Granie po spożyciu...

BLOG
1532V
Goldi | 02.08.2013, 21:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nadszedł ten moment. Wpuszczam w odmęty internetu swojego pierwszego Bloga.
Plan był inny. Kilka osób chciało żebym napisał artykuł, tak też miało się stać, ale uznałem że temat, który poruszyłem może być nieodpowiedni na stronę główną, dlatego też treść przekształciłem w bloga. Mam nadzieję że wam się spodoba. Jestem też otwarty na wszelką krytykę i obiecuję uczestniczyć w dyskusji.
Tyle słowem wstępu. Zapraszam do lektury.

Komu z was zdarzyło się wypić piwko, albo osiem i zasiąść do konsoli wraz ze swoimi przyjaciółmi? Kto z was umówił się z kolegą, lub koleżanką na partyjkę w Fife albo Tekkena przy butelce 40-procentowego alkoholu? I wreszcie komu zdarzyło się samotnie pić wino w akompaniamencie dobrego singla, albo ostrej sieczki w Multi? Tobie? No to „piąteczka”! Bo mi też.

W tym blogu pragnę przyjrzeć się zjawiskom towarzyszącym scenariuszom, które wymieniłem we wstępie. Chciałbym też podzielić się kilkoma własnymi wnioskami i przemyśleniami na ten temat, jak również usłyszeć co wy macie do powiedzenia. Miłej lektury.

 

Alkohol – cóż za wdzięczny wynalazek… Kto go nie pił? Urodzinowy toast, zimne piwko w upalny dzień, świętowanie zbliżającego się nowego roku. Okazje można mnożyć w nieskończoność.

Każdy wie jak on działa – najważniejszym celem alkoholu jest unieszkodliwienie naszego ośrodka dowodzenia, którym jest nasz mózg. Troski znikają i humor się poprawia. Zabawa rozkręca się na całego i ciężko przestać.  Są też oczywiście skutki uboczne o których nie będę się tu rozpisywał. Wystarczy że sięgniesz pamięcią wstecz…

 

  Z KUMPLAMI PRZY PIWKU

 

Któż z nas nie lubi spotykać się w gronie kumpli i koleżanek? A gdy przyjaciele dzielą z nami naszą pasję do grania, to już w ogóle - „delicje”. Schemat jest prosty: ekipa, konsola albo dwie, TV albo dwa i… no właśnie, alko pasuje tu znakomicie.

 W większym gronie alkohol służy raczej jako „umilacz” całej zabawy. Szczególnie gdy bawią się obydwie płcie. Wybieramy raczej luźne tytuły, a ostra męska rywalizacja schodzi na drugi plan. Gdy zaś bawią się sami panowie, to jest z reguły bardzo wesoło. Słowne docinki, szturchanie kolegi łokciem, wytrącanie pada z ręki czy zasłanianie telewizora to tylko pierwsze przykłady z brzegu.

Taka sytuacja sprzyja też zorganizowaniu małego turnieju. Tabelki, drabinki, komentator…. Jednym słowem – żywioł. Ciekawe jest też to że w miarę spożywania napojów wyskokowych wydaje nam się że poziom naszych umiejętności nie spada, mało tego – myślimy że idzie nam co raz to lepiej.

Każda bramka w Fifie, combo w Tekkenie, headshot w Battlefield czy wejście w zakręt w dowolnych wyścigach zasługuje w naszej opinii na pochlebny komentarz i oklaski. „Widzicie! Naje**ny  jestem a jak wymiatam!” – normalka.

Niestety jednak nie zawsze łatwo skrzyknąć całą ekipę na domowe granie. Tu z pomocą przychodzi online. Nie jest to co prawda to samo, ale takie granie też ma swoje uroki…

 

   TAKI KUR*A KOZAK JESTEŚ!? TO DAWAJ W TEKKENA!

 

Przed nami  drugi scenariusz. Prawdopodobnie ten najczęściej wpajany w życie.

Umówione wcześniej spotkanie z kumplem. Plan jest prosty: kanapa, TV, konsola, flaszka, jakie kuksu co by było czym potem rzygać i tzw. „gry na dwóch”. Kilka tytułów wymieniłem już wcześniej. Jest ich cała masa. Gry sportowe, bijatyki, wyścigi, czasami się gdzieś dobry co-op trafi. Jest w czym wybierać.

Tutaj sprawy mają się już jednak nieco inaczej. Niby „śmiechy, chichy”, luźne granie przy kieliszku, kilka przechwałek i zabawnych tekstów, ale w powietrzu ewidentnie czuć cięższą atmosferę. To męska rywalizacja. Jeden z najważniejszych aspektów gier wideo, czyli wyzwanie i dążenie do zwycięstwa. Tutaj przy kieliszku jeszcze dodatkowo spotęgowane.  Po każdej wypitej pięćdziesiątce nasz kolega staje się „wrogiem”. Przeciwnikiem którego trzeba zniszczyć, nie dając mu żadnej nadziei na zwycięstwo.

Niestety przegrana w takim wypadku jest też podwójnie bolesna. Tłumaczenia typu – akurat polewałem, zapomniałem gdzie się strzela, ledwo na oczy widzę, albo „gdybyś wypił tyle co ja to też byś przegrał” to normalka. Pewnie też niejednokrotnie dochodzi do jakiś nieprzyjemnych spięć  pomiędzy grającymi, ale to mam nadzieję rzadkość .

 

    CH*J WAM W DUPĘ, SAM SE ZAGRAM…

 

Trzecim i ostatnim już scenariuszem jest samotne granie. Nie raz zdarzyło się że nie było w naszym zasięgu dosłownie nikogo, z kim można byłoby pograć. Znajomi w pracy, na urlopie, chorzy i zajęci. Powodów może być cała masa. A może po prostu zapragnąłeś pograć sam pijąc przy tym jakiś trunek?

Zdarza Wam się tak? Mi dość często. Lubię wieczór spędzić z butelką (z reguły dwoma) dobrego wina grając w coś na konsoli. Jest to też moment kiedy sięgam do półki z moją kolekcją gier na PSX.

Nostalgia w tym wypadku jest dodatkowo spotęgowana. Głośnie komentarze do samego siebie, przypominanie sobie tych starych czasów, głośny śmiech.

Warto też od nieco psychologicznej strony spojrzeć na opisywaną sytuację. Każdy z nas wie jak alkohol działa, więc warto zastanowić się co dzieje się w głowie samotnego gracza po spożyciu alkoholu. Nikt na niego nie patrzy. Jest sam. Może grać jak tylko mu się podoba.

Czy bardziej „przeżywa” to co dzieje się na ekranie? Czy bardziej się stara? A może gra na totalnym luzie śmiejąc się ze swoich często nieudanych wyczynów? Ciężko jednoznacznie określić. Myślę że to sprawa bardzo indywidualna, nie raz też zależna od sytuacji i nastroju „pacjenta”, dlatego krótko opiszę jak to w moim przypadku wygląda.

Z reguły jeśli planuję samotnie sobie pograć to „uzbrajam” się w 2-3 butelki czerwonego wina, bądź 0,7 dobrej whisky. Wiem że to nie mało, ale ja duży chłopak jestem, w związku z czym sporo potrafię wlać w siebie.

Na początek lubię sprawdzić „stan” w którym się znajduję, dlatego odpalam wyścigi – Forze 4 na X360 bądź Dirt 3 na PS3. Wyścigi nie wybaczają. To jak dmuchanie w balonik – od razu wyczujesz że coś jest nie tak. Grając po spożyciu (że tak to ładnie ujmę) nie przywiązuję uwagi do fabuły, kariery ani historii, tylko bardziej skupiam się na detalach. Nie raz głośno komentuję to co robie i sam się z Tego śmieje. Zauważyłem też że mam większe chęci na powtarzanie jakiegoś trudnego etapu, albo pobicie jakiegoś czasu. Mniej się wtedy denerwuje i bardziej cierpliwym się staje. Porażka tak nie boli, a sukces podwójnie cieszy.

Częściej też sięgam po gry, których raczej nie ruszam na co dzień, tzn. zdarza mi się odpalić coś, co korzysta z kontrolera PS Move, jak House of the Dead Overkill, Sports champions, czy nawet Michael Jackson the Experience.

Jedną z kilku gier, które według mnie „dają radę” po pijaku (tu już potoczniej) jest GTA IV. Do głowy przychodzą naprawdę szalone pomysły. Próbowaliście kiedyś będąc już pijanym upić się w grze i prowadzić samochód…? Ciekawe doznanie.

 

Jak sami widzicie temat, który poruszyłem to rzeka. Ilu graczy, tyle historii i opinii. Jestem pewny że wielu z was ma coś do powiedzenia na ten temat. Ma jakąś (pewnie nie jedną) śmieszną historię do opowiedzenia, albo po prostu chce się podzielić swoimi przemyśleniami.

Zapraszam więc do dyskusji.

 

WAŻNE  !

Pamiętajcie że z alkoholem nie ma żartów i nadmierne go spożywanie powoduje nieodwracalne i niekorzystne zmiany w naszym organizmie. Jeśli drogi czytelniku nie masz ukończonych 18-lat a spodobały Ci się opisane tu, nie raz zabawne sytuacje to… Spierdalaj czytać książki bo oszołomów i alkoholików mamy nadmiar!

Wasze zdrowie!

 

 

 

 

 

 

 

Oceń bloga:
2

Czy lubisz grać na konsoli po spożyciu alkoholu?

Tak, ale tylko w licznym towarzystwie
99%
Tak, ale tylko z najlepszym kolegą/koleżnaką
99%
Lubię w towarzystwie, jak i samemu
99%
Picie samemu to wstyd i szczyt dna!
99%
Lubię grać, ale tylko na trzeźwo
99%
Jestem niepełnoletni i nie piję alkoholu
99%
Pokaż wyniki Głosów: 99

Komentarze (57)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper