Szum o czekaniu
Mało kto na nic nie czeka. Czekanie jest różne i tyczy się różnych rzeczy. Jedni czekają na kogoś, inni na książki, inni na czasopisma, jeszcze inni wypatrują sygnałów o nowej grze, podczas gdy ich bliźni nie mogą się doczekać premiery "ich" filmu. Kiedy w Sieci krążą wieści - i nakręcany jest hype - na Warcraft The Movie, a REDzi wciąż twierdzą, że "o Cyberpunk 2077 się nie rozmawia", ja zabieram się za wystukiwanie literek o czekaniu.
Skok w bok, czyli słodycz życia nierzeczywistego
Istnieją dzieła tłumaczące zjawisko tak wielkiego umiłowania światów alternatywnych, nieistniejących, nieprawdziwych i niemających szans na stanie się choćby prawdopodobnymi, jakim ludzie darzą produkcje różnej maści. Zgadzam się, pojemnym tematem jest kwestia ludzkiego zainteresowania popularną "Grą o tron" albo "Tomb Rider" w zastępstwie dla tak zwanych "poważnych spraw". I chociaż nie dążę do rozpoczęcia kolejnego takiego przeglądu, to rozumiem, że życie nierzeczywiste stanowi słodycz, odskocznię dla doczesnych spraw - wszelkiej maści czynności codziennych, przez wielu nazywanych "monotonią żywota człowieczego". Bo kto nie chce choć przez chwilę być tym, kim nigdy zapewne nie będzie - niepokonanym wojakiem z obślizgłym od krwi toporem albo nieposkromionym mistrzem intryg na królewskim dworze?
Według moich spostrzeżeń, nie samym wykreowanym uniwersum dzieło stoi. Za przykład weźmy majowego "Wiedźmina 3" albo nadchodzącego ślimaczym posuwaniem "Cyberpunka 2077". Udostępniono pewną część materiałów (w przypadku tego drugiego bardzo skromną), co już rozpoczęło spekulacje, dociekania, debaty - i efekt cieknącej śliny. Wszystko w czasie przed spotkaniem regularnego gracza z grą. Wydaje się, że to właśnie czekanie ścieli łóżeczko nadchodzącej produkcji - a gdy ta już nadejdzie, może się wygodnie położyć i zasnąć "snem wielkich", jeśli na to zasługuje.
"Jasiu, a co znaczy <
Ilu z Was potrafi ot tak - bez patrzenia do translatorów i słowników! - przetłumaczyć słowo "hype" z angielskiego? Długie, zawiłe definicje się nie liczą, tłumaczenia "hype" na "hajp" też nie. Tym, którzy zrobili to od razu - gratuluję. Przyznaję się jednak, że na początku lawirowałem wokół dłuższego tłumaczenia w zastępstwie krótkiego, precyzyjnego sformułowania, jakim jest "szum" (w znaczeniu "szum medialny"). Otóż to, ludzie zajmujący się tworzeniem utworu dążą do zrobienia szumu wokół niego - a my w zależności od tego, jak im wychodzi albo im się dajemy, albo nie. A potem oceniamy.
Kolejne dane wychodzą odnośnie Warcraft The Movie. Pierwszy raz z taką koncepcją spotkałem się kilka lat temu, kiedy jeszcze zapowiadano - a przynajmniej pisano gdzieś w zakątkach Internetu - o rzekomej premierze na 2012 rok. Po premierze ani widu, ani słychu, ale szczęśliwie całkiem głośno robi się o innej tyczącej się tego samego tematu. Jeżeli jest głośno, znaczy, że prawdopodobieństwo pełnej realizacji jest niemal pewne (zawsze pozostaje ta nutka niepewności). Na pewno wielu z Was grało w produkcje z tego cyklu, część bliżej lub dalej zna blizzardowskie RTSy z tegoż świata, a inni późniejszy World of Warcraft (o moim spotkaniu z W3 RoC możecie przeczytać w "Przejażdżce po piszczącym sercu"). Czyż zagorzałym fanom nie robi się ciepło na myśl nadchodzącego trailera? Mam tylko nadzieję, że mają pod ręką coś, żeby się schłodzić. Publikacja tejże zapowiedzi szumnie rozpocznie wyprawę Warcraft The Movie na kinowe sale, gdzie za garść talarów, tfu!, dolarów, tfu!, złotówek będzie można zgłębić zakamarki Azeroth z innej, reżyserskiej perspektywy. Jaki będzie efekt? To już temat na zupełnie inną rozmowę.
W porządku, poruszony został temat czegoś, o czym wiadomo sporo, co nadchodzi w pewnej dosięgalnej okiem przyszłości i co zapewne będzie spotykało się z żywym rozrostem grupy fanowskiej przez wzgląd na tematykę, charakter i inne cechy produkcji. Zostało jeszcze coś, o czym wiemy tyle, co nic. Coś, co jest aktualnym Voldemortem polskiego game developmentu. Autorzy znakomicie przyjętej gry szykują się do następnej. Jedyne, co o niej mówią, to to, że o niej "się nie rozmawia".
Ten rodzaj szumu rozkręcany jest właśnie wokół C2077. Niewątpliwie różne czynniki stoją za takim stanem rzeczy - faza produkcji, odległość premiery i inne, o których nie wiem. Jednakże niedawny sukces i prezentacja opublikowanych materiałów zmieszane z ogromną - niemal całkowitą - niewiedzą odnośnie samego dzieła tworzą wśród fanów natychmiastowe czekanie na zasadzie "A jak to będzie?", "Kiedy preorder?", "Jasny gwint, nadchodzi coś znakomitego! A może nie?". Obawa, radość, oczekiwanie. Oczekiwanie. Oczekiwanie...
...to coś, co stanowi część słodyczy z grania w znakomitą produkcję. Im bardziej zaś podkręca się szumiącą "żyłkę", tym ryba zdaje się i brać lepiej, i krąglejszą być. Podobnie dzieje - i dziać się będzie - z nowym IP REDów, jeżeli znaki na chmurach i chodniku nie stwierdzą, że całość jest raptem fałszywym alarmem.
Oj, czyżbym nacisnął na ten grząski gruncik oczekiwania?
Niezależnie od wszystkiego, miło jest mieć właśnie coś takiego. Coś "do poczekania". Z jednej strony czekanie na powrót do domu, z drugiej czekanie właśnie na zwyczajny, materialny obiekt. Miło jest mieć coś takiego, co wzbudzi w nas to podniecenie spod szyldu "Oj, oj, oj, cóż to będzie!". Miło jest mieć coś, co pobudza wydzielanie endorfin. I oby więcej takich wrażeń.