Postrzeganie gier wideo i graczy.
Jak to się dzieje, że dobra gra jest uważana za crap, lub zupełnie odwrotnie? Co konkretnie cechuje hardkorowca? Czy wystarczy grać w trudne gry i ciągle przywoływać znakomitość pierwszego Resident Evila, żeby mieć szacunek w gronie innych graczy? Czemu odrzucamy innych z "naszego" grona tylko dlatego, że uważają bioshocka za słabą i nudną grę, ignorując nasze tłumaczenia o innowacyjności i fabule?
Odpowiedź na większość w/w pytań jest oczywista i po przeczytaniu tytułu sama nasuwa się na język - zależnie z której strony na to patrzysz, tak też to odbierasz. Zastanawiając się głębiej nad punktem widzenia można nawet dojść do wniosku, że różne ogólnie przyjęte opinie (dające poczucie hardkorowości) są tylko przykrywką prawdziwego zdania ogółu. Skoro seria stoi w miejscu przez trzy lata i wszyscy głoszą to na lewo i prawo. To dlaczego jej sprzedaż co roku jest bardziej niż zadowalająca? Najlepiej winę zwalić na casuali, bo oni i tak kupują co było na reklamie, lub co stało najbliżej kasy. Otóż nie, typowy casual kupuje gry only for każuals. Boi się wejść do grona corowców, zaraz zostałby zjedzony i wyśmiany. Stąd też z każuala ewoluuje w udawanego hardkora. Wtedy zaczyna wszem i wobec chwalić się swoim hobby i ponad przeciętnymi osiągnięciami. Kupuje tylko gry, które są najgłośniej rozreklamowane i najlepiej postrzegane w gronie innych "corowców". Oczywiście taki osobnik nie obędzie się bez ciągłych stwierdzeń " kiedyś gry były lepsze", a także wspominania gier, z których co najwyżej widział screena.
Sposób opiniowania jaki wyrabia się wśród świeżaków to tylko wina starych wyg. Dobitne wciskanie wszystkim na siłę świetności gier wideo pomału zaczyna odbijać się czkawką. Każdy, kto rozpoczyna przygodę z grami, czuje, że musi wyrobić sobie szacunek wśród innych bardziej zaawansowanych graczy. W ten sposób pod maską mega znawcy, strasznego kozaka, wielkiego gracza ukrywa się mały casual siedzący w domu i po kryjomu kupujący kolejną kopankę od ea, skrzętnie chowający ją za pudełkami mega hardkorowego dark souls, czy bioshocka.
W tym momencie pojawia się zanik pamięci. Zapominamy, że kiedyś też zaczynaliśmy przygodę jako casual. Jednak nam nie było ciężko się wtopić w grono innych graczy. Wystarczyło, że czerpałeś radość z rozgrywki i już byłeś akceptowany, bez narzucania opinii i obrzucania błotem za jej odmienność. Tworząc ukryte podziały, nienawiść do nie corowych tworzymy sztuczne zdanie ogółu nijak mające się do punktu widzenia jednostki. Gry to zabawa, każdego bawi co innego. Jeden z wywieszonym jęzorem będzie kręcił tyłkiem przed kinectem. Natomiast drugi z dziką rozkoszą będzie ginął w dark souls. Nie twórzmy sztucznych zdań i stereotypowych opinii. Nie zapominajmy, że i każual, i hardkor to tylko jedno z wielu rodzajów postrzegania naszej branży.