Patapon

BLOG RECENZJA GRY
993V
Patapon
Sephirothek | 25.03.2014, 16:30
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W drodze do Rytmicznego Celu

Na polu walki unosił się dobijający zapach ciepłej krwi. W jej kałużach leżały dziesiątki poległych wojowników; ci, którzy jeszcze nie utracili przytomności na zawsze, trzymali się za wyszarpane dziury w ciałach. Jeżeli pozwalały na to siły, wyli z bólu, inni wpatrywali się załzawionymi oczami w niebo.

  - Lordzie (...) w niebiosach - szepnął cicho jeden z nich, którego imię na polu bitwy nigdy nie miało znaczenia. - Czy tak ma wyglądać nasz koniec? Nie uwierzę w to... Błagam cię, pomóż nam pomścić śmierć naszych pobratymców. Nie pozwól rozpłynąć się w mrokach historii jej największym wojownikom - plemieniu Patapon. Lordzie (...), wysłuchaj mojej prośby.

   To, co wydarzyło się w następnych minutach, przechodzi wszelkie pojęcie. Burzowe chmury rozsunęły się, pozwalając promieniom zachodzącego słońca oświetlić pozostałości niegdyś wielkiego rodu wojowników. Pojawiły się także olbrzymie ręce, które, powoli wysuwając się zza chmur, zbiegły się u podstaw ogromnej twarzy. Twojej twarzy, Czytelniku. Przez pole bitwy przeszedł okrzyk zachwytu. Boskie usta przemówiły:

   - Się nie martwcie, moje Patapony. Znalazłem bowiem takie oto bębenki - zza chmur pokazały się dwa ogromne bębny, które opadły z hukiem na ziemię, wzniecając tumany kurzu. - I śmiem się pysznić, że dzięki tym oto bębenkom już nigdy nie przyjdzie wam oglądać zakrwawionych trupów. Chyba że mówimy o trupach naszych przeciwników - po niebie rozniósł się boski rechot. - No, kochani wyznawcy, wstawać!

   Boska dłoń uderzyła w lewy bęben. Wszystkie uszy na świecie usłyszały wtedy pierwsze PATA. Uderzenie powtórzyło się dwukrotnie. PATA - PATA. Druga dłoń zakończyła krótką sekwencję potężnym ciosem w stojący po prawej bęben. Przez ziemie kontynentu przetoczył się wtedy PON. Struktury planety zadrżały. Leżące na polu bitwy plemię Patapon wpasowało się w prosty rytm cichą odpowiedzią:

   - Pata - pata - pata - pon...

   - Nie słyszę was! - krzyknęło bóstwo i raz jeszcze odegrało niesamowitą sekwencję.

   PATA - PATA - PATA - PON

   - Pata - pata - pata - pon! - powtórzyły leżące Patapony.

   - Brzmicie jak stojące na skraju życia prawie-trupy! - bóstwo nie dawało za wygraną i...

   PATA - PATA - PATA - PON

   Wtedy stał się cud. Rany wojowników przestały napawać ich umysł bólem, poruszyli się nagle, poruszyli się pewnie. Wstali. Unieśli miecze ku niebu i krzyknęli wściekle:

   - PATA - PATA - PATA - PON!!!

   - Wyśmienicie! - ucieszyło się bóstwo. - To teraz pokażmy tym chłystkom, kto tutaj rządzi.

 

 

Co jakiś czas powtarza się w mediach, że gry nie mają już żadnej świeżości. Że jedyne, na co potrafią skusić się wydawcy w strachu przed utratą dziesiątek milionów dolarów, to kopiowanie elementów innych gier, które tych dziesiątek milionów jakoś nie utraciły. I na upartego, nie można powiedzieć, że Patapon przedstawia nam coś całkowicie świeżego, czego jeszcze nie było. Nie, produkcja ekipy Pyramid również czerpie pełnymi garściami od innych. Tylko tylko, że do jednego garnka wrzuca elementy strategii czasu rzeczywistego i... gry muzycznej. Gębki maruderów zamykają się ze wstydem.

 

W grze przyjdzie nam wcielić się w rolę nazwanego dowolnie bóstwa, patrona niegdyś wielkiego rodu wojowników, tytułowego Patapon. Te chodzące na cienkich nóżkach gałki oczne, przed laty niszczące wszystko i wszystkich na swojej drodze, straciły swój blask, przegrały wojnę z plemieniem Zigotonów i zostały wygnane na wieczną banicję. Za pomocą magicznych bębnów pomożemy im powrócić do dawnej świetności, zemścić się i - być może - odnaleźć cel ich istnienia - TO na krańcu świata. Wystarczy jedynie odrobina rytmu, słuchawki i miejsce, w którym nikt nie posądzi nas o utratę umysłu, gdy zobaczy skaczące do rytmu stopy, bujanie na boki głową lub - o zgrozo - taniec wokół pomieszczenia z konsolką w rękach.

 

Reguły są proste. Do dyspozycji mamy cztery bębny: Pata, Pon, Chaka i Don. Wystukując do rytmu czterodźwiękowe kombinacje, wydajemy rozkazy naszym podopiecznym. Pata-pata-pata-pon to nic innego jak "Do przodu, panowie!", "pon-pon-pata-pon" z kolei - "Cholera, atakujcie!". Możemy jeszcze rozkazać obronę własnych czterech liter, natychmiastowe wycofanie o kilkanaście metrów (gdyby przeciwnikowi odbiło się po pikantnej papryczce i zionąłby ogniem, wiadomo) lub skupienie naszych dzielnych Pataponów, dzięki któremu przy następnym ataku zadadzą większe obrażenia. Jeżeli utrzymamy odpowiedni rytm i wystukamy poprawnie dziesięć takich komend, nasi wojownicy wpadną w tryb Fever, stając się przy tym patapońskimi wersjami Sylvestra Stallone'a z Johna Rambo.

 

 

Wędrówka "ku krańcu świata" (zawsze w prawo) oferuje ponad trzydzieści misji, podczas których przyjdzie głównie gromić na różny sposób Zigotonów, polować na dziką zwierzynę (wojownik musi szamać, wiadomo!), walczyć z kilkupiętrowymi bossami i... popaść w delikatną rutynę. Wyobraźmy sobie na przykład, że napotkaliśmy bossa, tak potężnego, że nasi wojownicy rozpływają się w starciu z nim niczym wrzucone na gorącą patelnię masełko. Co należy zrobić? Stworzyć silniejszego Patapona. W tym celu rozgrywamy kilka walk z którymś z poprzednich potworów, licząc po każdej z nich, że otrzymamy niezbędne do planowanej kreacji materiały. Jeżeli już nam się poszczęści, kilka razy polujemy na roślinożerne już zwierzątka - za każdego z nich otrzymujemy kilka groszy tutejszej waluty. Pieniążków na kreację silnego Patapona potrzeba zawsze zbyt dużo (serio), więc przyjdzie nam solidnie pobębnić, nim uzbieramy na ten szczytny cel. Pozytywną stroną tego zabiegu jest fakt, że tych całkowicie najsilniejszych wojowników wystarczy zrobić zaledwie kilku, aby przez resztę gry przejść jak burza. Czas gry powinien wtedy zamknąć się w dwunastu lub trzynastu godzinach, co daje satysfakcjonujący wynik.

 

Oprawa gry to prawdziwy majstersztyk. I widać to na każdym pojedynczym screenie: świetne modele postaci, potworków, szeroka paleta barw i lekko kreskówkowy, "locorocowy" styl. Czego natomiast nie poznamy z samych screenów? Fantastycznej ścieżki dźwiękowej, którą "żyje" gra: Patapony śpiewają melodie wygrywane na bębnach, wszelkie znaczniki na ekranie podskakują w rytm muzyki (ba! Sam ekran do niego pulsuje!), a my tupiemy, skaczemy, podśpiewujemy, nucimy i robimy wszystko, żeby nasi współlokatorzy mieli nas za wariatów. Czytałem o tym w każdej recenzji i byłem pewny, że dziennikarze przesadzają. W jakim wielkim byłem błędzie, potwierdzą wszyscy znajomi.

 

Patapon to niezwykle przyjemna i oryginalna pozycja. I choć wyobrażam sobie użytkownika PSP, który nie posiada jej w swojej kolekcji, bo nie każdy wsiąknie w ten klimat, to nie można przejść obok sprawdzenia jej w akcji. Zwłaszcza w czasach, gdy opakowany folią egzemplarz w miejscu, gdzie ponoć nie wpuszczają idiotów, kosztuje tyle, co cztery paczki fajek. W przerwach między "większymi" grami sprawdza się świetnie.

 

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa się w jaskini  Montany.

Ostatnie głosowanie — Część 62.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • Pomysł!
  • Styl
  • Oprawa audiowizualna

Wady

  • Rutyna w drugiej połowie zabawy
  • Poziom trudności niektórych może odrzucić
Sephirothek

Adam Piechota

PATA-PATA-PATA-PON

7,5

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper