Random bullshitness #1 ANDY SERKIS

BLOG O GRZE
555V
JaMaJ | 17.05.2013, 08:02
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Random bullshitness - nazwa mówi sama za siebie. Nawijam o tym, co akurat mam w głowie. Bez edycji, bez kombinowania. Z głowy na klawiaturę. Dzisiaj - mój osobisty bohater. Proszę państwa! I give you.....ANDYYYYYYYY SERKIIIIIS !!!

 

 

Wiadoma sprawa – każdy ogląda filmy, każdy może je wpisać do rubryki ‘zainteresowania’ w CV. Ja jednak po pewnym czasie zacząłem zauważać, że są w filmach pewne rzeczy, które mnie irytują. I były to głównie blockbuster’y – filmy, które ludzie wychwalali pod niebiosa. Mi jednak same efekty specjalne nie wystarczały, szukałem w kinie ‘tego czegoś’. Nie wiedziałem czego, poszukiwania trwały. Zauważyłem również, że filmy wydane w Hollywood do mnie nie przemawiały, wolałem filmy wydawane w Stanach niezależnie. Nie mówię tu o jakimś kinie artystycznym, ale o solidnych produkcjach skupiających się na wszystkim poza efektami, na kinie niebędącym nastawionym na zysk ale na propagowanie firm i nazwisk. To temat na inny blog, wracam do moich ‘poszukiwań’. Zauważyłem, że filmom które najbardziej do mnie przemawiają towarzyszą z reguły te same twarze. I jedną z tych twarzy odnajdywałem głównie w Hollywood, nie przeszkadzało mi to nawet na trochę – cholera właśnie skumałem, że i w Hollywood można produkować kino przyciągające efektami miliony widzów jednak nie pozbawione wartości artystycznej. Wartości artystycznej czyli ściśle teatralnego aktorstwa jednak na tyle oddającego charakter bohatera, że nie ma mowy o typowym dla teatru przerysowaniu cech postaci. Andy Serkis wyspecjalizował się w tego typu rolach.

 

Na podstawie Andy’ego Serkisa można opisać dlaczego nie lubię Hollywood jako organu doceniającego twórczość filmową. Andy NIGDY nie został chociażby nominowany do Oscara, a biorąc pod uwagę jego dokonania jest to decyzja co najmniej dziwna, no ale co się dziwić. Akademia ma swoje fanaberie i potrafi chować urazę, co widać po przykładzie DiCaprio, ale to zaś temat na inne rozważania. Wracamy do Andy’ego.

 

Gollum z Władcy Pierścieni. King Kong. Ceasar z Genezy Planety Małp. Haddock z Przygód Tintina. Król Bohan z Heavenly Sword. Monkey z Enslaved: Odyssey to the West. Te filmy i growe produkcje straciłyby wiele na swoim uroku gdyby nie obecność Serkisa. Powiem szczerze, że oglądając Planetę Małp nie miałem pojęcia, że on tam występuje i zastanawiałem się w jaki sposób dało się tak wyszkolić małpę na potrzeby filmu. Andy odtwarzanym przez siebie postaciom użycza całego swojego aktorskiego rozmachu. Poprzez ruchy i gesty (mo-cap), voice acting (głos Golluma to nieedytowane dźwięki wydawane przez Serkisa) na mimice kończąc. Cała postać, od początku do końca, została stworzona przez Andy’ego. Nie wiem jak wy, ja tam goryla na wolności nie widziałem. Widziałem jedynie jak się drapie po dupie w zoo także nie jestem ekspertem od ‘gorylich ruchów’, ale cholera jasna, jak on był przekonujący! O Gollumie już nie będę wspominał, każdy bowiem wie o co tak naprawdę chodzi, jakim trzeba być wariatem, żeby w taką postać wczuć się tak dogłębnie. Sprawdźcie to:

 

Czymże byłby Heavenly Sword bez Serkisa? Zapewne jednym z wielu hack’n’slashów jednak jego obecność gwarantowała prawdziwe aktorstwo podczas cutscenek jeżeli nie nic więcej. Ponoć sama jego obecność na planie wymusza na innych ich maksymalne zaangażowanie, między innymi właśnie z tego powodu został drugim reżyserem trylogii Hobbit, gdzie poza ponownym wcieleniem się w Golluma ze względu na jego ekwilibrystyczne możliwości reżyseruje między innymi sceny walki.

 

I wyobraźcie sobie teraz, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej (podkreślam – SZTUKI) nie uznaje Andy’ego Serkisa za aktora. Wydają się myśleć, że jak już nałożymy na aktora zakrywający go kostium (Geneza Planety Małp) czy na mimikę jego twarzy narzucimy komputerowo poligonową maskę (ryj King Konga czy Golluma nie był cyfrowo animowany – mo-cap twarzy) to to już jest wytwór komputera nie mający nic wspólnego z działaniem człowieka. Gdzie logika? Andy Serkis za sprawą swojego przekonującego aktorstwa wydaje się być zaginionym ogniwem w teorii Darwina i jeżeli tego pana nie możemy nazywać aktorem, to kogo możemy się pytam?

 

To, czego poszukiwałem w kinie to właśnie aktor i jego wpływ na daną produkcję. Są tacy ludzie, których sama obecność w filmie jest dla mnie wystarczającym powodem do udania się do multipleksu. Andy Serkis jest na szczycie listy.

Oceń bloga:
0

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper