W co gracie w weekend? #195
Cześć. W ten weekend proponuję Wam prysznic magicznego dźwięku. W wyjaśnieniu czym on w ogóle jest pomoże mi Miku oraz OutRun 2 i OutRun.
Innych gier pewnie nie zdołam nawet uruchomić, ale i tak o nich wspomnę. Są to: Sonic The Hedgehog 3, Wiedźmin 3, Digital Devil Saga oraz The Legend of Zelda: Ocarina of Time.
[Wpis zawiera spoilery.]
Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega, 2016r.)
Niedawno pogoda była niezachęcająca do czegokolwiek. Było zimno i padało. Jakoś tak się zdarzyło, że grałem akurat w Future Tone, więc od razu wpadły mi do ucha karaibskie rytmy Magical Sound Shower. Piaszczysta plaża, palmy, dmuchany delfin, morze i pływająca po nim łódka, molo, piłka plażowa itd.
Zachodziłem w głowę dlaczego ten kawałek spodobał mi się po pierwszym przesłuchaniu. Zazwyczaj muszę przesłuchać jakiś utwór Miku kilka lub kilkanaście razy, żeby mi się spodobał. Jej słodki śpiew i gesty dodawały czaru tej piosence, której słuchałem raz po raz, próbując zdobyć w niej kolejną perfekcyjną ocenę.
Zatracałem się coraz bardziej w tych kokosowo-palmowych rytmach. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Dlaczego kawałek, który znam od niedawna jest mi tak bliski, jak bym go znał od wielu lat?
Mokona stwierdziła kiedyś w Tsubasie Chronicles, że są wspomnienia, o których nie pamięta ciało a pamięta serce.
Tak też było i w moim przypadku. Miałem jedną wskazówkę.
Na planszy wyboru piosenki widziałem jakiś rozpikselowany samochód przy którym stał dumnie napis OutRun.
Znałem tą nazwę. Tylko nie wiedziałem skąd. Postanowiłem przyjrzeć się tej sprawie bliżej.
Obejrzałem rozgrywkę z tej gry i już miałem odpowiedź praktycznie na wyciągnięcie ręki. Gdy czytając w Wikipedii natknąłem się na nazwisko Yu Suzuki wszystko stało się jasne.
OutRun to gra, w którą grałem na automatach w Shenmue II.
Dzięki tej jednej piosence uświadomiłem sobie dwie sprawy.
Miku, choć jeszcze stosunkowo młoda, stała się spoiwem łączącym wszystko to, za co pokochałem kiedyś Segę i najwspanialszą grę tej firmy. Stała się pomostem łączącym przeszłość i teraźniejszość Segi w jedno.
Magical Sound Shower w jej wykonaniu to hołd dla jednego z najwybitniejszych twórców w historii branży.
OutRun 2 (Xbox, Sega AM2 + Sumo Digital, 2004r.)
Moje odkrycie jednak mnie nie satysfakcjonowało, więc postanowiłem jeszcze głębiej zbadać tą sprawę.
Przez przypadek dowiedziałem się, ze jakiś OutRun pojawił się na pierwszej konsoli Microsoftu i zapragnąłem sprawdzić ten tytuł.
Zamówiłem go z Amazon.co.uk po cenie znacznie niższej niż na polskich portalach aukcyjnych a po odpaleniu po prostu zakochałem się w tym porcie wyścigówki z automatów autorstwa Sumo Digital. Za wersję oryginalną odpowiedzialny jest Yu Suzuki i jedno z najlepszych studiów w historii Segi, czyli AM2.
OutRun 2 to zręcznościowa gra rajdowa, w której gracz walczy o to, aby jak najszybciej dotrzeć do kolejnych punktów kontrolnych na trasie. Ciekawym pomysłem jest jednak to, że przy każdym takim punkcie może wybrać jedną z dwóch tras. Ta po lewej jest łatwiejsza. Ta po prawej zawsze jest większym wyzwaniem.
Gracz sam decyduje więc o poziomie trudności gry w trakcie jej trwania. Scenerie w grze są bardzo malownicze i bardzo szybko się zmieniają. Czeka nas przejażdżka po plaży pełnej łódek, po ogromnym moście znajdującym się nad wielkim zbiornikiem wodnym, w okolicach ogromnego pola z wiatrakami, które zostało przyozdobione tulipanami, po ruinach, po kompleksie przemysłowym, po górach, których szczyty skąpane są w śniegu, po mieście przypominającym Paryż nocą albo po trasie całkowicie schowanej za chmurami.
Grę możemy zakończyć w pięciu różnych miejscach. Wiąże się z tym zupełnie inne zakończenie, w którym kierowca samochodu, w którego się wcielamy próbuje poderwać towarzyszącą mu pasażerkę. Dziewczyna reaguje żywiołowo na nasze poczynania na trasie, zagrzewając nas do widowiskowej jazdy, gdy pokonujemy kolejne zakręty wchodząc w nie z poślizgiem. Jeśli nie uda nam się dojechać na konkretnego punktu kontrolnego na czas, to złości się na nas, waląc nas w głowę rękami lub próbuje nas udusić za nasz brak umiejętności radzenia sobie za kółkiem kierowanego przez nas Ferrari. Do wyboru mamy kilka samochodów tej marki. Możemy także wybrać kolor wozu oraz muzykę, która będzie nam towarzyszyć. Jedynym z dostępnych kawałków jest oczywiście Magical Sound Shower, ale Passing Breeze lub Splash Wave też mu w niczym nie ustępują i równie szybko wpadają w ucho.
Tryb zręcznościowy OutRun2 oferuje nam trzy warianty rozgrywki. Pierwszy z nich właśnie przed chwilą opisałem. W drugim polegającym na robieniu wrażenia na naszej pasażerce musimy nie tylko szybko jechać, ale spełniać także jej zachcianki. Jeśli prosi nas ona o szybkie wymijanie innych samochodów, jazdę po konkretnym pasie jezdni, perfekcyjny przejazd bez kraks lub efektowne wślizgi, to należy spełniać jej kaprysy. Za każdą dobrze wykonaną akcję zbieramy serca i dopóki nie uzbieramy ich odpowiedniej ilości, to nawet szybka i brawurowa jazda w niczym nam nie pomoże. Liczy się technika. Pod żadnym pozorem nie wolno nam gubić toru, bo wyjeżdżanie poza jego obręb może spalić na panewce nasze wszystkie dotychczasowe starania. Ten wariant jest przeznaczony dla graczy lubiących dodatkowy zastrzyk adrenaliny.
Ostatnim z wariantów trybu zręcznościowego jest czasówka, w której ścigamy się z duchem samochodu sterowanym przez konsolę.
To nie koniec atrakcji w OutRun 2. Jeśli zaliczymy wszystkie pięć zakończeń w grze, to odblokujemy oryginalny OutRun z automatów, który miał premierę w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Gra w grze znajduje się w galerii, w której możemy przeglądać zdobyte karty kolekcjonerskie. Jest ich łącznie 142 do odblokowania. Znajdziemy na nich informacje o wielu rzeczach związanych z Ferrari oraz z samą grą. Jest to pewnego rodzaju encyklopedia włoskiej stajni wyścigowej, bo z kart możemy dowiedzieć się o silnikach użytych w samochodach tej firmy, gdy zdobywali Mistrzostwo Świata w Formule 1 albo przejrzeć się wzorom koszulek, jakich używali pracownicy tej firmy lub zobaczyć inne produkty firmowe, dostępne wtedy w sprzedaży.
Z kart dowiemy się także o postaciach i samochodach występujących w OutRun2. Żeby odblokować poszczególne karty, musimy wykonywać różnego rodzaju misje, za które jesteśmy oceniani. Żeby ukończyć wybraną misję gracz musi zdobyć w niej przynajmniej ocenę A.
Misje polegają na umiejętnym driftowaniu przez cały wyścig lub na przejeżdżaniu przez wybrane strefy toru. W nokaucie nie wolno nam jechać na ostatnim miejscu w stawce innych rajdowców podczas przekraczania kolejnych punktów kontrolnych. Po przejechaniu każdego z nich maleje liczba wozów na trasie, więc jesteśmy niejako zmuszani do przepychania się do przodu stawki i zajmowaniu coraz wyższej lokaty w wyścigu.
Jako część konwoju musimy dowieść do mety serca otrzymane na początku wyzwania, także nie wolno nam jechać jak pirat drogowy, uderzając w bandy lub inne pojazdy, które jadą po ulicy. Inne wyzwanie polega na strąceniu jak największej ilości pachołków drogowych. W innych misjach zbieramy serca rozsiane po trasie lub staramy się zebrać serca krążące wokół innych samochodów mknących po szosie. Są również wyzwania polegające na utrzymywaniu jak najwyższej prędkości samochodu podczas jazdy i należy się dobrze zastanowić w nich nad używaniem poślizgów, które może i ułatwiają nam branie zakrętów, ale obniżają też prędkość kierowanej maszyny. Jeśli przydarzy nam się choćby jedna kraksa, to nie mamy już zbyt wielkich szans na rozpędzenie wozu do odpowiednio dużej prędkości.
Jednak prawdziwym mistrzostwem była dla mnie misja matematyczna, która wymagała ode mnie nie tylko szybkiej jazdy, ale również szybkiego dodawania i odejmowania w pamięci. Jeśli nie umiemy szybko liczyć, to nie uda nam się przejechać przez właściwą bramkę na końcu wyzwania. Powiedzcie, w ilu grach rajdowych była sprawdzana Wasza umiejętność rachowania? Jeśli ktoś twierdził, że matematyka jest nieprzydatna w życiu, to może skończyć z dalszym opowiadaniem bajek. Matematyka jest potrzebna do zaliczania wyzwań w Outrun2!
Wyzwania warto robić, gdyż po zaliczeniu kilku z nich odblokowujemy dodatkowe wozy, kawałki muzyczne oraz trasy.
Poniżej macie możliwość przesłuchania kilku moich ulubionych kawałków z gry. Pochodzą one co prawda z Outrun 2006: Coast to Coast, stanowiącej dopakowana wersję Outrun2, ale z tego co wiem, to są to identyczne utwory co w OutRun2. Te dodane w OutRun 2006 po prostu pominąłem.
OutRun (Automaty, Sega AM2, 1988r.)
OutRun to jedno z największych osiągnięć w karierze legendy Segi, Yu Suzukiego.
Jest to pierwsza gra z automatów, która pozwalała graczowi na wybór muzyki podczas jazdy oraz na wybór trasy. Dziś jest sporo wyścigówek pozwalających nam jeździć po całych miastach, ale w latach osiemdziesiątych danie graczowi możliwości wyboru trasy przejazdu było czymś niespotykanym. Śmiało możemy uznać, że OuRun przyczynił się do powstania nieliniowości w grach wyścigowych.
Na uwagę zasługuje także kapitalna,jak na swoje czasy ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez Hiroshiego Kawaguchiego, która pozwala poczuć tropikalny klimat obecny w grze.
W OutRunie siadamy za kierownicą Ferrari Testarossy a obok nas siedzi piękna pasażerka. Niby nic nie znaczący szczegół, ale w Burnoutach, które ukazały się na rynku dwadzieścia lat po tej grze jeździmy samochodami bez kierowców.
OutRun był sukcesem sprzedażowym. Automaty Segi z tym tytułem rozchodziły się jak świeże bułeczki. Niniejsza pozycja zdobyła popularność oraz nagrody za Grę Roku oraz Grę Roku na automatach w 1987r. w konkursie zorganizowanym przez Golden Joystick Awards.
Została też przeniesiona na niejedną konsolę Segi.
Trafiła do wielu zestawień gier wszech czasów a IGN umieścił ją na czwartym miejscu wśród najbardziej wpływowych gier wyścigowych w historii.
Lista najbardziej wpływowych gier wyścigowych w historii wg IGN
Ja zetknąłem się z nią pierwszy raz w Shenmue II, o czym możecie się przekonać na poniższym filmiku (poz.2 na playliście), i jak widać nigdy o tym nie zapomniałem.
Miku musiała mi po prostu o tym wszystkim przypomnieć. Niby jest mała, młoda i niewiele jeszcze znaczy w gamingowym światku, ale sprawiła, że pokochałem Segę jeszcze bardziej niż dotychczas a Yu Suzuki ze swoimi grami zawsze będzie zajmował ważne miejsce w moim sercu.
Tak oto trafiłem po nitce do kłębka dzięki jednej niepozornej wokaloidce i wziąłem prysznic magicznego dźwięku, zmywając z siebie brud growej apatii.
Miku, Yu, Hirosshi i Sego, jesteście wielcy!!! Tak się robi świetny fanserwis.
Sonic The Hedgehog 3 (SMD, Sonic Team, 1994r.)
Po ukończeniu dwóch części Sonic Adventure na Dreamcaście oraz dwóch części Sonic The Hedgehog z Segi Mega Drive wchodzących w skład składanki Sega Mega Drive Ultimate Collection na PS3 nadeszła pora na sprawdzenie kolejnego tytułu z maskotką Segi w roli głównej.
W trzecią odsłonę Sonic The Hedgehog gram pierwszy raz w życiu i jestem mocno podekscytowany tym faktem.
Z nowości w serii należy odnotować możliwość wyboru bohatera gry pomiędzy Soniciem a Tailsem przed rozpoczęciem rozgrywki. Lisem z dwoma ogonami gra się trochę inaczej niż niebieskim jeżem. Nie potrafi on poruszać się tak jak jego kolega, ale umie uformować śmigło ze swoich dwóch ogonów, dzięki czemu może dłużej latać.
Historia trzeciej częsci Sonica nie jest niczym odkrywczym, bo dwójka bohaterów kolejny raz ściga Doktora Robotnika. Tym razem arcyłotr nie działa jednak sam. Pomaga mu bowiem Knuckles, któremu szalony naukowiec wmówił, że Sonic jest odpowiedzialny za jego kłopoty.
Kolejna odsłona platformówek Segi doczekała się zmian w bonusach, w których są do zdobycia szmaragdy chaosu. Jeśli miałbym się do tego odnieść, to są to zdecydowanie najtrudniejsze plansze dodatkowe w serii i o ile w dwóch pierwszych częściach dałbym sobie jakieś nikłe szanse na zaliczenie któregoś z nich na oryginalnym kartridżu z grą, tak tu nie wyobrażam sobie zebrania tych wszystkich niebieskich kul bez możliwości sejwów w dowolnym momencie gry.
O tak. Dokładnie tego było mi trzeba. Robotnik, szykuj się, idę po Ciebie.
Wiedźmin 3: Dziki Gon (PS4, CD Projekt RED, 2015r.)
Porozmawialiśmy trochę o Wiedźminie 3 w poprzednim w co gracie w weekend, więc stwierdziłem, że nie chcę zakończyć tej generacji konsol bez poznania finału historii Geralta.
Włączyłem więc naszego słowiańskiego rpga nie z myślą o tym, by dalej zwiedzać Novigrad. Pognałem czym prędzej na bagna, aby zrobić misję fabularną, czyli coś, czego nie robiłem od bardzo dawna.
Myślałem, że nie ujrzę nigdy bardziej szkaradnych i odpychających wiedźm niż te z Dark Souls II, ale REDzi to Polacy z wyobraźnią, więc misja oparta o niemiecką baśń braci Grimm zatytułowaną Jaś i Małgosia była zarazem powrotem do mojego dzieciństwa oraz naprawdę strasznym przeżyciem.
Gdy zobaczyłem obrzydliwe cielska Pań Lasu i usłyszałem ich swobodną rozmowę o pysznych dzieciach smakujących jak karmel czułem się nieswojo. Gdy zmusiłem je do wyjawienia tego, co stało się z Ciri a one jak gdyby nigdy nic zaczęły opowiadać o tym, że znalazły ją ranną w lesie i chciały zjeść jej stopy zagotowała się we mnie krew.
Wczułem się w rolę ojca martwiącego się o dziecko tak bardzo, że miałem ochotę posiekać je na plasterki.
Drugi Wiedźmin nie posiadał tak mocnego ładunku emocjonalnego, bo szukanie mordercy króla, który lubił sypiać z własną siostrą to jednak nie to samo.
