The Last of Us Part II - najgorsza gra od Naughty Dog. Recenzja.

BLOG RECENZJA GRY
5847V
The Last of Ust Part II - najgorsza gra od Naughty Dog. Recenzja.
Vince Brooks | 17.01.2022, 21:44
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pierwsze The Last of Us było jednym z największych i najlepszych zaskoczeń, które przeżyłem jako gracz. Przygodę Joela i Ellie ograłem na dwóch platformach po kilka razy, za każdym z nich bawiąc się świetnie. Poruszająca historia o człowieku, który stracił wszystko, który w najmniej spodziewany sposób odzyskał część swego dawnego świata i nie pozwolił mu się zawalić ponownie była jedną z tych rzeczy, które chciałoby się poczuć jeszcze raz – pierwszy raz. Jak wypada na tym tle kontynuacja historii w części drugiej? Zapraszam do recenzji.

FABUŁA
Ludzie żyjący w post-apokaliptycznym świecie nie poddali się. Osada Jackson, do której Joel zabrał Ellie na końcu pierwszej części tętni poukładanym życiem. Jedyne niebezpieczeństwo czyha za wysokim, trwałym ogrodzeniem. Patrole starają się utrzymywać zagrożenie w bezpiecznej odległości od miasteczka, zmieniając warty na dalekich posterunkach obserwacyjnych. Wszystko wewnątrz wspólnoty działa bez zarzutu i nie zmąci tego nawet zdarzenie, które rozkręci całą historię i pozwoli graczowi zatopić się w świat gry w na naprawdę wiele długich godzin.

 

Autorzy postanowili przedstawić w scenariuszu kilka bardzo prostych prawd – nie da się zbudować nic trwałego na kłamstwie, mściwość jest cechą płytką powodującą wiele tragedii, a intymność fizyczna prowadzi wyłącznie do smutku, zawodu i przykrości – a nie przywiązania i wierności. Tę ostatnią prawdę, jak mi się wydaje, twórcy przemycili niezamierzenie, próbując skroić dopasowaną do dzisiejszych czasów narrację, która w grze jest dużym, nic nie wnoszącym do fabuły zgrzytem. Niestety, fabularnych zawodów w grze znajdziemy sporo – nie wiadomo, dlaczego niektóre postaci coś wiedzą, między bohaterami brakuje więzi jaka budowała się przez całą część pierwszą pomiędzy Joelem a Ellie, wątki są rozwleczone, a niektóre wręcz niepotrzebne, sztucznie wydłużające czas gry. Przykładem może być jeden z tzw. Grzechotników, który wyjawia pewnej bohaterce tajemnicę, o którą nie pytała, a której konieczności wyjawienia sam – ten Grzechotnik – nie mógł wywnioskować.

 

To, co wyszło znakomicie to pokazanie kilku perspektyw na to samo wydarzenie. Nazbyt często w grach zabija się przeciwników traktowanych jak początkowe grzybki w Mario, które pełnią rolę bezdusznych przeszkadzajek. The Last of Us Part 2 uzmysławia, że w konflikcie, w wojnie, naprzeciwko człowieka staje inny człowiek. Naprzeciwko jednej historii staje druga historia. Naprzeciwko niepowtarzalnego życia staje inne niepowtarzalne życie. Naprzeciwko jednej pierwszej osoby liczby pojedynczej staje inna pierwsza osoba liczby pojedynczej. To jest najsilniejszy element fabuły i choćby dlatego warto ją poznać.

 

 

ROZGRYWKA

Pierwsza część była pod tym względem doskonale zbalansowana. Etapy, w których walczyliśmy z potworami w idealnym tempie przeplatały się ze starciami z ludźmi. Pomiędzy tymi potyczkami zazwyczaj doświadczaliśmy powolnie ocieplającej się relacji pomiędzy Joelem i Ellie. W starciach Joel obejmował ramieniem dziewczynę, co dodatkowo przedstawiało rozwój ich znajomości i traktowanie Ellie przez Joela jako córki, którą niegdyś utracił.

 

Niestety, w drugiej części całkowicie zrezygnowano z tych świetnie sprawdzających się mechanizmów. Postawiono na – trzeba przyznać – oszałamiającą eksplorację jak na grę akcji, zrezygnowano z balansu starć na rzecz ich intensywności i częstotliwości, a druga postać pomagająca bohaterce na polu walki jest… po prostu zwykłym pomocnikiem, nie wykonującym żadnych gestów wobec głównej postaci. Należy podkreślić, że algorytm odpowiadający za działanie asystenta znacząco poprawiono względem jedynki – nie dochodzi już do absurdalnych sytuacji, w których postać sterowana przez sztuczną inteligencję radośnie biega pomiędzy przeciwnikami, którzy są na nią ślepi. Zamiast tego druga postać próbuje się ukrywać, naśladuje styl gracza, a gdy z jakiegoś powodu zostanie zauważona – walczy, a nawet gdy jest już po wszystkim, przeprasza za swoje wybryki.

 

W przeciwieństwie do części pierwszej, gdzie podróżowaliśmy z punktu A do B po dosyć ograniczonych przestrzeniach, część druga oferuje graczowi spore możliwości eksploracji otoczenia. Niestety, nie odczułem, aby to wyszło grze na dobre. Miałem wrażenie, że nie posuwam się do przodu, tylko przez większość czasu szukam kolejnych nożyczek, taśm klejących i alkoholu, by móc uzupełnić ekwipunek, zebrać części do rozwoju broni czy tabletki do rozszerzenia umiejętności. Było to potwornie nudne, ponieważ zazwyczaj na mojej drodze stawali kolejni zarażeni, których po kilku godzinach grania w taki sam sposób nie miałem ochoty znowu pokonywać po cichu.

 

Starć w grze jest mnóstwo, co również jest pewną odmianą w stosunku do jedynki. Szkoda, że nie zmieniono w jakiś sposób systemu rozwoju postaci, ponieważ z pokonywania wrogów nie wynosimy bezpośrednio praktycznie żadnych korzyści. Dopiero pokonanie wszystkich przeciwników na danym poziomie daje nam nagrodę w postaci swobodnej eksploracji przestrzeni. A żeby móc swobodnie eksplorować każdy teren, musimy się naprawdę nawalczyć. Gra bowiem rzuca nas po prostu z jednej walki prosto do drugiej, bez jakiegokolwiek wytchnienia. O ile było to nawet w porządku w pierwszych kilku godzinach, o tyle po kilkunastu czy kilkudziesięciu było denerwujące i potwornie nużące. Lubisz gry, w których każde zadanie poboczne sprowadza się do tego samego? Tak, niestety, wygląda większość starć w The Last of Us Part 2. Mimo, że pojawili się nowi przeciwnicy – najciekawsi czyhacze, patrole z psami czy bezsensowne człapacze, to i tak przez większość gry będziesz robił to samo – tak samo.

 

PREZENTACJA

Od razu należy to napisać – gra wygląda przepięknie. Grałem na PlayStation5 – nie wiem, czy gra była jakoś specjalnie podrasowana pod tę konsolę, ale to, co widzimy na ekranie po prostu jest kozackie. Animacje, efekty świetlne, płomienie, łuny pożarów, zieleń przyrody – dosłownie wszystko potrafi zachwycić. Muzycznie zaś The Last of Us Part 2 jest uboższe niż jedynka. Praktycznie żadna melodia nie zapadła mi w pamięci, a najlepiej wspominam te kompozycje, które zawierały tony znane z jedynki. Napięcie potrafi zbudować cisza lub rytmicznie powtarzające się, dokładnie te same dźwięki, trochę jak w filmie Dunkierka.

 

Na minus działają jednak wystroje wnętrz – wiele z nich korzysta z tych samych modeli łóżek, biurek, drzwiczek, drzwi, mebli, wanien, prysznicy, kafelków, plakatów, desek, deseczek, drukarek, komputerów, krzeseł, łóżeczek, zabawek, telewizorów, stołów, regałów, szyb, szyldów czy znaków. Czasami przewrócone łóżko, które widziałeś w pewnym momencie gry powtarza się co jakiś czas nawet w tej samej konfiguracji kolorystycznej, z dokładnie tak samo pogiętym prześcieradłem. Z jednej strony rozumiem taką optymalizację, z drugiej – potrafi to razić po oczach. Brakuje czasami zwykłym pomieszczeniem wystroju wyjątkowo charakterystycznego. Pamiętam, jak w Resident Evil Village w jednym z pokojów było proso nie do znalezienia nigdzie indziej – w innym, niepowtarzalne instrumenty muzyczne zawieszone pod sufitem, a gdzie indziej przepiękny żyrandol będący prawdziwym dziełem sztuki. W The Last of Us Part 2 takich elementów nie zauważymy.

PODSUMOWANIE

Druga część The Last of Us to oczywiście gra bardzo dobra. Prezentuje się pięknie, ma całkiem ciekawą, acz prostą fabułę, potrafi być emocjonująca i w niewielu momentach wzruszająca lub wstrząsająca. Jest trochę jak połączenie pierwszej części z serią Uncharted. Bohaterowie rzucani się od starcia do starcia za każdym razem wyglądającego bardzo podobnie i nie pomaga tu nawet różnorodność poziomów. Brakuje praktycznie wszystkiego, co świetnie zagrało w jedynce – budowania relacji, emocji, odpowiedniego zbalansowania rozgrywki. Do absurdu doprowadzone są momenty w stylu Rambo, gdy w pojedynkę rozgramiamy dobrze zorganizowane zespoły wrogów.

 

The Last of Us Part 2 pod względem zabawy jest, niestety, jak siedmiogodzinny film w kinie, jak trzydziestoodcinkowy sezon serialu, jak jazda Ferrari w dwugodzinnym korku. W pewnym momencie przestałem już chcieć wiedzieć co będzie dalej, a chciałem po prostu ukończyć grę i gdy myślałem, że to nareszcie koniec, musiałem po raz kolejny robić to samo mając wrażenie, że stoję w miejscu, że gra zmierza donikąd. Warto pochwalić twórców za przygotowanie tak dużego tytułu, jednak ze względu na to, że nie mamy do czynienia z grą RPG mnogość wydarzeń nie znajduje usprawiedliwienia, niepotrzebnie przedłuża rozgrywkę i można by ją podzielić przynajmniej na jeszcze jedną grę. Widocznie autorom zależało jednak, aby historię Joela i Ellie zakończyć raz na zawsze.

Oceń bloga:
14

Ocena - recenzja gry The Last of Us Part II

Atuty

  • Grafika!
  • Pokazanie wielu perspektyw na tę samą przemoc
  • Przedstawienie kilku prostych prawd życiowych
  • Potrafi wystraszyć i trzymać w napięciu
  • Długość gry

Wady

  • Powtarzalność starć
  • Po pewnym czasie zaczyna nudzić, potrafiąc wręcz nudą zdenerwować
  • Nie oddaje emocji pomiędzy bohaterami
  • Brak korzyści z częstotliwości walk
  • Poprawność polityczna, miejscami dająca chyba inny efekt niż zamierzony, ośmieszająca cele
  • Dłogość gry :)

Vince Brooks

Bardzo solidna produkcja zapewniająca wielogodzinne, acz w wielu miejscach nudne i męczące doświadczenie.
Grałem na: PS4

Komentarze (49)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper