Anime corner #7
Cześć. Tym razem w anime cornerze wystąpią JoJo's Bizzare Adventure i Captain Tsubasa. Zapraszam do lektury wszystkich zainteresowanych.
[Wpis zawiera spoilery.]
JoJo's Bizzare Adventure (2012r.)
JoJo's Bizzare Adventure opowiada o losach Jonathana Joestara, któremu przyszło walczyć ze swoim nemesis, Dio Brando.
Zazwyczaj kompletnie nie zwracam uwagi na historię w shounenach. Liczę na widowiskowe i trzymające w napięciu walki. Widziałem Dragon Balla, DBZ, Full Metal Alchemist, Naruto, Bleacha, obejrzałem prawie 170 odcinków One Piece oraz prawie 300 Fairy Tail i jak na razie tylko w tych dwóch ostatnich anime historia jej bohaterów potrafiła mnie poruszyć.
Jestem raptem po kilku odcinkach JoJo i już wiem, że Jonatham jest sto razy lepszym protagonistą od Subaru z RE: Zero, które niedawno skończyłem.
Na początku jednak nic na nie wskazywało, że polubię protagonistę.
Wszystko zaczyna się w momencie, gdy pewnej nocy wypadkowi ulega wóz, którym jadą rodzice głównego bohatera. Ginie mu matka a zwykły pijak i hiena cmentarna, która stara się splądrować to, co jest tam cenne zostaje omyłkowo wzięty za człowieka, który uratował ojca jonathana. Obiecuje mu on za to dozgonną wdzięczność i jest to najgorsza decyzja w jego życiu. Po śmierci swojego 'wybawcy' postanawia on zaopiekować się jego synem. Na imię mu Dio.
Jest to początek końca spokojnego życia młodego jonathana. Dio szybko wkupuje się w łaski jego ojca, który zaczyna powoli gardzić własnym synem. Blond-włosy biedak z pozoru wydaje się miłym dżentelmenem, ale to tylko maska. To on doprowadził do śmierci swojego ojca, który zamęczył jego matkę na śmierć. Gardził nim, ale jeszcze bardziej gardzi tymi, którzy mieli dobre i poukładane życie, w którym nie musieli się o nic troszczyć. Postanowił, że doprowadzi do tego, że wszyscy wokół zaczną szydzić z młodego panicza, aż zostanie samotnym i nieszczęśliwym młodzieńcem. Robi to doskonale, aż do czasu gdy JoJo zakochuje się w pięknej Erinie.
Dio nie może znieść faktu, że jego wysiłki spełzły na niczym, więc kradnie jej pierwszy pocałunek. I tu popełnia wielki błąd. Mylnie wydaje mu się, że ludzie ulicy posiadają największą siłę zaparcia i nie dadzą się życiu, bo bieda i nieszczęście nauczyła ich wytrwałości. Gdy protagonista dowiaduje się o tej ujmie na jego honorze postanawia się rozmówić ze swoim 'przyjacielem', nie zważając na to, że nigdy nie dał mu rady w walce jeden na jednego.
Tym razem jednak nie mógł sobie pozwolić na kolejną porażkę, bo chodziło o honor kobiety, którą pokochał. Można powiedzieć, że od tej potyczki zaczyna się na dobre JoJo. Gdyby nie postać młodej piękności i zbezczeszczenie jej niewinności, to chyba nawet nie oglądałbym tej serii. Dio błędnie założył, że ktoś bogaty nie może posiadać siły walki a kolejne porażki go złamią i zrobią z niego nieudacznika. Tak się jednak nie stało i zawistna sierota ostro oberwała.
Wtedy dopiero okazało się jaki to nikczemnik, gdyż nie mogąc znieść swojej porażki ze strony bogatego śmiecia, którym gardził od ich pierwszego spotkania, doprowadził do tego, że ukochany pies Jonathana zostaje spalony żywcem w piecu.
Przez kilka kolejnych lat zgrywał niewiniątko, aż do momentu ukończenia studiów, gdy postanowił otruć ojca JoJo w ten sam sposób, w jaki otruł swojego zapijaczonego rodziciela, aby przejąć jego majątek.
JoJo przejrzał jego intrygę w ostatniej chwili, zebrał odpowiednie dowody, żeby go skazać i pewnie pomyślicie, że to był koniec niegodziwca Dio. Nic bardziej mylnego.
W domostwie JoJo była pewna tajemnicza kamienna maska, która dziwnie reagowała na krew. Niegodziwiec odkrył przez przypadek jej sekret a gdy był w sytuacji bez wyjścia stało się najgorsze. Użył jej, odrzucił swoje człowieczeństwo, stając się wampirem, który planuje podbój świata i będzie już na wieki prześladował swojego najbliższego 'przyjaciela'.
Jestem ze dwa-trzy odcinki po tych wydarzeniach i muszę przyznać, że na pewno obejrzę tą serię. Od razu wiadomo kto jest tym złym i strasznie żałuje, że w takim DBZ Toriyama zrobił z Vegetty tego dobrego. Rywal, który prześladuje głównego bohatera, zabierając mu wszystko to, co dla niego najcenniejsze to ciekawszy kandydat do miana arcy-złoczyńcy. Ktoś kto odpłaca zdradą za traktowanie go przez wiele lat jak własnego brata to najgorszy typ człowieka i nic nigdy nie stłamsi nikczemności w jego sercu.
Bardziej cieszy mnie chyba tylko to, że pod płaszczykiem kolejnego anime o laniu się po mordach dostajemy ciekawy dyskurs o kontraście między bogactwem i biedotą oraz o tym, czym jest hart ducha i niezłomność w walce z wszelkim życiowymi przeciwnościami. Za to muszę gorąco podziękować autorom tej historii.
Captain Tsubasa (1983r.)
W Tsubasie zaczęły się wreszcie Mistrzostwa Japonii w piłce nożnej. Wydawałoby się, że dostanie się do nich przez Nankatsu będzie formalnością. Pierwsze mecze w okręgu Shizuoka, do którego należą, wygrywali bezproblemowo nawet po dziesięć do zera, ale ich problemy zaczęły się, gdy trafili na drużynę, która gra defensywnie i jest zdyscyplinowana taktycznie. Nawet przegrywali to spotkanie, ale Tsubasa na boisku robi różnicę.
W finale okręgówki wystąpił nawet Wakabayashi, ale nie było mu łatwo, gdyż grał z niezaleczoną kontuzją nogi, której nabawił się w jednym z wcześniejszych spotkań. Oponenci Nankatsu wymyślili sobie, że będą go atakować, ale ich zamiary spełzły na niczym, gdyż bramkarski geniusz przestał przejmować się bólem i grał z jeszcze większą determinacją. Ostatecznie drużyna głównego bohatera wywalczyła upragniony awans do mistrzostw.
Nie będą to jednak łatwe mistrzostwa, gdyż lekarze zabronili w nich grać Wakabayashiemu. Był to dla niego prawdziwy szok, bo tym samym odebrano mu sposobność zemszczenia się za gola, którego strzelił mu Kojirou, gdy chciał się przekonać co potrafi. Bardzo go to ubodło, choć tak naprawdę nic nie mógł zrobić z kontuzją nogi. Genzou Poprosił Tsubasę o to, żeby zaszli daleko w turnieju mistrzowskim, a on wyleczy kontuzję i odegra się na napastniku lubującym się w brutalnej grze. Najgorsze jest jednak to, że drużyna Tsubasy już w pierwszym meczu w grupie musi zmierzyć się z jego Meiwą F.C. a Morisaki mistrzem bramkarskim niestety nie jest.
Choć oglądałem ten mecz dawno temu, to pamiętam, że Nankatsu go przegra, dlatego czekam bardziej na to, co pokażą bracia Tachibana i najlepszy piłkarski technik w tej animowanej serii, czyli Jun Misugi.
No i bardzo mnie cieszy, że na mistrzostwa nie pojechała Anego, szefowa fanklubu Nankatsu. Jak ja nie cierpię tej złośliwej baby. Wydziera mordę na każdego kto krzywo spojrzy na jej ukochanego. Jest chorobliwie zazdrosna o niego zazdrosna i nie ma bladego pojęcia o zasadach gry w piłkę nożną. Tsubasa nigdy nie był moim ulubionym bohaterem, więc myśl, że zwiąże się z nią w kolejnych seriach bawi mnie okrutnie. Wolałbym się zabić niż żyć z kimś takim.
Na dziś starczy. Jeśli oglądacie jakieś anime i chcecie się tym podzielić, to dajcie znać. Będę wdzięczny.