UPADEK PPE
UPADEK PPE
Nad napisaniem tego tekstu zastanawiałem się równie długo, jak nad samym faktem upadku dziennikarstwa na moim ulubionym portalu. Ostatecznie stwierdziłem, iż publiczne wylewanie łez i żalów będzie czymś w rodzaju katharsis i pomoże zarówno mi, jak i reszcie społeczności zebrać myśli, i - przy dobrych wiatrach - wywrzeć jakąkolwiek presję na włodarzach ppe.pl.
Nie należę do osób, które lubią narzekać, w związku z czym praktycznie nigdy nie krytykowałem poziomu dziennikarstwa na ppe.pl i nigdy nie dołączałem do publicznego linczu, w komentarzach, na autorów różnych artykułów. Olbrzymią wagę przykładam również do dobrego wychowania, więc bardzo przeszkadzało mi „wyzywanie” dziennikarskiej kadry lub inne impertynenckie zagrywki, których kulturalny człowiek nie powinien się dopuszczać. Analizując sytuację jednak czysto merytorycznie, portal po prostu upada, gdyż jakość publikowanych na nim tekstów drastycznie spada, a sami autorzy popełniają karygodne wręcz błędy.
Miłością do słowa pisanego zapałałem od pierwszych numerów „PSX Extreme”. Często kontrowersyjne recenzje czy ‘swobodne’ wypowiedzi ludzi tam piszących pozwalały mi spojrzeć bardziej ludzko na zamieszczone treści w kontraście do oficjalnego „PlayStation Magazine”. Jednak jakkolwiek ekstremalne czasopismo by to nie było, to nigdy nie dopuszczało się nierzetelności czy ewidentnego braku zapoznania się z opisywanym tematem. Dlatego cieszyłem się, gdy powstał portal pod kierownictwem, bardzo lubianego przeze mnie, Rogera. Jednak, przechodząc do meritum, ostatnio jest bardzo źle…. Na tyle źle, że postanowiłem zatytułować ten tekst: „Upadek PPE”.
Domyślam się, że wielu się ze mną nie zgodzi, a jeszcze więcej osób będzie uważało, iż ten upadek nastąpił już wcześniej, ale po kolei… To, co skłoniło mnie do napisania tych paru gorzkich słów, zaczęło się od afery Sweet Baby Inc. Ludzie pracujący tam, mówiąc w olbrzymim skrócie, wywierali presję na wydawcach, „dbając o dobre imię mniejszości”, przy okazji oferując swoje usługi w zakresie budowania narracji i ukierunkowania projektów. Jednak pod pretekstem miłości agresywnie implementowali treści, z których, delikatnie mówiąc, większość graczy nie jest zadowolona. Fala hejtu rozlała się po sieci…. W mojej opinii to wszystko, co ich spotkało, było słuszne i było odzwierciedleniem działań tej firmy. Jak to w ‘internetach’ bywa, znalazło się również wąskie grono obrońców. Jednym z nich był Bryant Francis ze strony Geme Developer. Zasugerował on w swoim tekście, iż Sweet Baby Inc. nie jest niczemu winne i samo jest ofiarą nękania ze strony ‘złych’ graczy. Temat podchwycił redaktor ppe.pl, Łukasz Musialik, i również postanowił bronić poległej już w oczach grających, zmizerniałej twierdzy. Zrobił to jednak w możliwie najgorszym stylu – kopiując prawie słowo w słowo.
Pomijając już fakt, iż stanął po ‘złej’ stronie barykady (w oczach większości społeczności), to sposób, w jaki to zrobił, był po prostu tragiczny i haniebny. Nie może być tak, że autorzy tekstów mają znikomą wiedzę na podejmowany przez nich temat. Niedopuszczalne jest również plagiatowanie treści na szanującym się portalu. To nie mieści mi się w głowie. Co gorsza, nie był to pierwszy artykuł zamieszczony metodą kopiuj – wklej. Bardzo często zdarza się również, że informacje są spóźnione, niekompletne, nierzetelne i nacechowane subiektywnym spojrzeniem autorów. Niezwykle często również pojawiają się błędne newsy, jak i newsy z błędami. Kochani, czy istnieje u Was jakakolwiek korekta? Jakikolwiek filtr przekazywanych informacji? Niektórych wiadomości wręcz nie da się czytać ze względu na błędy językowe. Inne z kolei są nieczytelne ze względu na brutalnie chamską translację już istniejących, zagranicznych newsów. Czy nikt tego nie kontroluje? Czy nikt nie sprawdza, jaki przekaz wychodzi w udostępnianych przez Was informacjach? Przysłowiowym gwoździem do trumny są recenzje. Choć to teksty, które z natury rzeczy są subiektywne, powinny - mimo wszystko - cechować się rzetelnością. Często jednak są „pisane na kolanie” i nie wspominają o wielu ważnych aspektach danych produkcji. Daleki jestem od stwierdzenia, że są one kupione, ale styl, w jakim są napisane, niestety, nie pomaga w myśleniu o nich inaczej.
Istnieje jeszcze wiele rzeczy, które nie funkcjonują zbyt dobrze, ale nie chcę dłużej kopać leżącego. Mógłbym odnosić się do konkretnych artykułów, palcami wytykać literówki, oznaczać zdania świadczące o braku wiedzy, robić screeny, rozsyłać wszystkim, ale mój cel jest inny. Chcę, żeby było lepiej. Nie jestem wrogiem PPE, wręcz przeciwnie, jestem fanem. Dlatego uważam, że wspólnie powinniśmy zadbać o to, by ten portal stawał się coraz lepszy. Strona ppe.pl ma jedną ogromną zaletę – społeczność. Wielu użytkowników tej strony kreuje ciekawe rzeczy i posiada ogromną wiedzę, chęci i zapał, wykorzystajcie to, Panie i Panowie redaktorzy. To MY, użytkownicy, jesteśmy siłą tej strony, to MY czytamy, to MY piszemy, to MY oceniamy, to MY nabijamy kliki i to MY również chcemy pomóc. Dajcie nam przestrzeń, odpisujcie częściej, odnoście się do konkretnych zarzutów i próbujcie się rozwijać. Dzięki temu, MY razem z WAMI, stworzymy portal, na który zawsze będzie warto wejść, by poczytać merytoryczne treści. Nie taki, którego trzeba się wstydzić. Nie wykluczajcie nas, nie banujcie, promujcie naszą twórczość, wykorzystujcie nasze pomysły, rady, sugestie i - przede wszystkim - współpracujcie z nami, bo to MY (jeszcze) jesteśmy PPE!