No... i teraz czekam na Dark Souls III !!!spoiler!!!
Nie po drodze było mi z grami od FromSoftware. Ich ostatni tytuł w jaki grałem był delikatnie mówiąc do dupy (Ninja Blade) a że nie jestem miłośnikiem RPGów nie widziałem powodów by sięgać po gry z serii Souls choć wszyscy mi mówili że to idealna gra dla mnie. Niby na jakiej podstawie tak twierdzili w końcu to erpeg.... do tego na +50h. Nie, to na pewno nie dla mnie.
'Pewnego dnia na skypie koledzy zachwycali się grając w jakiś nowy tytuł. Co chwile słyszałem że to najlepszy ex na PS4. Jakim cudem wyszła jakaś świetna gra o której ja nic nie wiem? No ale skoro tak ją zachwalali postanowiłem kupić i sprawdzić samemu tym bardziej że ps4 dobrymi exami nie grzeszyła. Dopiero jak włączyłem skumałem dlaczego o tej grze nic nie wiem - FROMSOFTWARE i wszystko jasne. Jako że z góry uznałem iż soulsy nie są dla mnie kompletnie ignorowałem informacje o Bloodborne nie jako zapominając że coś takiego ma wyjść ale skoro już kupiłem...
Bloodborne
Pierwsze kroki były trudne. Ze swoim adhd i slasherowym podejściem wbijałem się w grupę wrogów i kończyłem z widłami w plecach. Po kilkunastu razach nauczyłem się wywabiać przeciwników pojedynczo ale gdy dobiegłem do bossa znów zapominałem o czymś tak mało znaczącym jak pasek staminy i kończyłem marnie. Pierwszy boss to pipka więc w końcu się z nim uporałem ale dalej wcale nie było łatwiej. Kilka dni kręciłem się po pierwszej lokacji ucząc się mechaniki gry i próbując zapamiętać że najważniejsza jest stamina którą cały czas jako arcadowiec z krwi i kości miałem w poważaniu. Przyznam szczerze że miałem już serdecznie dosyć BB i tylko wciąż słyszane ochy i achy wylewane nad tą grą do słuchawki headseta sprawiły że zawziąłem się i postanowiłem grać dalej. Drugi boss, niejaki Ojciec Gascoigne sprawił że zgrzytałem zębami. Pierwsza część walki prosta ale gdy się przemienił rozwalał mnie w trymiga. Dopiero gdzieś za dziesiątym, może nastym podejściem załapałem że nie ma co napier....ć tylko spokojnie wyczekać i wyprowadzić go z równowagi strzałem w pysk z giwery wykonanym w odpowiednim momencie. W ten sposób walka przebiegła bez problemów i mogę napisać że to jeden z prostszych bossów ale jak się znajdzie sposób. Dalej było już łatwiej i ciekawiej. Sterowanie weszło mi w krew i pokonywanie kolejnych lokacji oraz bossów sprawiało coraz więcej przyjemności. Przy dwóch bossach skorzystałem z dzwoneczka. Jeden z przywołanych graczy spowodował moje zawstydzenie gdy rozpieprzył bossa zanim ja do niego dobiegłem, ale zdarzyło się też że pomocnik zginął szybciej niż zdążyłem się zorientować. Im bliżej końca tym BB coraz bardziej mi się podobało by po skończeniu całości i pokonaniu wszystkich bossów łącznie z opcjonalnymi stwierdzić - TAK TO NAJLEPSZY EX NA PS4
Jakiś czas później pojawiły się zapowiedzi Dark Souls III. Po Bloodbornie chciałem w to zagrać ale nie wiedziałem czy soulsy spodobają mi się równie bardzo co BB w końcu sporo naczytałem się o tym że są wolniejsze, że trzeba więcej uwagi przywiązywać do broni, zbroi, używać tarczy. Jednym zdaniem że to ten sam gatunek ale że Bloodborne to bardziej action a Soulsy bardziej RPG do którego mi dalej. Aby się o tym przekonać spróbowałem użyczonych mi przez Alfa Darków na PS4.
Dark Souls 2
Ja jeb..e. Już początek gry mnie zniszczył gdy na bocznej drodze obok chatki wiedźm spotkałem jakiegoś przerośniętego trolla (w wersji na ps3/x360 go tam nie ma). Ileż to razy ja tam zginąłem a mój pasek życia stawał się coraz krótszy. Pomyślałem że faktycznie te soulsy to jednak inna liga. Wqurw urósł maksymalnie gdy się okazało że wcale nie musiałem go zabijać i że zasadniczo było to nie potrzebne a sam przeciwnik sprawia problemy nawet pod koniec gry ale tego jeszcze nie wiedziałem. Dalej dużo łatwiej nie było bo Majuli zamiast wybrać się do Knieji upadłych olbrzymów zawędrowałem do Wieży płomienia heide gdzie po wielogodzinnym przedzieraniu się przez ogromnych rycerzy dobiegłem do bossa który... pierwszym jebnięciem zrzucił mnie w przepaść. Miałem dość i stwierdziłem że o ile bloodborne jak najbardziej tak soulsy dla mnie jednak nie są. Z pomocą przyszedł Dark (teraz znany jako Mroku ale dla mnie to zawsze będzie Dark) który wytłumaczył mi że zacząłem od dupy strony a potem wprowadził mnie w świat tej gry. Świat który całkowicie zmienił moje podejście do gier. Całe drugie darki graliśmy w coopie pokonując kolejnych przeciwników i bossów a ja coraz bardziej przekonywałem się do tej gry. Każdą lokację jaką z Darkiem przechodziłem wspólnie później druga postacią kończyłem sam. Nagle zaczęło mi się podobać te ulepszanie broni, wykuwanie coraz to lepszego oręża z dusz bossów, kombinowanie z pierścieniami. Dylematy czy lepiej być szybszym i biegać w gaciach czy lepiej być bardziej odpornym na dane obrażenia. Tak naprawdę z Darkiem grało mi się bardzo dobrze i stosunkowo łatwo (dobry jest jebany) do momentu aż wzięliśmy się za DLC, bardzo ale to bardzo przegięte DLC. Same lokacje jak i bossowie (kotki) są bardzo wymagające ale w końcu udało nam się je skończyć cały czas grając we dwoje, nie zapraszając nikogo z zewnątrz. Gra spodobała mi sie tak bardzo że jeszcze później mając inne tytuły lubiłem wróć do DS2, spalić żar ascezy i jeszcze raz pokonać, tym razem solo, wszystkich bossów którzy sprawili nam kłopoty w tym śnieżnego tygrysa (Aave) i dwa kotki Luda i Zallena. Po skończeniu DS2 moje dylematy się rozwiały
No... teraz czekam na Dark Souls III
Po skończeniu DS2 grałem m.in w nowego Yoshiego, Until Dawn, Boarderlands 2 ale czegoś mi brakowało. Cały czas miałem ochotę wrócić do soulsów. To dziwne bo nawet w serie które uwielbiam jak zelda, czy gearsy nie jestem wstanie grać jedna po drugiej. Musze odczekać z pół roku nim mnie weźmie na powrót a tu już tydzień po skończeniu chciałem wrócić i znów uganiać się za duszami dlatego tez szybko zassałem z plusa demony.
Demons Souls
Rozpoczynając przygodę z Demonami nastawiłem się na cholernie trudne wyzwanie w końcu nie raz słyszałem że to najtrudniejsza część. Toturial poszedł gładko. Bez zgonu dobiegłem do bossa i prawie skurczybyka ubiłem ale gdy podskoczył do góry lockowanie zgłupiało, kamera zatrzymała się na suficie a boss wylądował dupą na mym ryju. Zostałem przerzucony do Nexusa. Pierwsza lokacja mimo iż to PS3 to zrobiła na mnie spore wrażenie. Droga do pierwszego bossa ze skrótami po drodze sprawiła że poczułem się jakbym grał w Bloodborne ale jakieś 500 lat wcześniej. Pierwszy boss ponownie okazał się pipą za to już za chwilę pojawiły się schody gdy musiałem przebiec przez most który upodobał sobie pewien smok. Wiele prób a zarazem wiele żyć straciłem na tym moście a zaraz za nim czekał ogromny boss który nie pokonał mnie osobiście a za pomocą strzelających z łuków przydupasów. Za kolejnym podejściem gdy rozprawiłem się z łucznikami boss okazał się śmiesznie łatwy. Szedłem po kolei więc następną lokacją był Śląsk (Stonefang Tunnel). Tutaj przeciwnicy byli wyjątkowo odporni na zadawane obrażenia i dojście do pierwszego bossa (Armor Spider) także zajęło mi kilka prób. Sam pająk był trudnym przeciwnikiem. Miałem co prawda tarcze chroniącą przed ogniem ale byłem zbyt słaby by jej używać więc by sobie ułatwić życie troszkę pofarmiłem na dwóch rycerzach stojących na końcu mostu na którym szalał smok. Z tarczą pokonanie pająka było pestką. Gorzej było z innymi przeciwnikami w tym etapie. Na wielkich robalach mój miecz nie robił żadnego wrażenia więc skorzystałem z rady Daaku i skoczyłem do następnego świata (Tower of Lotria) który okazał się dla mnie idealny i dużo bardziej przystępny. W tym świecie też spotkałem dwóch najprostrzych bossów w grze i dla mnie najtrudniejszego