Wspominamy Nokię N-Gage
BLOG
1166V
N
iedługo minie dziesięć lat od oficjalnego końca Nokii N-Gage. Przez pryzmat czasu można stwierdzić, że fińska firma porwała się z motyką na słońce, serwując nam drogi sprzęt z niewielką biblioteką gier. Gdyby nie kilka szczegółów, Nokia odniosła by sukces?
Wraz z wejściem w XXI wiek, rynek telefonów komórkowych nabierał tempa, dyktując co raz nowsze rozwiązania, które z małego urządzenia robiły coś więcej, niż zwykły telefon. Nokia, jako ówczesny lider branży, znany był z kreatywności i mając duże zaufanie wśród klientów, nie bał się ryzyka. Niektóre modele tego koncernu mogły pochwalić się oryginalnym designem i niezwykłą funkcjonalnością, ponadto były niezawodne.
Finowie bacznie obserwowali rynkowe trendy i wzrost popularności przenośnego grania na telefonach, które wówczas co prawda raczkowało, ale dawało już jakiekolwiek pole manewru dla twórców. Słynny Snake na wszelakie Nokie był niezwykle popularny i zachęcał do grania nie tylko młodzież, ale i osoby dorosłe. Firma upatrzyła w tym pomysł na biznes - zintegrowanie telefonu i konsoli do gier. Idea była przednia i w teorii wszystko wyglądało świetnie. Symbian 6.1, działanie w sieciach GSM 900/1800/1900, odtwarzacz MP3/AAC, przeglądarka XHTML, Bluetooth, slot na karty MMC i wyświetlacz 2,1' z paletą 4096 kolorów robiły wrażenie. Do tego wsparcie dla systemu zadeklarowały takie firmy jak Activision, Electronic Arts, Sega czy THQ. Przed premierą zainteresowanie N-Gage'em było ogromne i jest to w pełni zrozumiałe. Z jednej strony konsolofon jawił się jako swoisty multimedialny kombajn, który oprócz dzwonienia i smsowania, dawał możliwość przeglądania internetu czy wreszcie grania. Z drugiej - wielu czekało na realną konkurencję dla Nintendo, które co jakiś czas udoskonalając swoją linię Game Boyów, było hegemonem na rynku handheldów.
Premiera omawianej Nokii odbyła się 7 października 2003 roku w USA i okazała się totalną klapą. Cena urządzenia dla ówczesnych Amerykanów była za wysoka (300 $, w Polsce ok. 1600 zł; sprzedawana była w salonach firmowych Nokii, Empikach i w sklepach Media Markt), a startowe gry niespecjalnie przekonywały do zainwestowania w ten sprzęt. Poza tym sama konstrukcja N- Gage'a zostawiała wiele do życzenia. Konieczność wyłączania telefonu i wyjmowania baterii żeby zmienić grę, to strzał w stopę, który był bolączką pierwszego modelu. Kolejnym dziwactwem było umiejscowienie słuchawki na boku telefonu, co wymuszało trzymanie go w dość nietypowej pozycji (Sidetalking). N-Gage na każdym kroku przypominał, że nie jest w 100% konsolą do gier, a telefonem, którego nie można uruchomić bez karty SIM.
Pionowy ekran średnio nadawał się do gier ( W tej kwestii dużo lepiej wypadał GameBoy Advance), lecz wymuszone to było Symbianem, który nie obsługiwał trybu Landscape. Kolejną wadą był sam system operacyjny, który nijak pasował do urządzenia o tej strukturze. Symbian nie dawał jakichkolwiek pozorów, że trzyma się w ręku High-endowe urządzenie. Nokia zamiast pofatygować się i stworzyć nowego OS'a, który ułatwiał by korzystanie z tego specyficznego telefonu, dała ograniczony system operacyjny. No i sam design nie był do końca trafiony - duże rozmiary szły w parze z wątpliwej jakości obudową, która dość szybko się ścierała, ponadto dostaliśmy wejście microjack 2,5 mm, które wymagało przejściówki, jeśli chcielibyśmy korzystać ze standardowych słuchawek 3,5 mm.
N-Gage sprzedawał kiepsko, wręcz tragicznie słabo, choć Nokia informowała o 400 tys. sprzedanych egzemplarzy. W praktyce ta liczba oznaczała ilosć dostarczonych telefonów do sklepów (podobny zabieg nie tak dawno wykonał Microsoft z Xboxem One). W pewnym momencie stosunek sprzedanych Game Boyów do N-Gage'a wynosił 100:1 i na Nokii nie zostawiono suchej nitki. Firma próbowała ratować sytuację nowym modelem QD, o mniej kanciastej stylistyce, lepszym ekranie i możliwości wymiany gier bez konieczności wyłączania telefonu, lecz było już za późno. Był rok 2005 i świat elektryzowało PlayStation Portable, o niespotykanych dotąd możliwościach. Nintendo Również nie próżnowało, wydając następcę GBA - Nintendo DS. Fani marki liczyli po cichu na trzeci model N-Gage'a, trochę źle rozumiejąc wypowiedzi członków firmy, że idea N-Gage'a dalej będzie kontynuowana. Była, ale już nie z dedykowanymi konsolofonami, a w formule N-Gage'a 2.0 - platformie dostępnej na smartfonach z systemem operacyjnym Symbian.
Pominąłbym najważniejszy aspekt - gry. Na konsolofon Nokii pojawiło się łącznie 56 gier, w tym ostatnia - Payload, w 2006 roku. O ile niektóre tytuły, takie jak FIFA 2004/05, czy Rayman , były portami z GBA, tak inne stworzono wyłącznie z myślą o NG. Oprócz kilku perełek od wydawców Third Party (jak genialny MMORPG Pocket Kingdom: Own the World od Segi czy Tony Hawk' s Pro Skater od Activision), pojawiło się parę tytułów, za które zabrała się sama Nokia. Dostaliśmy niezłą bijatykę ONE, klimatycznego FPS'a Ashen, odświeżonego węża Snakes czy bardzo grywalną strategię turową Pathway to Glory (oraz kontynuację o podtytule Ikusa Island).
Finom nie można jednego odmówić - starali się. Kampanie reklamowe były naprawdę oryginalne i działały na wyobraźnię potencjalnego klienta. Slogan "anyone, anywhere" dobrze oddawał możliwości konsolki (granie z ludźmi z całego świata za pośrednictwem N-Gage Arena), a spoty reklamowe miały "to coś":
Nokia przetarła szlak "grania na komórkach", lecz czy tak naprawdę to coś dało? Kolejne firmy raczej unikały jak ognia możliwości stworzenia telefonu koegzystującego z konsolą. Sony wypuszczając na rynek Xperię Play, ze specjalnie stworzonymi przyciskami rodem z Playstation, dało to, na co czekali sympatycy komórkowego/smartfonowego grania. Urządzenie jednak przeszło bez większego echa, głównie przez cenę i możliwości nieodbiegające od innych modeli.
Zapewne gdyby Finowie dopracowali klasyczny model, poprawiając znaczące wady i obniżając cenę, być może stworzyli by dla siebie podwaliny pod nowe modele/generacje N-Gage'a. Tak N-Gage dołączył do grona najgorszych konsol w historii, stając się świetnym przykładem, jak nie robić telefonu. Być może... nie da się połączyć tych dwóch żywiołów?