W co graliście w weekendy [i nie tylko] w 2015r.?
To już nasze ostatnie spotkanie w tym roku. Tym razem nie pytam Was o to, w co gracie w weekend a raczej o to, jak Wam minął ten rok? W co graliście? Kupiliście jakiś nowy sprzęt do grania? Potraficie wymienić wszystkie ograne tytuły a może wystarczy, że wspomnicie o jednym lub dwóch z nich? Czy zawiedliście się na jakiejś grze lub grach? A może interesuje Was to, przy jakich grach ja się bawiłem? W takim wypadku zapraszam do wpisu.
GRY, WSZĘDZIE GRY
Na początek chciałem przedstawić Wam listę gier, które udało mi się ukończyć w tym roku. Nie mam zamiaru pisać o nich wszystkich, bo i tak wiele z nich trafiło do poszczególnych odcinków najdłuższego cyklu ppe.pl. Nie każdą z tych gier rozpocząłem w 2015r., ale przy takim zestawieniu liczy się dla mnie rok ukończenia tytułu, dlatego też nie zobaczycie tu wszystkich włączonych przeze mnie w tym roku gier, nawet jeśli spędziłem z którąś z nich kilkadziesiąt godzin. Jeśli nie została przeze mnie ukończona, to nie pojawi się w zestawieniu.
Gry ukończone pierwszy raz w życiu:
- Super Mario 3D World (WiiU)
- Pokemon FireRed Version (GBA)
- Duke Nukem 3D Megaton Edition (PS3)
- Donkey Kong Country: Tropical Freeze (WiiU)
- New Super Mario Bros. U (WiiU)
- Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (PS4)
- Velocity 2X (PS4)
- The Legend of Zelda: Wind Waker HD (WiiU)
- Bayonetta 2 (WiiU)
- Valiant Hearts (PS4)
- Dark Souls II: Scholar of the First Sin (PS4)
- Wipeout Pulse (PSP)
- Phoenix Wright: Ace Attorney (NDS)
- Bloodborne (PS4)
- Red Faction (PS2)
- Hatsune Miku: Project Diva F (PS3)
- Steins;Gate (PS3)
- Trine 2: Complete Story (PS4)
- The Unfinished Swan (PS4)
- Quantum Redshift (Xbox)
- Rocket League (PS4)
- Tales of Symphonia HD (PS3)
- Jeanne d'Arc (PSP)
- Brothers: A Tale of Two Sons (PS3)
- Bastion (X360)
- Beyond Good & Evil HD (PS3)
- Dust: An Elysian Tail (X360)
- Sound Shapes (PS4)
- Diablo II (PC)
- South Park: Kijek Prawdy (X360)
- Phoenix Wright Ace Attorney: Justice For All (NDS)
- Lost Odyssey (X360)
- Outlast (PS4)
- Ghost Trick: Phantom Detective (NDS)
- The Walking Dead: Season 2 (PS4)
- Xenosaga Episode I: Der Wille zur Macht (PS2)
- Phoenix Wright Ace Attorney: Trials and Tribulations (NDS)
- Lone Survivor (PS3)
- Soul Blade (PSone)
- Castlevania: Order of Ecclesia (NDS)
Gry ukończone ponownie:
1 (41). Resident Evil 2 (PSone)
2 (42). Shadow of the Colossus (PS2)
Cieszę się, że skończyłem w końcu kolosy, bo w ten sposób każdy ukończony przeze mnie tytuł na PS2 jest oryginalny. Kamień spadł mi z serca.
Liczba gier ukończonych na poszczególnych platformach:
- PS4: 11
- PS3: 7
- NDS: 5
- WiiU: 5
- X360: 4
- PS2: 3
- PSone: 2
- PSP: 2
- GBA: 1
- PC: 1
- Xbox: 1
25 gry ukończone na konsolach Sony stanowią ponad 60% wszystkich ukończonych przeze mnie gier w 2015r. 11 gier ukończyłem na konsolach Nintendo i jest to ponad 20% mojego tegorocznego dorobku. Na trzecim miejscu są gry, w które grałem na konsolach Microsoftu. Jest ich 4, a więc stanowi to mniej niż 10% mojego menu z grami. Na końcu jest moja pierwsza w życiu gra ukończona na komputerze osobistym, czyli Diablo II.
WIIU? TO BYŁ TYLKO PIĘKNY SEN
Rok 2015r. rozpocząłem od zabawy z pożyczonym WiiU. Po skończeniu kilku gier miałem już oddać kumplowi konsolę, ale Borsuk zaoferował, że pożyczy mi kolejne i w ten sposób zaliczyłem jeszcze remaster z rysunkowym Linkiem oraz przede wszystkim Bayonettę 2, która nie ma żadnej konkurencji, jeśli chodzi o slashery na ósmej generacji konsol.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Przyznam się, że byłem dość smutny po oddaniu WiiU. Humor poprawiła mi nowa zabawka, PS4, z najlepiej ocenianym tytułem ekskluzywnym tego roku na konsolach, Bloodborne'm.
Tyle, że to zupełnie nic nie znaczy. Pomimo bardzo ciężkiego klimatu nowej produkcji From Software, nie udało się twórcom zrobić systemu gry dorównującego swoim poprzednikom. Szczególnie irytował mnie brak jakichkolwiek klas, zaklęć, cudów, uroków, niemożność rozwijania strojów oraz wyrzucenie z gry wagi przedmiotów. Grafika może i była tu nextgenowa, ale płynność dalej pozostawiała wiele do życzenia.
Rzuciłem więc BB dla o wiele bardziej złożonego systemowo Dark Souls II: Scholar of the First Sin. Choć jrpg dark fantasy raził mnie z początku schematycznością i poziomem trudności, jeszcze bardziej obniżonym w stosunku do poprzednika, ale koniec końców przekonałem się do tej gry. Dopiero po jej ukończeniu wróciłem do krwawych łowów.
Po skończeniu BB coś we mnie pękło. FS i Miyazaki stali się dla mnie monotematyczni. Cztery gry w ciągu pięciu lat oparte na tym samym schemacie to było zbyt wiele dla kogoś kto szuka w grach zawsze czegoś nowego, nawet kosztem tego, co kocha. Gracz, który nie próbuje nowych rzeczy stoi w miejscu i nigdy się nie rozwinie.
MUZYKA
I wtedy to się stało. Był 28 czerwiec. Moje urodziny. Miku wpadła ze swoją paczką znajomych i podarowała mi prezent urodzinowy. Setki ukończonych gier a ona jedna pamiętała. Przypomniała mi także jak ważna jest dla mnie muzyka w grach.
Planowałem zaliczyć wszystkie utwory w kilka godzin i rzucić vocaloidy w kąt. Dziś mam 130 godzin na liczniku i co mogę jeszcze dodać? Ta gra jest zdecydowanie najtrudniejszą produkcją, z jaką mierzyłem się w mijającym roku, żadne tam Bloodborne lub Dark Souls II: SotfS.
Tyle czasu spędziłem z vocaloidami a dalej nie mam czego szukać na poziomie ekstremalnym, na którym zaliczyłem raptem kilka utworów.
Jeśli interesuje kogoś przysłuchanie trzech poniższych ścieżek dźwiękowych, to polecam otworzyć okno z filmikiem na innej karcie. Wtedy łatwo wybierzecie interesujący Was kawałek bez konieczności odsłuchiwania wszystkiego. Niektóre z tych kolosów trwają po cztery godziny i służyły mi jako umilacze czasu podczas pisania bloga podsumowującego ten rok.
Lepsze od wirtualnych prezentów są tylko te prawdziwe. Rok 2015r. był bez wątpienia rokiem Miku, przynajmniej jeśli o mnie chodzi.
Jestem totalnym frajerem, jeśli chodzi o kompozycje muzyczne autorstwa Motoia Sakuraby, więc nie ma nawet mowy bym mu teraz przepuścił. Zbyt dobrze bawiłem się z Lloydem, Colette i spółką. Tales of Symponia HD to niby kolejna prosta historyjka o ratowaniu świata a w rzeczywistości jest to głęboka opowieść pełna ludzkich i elfich dramatów, która porusza problem segregacji rasowej i można ją odnieść do czasów II Wojny Światowej, kiedy na tych "gorszych" rasach przeprowadzano koszmarne i nieludzkie eksperymenty. Domami ras niewolniczych stały się wtedy bezduszne obozy koncentracyjne.
A potem znaleźli się ludzie, którzy powiedzieli dość i jeden z najgorszych koszmarów ubiegłego wieku dobiegł końca.
Jak chcesz uratować świat, to zacznij od siebie. W przeciwnym wypadku wszystko zostanie po staremu. Nigdy nie zmuszaj innych do tego, by myśleli tak samo jak Ty. Najgorszą rzeczą jest gdy próbujesz uszczęśliwić kogoś na siłę.
Z Donkey Kong Country Tropical Freeze jest śmieszna sprawa. Są ludzie twierdzący, że to porażka, bo nie wnosi nic w stosunku do poprzednika. Gdybym oceniał gry tylko z takiej perspektywy, to pewnie przyznałbym komuś takiemu rację. Oczywiście można powiedzieć, że jedna gra jest lepsza od drugiej, bo ma lepszą grafikę. To ma jakiś sens.
Po świecie chodzą jednak jeszcze tacy dziwni gracze, którzy wartość konkretnej pozycji w danym cyklu oceniają na podstawie muzyki. Nie będę nikogo oszukiwał, że wszystkie kompozycje w DKC:TF są udane, ale odpowiada za nie David Wise, który napisał muzykę do Kongów na SNESie. Przy tej muzyce od razu poczujecie się jakbyście trafili do dżungli. 4 godziny muzyki do gierki dla dzieci? A czemu nie? Niech prawie każda plansza ma własny podkład muzyczny! Dla człowieka ambitnego nie ma nic trudnego! Od czasu Mirror's Edge nie słyszałem tak dobrego ambientu w grze.
Gracze narzekają, że ósma generacja jest niewarta nawet złotówki, bo remastery, płatny online, dlc, mikrotransakcje i inny syf trawiący naszą branżę. Z tym nie ma co dyskutować, ale ósma generacja to także Aquatic Ambience, Frozen Vikings Island, Scorch 'n' Torch, Alpine Incline (Ground + Mountain), Chiily Coast i Wing Ding. Może już nigdy nie zobaczę tego platformera na oczy, ale ta muzyka pozostanie ze mną jeszcze bardzo długo.
Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać ścieżki dźwiękowe, ale wtedy pisałbym to podsumowanie przez parę tygodni. Dlatego wymienię jeszcze tylko kilka utworów. Oprócz ost z Tales of Symphonii spodobała mi się też ścieżka dźwiękowa z Xenosagi, skomponowana przez Yasunoriego Mitsudę. Więcej o niej przeczytacie w recenzji tego jrpga.
Dobrze spisał się też Nobuo Uematsu przy okazji Lost Odyssey, jednej z najlepszych gier na X360.
W Jeanne d'Arc muzyka mobilizowała mnie do walki o Francję. Na handheldach spodobały mi się też także podkłady dźwiękowe z Ghost Trick: Phantom Detective oraz z trylogii Phoenix Wright. DSowe dźwięki midi to jest to, czego potrzebowały moje uszy.
W Lone Survivor, jednej z najbrzydszych gier, jakie widziałem przez ostatnie 15-20 lat grania, muzyka Jespera Byrne'a stworzyła klimat porównywalny z najlepszymi częściami Silent Hill i nie da się ukryć jej podobieństwa do muzyki Akiry Yamaoki.
Z produkcji niezależnych świetne w tej materii okazały się jeszcze Dust: An Elysian Tail oraz Bastion. W pierwszym z nich piorunujące wrażenie robi motyw z walki z ostatnim bossem, który jest mistrzostwem porównywalnym z You May Call Me Father z pierwszej Bayonetty.
I co teraz One Winged Angel? Nie mów mi, że nie jesteś pod wrażeniem?
Po usłyszeniu Zia's Theme w tym drugim tytule tak mnie wkręcił klimat post-apokaliptycznego Bastionu, że nawet sprzeciw jego narratora nie byłyby w stanie powstrzymać mnie przez jego ukończeniem.
Uwaga na nucenie na początku, w którym uszy zakochują się od pierwszego usłyszenia!
Elektroniczne brzmienie z Velocity2X oraz z Rocket League, czyli gry piłkarskiej, w której zamiast zawodników jeździmy pojazdami odrzutowymi, też przypadły mi do gustu.
I Can Be, Whiplash oraz Firework z ost RL mógłbym słuchać bez przerwy.
Któż by przypuszczał, że zagram w tym roku w grę piłkarską, która rzuci mnie na kolana, tak jak kiedyś ISS Pro'98? O obiecywałem sobie, że już nie dam się uwieść żadnej grze piłkarskiej. Piętnaście lat minęło i w końcu odnalazłem produkcję, w której zależało mi tak bardzo na zwycięstwach jak kiedyś. W końcu znalazłem grę, w której musiałem wypaść jak najlepiej, gdy grałem ze znajomymi, grę, w której porażka motywowała mnie do wzmożonego wysiłku podczas meczów rewanżowych. Szkoda, że czasem nawet gdy jesteś najlepszy na boisku i strzelasz trzy bramki to wciąż za mało. Gorycz porażki jest nie do zniesienia, ale tylko po niej zwycięstwo smakuje najlepiej.
Mike, dzięki za wspólne mecze do czwartej nad ranem i za to, że powiedziałeś mi o Spotify. Usłyszenie moich ulubionych kawałków z Rocket League podczas rozgrywki, a nie tylko w menu, jest dla mnie równie ważne jak każda strzelona bramka lub zwycięstwo w meczu.
RPGI
Jak widać w moim zestawieniu w 2015r. nie stroniłem od gier rpg. Potrafię wydać sporo, żeby sobie w nie pograć, ale to wcale nie znaczy, że From Software zdobyło moje serce i rządziło nim niepodzielnie w 2015r.
Wróciłem na szlak, którym kiedyś kroczyłem. Dlatego pokochałem na nowo klasyczne jrpgi i jeden z nich, Tales of Symphonię HD uważam za najlepszą grę rpg, z jaką miałem przyjemność w 2015r. Symphonia dołączyła do Vesperii i stała się dla mnie jedną z dwóch najlepszych części serii Tales of. Czekałem dziesięć lat, aby ograć Symphonię i teraz rozumiem za co jest tak chwalona.
Dalej nie mogę uwierzyć, że ponownie spotkałem się w tym roku z KOS-MOS. Pierwszy epizod Xenosagi sprawił nawet, że wróciłem na łono filozofii, żeby lepiej zrozumieć grę Tetsuyi Takahashiego a o to bym się nigdy nie podejrzewał.
W tym roku miało miejsce jedno z przełomowym wydarzeń w mojej karierze związanej z graniem.
W 2015r. skończyłem swoją pierwszą grę komputerową w życiu, czyli Diablo II.
Lepiej wybrać nie mogłem. Blizzard Entertainment stworzył bowiem produkcję, w którą ludzie grają przez sieć nawet piętnaście lat po premierze, nie płacąc za grę przez sieć ani grosza.
W ten sposób poznałem podstawy systemowe karania graczy za śmierć, które funkcjonują dziś w każdej produkcji From Software.
Przysiadłem też w końcu do Lost Odyssey i znalazłem magię Squaresoftu w dziele autorstwa Hironobu Sakaguchiego. Piękna historia o nieśmiertelności i o tym, co ze sobą niesie, a wszystko przy akompaniamencie kompozycji muzycznych stworzonych przez Nobuo Uematsu.
Gdyby ludzie z Mistwalkera pozwoli graczowi wziąć czynny udział we wspomnieniach, które wracają do nieśmiertelnych bohaterów tego jrpga i lepiej je podzielili na poszczególnych bohaterów, to byłby to dla mnie tytuł na 10.
Nie mogło tu zabraknąć Dark Souls II: Scholar of the First Sin, przy którym spędziłem najwięcej czasu ze wszystkich gier, w które grałem w 2015r. Ile to było? Chyba z 270 godzin (w tym 220 godzin w pierwszym miesiącu od chwili zakupu gry), ale jak nie mam problemu ze spotkaniem innych graczy, mając 270 poziom, to nic na to nie poradzę. Z początku byłem rozczarowany DSII, ale dodatki i tętniący życiem tryb dla wielu graczy zmieniły moje zdanie o tej grze o 180 stopni.
FABUŁA
Uwielbiam być zaskakiwany wydarzeniami w grach i w zależności od tego, czy takie zaskoczenie kupię lub nie wpływa to często na ostateczną ocenę gry, w którą gram.
Naciągane wydarzenia, przeciąganie historii w nieskończoność lub powtarzanie wątków (np. porwanie danej postaci kilka razy) potrafią popsuć odbiór ogrywanej gry, ale koniec końców liczy się tylko to, czy chcemy być dalej z bohaterami, których poznaliśmy.
Zanim zaczął się ten rok, powiedziałem do siebie, że nie będę bawił się lepiej z żadną grą tak jak przy Steins:Gate. Dziś rok ma się ku końcowi, mamy praktycznie jego ostatnia prostą, a moje postanowienie sprzed wielu miesięcy stało się faktem.
S;G to był mój pierwszy pre-order w życiu, którego żałuję, bo tytuł okazał się tak niszowy, że sklep, z którego go zamawiałem nawet nie pokusił się o jego zamówienie. Skasowałem więc zamówienie i kupiłem historię o osobliwych członkach pewnego laboratorium z innego miejsca. Przesyłka przyszła w okolicach moich urodzin, więc byłem podwójnie zadowolony. Napisaliśmy wtedy nawet wspólnego bloga z Affkiem i Daaku z tej okazji.
Może i historia S;G nie należy do najbardziej zaskakujących, ale do jej zrozumienia wymagana jest elementarna wiedza z zakresu teorii o podróżach w czasie oraz znajomość popkultury, w szczególności japońskiej, a takie kombinacje nie zdarzają się zbyt często, tak samo jak lokalizacje gier z gatunku visual novel.
Uwielbiam przeczytać sobie jakąś książkę od czasu do czasu a ta gra to właśnie taka książka, tyle że z obrazkami i żywymi postaciami, które zostały świetnie zdubbingowane.
S;G uważam za najlepszą opowieść o podróżach w czasie od powstania Powrotu do Przyszłości.
Wielkie wrażenie pod względem fabularnym zrobiła na mnie też historia z Ghost Trick: Phantom Detective.
Nie spodziewałem się niczego wielkiego po grze detektywistycznej Capcomu, ale Shu Takumi przypomniał mi wszystko to, za co kochałem kiedyś firmę, która dała graczom Street Fightera, Resident Evil, Dino Crisis, Onimushę, Breath of Fire oraz przede wszystkich Okami, bo tylko do tej gry mogę porównać to, jak wzruszającą opowieścią jest ta niepozorna gra z NDSa.
Na trzecim miejscu jest u mnie kolejna gra Capcomu i zarazem kolejna produkcja, do której scenariusz napisał Shu Takumi.
Trylogia Phoenix Wright powstała na GBA na początku tego wieku, w czasach gdy w japońskiej firmie pracował jeszcze Shinji Mikami.
Całą trylogię przeniesiono następnie na NDSa, przetłumaczono na język angielski (nie bez zgrzytów w wersji finalnej) i to właśnie tą wersję ograłem.
Jasne, że nieustępliwa mechanika gry przeszkadzała czasem w zabawie, ale nawet do głowy by mi nie przyszło, że zagram w tym roku w historię z tak barwnymi postaciami.
Scenariusz to cud malina. Niektóre wątki są słabo nakreślone w jakiejś części, tylko po to, aby zdolny japoński scenarzysta wrócił do nich później, wyjaśnił i całkowicie zaskoczył gracza.
Najlepsze produkcje Capcomu zawsze słynęły ze świetnej rozgrywki, ale nawet im często brakowało jakichś sensownych dialogów.
W trylogii o asie wśród adwokatów zaś może i sama rozgrywka nie jest czymś wyjątkowym, ale sposób kreacji bohaterów, ilość wzruszających i śmiesznych momentów, czy nawet punktów zwrotnych scenariusza jest tak duża, że ciężko mi pojąć to, jak długo taki skarb ukrywał się przede mną przez tyle lat.
Kolejne historia, która mnie oczarowała należy do Tales of Symphonii, ale o tym już pisałem wcześniej.
Do mojego zaszczytnego grona produkcji, które wzruszyły, zdziwiły lub zmusiły do przemyśleń zaliczam też historię Dziewicy Orleańskiej z Jeanne d'Arc.
Niby znam na pamięć losy jednej z najdzielniejszych Francuzek w historii, ale jak za grę biorą się magicy z Level-5, to trzeba się przygotować na to, że gracz poczuje tą magię, i że czeka go niesamowita historia.
Ze mną tak było. Taktyczną grę jrpg kończyłem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i z wielkim uśmiechem na twarzy.
KONIEC
Mógłbym teraz narzekać na brak funduszy na gry i konsole w 2015r., które mnie ciekawią, na częste migreny, gdy przesadzę z graniem, co wiąże się z koniecznością kilkudniowego odpoczynku, na słabą ofertę PS Plus i na wypadnięcie Persony 5 z kalendarza tegorocznych premier, ale z drugiej strony poznałem Miku, spotkałem się znów z błękitnowłosą boginią kosmosu, poznałem dwa nowe gatunki gier (gra rytmiczno-muzyczna oraz visual novel), odkryłem kolejne capcomowskie skarby, trafiłem z recenzją na stronę główną ppe.pl w wyniku demokratycznego głosowania (nieraz jak się później okazało), no i przede wszystkim spotkała mnie wielka życzliwość ze strony moich czytelników.
Niektórych z nich widziałem nawet na oczy na pierwszym W co gracie w weekend? w plenerze, że się tak wyrażę.
Jedyne co mi teraz pozostało, to życzyć Wam Wesołych Świąt i szampańskiego Sylwestra. Widzimy się w przyszłym roku.