czyli Maneatera. Te dwa gargulce dały mi w kość a dopiero po pokonaniu ich zobaczyłem że jest sposób aby rozprawić się z jednym zanim się wejdzie na arenę ale trudno, będę miał satysfakcję że poradziłem sobie bez tego. Po Lotrii wróciłem na śląsk. Uzbroiłem się w czary i łuk których kompletnie nie używałem w drugich darkach i teraz ta lokacja okazała się bardzo prosta a Flamelurker przed którym mnie ostrzegano poległ za drugim podejściem. W ogóle od tąd gra była dla mnie wyjątkowo łatwa (jak na soulsy). Większość bossów ginęła za pierwszym, drugim razem tylko finalny Old King Allant za trzecim. Trochę nerwów napsuła mi ostatnia lokacja z toną zatruwających przeszkód ale koniec końcem udało mi się ją dość szybko przejść. Po obejrzeniu napisów końcowych pomyślałem...
No... i teraz czekam na Dark Souls III
Po demonach pograłem w The Order, remake Gearsów, Sunset overdrive, Forze, Captain Toada i znów powróciła chęć na soulsy. Cóż jeżeli organizm się domaga to znaczy że wie czego chce i nie można mu odmawiać. Tym razem nie padło na soulsy a na coś podobnego.
Lords of the Fallen
Opinia jaką słyszałem na temat tej gry była taka że jest to ładniejszy ale zarazem łatwiejszy, krótszy i gorszy klon dzieła FromSoftware. Niby to wszystko prawdą ale czy na pewno łatwiejsza. Ginąłem równie często co poprzednio choć nie miałem tu momentów frustracji. Na początku miałem problemy z dużymi rycerzami zasłoniętymi tarczami ale jak znalazłem na nich sposób okazali się śmiesznie łatwi. Podobnie bossowie którzy w tej grze są jacyś bez polotu. Po za Championem którego prawie zabiłem za pierwszym podejściem a potem męczyłem się z dziesięć razy reszta nie sprawiała kłopotów. Nawet bracia którzy co prawda zabili mnie trzy razy ale gdy wziąłem ich na spokojnie to szybko polegli. Gra faktycznie jest krótsza ale ma też swoje zalety i nie chodzi tylko o świetną grafikę. Problemem jest strasznie przewidywalna i głupia fabuła. Mimo to grało mi się bardzo dobrze a po skończeniu...
No... i teraz czekam na Dark Souls III
Tak miało być ale moja dziewczyna wiedząc że strasznie wkręciłem się w gry FS na dzień chłopaka kupiła mi Dark Souls. W sumie miałem już przesyt tych gier ale raz że nie chciałem sprawić przykrości Asi a dwa że jednak tę część też chciałem zaliczyć więc wziąłem się za ostatnią zaległość w temacie
Dark Souls
Jako że byłem już oblatany w temacie a ponoć strasznie trudne Demony nie sprawiły mi kłopotów do Darków podszedłem na luzie. Gra szybko pokazała mi gdzie moje miejsce ucząc pokory i każdy kolejny krok musiałem odpowiednio przemyśleć. Kuźwa jakie to trudne. Raz że w zasadzie nie wiadomo gdzie iść, dwa ze nigdzie nie ma kowala. Trzy że za bardzo nie ma czym się leczyć. Darki szły mozolnie ale przebijałem się do przodu pokonując kolejnych bossów na których, co mi się bardzo podobało, można było znaleźć fajny sposób. W poprzednie części grałem z reguły głównie mieczem by w demonach wspomagać się łukiem i prostymi zaklęciami. W darkach chciałem stworzyć sobie maga ale niestety nie wyszło. Moja postać to ni rycerz, ni mag ni piromanta o czym bezlitośnie przekonał mnie duet Smough i Ornstein.Na początku zabiłem jednego i na pięciu butelkach prawie pokonałem drugiego. pomyślałem że tak mnie nimi straszyli a wcale nie są tacy trudni. Rozpaliłem więc ognicho na +20 i .... dostałem szybki wpie....l. Co z tego że mam dużo estusów jak nie zdążam ich użyć bo moja postać ma pasek życia taki sam jak na początku gry? Zawziąłem się jak nigdy. Dwa wieczory mi te skurczysyny zajęły i prawie kosztowały mnie nowego pady który uderzał o podłogę ale w końcu ich pokonałem. Potem do końca gry już nie miałem żadnych problemów ale tych dwóch zapamiętam na długo jako najtrudniejszego bossa w serii. Niestety nie udało mi się rozwinąć maga i wróciłem do rozwijania statystyk pod miecz. Po ukończeniu gry mogę napisać że darki są fantastycznie ale jest to też dla mnie najtrudniejsza część. Zarówno demony jak i darki kończyłem sam, bez jakiejkolwiek pomocy zarówno graczy jak i NPCów ale o ile w Demonach na bossach ginąłem rzadko zabijając większych w pierwszych dwóch podejściach tak bossów w dark souls których wysłałem do diabła w tak krótkim czasie było zaledwie kilku. Lekkim zawodem był finalny boss którego pokonałem za drugim podejściem choć wydawał się trudniejszy. W pół roku skończyłem wszystkie gry z serii zaczynając od Bloodborna a kończąc na Darkach i wiem że...
czekam na Dark Souls III
ale w sumie dlaczego? Co jest w tych grach takiego że stary koń jak ja odnalazł w nich swoje growe eldorado? Chyba przede wszystkim to że pozwalają mi powrócić do przeszłości, do czasów gdy gry stanowiły wyzwanie i nie były odmóżdżającą rozrywką dla mas swoją drogą przeciwko której nic nie mam. Poziom trudności jest wysoki ale bez przesady, mogli pójść dalej i np przy śmierci nie pozbawiać nas tylko dusz ale i całego zdobytego ekwipunku ale wtedy gra byłaby frustrująca a tak człowiek zaklnie ale czuje się zmobilizowany by grać dalej. Tutaj FS osiągnęło złoty środek. Do tego wreszcie jakaś gra nie traktuje mnie jak idiotę któremu trzeba wszystko wytłumaczyć i wskazać co ma robić dalej. Podoba mi się nawet sposób przedstawienia fabuły który także pozwala graczowi na zagłębienie się w nią albo całkowite olanie ale chyba najbardziej podoba mi się to że gra nie narzuca nam nic z góry. W większości trudnych momentów w grach mamy jeden sposób aby przejść dalej np gdy ostrzeliwuje nas działko trzeba poczekać i szybko przebiec od osłony do osłony a w soulsach każdy może grac jak chce co pokazują filmiki na YT jak niektórzy wymiatacze pokonują bossa pięściami a dlaczego? Bo tu nie ma loterii. Liczą się umiejętności, twój skill a jeśli go nie masz zawsze możesz podlevelować postać. Z jednej strony jestem zły sam na siebie że do tej pory omijałem soulsy a z drugiej dzięki temu przez ostatnie pół roku mogłem się nagrać za wszystkie czasy.
Wiem już że po kolejne sięgnę na premierę a do niej jeszcze nie raz wrócę do gier FS choćby przez DLC do Bloodborna ale tak naprawdę jaka powinna być ta trójka by była jeszcze lepsza?
Nie ma dwóch takich samych soulsów. Każda część czymś się różniła.
Budowa świata:
Demony składają się z pięciu osobnych lokacji do których dostęp mamy z nexusa. PIerwsze Darki i Bloodborne oferują spójny świat między którym możemy się przemieszczać za pomocą licznych skrótów. Z takiego samego rozwiązania skorzystano w Lords of the Fallen. Drugie darki mają świat już bardziej rozrzucony. Tu nie ma możliwości łatwego przedostania się a lokacji do lokacji z ominięciem pośrednich. jedynym sposobem na szybkie przemieszczanie się jest teleport przez ogniska i te rozwiązanie zastosowane a DS2 podoba mi się najmniej. Widać że osoba tworząca świat nie potrafiła połączyć ze sobą tego wszystkiego w jedną całość i brakuje tutaj ręki mistrza który w tym czasie pracował nad Bloodbornem. Osobiście wole spójny świat (DS1/BB/LotF) ale rozumiem też że są osoby które wolą dowolną kolejność w odwiedzaniu miejscówek jaką dają im demony z tym że tę dowolność dają też darki ale drogę do niej musimy wyciąć sobie sami.
Baza wypadowa:
Demony miały Nexusa który prócz tego że był bazą wypadową oferował kowala, przechowalnie nauczycieli itp. Podobne rozwiązanie w postaci snu tropiciela jest w Bloodbornie z tą różnicą że teleportować możemy się do już zapalonych latarni a nie do jednego z 5 światów jak z Nexusa. Darki mają natomiast swoje ogniska wokół których gromadzą się NPC odpowiednio dla jedynki to Firelink Shrine a dla dwójki Majula. Które rozwiązanie jest najlepsze? Mi najbardziej odpowiada to z bloodborna czy DS2 czyli jedno miejsce gdzie się leczymy, levelujemy, naprawiamy zbroje choć robienie tego przy ognisku w DS1 też było wygodne. Gorzej z kowalami do których (prócz pierwszego) zawsze trzeba troszkę dobiec.
Mechanika gry/walki
Tu w sumie nic się nie zmienia. Każdy może grać tak jak mu wygodnie. Różnice są niewielkie. W DeS i DS1 możemy nosić dwa pierścienie a w DS2 aż cztery. Broń w dwóch pierwszych naprawiamy u kowala lub przy ognisku podczas gdy w dwójce po skorzystaniu z ogniska (o ile nie jest na maxa zniszczona) regeneruje się sama. W LotF kompletnie zrezygnowano z niszczenia się broni co też nie jest głupie. Przeciwnicy co śmierć bądź odpoczynek regenerują się z wyjątkiem DS2 w których zabić można ich tylko 10 razy po czym umierają "na śmierć". Można dyskutować czy jest to ułatwienie bo niby łatwiej wtedy dobiec do bossa ale za to trudniej farmić gdy ktoś już musi. Pierwsze soulsy oferowały pasek magii który wiemy że powróci w DS3. Darki miały za to sloty. Spora różnica jest tutaj w Lordsach gdyż one oferują bardzo ubogą magię za to rozwija się ją wydając osobno punkty i może dojść że zwiększenie paska życia będzie kosztować 20000pkt a kolejny lvl magii tylko 1500. Są też różnice w leczeniu. W demonach służyło do tego kilka rodzajów roślin, w pierwszych darkach mamy butelki estusa które możemy wzmacniać a także zwiększać ich ilość przez rozpalanie większego płomienia aż do 15 a po pokonaniu odpowiedniego bossa nawet do 20. Darki też oferują butelki ale tutaj leczymy się też kamieniami które są odpowiednikami roślin z demonów. Widać że twórcy wciąż manewrują poszukując ideału. Celowo pomijam Bloodborne bo jednak ta gra różni się bardziej od poprzedników co jest zrozumiałe patrząc na czasy w których się dzieje. BB jest bardziej nastawiony na atak dzięki któremu po szybkiej ripoście odzyskujemy troszkę zdrowia, leczymy się max 20 fiolkami krwi a zamiast zakrywać tarczą wykorzystujemy pistolet by wyprowadzić przeciwnika z równowagi.
Bossowie
Soulsy bossami stoją ale nie tylko oni są świetnie zaprojektowani. Także areny na których odbywa się walka zwłaszcza w DeS i DS1. Czasem arena jest rozległa jak podczas walki z Storm Kingiem a czasem mała jak w przypadku spotkania z CapraDemonem. Bywa że architektura otoczenia jest kluczem do zwycięstwa ale siła soulsów polega na tym że to gracz decyduje jak pokona danego bossa. Tu nie ma żadnej loterii. W DS2 postawiono na ilość bossów zapominając o ich jakości. Poza rydwanem każdy boss to sztampa a część jest żywcem skopiowana z poprzednich dwóch części. O LotF lepiej w tym temacie nie wspominać choć w sumie Bestia była ciekawa natomiast Bloodboorne wraca do korzeni i wypada się cieszyć że najnowsze darki znów tworzy Miyazaki.
Sam jestem ogromnie ciekawy co tym razem zmieni się w serii. Na co FS położy największy nacisk. Nigdy nie spodziewałem się że jakaś gra aż tak zawróci mi w głowie że mimo kilkuset godzin z nią spędzonych nadal nie mam dość.a że w dodatku jest to erpeg (w pewnym sensie) to już w ogóle. Jednak tak się stało i teraz naprawdę najbardziej czekam na kolejne soulsy a wszystkiemu winni są Zdun, Alf i Korwin a nawet Real którzy zachwalali mi Bloodborne. Następnie po raz drugi Alf który za Bayonette wysłał mi Dark Souls 2 oraz Dark (aka Mroku) który mnie w te Darki wprowadził. Nienawidzę was a jednocześnie kocham.
Ehh...No i teraz czekam na Dark Souls III