Moje wrażenia z trzeciego lubelskiego zlotu graczy [Lublin, 22 lipca 2017r.]
22 lipca 2017r. odbył się już trzeci w historii zlot graczy w Lublinie. Wstęp był wolny, więc jego uczestnikami byli nie tylko użytkownicy ppe.pl, ale też i osoby spoza portalu. Chciałem podzielić się swoimi wrażeniami z tego wydarzenia, bo chcę, żeby została mi po nim jakaś pamiątka.
Zloty graczy organizowane przez użytkowników naszego portalu stają się już powoli jego nieodłącznym elementem. Dla przypomnienia do tej pory zorganizowano siedem zlotów graczy przez użytkowników ppe.pl. W nawiasach macie nicki organizatorów poszczególnych zlotów i liczbę osób, które wzięły w nich udział.
Dwa w Warszawie:
- 2014r. (SmOOgi, nieobecny na zlocie - 10 osób)
- 2017r. (Daaku - ponad 30 osób)
Dwa w Katowicach:
- 2015r. (RetroBorsuk, Mr. Bushido - około 50 osób)
- 2016r. (Mr.Bushido - około 20 osób)
Trzy w Lublinie:
- 23 lipca 2016r. (squaresofter, Cyborg - 12 osób)
- 6 maja 2017r. (squaresofter - 15 osób)
- 22 lipca 2017r. (Cyborg, snake18011992, Abi - 23 osoby)
Do tej pory wziąłem udział w pięciu zlotach z siedmiu a wspominam o tym, bo zloty ppe to szansa na poznanie nowych ludzi i pogadanie na żywo z użytkownikami i użytkowniczkami, których zawsze chcieliśmy poznać. Czasem ta szansa będzie też naszą pierwszą i ostatnią taką szansą w życiu. Mógłbym wymienić userów z każdego zlotu, których już więcej nie spotkam a tęsknić będę za nimi zawsze, dlatego zupełnie inaczej niż nasz etatowy uczestnik zlotów REALista, który pojawił się do tej pory aż na sześciu zlotach wcale nie uważam, że każdy następny zlot jest lepszy od poprzedniego. Mógłbym pisać przez kilka dni co czuję po sobotnim zlocie, ale zamiast tego pozwolę sobie wrzucić piosenkę, która odda to lepiej. Utwór pt. Numb autorstwa Linkin Park dedykuję wszystkim osobom z ppe, z którymi nie dane mi było się dogadać. Te kilka minut opowie Wam więcej o moim samopoczuciu niż wszystkie blogi, które do tej pory napisałem.
Jestem smutny. Brakuje mi ludzi, których spotkałem na zlotach w Katowicach. Dlatego jak do domu Mr. Bushido za jego zlot nie pojechał REALista i Cyborg, to postanowiłem, że zrobię coś, co sprawi, że chociaż oni dwaj nie poczują się odstawieni na boczny tor i wpadłem na pomysł pierwszego zlotu w Lublinie.
Wiadomo, że każdy organizator decyduje o tym, kto może do niego przyjść na spotkanie, ale dla mnie sprawa jest prosta. Na zlot może przyjść każdy. Nie musimy się we wszystkim zgadzać. Nie musimy lubić gier, które lubią i inni. Na zloty powinni móc przychodzić ludzie, dla których Uncharted to gra na 6 a Persona nie jest czymś wybitnym, tylko po prostu kolejną gra o szkole.
Nie wiedziałem czy pojawię się na tym zlocie, więc chciałbym z tego miejsca podziękować trójce organizatorów, że pozostali wierni zasadzie zlotów otwartych dla każdego.
Chciałem pójść też do Escape Roomu, ale oznajmiono mi, że nie mam na to szans. Przydzielono mnie na szybkiego do drugiego pokoju, ale zrezygnowałem z takiej opcji.