Byłem strasznie rozczarowany, gdy dowiedziałem się od tych staruch, że moim losem będzie podążanie śladem krnąbrnej i samolubnej wiedźminki, ale i też niemożność jej ostatecznego uchwycenia. Z wiedźmami też nie mogłem się jeszcze porachować, więc nie pozostało mi nic innego jak szukać kolejnych śladów Ciri.
Może powinien jednak wrócić do Novigradu, którego jedną z atrakcji turystycznych jest palenie niewinnych na stosach celem wywarcia wrażenia na znudzonej gawiedzi? Jak myślicie?
Shin Megami Tensei: Digital Devil Saga (PS2, Atlus, 2006r.)
Tydzień temu pisałem, że porwą Serę, no i wykrakałem.
Mick wiedział, ze będę szukał zemsty za śmierć Jinany i porwał bezbronną dziewczynę, wybijając całą ochronę Embrionu, z wyjątkiem Cielo, którego zostawiono żywego, żeby opowiedział mi o tym co się wydarzyło, i żeby było łatwiej wciągnąć mnie w kolejną pułapkę.
Heat miał ochotę rozszarpać nieporadnego ochroniarza, ale w ostatniej chwili zatrzymała go opanowana Argilla. Wyruszyliśmy więc do Koordynatu 136, aby rozwiązać ten poważny kryzys, gdyż nasi przeciwnicy wpadli na coś, czego się nie spodziewałem, czyli na wykorzystanie porwanej do pozbawienia nas umiejętności transformacji w krwiożercze bestie.
Cielo bardzo chciał nam towarzyszyć w naszej eskapadzie, ale doszliśmy do wniosku, że nie potrzebujemy tak nieporadnej osoby. Został zamknięty w pokoju bez możliwości jego opuszczania. Jakimś cudem znalazł się tam kot, który stał się wymarzonym fortelem do ucieczki naszego uwięzionego towarzysza, dlatego też podejrzewam, że Cielo zrobi jeszcze coś, co sprawi, że zapomnę mu jego przewiny.
The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64, Nintendo EAD, 1998r.)
W Okarynie udało mi się przejść próbę Wielkiego Drzewa Deku i dowiedziałem się o klątwie, którą rzucił nań pewien człowiek pustyni. Szuka on wymiaru, w którym spoczywa Trój-siła.
Jest to boski artefakt, który powstał w wyniku fuzji trzech prastarych bogiń.
Legenda głosi, że potrafi spełnić marzenia każdemu jego posiadaczowi.
Były to ostatnie słowa mojego przewodnika, który polecił mi udać się do pobliskiego zamku w celu rozmówienia się z mieszkającą tam Księżniczką Przeznaczenia. Dostałem ten przedmiot umożliwiający bezpieczne opuszczenie wioski zamieszkałej przez kokirich,
Opuściłem to miejsce bez żalu. Byłem wiecznie wyśmiewany z powodu braku własnej wróżki a nasz przywódca okazał się rozsiewającym plotki dyletantem. Stwierdził, że to ja przyczyniłem się do śmierci naszego prastarego opiekuna, co było wierutna bzdurą.
Czy tak się powinien zachowywać przywódca? To zwykły hamulcowy wioski czepiający się rzeczy, których nigdy nie zrobiłem.
Smutno mi było jedynie rozstać się z przyjaciółką z dzieciństwa, Sarią. Otrzymałem od niej jej okarynę na pamiątkę, aby przypominała mi o naszej przyjaźni, gdy tylko na niej zagram.
Smutno mi się wtedy zrobiło. Nie cierpię pożegnań z ludźmi, na których mi zależy, ale żaden inny przedstawiciel mojej rasy nie może zrobić za mnie tego, co ja sam muszę zrobić, więc musiałem opuścić moją rodzinną wioskę.
Po wyjściu z lasu nie poszedłem oczywiście do zamku, bo jestem zbyt ciekawy atrakcji Pola Hyruliańskiego. Powalczyłem trochę z latającymi przeciwnikami, rozwaliłem kilka szkieletów i pognałem do pobliskiego rancza.
Myślę, że tyle na dziś wystarczy. Nie miałem za dużo czasu na granie w tygodniu, więc liczę, że nadrobię to w najbliższych dniach. Do następnego razu. Trzymajcie się.