Sychowe podsumowanie roku 2014 nadciągnęło spóźnione.

BLOG
734V
Sychowe podsumowanie roku 2014 nadciągnęło spóźnione.
Sycho | 05.01.2015, 03:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Co w tamtym roku było na ekranie/telewizorze u mnie? 

Rok otworzyłem zapewne grając w Pokemony. Nie jestem pewien, ale to właśnie w tej grze spędziłem sporo czasu. Muszę przyznać, że choć seria hejtowana, to ma spory potencjał. Szczególnie, gdy ktoś wgryzie się w mechanikę. Głównie bawiłem się tam w hodowanie i zbieranie dexa. Nie udało mi się zebrać 749 stworków, bo według mnie to za dużo, jak na jedną grę, ale pochwalę się, że uzbierałem całą 150 z pierwszej generacji! Oprócz tego wyhodowałem sobie kilka Shiny Pokemonów (niezwykle rzadka odmiana, których częstość wyklucia to 1/1000), ale też sporo grałem w multi. Tam, szczególnie po jakimś czasie od premiery gra nabiera uroku. Walki stworków z innymi graczami, to sam miód produkcji. Odpowiednie tasowanie typami, tworzenie taktyk w walkach 2vs2 z uwzględnieniem wszystkich słabości i silnych stron swojej drużyny to nie lada wyczyn dla domorosłego stratega.
Na przekór hejterom muszę przyznać, że gra jest niezwykle grywalna. Pod względem systemu walki, to nadal jeden z najbardziej dopracowanych jrpgów na świecie. Cały system jest jak jeden wielki zegar, gdzie miliony pro-graczy cały czas doszukuje się słabości i uwielbiają je wykorzystywać. Nigdy nie spotkałem się z pokemonem, na którego nie ma alternatywy. Niektóre, przekokszone formy mega potrafią zatruć życie, ale wystarczy odpowiednia znajomość typów i ataków takiego, by odpowiednio zareagować. To naprawdę niezwykłe, jak panowie z Gamefreak nadal dopracowują system walki i cały czas gracz ma wrażenie, że nie trafił na przeszkodę nie do pokonania. 
Niestety gra nadal ma wiele wad, które nie zostały poprawione w remake'u z tego roku. Optymalizacja woła o pomstę do nieba, gra klatkuje, a włączone 3D nie zawsze jest widoczne, co w grze na 3DSa jest według mnie pośmiewiskiem. Dużo ładniejszych gier wyszło na tą platformę i bez problemu radziło sobie z ograniczeniami maleństwa Nintendo, a Gamefreak postanowiło zlać ambicję ciepłym moczem i pójść na łatwiznę. Właśnie te lenistwo, jest dla mnie głównym powodem, by zwlekać z kupnem nowej gry w serii, uwielbiam pokemony, ale partactwa nie mam zamiaru wspierać...
 
Taka moja prywatna niespodzianka. Po remake'u tej gry nie spodziewałem się zbyt wiele, może dlatego, że nie obcowałem z oryginałem, ale dzięki temu gra była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Tłumacząc się pomocą siostrze z trudnymi fragmentami, naprawdę spodobała mi się rozgrywka i przez grę przeleciałem w wieczór. Niestety tak szybko, bo jest ona strasznie króciutka. Kilka godzin i mamy ostatniego bossa pokonanego. Poza tym cieszy trudność. Tytuł nie idzie na łatwiznę i stara się stawiać gracza, przed coraz większymi wyzwaniami, jako gra dla dzieci to notatkowy błąd, ale jako tytuł stawiający na ambicję, jest to mega przyjemne, bo nie są to sytuacje typu "WTF? Dlaczego to się stało?", a raczej "Aha, tu miałem skoczyć, zanotowane". Taki urok starych gier, że czasami wystarczyło odpowiednio je analizować, by osiągać coraz to lepsze wyniki. 
No i oprawa, to co widzimy na ekranie jest genialne! Nie jest to wybitnie dopracowana gra pod względem detali, ale ciągle zmieniające się otoczenie sprawia, że warto brnąć do przodu i poznawać coraz to nowsze i ciekawsze światy. Kraina stworzona ze słodyczy? Podróż w głąb magicznego kapelusza? Kopalnia świetnych pomysłów i zdecydowanie najbardziej różnorodna przygoda w jaką grałem!
 
Jaka ta gra jest piękna! Tego nie oddadzą żadne słowa. Szczególnie statyczne obrazki, na których wygląda jak gówno. Dopiero włączone 3D i płynne 60 klatek pokazuje pazur. Jedna z tych gier, które są dowodem na to, jak ważna jest głębia w 3DSie. 
Jednak to nie grafika jest tu najważniejsza, a miodność wylewająca się z ekranu.  Tytuł wciąga i nie puszcza, aż do creditsów. Przepiękna historia w stylu Zeldy urozmaicona nowymi rozwiązaniami w mechanice. Zamienianie się w malowidło naprawdę działa i dodaje grze jeszcze więcej uroku, szczególnie te 1001 sposobów na wykorzystanie ficzera. Lochy cały czas zaskakują nowym podejściem do tego elementu! Niestety nie jest tak kolorowo i cała ta swoboda, która miała zrewolucjonizować grę nie za wiele zmienia. Do wszystkich przedmiotów możemy się bardzo szybko dobrać, ale mechanika nadal jest ta sama. Co z tego, że randomowo, skoro nadal zwiedzam lochy? Tak, są dopracowane, ale czas w końcu na prawdziwą rewolucję w serii i jeżeli nie nowa część na WiiU, to już chyba nic nie odświeży tego skostniałego cyklu.
Jeden z tych tytułów, których nie nazywamy grami, ale przeżyciem. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak dobra jest historia w tej produkcji. Genialnie przedstawiony konflikt między chaosem i porządkiem. Dzięki temu i odpowiedniej narracji, gra doskonale pokazuje, jak powinno wyglądać kilka zakończeń w grach (tak ME3, do ciebie mrugam 3 kolorowymi światełkami). Nie chcę za dużo zdradzać, ale ciekawe postacie, które mają za zadanie być naszym sumieniem i wpływać na kolejne decyzje są nakreślone doskonale. Zresztą same lokacje są prezentacją światów w których rządzą chaos i porządek. Ich kontrast nadal siedzi mi w głowie.
Dodajmy do tego bardzo dobry, choć już mocno eksploatowany system walki, polegający na odpowiednim reagowaniu na słabości przeciwnika, rozmowy z demonami, podczas których nawet jeśli trafi nam się wtórne pytanie, to odpowiedź będzie zupełnie inna. Co ciekawe, demony często prezentują swój charakter i tak, jak dla jednego siłą będzie wiek, tak inny położy nacisk na pieniądze. 
Jak w poprzednikach, tak tutaj również można mieszać demony tworząc zwykłe i specjalne fuzje, niektóre z nich potrafią ewoluować w silniejsze odpowiedniki, a cała nasza patologiczna rodzinka cały czas zdobywa doświadczenie. Niestety stara szkoła wpływa też na budowę misji i poziom trudności. Jest ciężko, nawet na normalnym poziomie trudności i jeżeli chcecie delektować się fabułą, to szybko wskoczycie na najłatwiejszy.
Dzięki wspomnianej wcześniej fabule, gra strasznie wciąga i nie puszcza. Zresztą, właśnie ogrywam New Game Plus, zmotywowany swoimi wyborami z poprzedniego życia, by tym razem sprowadzić na świat coś innego, niż totalny chaos...
 
