Dlaczego czekam na... #3 THE LAST OF US
BLOG O GRZE
638V
Czy są jeszcze wśród Was gracze, którym nie znudziły się jeszcze wszelkiej maści zombiaki? Mi już od nich od dawna robi się słabo, ale coś w The Last of Us jest. Ale niech to będzie naprawdę Ostatni z Nas w temacie zombie...
"Hola, hola, JaMaJ! The Last of Us nie jest grą, w której występują zombie, to są ludzie, którzy zostali zarażeni..." GET THE FUCK OUT! To mój blog! Mówcie co chcecie - to są zombiaki! Od tych klasycznych od Romero różni ich tylko kwestia pochodzenia. Nie ważne, że wstają bez powodu z grobu (Night of the Living Dead), są ofiarami eksperymentów chemicznych (Resident Evil) czy zostali zarażeni zarodnikami jakiegoś zmutowanego grzyba - to wszystko są zombie.
I właśnie pierwszym, podstawowym powodem dla którego czekam na tę grę jest fakt, że będzie ona przedstawiała temat zombie w taki sposób, że już nie będziemy musieli borykać się z nim powtórnie. Mam na myśli to, że ekipa z Niegrzecznego Psa powie w tym temacie ostatnie słowo za sprawą profesjonalnie poprowadzonej fabuły, ciekawych bohaterów oraz relacji między nimi panujących. Trzymam kciuki, że gra będzie na tyle dopracowana, że innym studiom developerskim najzwyczajniej w świecie nie będzie się już chciało wkraczać do tej samej rzeki. O jakość jako taką możemy być spokojni - wszakże to Naughty Dog, specjaliści od gier TPP mający w portfolio jedne z najsłynniejszych serii na wszystkie nowożytne generacje konsol: PSone (Crash Bandicoot), PS2 (Jak & Daxter) i PS3 (Uncharted).
Zastanawia jednak trochę nikła ilość materiałów udostępnionych do tej pory szerszej publiczności. Albo Naughty Dog są spokojni o swój produkt sądząc, że obroni on się sam, albo po prostu nie mają czym ciekawym się pochwalić, co wcale nie jest tak aż bardzo dziwne. Zauważmy, że jednym z elementów jakie dane nam było zobaczyć, poza eksploracją i walką, było korzystanie ze swojakiego detective-mode pozwalającemu widzieć przeciwników przez ściany. Odkrywcze, nieprawdaż? Aż trudno uwierzyć, że będziemy mogli zagrać w tę grę już za niecałe półtora miesiąca, a o multiplayerze jeszcze nic nie słyszeliśmy. Oczywiście, nie ma się co oszukiwać, że będzie to coś więcej niż zapchaj-dziura, ale samo Naughty Dog zapowiadało, że element survivalowy zostanie tam wprowadzony. Obstawiam jednak, że przed samą premierą ND odpalą zamknięty main event dla żurnalistów, z którego będziemy mogli obejrzeć trailer zmagań w trybie multiplayer.
Druga sprawa, dzięki której ciągnie mnie do The Last of Us. Voice Acting. Trzeba przyznać, że element ten potrafi zadecydować o sukcesie danej produkcji. W świat Bioshock'a na przykład zanurzamy się dogłębnie właśnie dzięki naszej relacji z głównym bohaterem, poprzez kwestie jakie wypowiada i poprzez sposób w jaki ospisuje otaczający go świat. I właśnie głos aktora odgrywającego rolę Booker'a deWitt'a z Bioshock Infinite dane nam będzie usłyszeć w The Last of Us. Troy Baker jest wiodącą postacią w świecie voice-actingu i jak na mój gust skopał tyłek Nolanowi North'owi (Uncharted). Two-Face z Batman: Arkham City, Orkos z God of War: Wstąpienie, wspomniany Booker. To tylko niektóre z topowych produkcji, do których użyczył swojego głosu, namiastka z około 100 gier, w których się udzielał. Joel, którego losami przyjdzie nam pokierować w The Last of Us, nabierze swojego unikatowego charakteru właśnie dzięki zdolnościom Troya Bakera. Pozostaje nam trzymać kciuki, aby towarzysząca mu Ashley Johnson dotrzymała mu kroku. Po ostatnim trailerze widać, że delikatnie mówiąc, pani wcielająca się w postać Ellie daje sobie doskonale radę pakując mnóstwo emocji w wypowiadane przez bohaterkę kwestie.
I to właśnie mała Ellie oraz jej relacje z Joelem są kolejnym z elementów, który mnie intryguje. Nie wiem jak Was, ale na mnie obraz nastolatki (tak na oko Ellie ma z 12 lat) celującej w rewolweru w człowieka działa bardziej niż dosadnie. Może w końcu doczekamy się gry, w której faktycznie co bardziej sroga akcja wyrządzona przeciwnikowi będzie miała wpływ nie tyle na rozwój samej postaci w grze, ale na emocje jakimi my, jako gracze, obdarzamy głównych bohaterów. No bo już chyba wszyscy straciliśmy nadzieję na powstanie gry akcji, w której przekształcenie bohatera z bogobojnego obywatela w maszynę do zabijania będzie pokazane chociażby emocjonalnie. Podanie za przykład tegorocznego reboot'u Tomb Raider'a wystarczy w zupełności. Wiadomość, że Ellie jako młoda osoba, urodziła się w świecie opanowanym przez zombie (no dobra, niech Wam będzie - zainfekowanych grzybem ludzi) wystarczy nam w celu nakreślenia zasad jej postępowania. Ona po prostu nie zna innego świata. Ale czy tylko takie postawienie sprawy sprawi, że dla Ellie rozbijanie głów cegłami będzie na porządku dziennym? Śmiem wątpić i twierdzę, że The Last of Us będzie nie tylko grą akcji, nie tylko survival horrorem, ale również niejako studium ludzkich zachowań, relacji między nimi panujących i bardziej dojrzałego podejścia do tematu niż luzacko-Indiano-Jonesowo-komiksowe przygody Nathana Drake'a.
P.S. Nie, nie jestem aż tak naiwny sądząc, że gry z zombie w roli głównej przestaną się pojawiać na rynku. Takiego zombiaka jest bardzo łatwo zaprogramować (AI). Nie będziemy narzekać na sztuczną inteligencję, bo zombiak zablokował się na kartonie i bezwiednie przewraca nogami w miejscu. Przecież to jest właśnie jego charakterystyka - bezmózgie stworzenie. Jeżeli takie zachowanie zaskoczyłoby nas ze strony człowieka - wrzawa na beznadziejne AI podniosłaby się wśród graczy momentalnie. A tak - developer broni się w oczywisty sposób - toż to stare, proste zombiaki...