X-men97- recenzja pierwszego sezonu.
Recenzja X-men97- pierwszy sezon
X-MEN97 to kontynuacja mojego ulubionego, najukochańszego serialu animowanego z mojego już nastoletniego dzieciństwa. Pamiętam jak każdego wieczoru siadałem przed telewizorem by obejrzeć ktoryś zaś rzędu odcinek tejże kreskówki. Potem przełączałem na cartoon network by obejrzeć X-men: Ewolucja. Jednakże właśnie X-men Animated series skradło moje serce. Zrobiło to dzięki postaciom i ich problemom oraz całkiem dojrzałym wątkom jak na kreskówkę dozwoloną dla siedmioletnich widzów. W serialu poruszano takie tematy jak: odpowowiedzialność, tolerancja, akceptacja przez innych ludzi, czy też rasizm. Gdy dowiedziałem się, że ci sami X-meni powrócą w bezpośrednej kontynuacji na Disney plus, bardzo się ucieszyłem i miałem nadzieję, że przynajmniej utrzymają poziom animacji z lat 90 ale też miałem obawy, że to zepsują. Na całe szczęście pierwszy sezon X-men97 przerósł moje oczekiwania. I to jak!
Pierwszy sezon zaczyna się tam gdzie się zakończył ostatni odcinek 5 sezonu oryginalnej kreskówki. A właściwie rok po tym. Charles Xavier nie żyje ( a przynajmniej kazali całemu światu by tak myślał) X-meni muszą poradzić sobie bez niego i robić to co zawsze, czyli chronić zarówno zwykłych ludzi jak i mutantów. Pierwszy odcinek sezonu nawiązuję do pierwszych dwóch odcinków X-men Animated series. Tym razem bohatertowie z rąk rasistów ratują młodego Sunspota, analogicznie jak w oryginalnej kreskówce ratowali Jubilee. I to właśnie ona staje się mentorem dla młodego mutanta i jego przewodnikiem po świecie. Na sam koniec odcinka tak jak w zwiastunie dowiadujemy się, iż w testamencie Profesor X zapisał Magnusowi wszystko, w tym szkołę dla mutantów i to jego wybrał na kontynuatora marzenia o pokojowej koeegzystencji. Kolejne odcinki to prawdziwy rollercaster wydarzeń. Fabuła pędzi cały czas bombardując nas niesamowitymi wydarzeniami i zwrotami akcji z malutkimi przerwami na oddech. W 10 odcinkach upchali naprawdę wiele, adaptując bardzo ważne i bardzo znane historię z komisków. Zaadaptowanano takie wątki z historiii jak proces Magneto, operacja zero toleracnji, jak wymarcie Granta Morrisona, Fatal Attracion, czy też life is Death. Zrobili to naprawdę dobrze, od razu widać, że główny scenarzysta i producent znał oraz kocha materiał źródłowy. Największe wrażenie zrobił na mnie 5 odcinek i jak się zna się historię z komiksów z X-menami to człowiek wiedział dokąd historia zmierza w tym odcinku , aczkolwiek nie wierzył że twórcy serialu odważą to zrobić w środku sezonu. A twórcy na to "taaak to potrzymaj mi piwo". W ten sposób dostaliśmy chyba najbardziej ekscytujący i wzruszający odcinek w historii zachodniej animacji. W ogóle w tej produkcji jest klika takich momentów gdy myślisz, że twórcy tego nie zrobią, a potem dzieje się to oczym pomyślałeś. Bohaterowie to postacie z krwi i kości z właśnymi problemami. A to problemy w małżeństwie Summersów, Morph ma zespól stresu pourazowego. Rozpadające się więzi i rodzące się nowe. Relacje i dialogi między postaciami są bardzo dobrze przedstawione. Powinny być wzorem dla wszystkich superbohaterskich produkcji. Na główny plan wysuneli się Rogue, Cyclops, Jean Grey i Magneto odsuwając na dalszy plan Wolverine, przy czym uważam, że to był bardzo dobry pomysł, bo Logan zawsze wszędzie i odgrywał pierwsze skrzypce. Na szczególne wyróżnienie zasługują Rogue i mistrz magnetyzmu. Co uczynili z Magneto zasługuje na pochwały. Postać ta została naprawdę rozwinięta i świetnie pokazano jak skomplikowany to bohater. Praktytcznie wszytkie jego dialogi oraz monologii to jak dla mnie szczyt pisarstwa serialowego, włącznie jego dwoma przemowami w drugim odcinku. Trzeba też tu wyróżnić głównego Villana czyli Bastiona. Jego pociąganie za sznurki ogląda się wielkim zaangażowaniem, jednocześnie mu się spółczuje ponieważ jest jeszcze większym odmieńcem niż mutanci. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że generalnie każdy z bohaterów ma swoje 5 minut i przynajmniej epicką scenę. Od strony technicznej serial bardzo ładnie wygląda. Postacie mają wyrażne kontury i twarze a paleta kolorów ładnie komponuje się z opowiadaną historią. Mam wrażenie, że klatkarz animacji jest dosyć niski ale dzięki sceny przypominają bardziej kadry z komiksów. Walki weszły na jakiś zupełenie nowy poziom. Są naprawdę epickie i ładnie wykonane. Widać tu moim zdaniem inspirację anime. Na najwyższe pochwały również zasługuję muzyka. Oryginalny legendarny już motyw z czółówki zremiskowało i nawet ulepszyli. Muzykę również dopasowali historii. Pokochałem utwór Happy Nation.( z 5 odcinka).Co do obsady głosowej wypowiem się tylko do polskiego Dubbingu. Niestety powróciło tylko trzech oryginalncyh aktorów głosowych, ci zrobili świetną robotę. Z nowymi to już różnie. O ile głos Magneto brzmi świetnie tak uważam, że aktor dubbingowy podkładający głos Gambitowi zupełnie nie pasuje. Po prostu trzeba się do nich przyzwyczaić. Czy coś nie zagrało w nowych X-menach. Były pewne drobnostki jak np. Dlaczego postacie oddychają w kosmosie, czy też jak cudem tak szybko dotarli wdane to miejsce, ale to już drobne mankamenty, które mi nie psuły cały odbiór serialu. Zatem mój werdykt może być tylko taki 10 na 10.
Poniżej wersja Wideo recenzji
" target="_blank" rel="noopener">