Recenzja Cooler Master MM731 — skromna mysz o nieskromnych parametrach
W momencie pisania tej recenzji, Cooler Master w swoim portfolio ma już równo 32 różne gryzonie. Niezły dorobek, a MM731 jest jego najnowszą bezprzewodową propozycją, która waży niespełna 60 gramów.
Kartonik, w którym Cooler Master dystrybuuje myszkę, jest niezwykle mały. W środku gadżet wraz z dołączonym wyposażeniem (przewodem USB-C, odbiornikiem 2,4 GHz, okleinami i krótką instrukcją) jest dosyć ciasno upchany.
Wraz z MM731 do testów otrzymałem podkładkę pod mysz MP-511. Pad został wykonany z tkaniny CORDURA, która charakteryzuje się wysoką odpornością na przetarcia. Dodatkowo odporna jest na zachlapanie — dosłownie nie wpija wody.
MP-511 dostępna jest w trzech rozmiarach
-
- L Size: 450 x 400
- XL Size: 900 x 400
- XXL Size: 1220 x 610
Grubość podkładki to około 3 mm. Brzegi zostały dodatkowo obszyte, aby zapobiec łuszczeniu się. Szwy wydają się być solidne, więc podkładka powinna posłużyć dobre kilka lat. Do wykonania antypoślizgowej powierzchni na spodzie użyto naturalnego kauczuku. Co ciekawe, Cooler Master nigdzie nie informuje o tym, że logo naniesione na podkładkę świeci w ciemności — tak jest fluorescencyjne.
A wracając do myszki… MM731 prezentuje się dość niepozornie. Szczerze, na pierwszy rzut oka, można ją wziąć za jakiś marketowy szajs. Jednak to tylko pozory. Obudowa została odlana z twardego tworzywa sztucznego, którego powierzchnię delikatnie zmatowiono. Łączenia elementów, choć widoczne, to są słabo wyczuwalne pod opuszkami palców.
Bryła ma dobry ergonomiczny profil, który delikatnie wygina się w lewą stronę, co wpływa na bardziej naturalne ułożenie dłoni (mysz dedykowana jest praworęcznym użytkownikom).
W MM731 zaimplementowano powściągliwe podświetlenia RGB w postaci sześciokątnego loga Cooler Master na grzbiecie, które staje się całkowicie niewidoczne, gdy oświetlenie nie jest aktywne.
Pod łopatkami głównych klawiszy myszki skrywa się autorskie rozwiązanie Cooler Master, a są nim przełączniki z elementami optycznymi, które, podobno, charakteryzują się wręcz natychmiastowym wykryciem aktywacji — według producenta trzykrotnie szybszym niż w przypadku przełączników mechanicznych. Szczerze, nie wiem, o jakich wartościach mówimy, bo nigdzie nie zostały one przedstawione. Klik jest przeciętnie głośny, a droga do punktu aktywacji zauważalnie krótka. Zaś, przyciski boczne mają standardowo dużo miększą aktywację.
Kółko w tym modelu zostało w całości powleczone gumą, przeskoki są delikatnie słyszalne i wyczuwalne pod opuszkami placów. Praca jej jest zupełnie standardowa.
Spoglądając na spód, znajdziemy mały suwak do zmiany metody połączenia myszki z komputerem. Mamy do wyboru łączność przewodową, 2,4 GHz i Bluetooth. Oprócz tego znajdują się przyciski parowania i do przełączania ustawień DPI. Umieszczenie tego drugiego na spodzie może nie spodobać się wielu graczom, którzy podczas rozgrywki przełączają się między rozdzielczościami. Takie umiejscowienie jest po prostu niewygodne. Po lewej stronie od ujścia sensora zlokalizowano również malutki schowek na odbiornik 2,4 GHz.
Trzy dość duże ślizgacze w MM731 zostały wykonane z PTFE, czyli po prostu z teflonu. Gwarantują one dość lekki i przyjemny ślizg niezależnie od powierzchni, choć na materiałowej podkładce jest on najlepszy.
Ogólnie rzecz biorąc, projekt i wykonanie MM731 oceniam na piątkę. Myszka jest prosta, ale i elegancka. Do jej budowy wykorzystano dobrej jakości materiały. Niektórzy mogą narzekać na brak jakiejkolwiek faktury na bokach gryzonia, aby polepszyć chwyt. Dlatego też w zestawie znajdziemy gumowe okleiny (griptapes), które możemy nanieść na boki i łopatki głównych klawiszy. Swoim kształtem mysz zadowoli entuzjastów chwytu palm-grip, a także mniej wybrednych claw-gropowców - tylna cześć prawego boku jest uwypuklona, a to nie sprzyja dobremu ułożeniu małego palca.
CoolerMaster nie zdradza dokładnego modelu sensora PixArta, wykorzystanego w MM731. Jednak po maksymalnym DPI i Lift-Off Distance można przypuszczać, że jest to PMW3370. Gwarantuje on kapitalną precyzję, brak akceleracji, jitteringu i interpolacji do końcowych wartości DPI. LOD jest niski < ~2mm i może być konfigurowalny w dedykowanym oprogramowaniu MasterPulse+. Soft umożliwia zmianę kilku podstawowych parametrów, jak iluminację RGB logo, stworzenie makr i przemapowanie akcji klawiszy. Z bardziej zaawansowanych opcji dostosujemy poolingrate lub ustawimy czas usypiania sensora, aby zaoszczędzić baterię.
Akumulator w zależności od ustawionych parametrów i wykorzystywanej metody połączenia bezprzewodowego potrafi działać od 72 do 190 godzin na jednym ładowaniu. Z moich testów wynika, że przy połączeniu poprzez odbiornik 2,4 GHz, średni czas oscylował między 90 a 100 godzin. Bluetooth gwarantował zaś do 120 godzin pracy. Podświetlenie było włączone w obu przypadkach.
Jednym z ważniejszych czynników, poza sensorem w gamingowych myszkach, są oczywiście opóźnienia dla połączeń bezprzewodowych. Oba typy połączeń w MM731 działają bez problemu. Oczywiście, używając odbiornika 2,4 GHz uzyskujemy szybszą i mniej awaryjną transmisję, w porównaniu z Bluetooth. A jeśli chcemy „kompletnie” wyeliminować opóźnienia, to musimy rozważyć połączenie przewodowe, które mysz również wspiera.
* egzemplarz testowy został udostępniony przez producenta