Anime corner #15
Oj, trochę minęło od ostatniego odcinka anime cornera, ale stwierdziłem, że muszę się z Wami podzielić wrażeniami z Attack on Titan 2 i My Hero Academia 2, tym bardziej, że mam trochę więcej czasu na anime po skończeniu Wiedźmina 3.
[Wpis zawiera spoilery.]
Shingeki no Kyojin 2 (2017r.)
Na to, co się teraz wyczynia w tytanach czekałem od pierwszego odcinka tej serii. W końcu doszło do tego, do czego musiało dojść a mi pozostaje jedynie zbierać szczękę z ziemi.
Myślałem, że długo nie zobaczę nic podobnego do walki Erena z Annie, ale myliłem się straszliwie, bo tamta walka była jedynie wstępem do jego starcia z opancerzonym tytanem, do którego musiało dojść, wziąwszy pod uwagę wydarzenia z pierwszego odcinka, gdy Eren i jego przyjaciele stracili wszystkich bliskich po ataku tytanów na ich rodzinne miasto.
Nareszcie wiadomo kim jest kolosalny i opancerzony tytan, choć z rozmów z ludźmi, którzy są na bieżąco z mangą wiem, że jeszcze długo nie dowiem się tego, jakie motywy stały za ich atakiem z początku serii. Zresztą, kto by w ogóle myślał o takich pierdołach w trakcie takiego pojedynku?
Uważam, że Eren dopiero teraz pokazuje dlaczego jest głównym bohaterem Shingeki no Kyojin i chyba pierwszy raz walczył w tandemie z Mikasą w pełnej harmonii, bo do tej pory zachowywał się jak rozpuszczony nastolatek z problemami emocjonalnymi, który nie potrafi zapanować nad swoją ogromną siłą i fanatycznie kochająca go kruczowłosa piękność musiała czasem wbić mu trochę rozsądku w jego zakuty łeb, co ma w sobie sporo uroku, bo przy jego monstrualnym cielsku wygląda ona jak mrówka.
Bardzo spodobało mi się, że Eren używał w pojedynku gigantów technik Annie, która dawała mu kiedyś solidny wycisk w obozie treningowym. To świadczy o tym, że blondyna na pewno pojawi się jeszcze w tytanach i prawdę powiedziawszy nie mogę się doczekać tej chwili. Mam nadzieję, że dożyje do tego wydarzenia, bo jeszcze zostało raptem pięć odcinków a potem nie wiadomo ile czekania na kolejny sezon.
Mangi i tak nie zamierzam czytać, żeby przekonać się o tym, co będzie dalej. Znajdę sobie po prostu coś innego do obejrzenia.
Boku no Hero Academia 2 (2017r.)
Pierwszy sezon My Hero Academii naprawdę przypadł mi do gustu.
Cały ten proces nabierania krzepy przez Deku, aby zdobyć moc swojego idola przykuł mnie na dobre do telewizora i z zapartym tchem śledziłem jak wyśmiewany przez wszystkich utalentowanych rówieśników pokazuje im, gdzie raki zimują a w szczególności swojemu nemezis, Katsukiemu, który nie potrafi się pogodzić z tym, że w nieudaczniku, z którego ciągle kpił drzemią pokłady nieskończonej siły, z którą nawet i on musi się liczyć.
Moc Allmighta, której używanie prowadzi do przykrych reperkusji jego posiadacza to obosieczna broń, dlatego zaimponowało mi, że, aby uratować kogoś w potrzasku główny bohater musi zrobić sobie krzywdę.
To pokazuje ciężar, jaki musi unieść każdy, kto chce iść w ślady największego superbohatera.
Na ekranie telewizorów można zobaczyć tylko jego uśmiech, gdy ratuje potrzebujących, ale prawdziwa walka toczy się w sercu i myślach superbohatera, z dala od fleszy i ciekawskich dziennikarzy.
Midorya to świetny uczeń, ale dopiero w finałowej walce pierwszej serii możemy zobaczyć kim jest jego mistrz i nauczyciel. Najlepsze w pierwszych trzynastu odcinakach było dla mnie, że przy zapowiedzi kolejnego odcinka postacie z anime ciągle wykrzykują Plus Ultra i zupełnie nie wiedziałem o co z tym chodzi? Nie będę psuł zabawy komuś, kto sam chce się o tym przekonać, ale zapewniam, że warto się tego dowiedzieć.
Obecnie w drugiej serii trwa turniej mający na celu wyłonienie trzech najlepszych uczestników, ale widziałem już tyle turniejów w innych shounenach, że szokiem byłby dla mnie wynik inny niż zwycięstwo protagonisty. Tak to już bywa w anime w tym gatunku. Główny bohater zawsze pokonuje wszystkich przeciwników rzucających mu wyzwanie a potem zdobywa dziewczynę.
Idealna bajeczka dla małolatów, dlatego mój początkowy zapał do tego superbohaterskiego anime powoli słabnie, ale i tak zamierzam śledzić do końca drugi sezon.
Dziś wpis jest skromny, ale to wina Resident Evil 7, który nie daje mi spokoju. Do następnego razu.