Pucharki, nagrody, osiągnięcia - nie chcę w taki sposób
Witanko i uszanowanko. Czy właśnie nie pochwaliłeś się najnowszym osiągnięciem, które zdobywałeś od wtorku, a dziś już niedziela? No w końcu, brawo Ty. Ale mnie zaimponowałeś w tej chwili, plus 10 na dzielni. Temat ciężki i szeroki jak Wisła w kilku miejscach. Jak to wygląda dziś, czy to dobre dla nas i czy w ogóle warto zawracać sobie tym głowę - zapraszam do tekstu.
Platyny, calaki i cały ten raban wszelaki. Czy potrzebne to to w ogóle do świetnej zabawy. Jedni powiedzą, że jak najbardziej, inni że mogłoby tego nie być, czy wszystko jedno. Ale jak wiadomo nie od dziś, prawda leży gdzieś po środku, i według mnie można byłoby to zupełnie inaczej zorganizować. Bo powiedzmy sobie szczerze, czy gramy jeszcze w gry, czy gonimy za tymi wszystkimi osiągnięciami, tracąc cenny czas na inne tytuły, a przy okazji nie rzadko rwąc sobie ostatnie siwe włosy. Czy chcemy coś udowodnić, pochwalić się komuś, zrobić coś za wszelką cenę, wbrew temu jakie mamy ogólne podejście do tego typu działań.
Ja jestem za, ale na zupełnie innych warunkach. Niech sobie są te platynki, ale niech nie integrują tak mocno w gry, i egzystują sobie tam w tle, kiedy gram w dany tytuł. Niestety jest zupełnie odwrotnie, bo stało się to dla niektórych wręcz przymusem, jedynym sposobem na granie, a nawet chorobą. Oooo będzie platyna, albo platynka wbita/wleciała widzę w komentarzach, no i co w związku z tym? Czujesz się lepiej, lepszy? A jak zapytasz takiego czy pamięta fabułę, bądź konkretne momenty w tytule to klops, nie wie bo grał jak to nazywam - nie dla siebie, a na pokaz. A jeszcze bardziej zachwycają mnie komentarze w stylu - łatwa i przyjemna platyna, albo skończyłem grę, widzę że tylko kilka pucharków zostało do "wbicia" to pogrinduję jeszcze, pół biedy że ciskam w między czasie kilka razy padem o podłogę, ale PLATYNA! Takie oszukiwanie samego siebie, że nie gra się dla platyn, nieświadome przyzwolenie samemu sobie na te praktyki.
Jak już wcześniej pisałem, niech sobie są osiągnięcia, jakieś nagrody pucharki, ale nie tak, że trzeba ku temu poświęcać tak wiele, za tak nie wiele. Po co potrzebne zrobienie jakichś misji online, w kooperacji, czy przejście gry conajmniej trzy razy, albo znalezienie wszystkich kart z serii "różne rodzaje motyli" no ja pi...niczę serio? Albo robienie czegoś na czas! To już nie jest normalne. Gry mają sprawiać przyjemność, i odluzować nas od okrutnego świata rzeczywistego, a nie być pogonią za czym? Widzisz tutaj trofeum zdobyte dla siebie po ciężkiej "pracy" w grze, satysfakcję, czy coś co działa na Ciebie jak status materialny, narkotyk, szpan? Dochodzą do tego absurdy takie jak szydzenie z innego gracza, który takich platyn w ogóle nie ma, a siebie uważanie za jakiegoś wręcz super człowieka, który nawet nie zaczerpnął całego potencjału, nie wyłapał wszystkiego i nie skupił się odpowiednio jak ja, nie wbijając żadnej platyny. I mam to absolutnie gdzieś.
PO PIERWSZE
Pucharki, osiągnięcia powinny wpadać tylko i wyłącznie z biegiem i postępem misji fabularnych. Ewentualnie kilka zadań pobocznych, co i tak w większości i z przyjemnością robimy.
PO DRUGIE
Każde ukończenie gry do napisów końcowych, to automatyczne wyświetlanie się 100% przy danym tytule. Reszta jako dodatkowe informacje, detale i opcja.
PO TRZECIE
Możliwość ukrycia, zrezygnowania z wyświetlania w profilu, grach, jeżeli chcą już wprowadzać nie rzadko absurdalne wymagania, pójście na kompromis dla tych, którzy nie przepadają za tego typu praktykami.
Pamiętacie jak kiedyś, kiedy grało się w grę, a po jej zakończeniu i obejrzeniu napisów końcowych, czuło się ogromną satysfakcję, ulgę, emocje, i nie trzeba było myśleć czy zrobiłem wszystko, czy wymaksowałem tytuł. Była po prostu radość i lekka duma, dla samego siebie, bez żadnych zapychaczy, wabików, a po prostu niczym nie skażona w stu procentach nieskazitelna rozrywka, historia i zabawa. Lepsze granie, lepsza immersja, bo człowiek nie zawracał sobie gitary, i nie miał z tyłu głowy tego co dzieje się dzisiaj. Czasami mam wręcz wrażenie, że to jakiś wyścig, status, pogoń, granie w grę to efekt uboczny i przy okazji.
Nie cierpię kiedy w fajny szpil wkręciłem się konkretnie, poświęciłem mu naprawdę sporo czasu i uwagi, wyczyściłem mapę, znaczniki, zadania i bawiłem się bardzo, bardzo dobrze, bo wszystko było przemyślane i z sensem, więc bez problemu, jako naturalna kolej rzeczy powinna wpaść z automatu "platyna" prawda, prawda? Nic z tego! To za mało, zostało Ci jeszcze kilkanaście osiągnięć do zdobycia i to takich, które popsuły mi cały wcześniejszy szacunek i satysfakcję, a sprawdzając co to takiego łapię się po prostu za głowę zniechęcony dalszym brnięciem w "robieniu" 100%. Co za nonsens i bzdura totalna, zabijająca całe moje uwielbienie do wychwalanego właśnie tytułu.
W złą stronę to zabrnęło, powinno nastąpić jakieś przetasowanie, reset, zdefiniowanie na nowo idei osiągnięć, nagród i pucharków. Miło gdy w rogu ekranu wyskoczy powiadomienie, po ubiciu jakiegoś trudnego złola, uporanie się z czymś za pierwszym razem, odkrycie, znalezienie czegoś przy okazji, bez zbędnego wysiłku, grindu i absurdów - nic ponadto. A Ty graczu złoty, platynowy, zwykły, brązowy, srebrny, co uważasz o wszelkich osiągnięciach i zdobyczach? Pozdrawiam i do usłyszenia