W co gracie w weekend? #145
Próbowałem uciekać, próbowałem się chować, próbowałem krytykować wady serii i wykpić politykę wydawniczą From Software. Byłem naiwny. Przed Dark Souls III nie ma ucieczki, dlatego wątpię bym włączył jeszcze coś innego w ten weekend. [Blog zawiera spoilery.]
Dark Souls III (PS4, From Software, 2016r.)
Wiedziałem, że zagram w Dark Souls III na premierę. Po to wcześniej pracowałem, żeby pozwolić sobie teraz na taki luksus. Nawet ugadałem się ze znajomym w tej sprawie. Miałem kupić swój egzemplarz gry od niego. Poszedłem jednak na zwiady do MediaMarkt i podobnie jak z Bloodborne'm oraz z Dark Souls II: Scholar of the First Sin przepłaciłem trochę za najnowszą produkcję From Software. Gram w nią od jedenastego kwietnia. Nie wytrzymałem. Mam już 25 godzin na liczniku i ciągle mi mało.
Dark Souls III zachwycił mnie jeszcze przed uruchomieniem. Ech, ten chór z ekranu tytułowego. Motoi Sakuraba w najwyższej formie. Ten człowiek nigdy mnie nie zawiódł. Star Ocean: Till the End of Time, Star Ocean: The Last Hope International, Valkyrie Profile 2: Silmeria, Tales of Symphonia, Tales of Vesperia, Eternal Sonata itd. Mogę słuchać jego muzyki godzinami. Podobnie jak przy okazji Dark Souls II: SotFS za kompozycje muzyczne odpowiada również Yuka Kitamura, więc źle być nie może.
Musiałem jednak uruchomić w końcu grę, żeby dowiedzieć się czegoś o samej rozgrywce. O czym w ogóle opowiada Dark Souls III? Wszystko po staremu. Gracz nazywany popielną istotą znów musi pokonać potężnych wrogów i zdobyć ich dusze. W innym wypadku straci swój żar. Akcja gry rozgrywa się w Lothric, ale jeśli uważnie graliście w Dark Souls II, to doskonale wiecie, że to nie ma znaczenia, bo po jedynym królestwie przychodzą kolejne a nie zmienia się tylko jedno: ciągła walka o naszą duszę.
Trzecia część Dark Souls nie jest żadnym przełomem, ale już od samego początku wciąga gracza w swój świat i nie chce go za nic puścić. Czy w grze się ginie? Zagrajcie magiem i nie rozwijajcie mu wytrzymałości, to zobaczycie. Nieraz umarłem, nieraz jeszcze umrę, ale taka już jest specyfika gier z tej serii. Trzeba po prostu przejść nad tym do porządku dziennego, tak jak nad tym, że prędzej czy później w grach z serii GTA będzie ścigała nas policja.
Nie przejmuję się swoimi niepowodzeniami, gdyż nawet jeśli nie odzyskam utraconych po śmierci dusz, to pomogę jakiemuś graczowi w walce z bossem i upajam się chwilą trymfu.
Nie zawsze wychodzi to tak jak trzeba. Ze względu na to, że nie rozwijam siły swojemu bohaterowi, mogę używać tylko słabej broni białej. Jeśli nie zadam wrogowi ciosu w plecy czeka mnie długa i wyczerpująca konfrontacja z praktycznie każdym przeciwnikiem. Przyjąłem więc taktykę oszczędzania swoich punktów magii specjalnie na walkę z bossem. Używam swoich Strzał Dusz jedynie przy tych trudniejszych przeciwnikach rozsianych po początkowych miejscówkach, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo przeżycia danego gracza. Stawką jest wszak żar utracony po śmierci.
Moja postać niezbyt nadaje się do bezpośredniej walki z innymi graczami. Muszę się pogodzić z tym, że nie będę kosił graczy tak jak w Dark Souls II. DSIII nie działa w trzydziestu klatkach, więc znów dostaję bez przerwy ciosy w plecy, ale nawet mi udaje się zabić od czasu do czasu jakiegoś najeźdźcę, szczególnie jeśli ten musi się na chwilę wycofać, by wypić estusa. Wtedy moje czary się przydają, bo ktoś kto jest zajęty uciekaniem nie widzi nawet tego, że jest moim celem. W bezpośredniej konfrontacji uczę się walki magicznym mieczem i tu upatruję swojej szansy. Na razie jednak muszę nauczyć się sprawnie operować swoją umiejętnością, poznać jej zasięg i przede wszystkim czas na wykonanie. Raz mi to wychodzi a innym razem dopuszczam przeciwnika na niebezpieczną odległość i jest po zawodach.
Do tego pojedynku nie chciałem się mieszać. Na całe szczęście gracz, który mnie przywołał wygrał ze swoim oponentem.
Wielkim problemem w Dark Souls III jest dla mnie fakt, że w początkowej fazie gry żaden handlarz nie sprzedaje tytanitu do rozwijania ekwipunku, więc nie mogę ani rozwinąć swojej broni, ani tarczy, co umożliwiłoby mi skuteczne blokowanie ciosów a nie jest to wcale takie łatwe, gdy w rękach mogę trzymać jedynie najlżejsze tarcze. Dobrze, że chociaż mam zaklęcie Magicznej Tarczy, które zwiększa na pewien czas skuteczność obrony nawet słabych tarcz.
Niezmiernie cieszą mnie smaczki dla fanów serii. W grze znajdziemy przymierza. Naszą opiekunką jest znów kobieta z zasłoniętymi oczami, która chce by dotykać mieszkającego w niej mroku, pierwszym kowalem, którego spotkamy jest Andre z Astory, u którego możemy rozwinąć broń, zakląć ją, oddać mu znalezione fragmenty estusa lub określić podział dwóch rodzajów estusów podczas naszych wypraw. Mając przykładowo cztery estusy możemy wyekwipować się jedynie w butelki lecznicze albo jedynie w popielne estusy. Te ostatnie są nowością w serii i za ich pomocą przywracamy utracone zasoby punktów magii. W okolicach Kapliczki Zjednoczenia, która robi za nowy Nexus widziałem nawet olbrzyma zamienionego w drzewo, więc nawet ludzie z From Software pamiętają o poprzedniej części serii.
Największą nowością w serii Dark Souls są sztuki władania bronią zużywające punkty magii do wykonania techniki właściwej dla konkretnego typu oręża. Trzymając kostur w obu dłoniach mag będzie miał silniejsze czary przez krótki okres czasu. Ktoś kto używa topora w walce może wydać z siebie ryk bojowy a ten, kto używa rapiera przyjmuje charakterystyczną pozycję, z której może wyprowadzać pchnięcia bronią. Jeśli graliście kiedykolwiek Raphaelem w Soul Calibura, to szybko zrozumiecie o co mi chodzi. Za ten koncept i jego wykonanie Japończykom należą się brawa.
Budynki z Dark Souls III zakończone spiczastymi wieżami oraz drzewa z Osady Nieumarłych wyglądają jak żywcem wyjęte z Bloodborne, ale mi to nie przeszkadza. Widać, że nie jest to szybki port z poprzedniej generacji a gra projektowana na tą generację konsol. W końcu doczekałem się soulsów godnych PS4, z wszystkim tym, co uwielbiam a co zostało usunięte przy okazji poprzedniej produkcji From Software. Poza cieszącą oczy oprawą wizualną mamy tu jeszcze cuda, zaklęcia, piromancję, wagę ekwipunku, czyli wszystko to, co umożliwia graczom eksperymenty z rozwijaniem własnej postaci w grze z całkiem różnymi efektami końcowymi.
Dobrze, że From Software porzuciło przy okazji Dark Souls III niejasny i niewyjaśniony całkowicie w żadnej wcześniejszej grze z serii system łączenia się graczy ze względu na posiadany poziom lub próg pamięci dusz, więc bez problemu mogłem się połączyć z moim kolegą, który mieszka w Japonii. On miał 140 poziom, ja 20 i spotkaliśmy się jak za starych dobrych czasów w Dark Souls II. Wystarczyło ustalić hasło. Oczywiście gracz z wyższym poziomem ma poziom zdrowia dostosowany do mojego i jedynie jego ekwipunek zostaje nietknięty. Wystarczy chwila nieuwagi i nawet taki mocarz jak on może szybko skończyć w smoczych płomieniach.
Jeśli interesuje Was to jak wygląda bezpośrednia rozgrywka, to zapraszam do playlisty poniżej. Znajdziecie na niej m.in. chwaloną przez mnie muzykę, zobaczycie moją pierwszą śmierć w grze, mojego pierwszego pokonanego bossa, pierwszą sesję kooperacji zakończoną powodzeniem, pierwszego pokonanego najeźdźcę, pewien zabójczy szyb windy, o którym lepiej pamiętać i jeszcze parę innych rzeczy .
Podczas krótkiego czasu spędzonego z grą dwa razy wyrzuciło mnie do menu konsoli i parę razy natrafiłem na problemy z przyzywaniem graczy, choć standardowo na samo przywołanie czekam zaledwie parę sekund po zostawieniu znaku na ziemi, więc śmiało mogę powiedzieć, że odbywa się ono praktycznie natychmiastowo.
Z mojej strony to tyle. Grać mi się teraz chce a nie o tym pisać. Życzę Wam udanego weekendu. W przyszłym tygodniu blog poprowadzi Czarny Ivo.