Jak się latało w Ace Combat 7 (na joysticku)
tak znamienita gra zasługuje na wzmiankę.
Ace combat 7 to gra mocno osadzona w latach 90. Powiedziałbym nawet, że gra mocno czerpie z drugiej części. Są nawet bardzo podobne misje jak w dwójce ale jak ta gra wygląda! Po prostu poezja. Grafika jest bardzo dobra a świat widziany z góry mimo, że bitmapowy to wygląda dobrze. W modele samolotów wpakowano masę poligonów natomiast widok FPP jest po prostu super. Zwłaszcza efekt skraplania się chmury na szybie samolotu.
Skoro napisałem, że Ace combat 7 jest mocno osadzony w latach 90 to muszę sprecyzować, że chodzi o sam gameplay. Grając w to czułem się jakbym grał w Ace combat 2 w nowej oprawie. Jest motyw z kupowaniem samolotów ale też można je ulepszać. Dlatego właśnie aby cieszyć się w pełni grą należy ukończyć ją kilka razy. Nawet briefing przed misją jest mocno retro. Fani tej gry szybko się odnajdą i poczują przysłowiowego bluesa.
Misje są różnorodne i na pewno nie pozwolą się nudzić. Raz atakujemy samoloty raz cele naziemne innym razem eskortujemy kogoś z punktu a do b. Do misji należy dobrać maszynę wtedy będzie łatwiej. Podstawowa znajomość samolotów mile widziana bo przecież do pojedynku z asami powietrznymi nie przystąpimy w A-10 Cuba – to typowa maszyna do niszczenia celów naziemnych.
Wykosztowałem się i polatałem na Flight Hotas 4. Jakież to były emocje. Samolot w grze odpowiadał natychmiastowo. Latało się wybornie. Sam joystick wykonany jest solidnie. Nie sprawia wrażenia budżetowości ale jak na zabawkę za ponad 300 zł i to współpracującą sensownie z dwoma grami to trochę cena moim zdaniem zbyt wysoka. Bo skoro joy współpracuje bardzo dobrze z Ace combat 7 oraz Elite Dangerous a konfigurowanie go pod War Thunder to istna męczarnia to trochę słabo. Zwłaszcza, że przejście AC7 zajęło około 20 godzin.
Nie jest to w żadnym razie realistyczny symulator. Jego realizm polega na tym, że trzeba skręcać jak w prawdziwym samolocie. Zwykle walczymy z kilkunastoma lub kilkudziesięcioma wrogami toteż posiadanie ponad 50 rakiet na pokładzie jest uzasadnione.
Flight hotas 4 dzieli sięna dwie części na lewo mamy gaz na prawo joystick. Szkoda tylko, że na kanapie nie czuć tych przeciążeń ale to już urok stacjonarnych symulacji. Tak jak zupełnie nie potrafię jeździć na kierownicy i uważam to za idiotyczną zabawę tak nie miałem problemu aby wczuć się w latanie na joysticku. Być może dlatego, że od dziecka bawiłem się joystickiem (bez skojarzeń) na C64.
Jako takie pojęcie o lataniu na symulatorach mam toteż bez problemu od razu pokapowałem o co chodzi. Immersja 100 procent. A jak macie ogromny telewizor powyżej 50 cali to radość z latania na joysticku jest jeszcze większa.
Z całego serca polecam ten sposób zabawy. Joystick zawsze można odsprzedać po przejściu gry co też uczyniłem a zabawa i niezapomniane wrażenia pozostają na długo w pamięci. Zwłaszcza ostatnia finałowa misja (mogło być takich więcej).
Reasumując świetna gra i świetny joystick do latania. Polecam.
Pozdrawiam i do przeczytania.
Zapraszam też do polubienia funpage
https://www.facebook.com/graczu.82/
gdzie wrzucam różne rzeczy :)