Teorie spiskowe a Nintendo. Wiedz, że coś się dzieje...
Na przestrzeni lat, gry video od Nintendo doczekały się wielu dziwnych i upiornych historii, niekiedy tak irracjonalnych, że trudnych do uwierzenia. Wciąż jednak fascynują, a zarazem wprowadzają w konsternację największych fanów.
Lubimy kreować opowieści o niezwykłych, nadnaturalnych lub owianych dozą tajemniczości miejscach czy przedmiotach. Wszelkie miejskie legendy czy niezwykle popularne creepypasty są w większości zmyślonymi historiami, lub jak w przypadku teorii spiskowych podważających prawdę jakiegoś zagadnienia (lub inaczej, próbujących wyeksponować ową prawdę na światło dzienne) – stertą sensacyjnych informacji, których celem jest wzbudzenie zainteresowania. Jak mawia stare przysłowie, w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy, co w zależności od danej historii może cieszyć, zadziwiać lub przerażać.
Również gry video, z pozoru będące częścią szeroko rozumianej rozrywki, wciąż przez niektórych kojarzone jako segment przemysłu zabawkarskiego, doczekały się kilku fascynujących historii. Niektóre z nich nawiązują do około growych sprawy, inne natomiast do samych gier, ich kodów źródłowych, modyfikacji i rzekomych konsekwencji z tego płynących. Szczególnie obfite w masę znaków zapytania są gry/serie od Nintendo, którym bliżej się przyjrzymy.
W wiele legend owiane są gry z serii Pokémon. Jedna z nich dotyczy pierwszej edycji Pokémon Green, wydanej w 1996 roku na Game Boya. Gra rzekomo miała mocno wpływać na kilku,- kilkunastoletnie japońskie dzieci, które popełniały samobójstwa. Przyczyną tego stanu rzeczy był tzw. syndrom Lavender Town. Lokacji pojawiającej się mniej – więcej w połowie gry, towarzyszyła specyficzna, przygnębiająca muzyka o wysokich częstotliwościach, które dla dorosłych były praktycznie niewykrywalne, lecz dobrze odczuwalne u dzieci poniżej dwunastego roku życia. Co warte uwagi, dźwięki te były w pełni słyszalne tylko podczas korzystania ze słuchawek, gdyż prosty, monofoniczny głośniczek pierwszego handhelda Nintendo nie mógł w pełni oddać ich wielorakości. Oprócz przypadków samobójczych, zdarzały się również zgłoszenia o nudnościach, krwawieniach z nosa czy bólach głowy spowodowanych kontaktem z grą. Z racji złego wpływu dźwięków z Lavender Town, odnotowywano również zgłoszenia na policję, w których rozmówcy prosili o pomoc w wydostaniu się z lokacji w grze! Wszystkie przypadki samobójstw miały jeden wspólny mianownik – osoby, które targnęły się na swoje życie, nie opuściły owianego tajemnicą miasteczka.
Słynne Lavender Town, które rzekomo doprowadziło do licznych samobójstw wśród nieletnich.
Według legendy, Nintendo szybko wycofało ze sklepów wszystkie egzemplarze z Pokémonami Green, zastępując je nieznacznie zmienioną wersją gry, zawierającą poprawioną wersję utworu z Lavender Town.
Pokémony to również wiele znaków zapytania i symbolik nawiązujących do naszej rzeczywistości, ale nie tylko. Jednym z ciekawszych przypadków jest teoria Giratiny – Pokémona typu Duch i Smok, który być może jest personifikacją kostuchy lub szatana. Co do pierwszego wariantu, jest typem ducha, więc związany jest blisko ze śmiercią. Giratina kontroluje antymaterię i inny wymiar, tzw. Świat Zniekształcony, w którym nie płynie czas. Ponadto można go spotkać na cmentarzach, co może budzić pewne skojarzenia. Druga alternatywa jest równie ciekawa. Etymologia słowa Giratina pochodzi prawdopodobnie od słów Girasol – opal ognisty, będący kamieniem szlachetnym oraz Guillotine – gilotyna, co może nawiązywać do silnej, bezwzględnej siły tej postaci. Pokémon ten został stworzony przez Arceusa i zesłany za karę przez swoją przemoc do Świata Zniekształconego. Posiada sześć nóg, sześć odnóży wystających z szyi i tyle samo kolców. Symbolika liczby 666 jest więc zachowana, co dla entuzjastów takich teorii jest kolejnym dowodem potwierdzającym zawiłość i tajemniczość serii.
Pokémony od kiedy tylko pojawiły się na rynku, stały się sztandarowym przykładem okultyzmu wciskanego małym dzieciom. Kościół i pochodne organizacje ostrzegają przed ich demonicznym wpływem, co z pewnością jest wielką przesadą, opartą na powierzchownej symbolice. Gry video są ciągle szkalowane przez osoby spoza środowiska, które powołując się na elektroniczną rozrywkę, usilnie próbują dotrzymać swoich racji, lub zyskać rozgłos. Pokémony w tym wypadku już samą nazwą dają szerokie pole do popisu, w końcu to Kieszonkowe Potwory…
Inna ciekawa pogłoska krąży wokół Luigi’s Mansion wydanego na Nintendo Game Cube. Według niej, brat bliźniak Mario nie żyje. Dlaczego? W jednym z pomieszczeń możemy zauważyć dziwny cień Luigiego, który przypomina wisielca. Stąd niektórzy sądzą, że gramy albo duchem bohatera, albo jego żywą postacią, a cień pokazuje jak zginie. Oczywiście trudno doszukiwać się takich spisków ze strony Nintendo, tym bardziej że firma kieruje swoje produkty do młodszego grona odbiorców. Wspomniany cień jest prawdopodobnie glitchem pozostałym z wersji beta gry. Wspomina się również o złudnym oświetleniu, które ze względu na kąt kamery „podwiesza” nienaturalnie cień postaci. Tak czy inaczej, Nintendo po raz kolejny dało pole do popisu dociekliwym graczom.
Prawdziwą legendą, która spokojnie może się spełniać jako creepypasta, jest teoria o kolejnej śmierci bohatera Nintendo – tym razem Linka. The Legend of Zelda: Majora’s Mask jest powszechnie uważana za jedną z lepszych, a przede wszystkim za najmroczniejszą odsłonę serii. Co jednak przemawia za tym, że Link być może nie jest do końca sobą?
Możliwe, że bohater przechodzi przez pięć etapów cierpienia, opartych na modelu amerykańskiej lekarki szwajcarskiego pochodzenia - Elisabeth Kübler-Ross. Składa się on z zaprzeczenia, gniewu, negocjacji, depresji i akceptacji. Porównując te zagadnienia do wydarzeń w grze, można znaleźć pewne analogie. Gdy Link przebywa w Clock Town, ludzie nie przyjmują do wiadomości, że może na nich spaść Księżyc, co byłoby katastrofalne w skutkach. Planują za to Karnawał Czasu, zaprzeczając zastanej rzeczywistości. Z pewną formą gniewu spotkamy się w Pałacu króla Deku, który wpada w szał, ponieważ porwano jego córkę – księżniczkę Deku. W Snowhead Darmani targuje się z Linkiem, aby ten używając magii, ocalił jego życie. W wyraźną depresję wpada Lulu, która w Great Bay niespodziewanie traci głos oraz jaja Zory, skradzione przez piratów Gerudo pod przywództwem Skull Kida. W końcu w Stone Tower Temple (Ikana Valley), Link godzi się ze swoim losem.
Majora's Mask słusznie uznawana jest za najmroczniejszą odsłonę The Legend of Zelda.
Wspomniane etapy mogą być argumentem przemawiającym za tym, że bohater przebywa w Czyśćcu. Ponadto sama nazwa krainy – Termina, pochodzi prawdopodobnie z angielskiego słowa terminal – końcowy, ostateczny. Co warte podkreślenia, Link dzięki melodii Elegy of Emptiness może zakładać maski reprezentujące kogoś, kto umarł. Oprócz podobizn Gorona, Zory i Deku istnieje również powłoka przedstawiająca jego samego.
Ben Drowned – popularna creepypasta, opowiadająca o studencie, który kupił kartridż z The Legend of Zelda: Majora’s Mask, zawierający szereg dziwnych zmian względem oryginału. W „nawiedzonej” wersji gry głównych bohater nazywany był przez innych Ben, zaś gdy dokonywaliśmy zapisu gry, widniał napis BEN. Gdy zaś zginęliśmy i chcieliśmy dokonać wczytania ostatniego zapisu gry, zamiast BEN widniał napis „Twoja kolej”. Postacie w grze zachowywały wyjątkowo nienaturalnie, do zapobiegnięcia apokalipsy mieliśmy cztery, a nie trzy dni, zaś za Link przybierał nienaturalne, groteskowe postawy. Całość okraszona była złowrogą, budzącą niepokój muzyką. Ta creepypasta została stworzona przez Alexa Halla, który pod pseudonimem Jadusable, publikował w sieci materiały ze zmodyfikowaną przez siebie wersją Majora’s Mask.
Z podobnej, zwariowanej teorii słynie seria Animal Crossing. Grę zaczynamy sami w określonym środku lokomocji, kierowanym przez dziwnego Kapp’na, o wyglądzie żółwia. Jego nazwa, jak i wygląd prawdopodobnie nawiązują do japońskiego folkloru, a dokładnie do złośliwego demona wodnego Kappy, słynącego z wabienia i porywania dzieci. W głównej części rozgrywki natomiast poznajemy nowe, wiecznie uśmiechnięte postacie, poprzebierane za różne zwierzęta, oraz zobligowani jesteśmy do pracowania i płacenia czynszu za dom, na który się nie decydowaliśmy. Warto dodać, że Kapp’n zawozi nas do wioski u podnóża gór, z której nie ma wyjścia.
Spotkane przez nas społeczeństwo, o dość niezwykłym fetyszu, zauważalna monotonia czy spłacanie winności są dla entuzjastów teorii spiskowych podstawami do sądzenia, że seria jest aluzją do miejsca wzorowanego na Czyśćcu. Czy słusznie?
Przeglądając dane serie Nintendo, nie mogło zabraknąć sympatycznego hydraulika Mario. Zwracając uwagę na schemat rozgrywki, można dojść do wniosku, że bohater ciągle szuka swojej miłości – księżniczki Peach, przemierzając nowe, spójne ze sobą światy. Co więc jest nie tak? Powtarzalność. Istnieją przypuszczenia, że wydarzenia z gier o Mario to nic innego, jak przedstawienia. Widać to szczególnie w Super Mario Bros 3, gdzie zauważalne są kurtyny i paludamenty znane z teatrów. Mroczna teoria natomiast przedstawia bohatera jako postać tkwiącą w innym wymiarze, która ciągle powtarza próby uwolnienia księżniczki z rąk Bowsera. Istnieją również przypuszczenia, że dawno tego dokonał, a kolejne etapy po prostu mu się śnią.
Mario jest jednym z popularniejszych tematów fanów teorii spiskowych.
W pewnym stopniu oliwy do ognia dolała seria Galaxy, gdzie Mario podróżuje po nowych, nietypowych lokacjach, w tym tak zagadkowych jak Shiverburn Galaxy. Etap ten zasłyną z tajemniczych postaci na szczycie klifu, które często mylone są z drzewami. Popularne „cienie” mogą być złudzeniami, które widzi nasz bohater. Mogą być również czymś na wzór wysłanników piekieł, obcymi lub dla odmiany, oprawcami Mario. Przyjmuje się ponadto, że są pozostałościami z beta wersji gry, w której być może znajdowała się dodatkowa lokacja, która ostatecznie została usunięta.
Wiele wspaniałych gier japońskiego giganta zawiera w sobie szereg zagadkowych, powiązanych ze sobą elementów, które niejednemu graczowi zawróciły w głowie. Czy więc grając w Pokémon czy The Legend of Zelda, powinniśmy obawiać się rzekomych, skrzętnie ukrytych treść, ujawniających nowe światło na daną grę? I tak, i nie. Doszukiwanie się spisków to w obecnych czasach chleb powszedni, którym karmią się nawzajem osoby szukające przysłowiowej dziury w cały. Warto jednak z innej perspektywy zwrócić uwagę na nasze ulubione gry i samemu wyrobić sobie o nich zdanie. Być może znajdziemy drugie dno i całkowicie zmienimy optykę, co może mieć pozytywny, jak i negatywny wymiar. Wybór należy do was.