłem się od pierwszego kontaktu. Nowy design Kratosa, reżyseria, gameplay, grafika. Cyfrowe piękno w czystej postaci. Pierwszego prawdziwie emocjonalnego kopa dostałem jednak w scenie, która następuje po tym jak Kratos wchodzi do światła Alfhaimu. Jego syn Arteus modli się nad ciałem zmarłej matki "...proszę wróć. Wiem że gdzieś tam jesteś...". Parafrazując reklamę Wertels originals: "Dziś sam jestem ojcem..." Naszła mnie więc taka myśl, że moje dziecko klęczy nad ciałem swojej matki, mojej żony. Może jak bóbr nie płakałem, ale oczy to mi się spociły troszkę, nie powiem.
Drugim emocjonalnym kopnięciem, był moment w którym Kratos wyciąga z pod podłogi swojej chaty Ostrza Chaosu. W ogóle się tego nie spodziewałem. Lewiatan był w marketingu gry tak wyeksponowany, że można było pomyśleć, że będzie to jedyna broń w grze. Poczułem się trochę jak ten Kratos z tym, że zamiast brzemienia w postaci przeszłości zaklętej w ostrzach trzymałem w rękach wszystkie swoje godziny spędzone przed konsolą. Magia tego momentu dobitnie uświadomiła mi, że nie były to godziny zmarnowane. Po prostu, tak jak podczas wspomnianego koncertu, bardzo intensywnie poczułem, że warto jest być graczem, być częścią tej społeczności, czytać PSX Extreme, chrzanić wszystkich, którzy uważają to za infantylne i dzielić z ludźmi wspaniałą pasję, jaką jest interaktywna rozrywka łamane przez sztuka.Bo to już nie proste gierki. Drugi raz podczas przechodzenia tego tytułu łzy napłynęły mi do oczu. Tym razem ze szczęścia.
Gdyby tak popatrzeć na nowego GoW-a, jakby się interpretowało jakiś wiersz, to napisałbym, że ta gra jest o mojej drodze, jaką przebyłem jako gracz i jaką przebyła cała branża elektronicznej rozrywki wraz ze mną. Była to podróż pacholęcia, który tak jak Kratos zmienia się w twór dojrzalszy, bardziej doświadczony, mądrzejszy.Do tego autorzy tego "wiersza" zadbali o konsekwencje założeń fabuły w stosunku do gameplayu. Wiele osób zarzucało GoW, że Kratos już nie jest taki brutalny, nie ma pierdylnięcia z przytupu godnego Spartiaty, ale czy ów Spartiata to ten sam człowiek/bóg co w poprzednich częściach? Czy nie jest wspaniałe to, że designerzy tego dzieła wzięli pod uwagę stan psychiczny protagonisty oraz to, że wędruje w raz synem przy którym musi się hamować projektując gameplay? Ja uważam, że tak.To nie Tomb Raider, gdzie lara płacze nad jelonkiem po czym wybija z karabinu 140 osób bez mrugnięcia. W ogóle postać Kratosa jest wspaniale nakreślona. Magicy z sony Santa Monica wprost genialnie pogłębili i uczłowieczyli tę postać. Zmęczony głos, doświadczenie, broda i przede wszystkim oddanie brzemienia jakie w sobie dźwiga. Brzemię to będzie w pełni zrozumiane tylko przez fanów poprzednich odsłon. Podczas grania myślisz sobie. "Mój stary kumpel Kratos. Głupie Bogi. Żyć chłopu nie dają. Pomogę mu. "Kończę powoli ten wywód, bo w sumie o czym ja tu. Przecież to tylko prosta gierki o siepaczu z toporem.
W tych okolicznościach ocena 10 na 10 to dla mnie za mało. Według mnie ważniejsze jest to, co czuje człowiek podczas grania, a nie czy gra pchnęła branże do przodu i zrewolucjonizowała gamedesign. Kiedy siostrzeniec mojej żony ukończył GoW zapytany przeze mnie o ocenę jaką by wystawił Kratosowi napisał 12 na 10. Podpisuję się pod tym stwierdzeniem i myślę że już bardzo długo nie wystawie takiej "noty" żadnej grze. Oczywiście wpis jest tak subiektywny jak to tylko możliwe. Zgodnie z tytułem.