Przed zlotem w Lublinie robiliśmy wszystko, żeby niepotrzebnie podgrzewać przed nim atmosferę. Mieliśmy do czynienia z moim chamskim zachowaniem, żenującymi blogami na mój temat, były też groźby, więc trolle z portalu, którzy nigdy nie pojawią się na żadnym zlocie, bo im dupska przyrosły za bardzo do fotela a palce do klawiatury już śmieszkowały kto komu na nim wleje. Proponowano nawet zorganizowanie streama w formule pay per view. Podjudzaczy jest to sporo. To fakt. No to jak to było? Czy kogoś pobito? Oczywiście. Pobiliśmy wspólnymi siłami rekord frekwencji na lubelskich zlotach. Na pierwszym było dwanaście osób. Na drugim było piętnaście osób a na tym sobotnim było już więcej niż dwudziestu uczestników.
Jeśli się nie mylę, to na zlocie znalazły się następujące osoby:
- Cyborg
- snake18011992
- Abi
- Iwona
- squaresofter
- Lipton
- Ola
- Tsurugi
- żona Tsurugiego
- Perez
- Person
- Dario123
- drunkparis
- Zeldar
- Muminek
- kuku
- Hacket
- aydamo
- Daaku
- hienamas
- BlondSpaceBoro
- emas
- wojtekmarchewka
Dla niektórych z nas zlot zaczął się już w piątek. Mumin, Hacket, kuku i hienamas chcieli coś przekąsić, więc postanowiłem do nich dołączyć. Spotkaliśmy się w lolalu Red Rock City zlokalizowanym w okolicach Filharmonii Lubelskiej.
Ja dołączyłem do nich, bo chciałem po prostu poznać kuku i Hacketa osobiście, których nigdy wcześniej nie widziałem na oczy a z doświadczenia wiem, że kilkugodzinne spotkania, to zbyt mało na rozmowę ze wszystkimi. Mumin szybko się ulotnił. Miał w planach jakiś trójkąt, a że spotkaliśmy go jakieś 3 godziny później z obolałym krzyżem możemy wywnioskować, że ów trójkąt był całkiem udany.
Zanim jednak ponownie spotkaliśmy się z człowiekiem, który nie przepuszcza żadnemu newsmanowi na głównej, to szukaliśmy jakiejś miejscówki, żeby w spokoju wypić piwko i lepiej się poznać. Początkowo postanowiłem pójść z moimi gośćmi na miasteczko akademickie UMCS, ale gdy byliśmy w połowie drogi Hacket mokry jak kot, bo lało jak z cebra, stwierdził, że dalej nie idzie. Zawróciliśmy więc i poszliśmy w stronę Placu Litewskiego. Dobrze, że jak dotarliśmy na deptak, to w końcu pojawiły się jakieś nowe opcje do wypicia w spokoju, ale chłopaki zaczęli narzekać na cenę piwa, na to, że mamy przed oczyma restaurację a nie bar, na to, że wszędzie jest tylko Perła albo, że w innym lokalu nie ma gości.
Udało nam się wreszcie coś znaleźć, ale krzesła nadające się tylko jako ozdoba przy barze mocno dały nam się we znaki. Wypiliśmy tam tylko po piwku. Pogadałem trochę z kuku. Podroczyliśmy się jak zwykle z hienamasem i ruszyliśmy dalej. W następnym barze zostaliśmy już na dłużej. Było tam ciemno a Mumin śmiał się potem, że zaszliśmy do miejscówki idealnej na randkę, ale nie żałuję, że tam poszliśmy. Było cicho, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać. Hacket pochwalił się swoim 3DSem z Fire Emblemem i VITą z Odin Spherem, w którego pograł nawet kuku.
Gdzieś o 23tej postanowiłem pożegnać się z chłopakami i udałem się do domu, ale nawet gdy do niego dotarłem to nie poszedłem spać. Chciałem jeszcze koniecznie porozmawiać z jedną osobą przed zlotem i cieszę się, że ta osoba jeszcze nie spała i powiedziała mi to, co o mnie myśli. Wtedy wiedziałem, że idę w sobotę na zlot graczy a nie na ustawkę kibolów.
Pod Zamek dotarłem po 16tej i byłem tam jako pierwszy. Bardzo szybko dołączył do mnie Dario i zaczęła się część zlotu, którą bardzo lubię a więc zastanawianie się nad tym, kiedy przyjdą kolejni uczestnicy zlotu i obgadywanie tych co obiecali przyjść, ale koniec końców się nie pojawili.
Jak przyszedł Mumin z kuku, to popełniłem niezłe faux pas. Pomyliłem kuku z Damianem, który niestety nie pojawił się na zlocie (obaj są szczupli i noszą okulary), więc Mumin nie miał jak męczyć go tekstami o siostrach, więc zaczął się mnie pytać gdzie jest ten policjant, który ma przyjść i skuć go w kajdanki. Gdy przyszli w końcu organizatorzy, to udaliśmy się do Padbaru.
Tam weszliśmy do przygotowanej dla nas sali, ale powtórzył się koszmar znany niektórym uczestnikom katowickiego zlotu, gdy ponad czterdziestu jego uczestników próbowało się nie udusić w zbyt małej sali. Niektórzy próbowali poprawić cyrkulację powietrza kartkami z menu w Padbarze, ale niewiele to pomagało.
Na zlot przybył wreszcie Perez z Personem, a więc spełniło się moje wielkie marzenie, żeby spotkać kogoś z redakcji ppe w swoim rodzinnym mieście. Jednak prawdziwym szokiem dla mnie było dopiero pojawienie się Tsurugiego z małżonką. Był to szok tym większy, że rozmawiałem z nim w pół do 16tej na shoutboxie, jak wychodziłem z domu na zlot. Musieliśmy się przywitać jak na słonecznych braci przystało.
Nawet emas w końcu zawitał do Lublina, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Przypomniały mi się najlepsze momenty z Dark Souls, gdy szliśmy walczyć z Tsurugim z Hydrą a nieświadomy niczego emas, nie wiedząc kogo ma przed sobą próbował nam w tym przeszkodzić. Żeby pogadać z tym ostatnim musiałem czekać do 22tej, ale warto było. Rok czekałem, żebyśmy się spotkali, więc nie omieszkaliśmy poruszyć tematu słabego dodatku do Persony 3, tego, że Dark Souls II choruje na ciężki przypadek recyklingu oraz Bloodborne'a. Z emasem o grach mogę gadać w nocy o północy.
Jednak największym szokiem było dla mnie przyjście mojego kolegi aydamo, który najpierw pochwalił się odznaką policyjną a potem tak się rozgadał z Daaku o grach na Vitę, że Perez zwyzywał ich od nerdów i przywdział na twarzy minę kogoś, kto jest gotowy do morderstwa.
Mumin rozłożył mnie na łopatki, który stojąc obok mojego znajomego pytał się kiedy przyjdzie wreszcie mój znajomy z policji, żeby zakuć go w kajdanki. Gdy dowiedział się, że aydamo nie posiada takich rekwizytów trochę spochmurniał. Wiadomo, że jak jednego dnia masz ochotę na trójkąt, drugiego na siostry a trzeciego na kajdanki to prowadzisz bujne życie erotyczne, ale smutny Muminek i tak nie dał za wygraną. Gdy zrozumiał, że nie zaspokoi swojej kolejnej perwersji seksualnej, to próbował chociaż kupić jakieś dragi z magazynu policyjnego.
Ubaw po pachy.
Warunki klimatyzacyjne panujące w Padbarze były katastrofalne i nic nie pomógł przyniesiony przez snake'a i Cyborga wiatrak. Musieliśmy wyjść na zewnątrz, bo inaczej źle by się to dla nas wszystkich skończyło. Na zewnątrz próbowaliśmy ułożyć ze stolików różne figury, tak żeby wszyscy pomieścili się przy jednym stole. Proponowano litery L, U, prostokąty i kwadraty, ale okazało się, że najlepszym rozwiązaniem był nomen omen wąż.
Perez pokazał, że ma gest, bo postawił wszystkim zebranym kratę piwa i 4-5 butelek wódki, więc i on, i my mogliśmy się wyluzować i gadać ze sobą na przeróżne tematy, począwszy od tego jakie newsy powinny trafiać na główną, o tym komu wlepić bana, o polityce i o innych duperelach. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z Blondem, z którym szybko ustaliliśmy, że po co mielibyśmy szydzić z newsów takich jak ten o esporcie, które nas nie interesują? Portal musi jakoś zarabiać. Zawsze można ominąć informację, która nas nie interesuje.
W pewnym momencie wydawało mi się, że zgubiłem plecak, ale na szczęście był bliżej niż myślałem i jeszcze raz okazało się, że najciemniej jest zawsze pod latarnią.
Napiłem się trochę na tym zlocie. Musiałem wypić za zdrowie zebranych tam gości oraz jeszcze z paru innych powodów, ale obiecałem sobie, że nie będę robił w tym blogu długiej listy rzeczy, które na zlocie mi się nie podobały. Gdy zbliżała się 21, a więc było już blisko pokazu laserowo-wodnego o historii Lublina, wypadało tam pójść i zobaczyć co w trawie piszczy. Ludzi było tam i od groma i nie wszystko widziałem, ale sam pokaz bardzo mnie zaciekawił swoja oprawą i pomysłowością wykonania.
Pokazanie historii Lublina za pomocą wody i światła wyszło autorom całkiem zgrabnie. Nie będę jej tu przypominał. Powiem tylko tyle, że swoje wycierpiał, ale wciąż istnieje, jest wolny i każdy człowiek może go odwiedzić, żeby się w nim spotkać i porozmawiać, zupełnie jak na zlocie graczy.
Po całym tym spektaklu udaliśmy się z powrotem do Padbaru. Miałem wtedy niezły helikopter w głowie, więc o dalszym piciu nie mogło być mowy. Porozmawiałem z ostatnimi gośćmi, z którymi chciałem zamienić parę słów i gdzieś o 23tej postanowiłem się pożegnać z innymi zlotowiczami i poszedłem do domu. Nie lubię tej chwili, gdy kończy się dla mnie zlot.
Wolę wtedy pozostać sam na sam z własnymi myślami i wolałbym, żeby nikt ich nie znał.
Wtedy ogarnia mnie smutek. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że niektórych uczestników trzeciego lubelskiego zlotu nie spotkam już nigdy więcej. Choćbym nie wiem jakbym bardzo o to zabiegał, to i tak nie ma to znaczenia. Nie mam zamiaru pisać Wam o tym, że to najlepszy zlot w moim życiu, bo każdy zlot ma innych gości oraz jakieś wydarzenia, które zostają w pamięci. Zostają po nich wspomnienia, których osoby nie bywające na zlotach nigdy nie zrozumieją.
Swoim zwyczajem powinienem teraz napisać, że to był mój ostatni zlot i nie zamierzam dalej brać udziału w takich przedsięwzięciach, ale REAL by mnie znów wyśmiał, że zawsze tak robię a wciąż bywam na kolejnych zlotach. Tym razem napiszę inaczej.
Ten zlot pozwolił mi zrozumieć parę spraw, ale to nie znaczy, że zrezygnuję z możliwości poznania lub ponownego spotkania się ludźmi z ppe, które nieraz mnie wspierały a nie przyjechały tym razem do Lublina. Jeśli Lipton, REALista i inni userzy z portalu będą chcieli się przykładowo spotkać w przyszłym roku na kolejnym zlocie na początku maja albo kiedy indziej, to stanę na głowie, żeby tak się stało. Byłem gościem na zlotach i ich organizatorem takich spotkań, więc mnie długo przekonywać do podobnych inicjatyw nie trzeba. Czasem wystarczy porozmawiać z jedną lub dwoma osobami i pomysł na zlot jest już gotowy.
Na koniec jeszcze raz chciałem podziękować organizatorom zlotu za jego organizację oraz gościom, którzy zechcieli się na nim pojawić. Oby udało mi się jeszcze spotkać kogoś z jego uczestników.
P.S. Jakby ktoś pytał gdzie są zdjęcia ze zlotu, to powiem wprost, że nie szedłem tam, żeby je robić, tylko po to, żeby się spotkać z innymi graczami i odpocząć od portalowych spięć. Pamiętam nasze wspólne zdjęcie ze zlotu w tamtym roku i mogę jedynie stwierdzić, że przez cały ostatni rok tyle się zmieniło w życiu niektórych z nas, że to już odległa i mglista przeszłość. Te zdjęcia pewnie się gdzieś pojawią w jakimś innym blogu, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że na żadnym nie ma nas wszystkich. Ten blog to moja pamiątka ze zlotu, którą musiałem po prostu napisać tak od serca, żeby przypominała mi w przyszłości o pewnych wydarzeniach w moim życiu.