[SNES-Recenzja ] Super Aleste / Space Megaforce
Scrollowane samolociki, gatunek gier cieszący się wielką popularnością za czasów automatów Arcade. Wygrzebana z zakamarków komputera recenzja być może mało znanego, lecz wartego sprawdzenia tytułu tytułu.
Super Aleste / Space Megaforce
Super Aleste jest grą stworzoną przez Compile i wydaną przez firmę Toho( tą od Godzilli, Rodana, Mothry i innych Japońskich potworów). Rozgrywka i etapy prezentują się w zasadzie standardowo jak na tego typu grę, mamy tu takie etapy jak stacje kosmiczne, asteroidy czy baza obcych, fabuła niby jakaś jest ale jest jej tyle jakby jej w ogóle nie było. Ot zwyczajna bitwa z obcymi… Jak już wspominałem granie w Super Aleste( w Ameryce „Space megaforce”) wypada bardzo podobnie innych tego typu produkcji, tak więc jest jak najbardziej przyzwoicie. Przeciwnicy nie dają ani chwili wytchnienia i to w interesie gracza jest poplątanie im szyków, A można to robić przy pomocy ośmiu rodzajów broni, między innymi Laserem, Multi-strzałami czy tymi małymi pomocnikami. Ponadto każda z broni ma kilkustopniowa siłę rażenia, którą upgradujemy zbierając specjalne przedmioty. Poziom trudności trzyma różny poziom, raz jest łatwiej a raz jest trudniej, szczególnie w momentach kiedy groźne ukształtowanie terenu spotyka się z całą masą przeciwników. Dość często ostatnim ratunkiem okazuje się być odpalenie specjalnej bomby, która niszczy wszystko co aktualnie znajduje się na ekranie dając graczowi nie całe dwie sekundy wytchnienia. Levele podzielone zostały w zasadzie na dwie opcje, standardowe z wielkim skurwiałym przeciwnikiem na końcu( i te są dosyć długie) Drugi typ to swoisty pościg za Bossem , swoisty bo w zasadzie to on decyduje kiedy się nam pokaże, bardziej traktowałbym te etapy jako takie odstresowywacze, łatwe proste, przyjemne i nie długie.
Oprawa graficzna jest w zasadzie całkowicie zwyczajna bez jakichkolwiek okropności czy fajerwerków piękna. Projekty przeciwników po za pewnymi wyjątkami też pozostawiają sporo do życzenia , zbyt często ma się wrażenie ze to nie dokończone projekty. Całkowitą porażką są jak dla mnie projekty Bossów , co jak co ale spodziewałem się czegoś więcej po grze którą wydali twórcy Biollante czy Titanosaurusa. Szefowie poziomów są zrobieni bez polotu i na jedno kopyto a z każdym kolejnym Bossem ma się wrażenie że twórcom ewidentnie brakowało pomysłów. Honor oprawy ratują levele które wyglądają zazwyczaj całkiem przyzwoicie , i mówię tu obiektach pierwszo planowych ale i o tłach takich jak Asteroidy czy baza obcych. Niezaprzeczalnym plusem Super Aleste jest oprawa dźwiękowa. Bezwątpienia stoi ona na bardzo wysokim poziomie i skutecznie zachęca do dalszej gry, to dzięki OST nawet po wielokrotnych zgonach chce się nadal grać, ścieżka dźwiękowa została doskonale dopasowana do gatunku tej strzelaniny, oczywiście są utwory trochę gorsze i te wiele lepsze ale faktem jest że soundtrack to jeden z największych plusów tej gry. Z muzyki płynnie przejdźmy do oceny gameplayu, a warto bo i tu jest wyśmienicie , ta gra ma w sobie magie która powoduje że bardzo chętnie się do niej wraca, być może to za sprawą tego że bardzo pomaga na stres ale tak czy owak rozgrywka jest bardzo przyjemna i nie mam wątpliwości że kto raz zagra to wróci do niej nie raz, nie dwa. Aż szkoda że jest tylko 12 plansz bo po ich ukończeniu napadło mnie pytanie „ Dlaczego tak krótko?” Super Aleste pomimo braków w oprawie to bardzo przyjemna gra, która co prawda mało znana ale nie warto jej omijać.
Gra ta nie jest wybitnym ponadczasowym projektem nie mniej jednak warto po nią sięgnąć.. Nie znajdziesz tu oryginalnych , ponadczasowych rozwiązań ale na pewno zdoła umilić czas.
Plusy:
+ Grywalność
+ Muzyka
+ retroatrakcyjność
Minusy:
- Design Bossów
- Za krótka.
Ocena:
7-/10
Na koniec zachęcam do wysłuchania trzech wybranych utworów. Naprawdę warto.