Chapeux bas Oblivion Entertainment. Przyznam, że miałem duże wątpliwości, co do jakości tego tytułu. Przesuwana premiera i bankructwo THQ nie wróżyły tytułowi zbyt dobrze. Na szczęście po pierwszych recenzjach szybko odzyskałem wiarę w Oblivion i pomagające im South Park Digital Studio.
Tytuł jest najlepszą adaptacją miasteczka South Park do czasu powstania sequelu. Twórcom udało się idealnie odwzorować klimat serialu, postacie poruszające się w planszach 2.5D, genialny humor i o dziwo dobrze rozwiązany system walki. Tytuł gatunkowo strasznie ciężko określić. Jest w nim głęboki zalążek rpg, pojawia się edytor postaci i turowy system walki, ale fabuła jest kompletnie liniowa. 
Skoro już zaczepiliśmy o ten temat, to muszę przyznać, że bawiłem się genialnie przy odcinku... to znaczy adaptacji serialu. Humor wylewa się z ekranu, gra potrafi być South Parkowo ohydna, pokazuje świat z ironicznym przekąsem i idealnie oddaje charakter Cartmana i spółki. Pojawia się oczywiście wiele postaci z serialu, które możemy odwiedzić. Możliwość zwiedzania wielu pomieszczeń, które widzieliśmy na ekranie, naprawdę sprawiło, że miałem bana na gębie!
Oczywiście humor, to nie tylko pozytywne gagi, ale genialny dla mnie zabieg rozbawiania rozgrywką. Pastisz na Kanadę, to wyższa szkoła jazdy w temacie humoru growego. Pokazanie w ironiczny sposób prymitywizmu tego kraju w postaci gierki 16 bitowej... Geniusz!
Definicja niedocenionej gry. Nadal nie rozumiem, jak coś tak dobrego mogło być tak źle potraktowane przez graczy... Tytuł bardzo dobry fabularnie, często stawiający naprawdę trudne pytania odnośnie robotyki, z moim ulubionym "Czy robot myślący, że jest człowiekiem, nadal jest robotem?". Poza tym bardzo fajnie przedstawiona grupka towarzyszących nam żołnierzy. Duży nacisk na interakcję z nimi, który objawia się nawet poprzez system, czyli wybierane głosowo opcje dialogowe, pokazuje, jak powinno się grać w gry. 
Sam system strzelania niestety kuleje z powodu braku nowości. Ot kolejny shooter do od-punktowania na liście fanów TPSów. Szkoda, bo fajna grafika, przyjemna dla ucha oprawa dźwiękowa i wspomniana wcześniej fabuła naprawdę sprawiały, że ten tytuł mocno się wybija wśród innych gier o podobnej ocenie.
Przy okazji muszę pochwalić jeszcze bardzo fajnie rozwiązany system decyzji. To nie jest typowe dla Bioware naciśnij x, lub y. Tutaj jeżeli mamy kogoś zabić, to gra przechodzi do trybu strzelania z cut-scenki i własnoręcznie celujemy w tę osobę, by po chwili puścić spust. Tak to powinno wyglądać w każdej produkcji, więc tym bardziej szkoda, że nie wygląda. Tytuł mocny, a nawet rewolucyjny, wiele rozwiązań powinno być standardem.
Ile ja ziemi wykopałem w tej grze... Tego najstarsi górnicy nie zliczą! Pomimo brzydkiej oprawy rodem ze SNESa, gra nadrabia masą miodności. Jak się w to gra? Otóż Terraria jest najprościej ujmując połączeniem Minecrafta z Diablo. Trafiamy do świata, gdzie oprócz polowania na stwory nocą i powiększania naszego zamku w dzień możemy też bawić się w zaawansowany crafting, a nawet wybrać się na eksplorację lochu. Świat pomimo losowego generowania składa się z kilku powtarzających się segmentów, dzięki którym wcale nie odczuwa się monotonności.  Oprócz otaczającej nas polany trafimy również na pustynię, do podziemnej dżungli, a nawet do krainy ukrytej w powietrzu! Możliwości tej produkcji są ogromne i zapewne nie jeden z was spędził w niej kilkadziesiąt godzin tworząc sobie coraz lepsze pancerze, przygotowując taktyki na wymagających bossów i rozbudowując twierdzę. 
Najlepsze w tym jest, że gra ma multiplayer i to wszystko możemy robić ze znajomymi!
 
Gra stara jak świat. Niestety dawno zapomniana, bo nie jest niczym niezwykłym na tle następców w gatunku beat-em up. Pytanie więc, co ona robi w tak elitarnym zestawieniu, jak te? Otóż uważam, że świat niesłusznie zapomniał o Comix Zone, bo pomimo prostego gameplayu gra miała niezwykłą konwencję. 
Otóż wcielamy się w niej w pewnego twórcę komiksów, który w magiczny sposób zostaje uwięziony w swoim dziele. Nie mając nic innego do roboty, ale za to przypakowany nadludzką siłą rusza w podróż ku zakończeniu. 
Właśnie ten pomysł na grę 2D dziejącą się w komiksie jest genialny. Zamiast przesuwania się plansz przeskakujemy pomiędzy kadrami, przy uderzeniu towarzyszą nam dymki typu "pow" i humor wpływający na odbiór. Wszystko to sprawia, że mamy wrażenie, jakbyśmy czytali interaktywny komiks, gdzie nie tylko przeglądamy kolejne strony, ale jesteśmy ich częścią. Dzięki temu odwzorowaniu klimatu komiksów z lat 90 tytuł powinien być już na zawsze stawiany obok Battle Toads i Double Dragon za cudowny klimat. W końcu, skoro developerzy pchają nam na siłę "Cinematic Experience", czemu mielibyśmy nie dostać "Comix Experience" ?
Moja osobista największa premiera 2014 roku. Nintendo przyłożyło wszelkich starań, by zrobić z premiery nowego Smasha tytuł naprawdę wielki. Dzięki temu premierze na WiiU towarzyszyła też premiera na 3DSa, którą jako posiadacz tej konsoli nie omieszkałem wypróbować.
Pomimo ograniczeń konsoli tytuł jest naprawdę wielki. Opcji jest masa, wszystko jest ładnie podane na tacy, a dzięki temu zabawa samemu nie jest tylko zapychaczem, ale można przy niej spędzić więcej czasu niż online. Niestety, jeżeli chodzi o zabawę po sieci, to gra strasznie kuleje... Sam pojedynek z innymi ludźmi jest dużo ciekawszy i wymagający, niż starcie ze sztuczną inteligencją, ale we wszystkim przeszkadza straszny lag. Jeżeli trafimy na idiotę, który bardzo chciał zagrać w Smasha bez internetu, to konsekwencje są straszne. Co ciekawe takie pojedynki też potrafią być zabawne, bo gra robi się bardzo statyczna i zaczynamy przykładać rolę do taktyki, a nie szybkiej reakcji, ale nadal irytuje. Co innego, jeżeli internet nie zawodzi, wtedy gra daje masę frajdy. Grających online jest masa, dzięki temu łatwo można trafić na innego gracza, a sytuacja, gdy po wyjściu z walki i zaczęciu nowej trafiłem na tych samych zdarzyła mi się tylko raz. 
Niestety im więcej gramy, tym bardziej daje o sobie znać nie przystosowanie 3DSa do tego typu gier. Analog mocno kuleje jeżeli chodzi o dynamikę, R i L są strasznie nie wygodne i co najgorsze gra czasami potrafi nie wrzucić odpowiedniego ataku. Irytuje to, gdy walczymy nad przepaścią i od odpowiedniej reakcji zależy nasze być, albo nie być.
Największym zaskoczeniem, gdy widzimy 3DSowego Smasha i tak jest grafika! To co udało się wyczarować z tak słabego sprzętu, jak handheld Nintendo jest naprawdę niezwykłe. Zdecydowanie najładniejszy tytuł na tą konsolę. Gra poza tym działa w 60 klatkach na sekundę, nawet przy włączonym 3D! Widok tego co dzieje się na ekranie i w jaki sposób sprawia, że pierwsze odpalenie powoduje opad szczęki.
No i na koniec kilka słów o dźwięku. Genialne aranżacje klasycznych utworów Nintendo idealnie oddają cześć historii tej firmy. Znajdziemy w niej motywy z większości popularnych serii Nintendo, począwszy od Mario, Zeldy, Metroida i Starfoxa, a skończywszy na przygodach Waria i Sport Resort. 
Wszystko to w połączeniu z genialnymi planszami sprawia, że tytuł wart jest swojej ceny i gwarantuje naprawdę wiele godzin rozrywki! (ograłem w grze dobre 30 godzin i analog nadal działa, tak odnośnie plotek, jakby gra psuła konsolę)
 
Po prostu magia Nintendo. Zdecydowanie najładniejsza Zelda, ze wszystkich które udało mi się ograć. Cały ten bajkowy klimat idealnie łączy się z projektem świata i postaci. Wszystko jest cukierkowe, niepoważne i cały czas mamy wrażenie, że ktoś opowiada nam bajkę na dobranoc. 
Gameplay wcale mu nie ustępuje. Walki typowo Zeldowe, wielki świat podzielony na masę wysepek i gigantyczny zbiornik wodny do własnoręcznego odkrycia. Jak tego tytułu nie uwielbiać? Wypływając na głębokie wody, nigdy nie wiesz czego się spodziewać! To nie jest Black Flag, gdzie w 90% czeka cię konfrontacja z innym okrętem, tutaj możesz spodziewać się wszystkiego! Są walki na morzu, które niestety trochę kuleją, ale oprócz tego są wiry wysyłające nas w różne zakątki mapy i masa innych równie ciekawych przeszkód. Niektóre lekko irytują, ale taki urok tej gry.
Nie zapomniano też o typowych dla serii lochach. Dzięki oprawie ich eksploracja wcale nie nudzi, a zagadki motywują do poznawania. Ostatecznie, po wbiciu do takiego nie odpuszczałem gry, aż do opuszczenia. No i design bossów na końcu! Dawno nie spotkałem się z tak zarówno kolorowymi, jak i ciekawymi przeciwnikami. Ta gra to istny orgazm wizualny. 
Oczywiście typowa dla Zeld oprawa dźwiękowa nie zawiodła. Utwory są miłe dla ucha, odpowiednie do tego co dzieje się na ekranie i pozwalają jeszcze bardziej się rozmarzyć. Taki już specyficzny klimat tej serii, każda część jest jak podróż, której się na długo nie zapomina...
Wstydem byłoby nie wspomnieć o naszym małym zlocie ppe! Wydarzenie nie było jakimś wielkim eventem i w teleexpresie o nas nie było, ale i tak ubawiłem się przednio. Świetna okazja, by pozwać innych growych zapaleńców, porozmawiać przy piwie o grach i zobaczyć kto kryje się pod awatarami. Pomimo trudności poznałem sporo ludzi z całej polski i wyszedł nam "Shout na żywo". To właśnie zlot pokazał mi, dlaczego nasza społeczność jest (chociaż już niedługo to słowo zastąpi "była") najlepszą jaką widziałem w internetach i na żadnym innym portalu nie spotkałem się jeszcze z tak zgraną paczką zapaleńców. Pomimo tego, że widzieliśmy się pierwszy raz, dzięki ppe uświadomiłem sobie, że ci ludzie nie są mi wcale obcy. Świetnie przeżycie, które przekonało mnie, że nawet jakbym miał zrezygnować z ppe, z kontaktu z większością ludzi z shouta, oraz z kolejnych zlotów zrezygnować nie mogę. Zdecydowanie jest to dla mnie najfajniejsze growe wydarzenie roku i bije wszystkie streamy z E3, GC i TGA. Kontaktu z innymi zapaleńcami nie zastąpi nic! 
Pozdro dla Aleksego, Reala, Daaku, Xera, Irona, Adiego, Dżonego, Repipa, Rolanda i nawet dla Daria, który wmawia nam, że był na zlocie, tylko się nie spotkaliśmy! Polecam dla każdego, kto uważa się za członka społeczności ppe i lubi tu rozmawiać z innymi graczami (nie mylić z jechaniem po trolach), by też się wybrał na kolejne edycje.
 
Po fakcie, czyli krótki wstęp. Do zestawienia wybrałem 10 może nie najlepszych gier w jakie grałem w tym roku, ale zasługujących na to. Trafiły tu indyki, starocie, gry na konsole Nintendo, pc i na Xboxa. Oczywiście nie są to wszystkie gry, jakie ograłem w tym roku, lista sięga około 30 produkcji, ale wolałem skupić się na lepszym opisaniu tych kilku niż walnąć kilka słów o każdej ogranej. Mam nadzieję, że lista wam się podoba, ale żeby nie było nudno to dodałem do podsumowania małą zabawę, by każdy czytający mógł być jego częścią! Jak zauważyliście za pewne pojawia się w nim 5 niezwiązanych ze sobą tabelek, są one moją odpowiedzią na poniższe pytania:
1. Najfajniejsza postać z gry ogranej w tym roku?
2. Najlepsza scena z gry ogranej w tym roku?
3. Najlepszy single player tego roku?
4. Najlepszy multiplayer tego roku?
5. Najlepsze studio developerskie tego roku?
Zachęcam was do zamieszczania własnych odpowiedzi na powyższe pytania w komentarzach, by każdy, kto nie miał czasu na pisanie nudnych wywodów, mógł też się pochwalić swoją ocenę ogrywanych tytułów. Dzięki wszystkim za przeczytanie, komentarze i mam nadzieję, że spotkamy się za rok!
Oceń bloga:
31

Czy palisz papierosy?

Tak
83%
Nie
83%
Tylko po pijaku
83%
Pokaż wyniki Głosów: 83

Komentarze (44)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper