Wóz Drzymały S05E06: Dead Connection
Witajcie w kolejnym odcinku Wozu Drzymały. Dziś chciałbym przybliżyć/przypomnieć Wam grę wydaną przez firmę Taito w 1992 roku. Ciężko jest mi określić gatunek do jakiego należy gdyż nie wiele jest podobnych jej gier. Najbliżej jej chyba do run’n’gun’a jednak biegania to za wiele w niej nie uświadczymy. Jej tytuł to Dead Connection.
Gra nie została wydana na żadne inne systemy poza automatami i chyba nie zrobiła wielkiej furory. Jednak od początku. Najpierw dla tych, którzy lubią podkład muzyczny do czytania podaję link do playlisty z soundtrackiem do opisywanej pozycji.
Tytuł: | Dead Connection |
Producent: | Taito |
Rok wydania: | 1992 |
Liczba graczy: | 1-2 (jednocześnie, co-op) |
Używanych przycisków: | 2 |
Dead Connection (Taito, 1992 rok)
Z materiałów promocyjnych związanych z grą udało mi się znaleźć tylko ulotkę reklamową z Japonii. Oczywiście dzięki stronie The Arcade Game Flyers (TAFA), która jest nieprzebraną kopalnią ulotek.
Fabuła jak na grę automatową z 1992 roku jest tutaj naprawdę rozbudowana. Mamy intro wprowadzające nas w sytuację. Akcja całego zamieszania rozgrywa się w roku 1953 w „pewnym wielkim mieście”. Nie jest ono sprecyzowane. Akcja toczy się przez trochę ponad miesiąc, zaczynając od 14 lipca na 24 sierpnia kończąc. W mieście rządzi przestępcza rodzina i czterech detektywów postanawia się z nią rozprawić. Oczywiście nie mogło też zabraknąć porwanej przez przestępców niewiasty. Nasi protagoniści stają więc do walki o wolność miasta i życie porwanej. Krok po kroku wystrzeliwując sobie drogę do coraz ważniejszych członków przestępczej rodziny. W fabułę wprowadza nas intro przedstawiające wydarzenia mniej więcej z połowy akcji gry. Pomiędzy kolejnymi planszami również zobaczymy scenki przerywnikowe z ładnie narysowanymi obrazkami oraz kilkoma zdaniami łączącymi ze sobą kolejne lokacje.
Skoro wspomniałem o czterech detektywach to powinienem trochę przybliżyć ich sylwetki. Jednak w tym aspekcie nie wiele można napisać. W zasadzie to wiadomo o nich tylko tyle, że nazywają się Philip, James, Eddie oraz Gary. Różnią się w zasadzie tylko kolorem płaszcza, bo nie zauważyłem żadnej różnicy w graniu każdym z nich. Nie mają żadnych charakterystyk, ani historii. Po prostu czterech detektywów, bez żadnej historii stojącej za nimi.
Przeciwnicy występujący w grze. Tutaj też nie można zbyt wiele napisać. Tym bardziej, że jest ich w grze zaledwie kilku. W sensie kilka rodzajów, bo ilościowo to pojawiają się w grupkach nawet w okolicach dziesięciu egzemplarzy jednocześnie. Dokładnie znajdziemy tu sześć rodzajów przeciwników, z czego dwa wyglądają bardzo podobnie. Żeby zwiększyć różnorodność mogą oni pojawiać się uzbrojeni w różną broń. Każdy z przeciwników może występować z różną bronią palną lub białą. Dzięki temu, przy tak małej różnorodności postaci, autorzy uzyskali różne rodzaje ataków, dzięki czemu gameplay na tym zyskał i wydaje mi się, że to dobry zabieg. Oczywiście każda plansza zakończona jest walką z bossem, jednak w tym przypadku bossowie nie są zbyt zróżnicowani pod względem wizualnym, a od strony gameplayowej są jeszcze mniej odmienni i każdego przechodzi się tak samo, włączając w to ostatniego. Tak naprawdę nie różnią się oni zbytnio od pozostałych przeciwników. Jedyna różnica to tak naprawdę to, że wytrzymują znacznie więcej strzałów niż reszta i mają przy sobie zawsze dwóch pomagierów. Aha, no i jeszcze kiedy pojawiają się na planszy, zmienia się muzyczka. Żeby było zabawniej to bossowie się powtarzają. Na pierwszej i drugiej planszy boss jest taki sam, na trzeciej i czwartej również. Potem następuje mały twist i piąty boss pojawia się dopiero na siódmej planszy, a ci z plansz szóstej i ósmej różnią się tylko długością włosów.
Jeśli chodzi o konkrety to przeciwnicy podstawowi dzielą się na trzy grupy. Pierwsza z nich to goście w koszulach. Pierwszy uzbrojony najczęściej w nóż albo pistolet, czasami zdarzają się z innymi przedmiotami, ale te dwa najczęściej. Druga wersja kolorystyczna jest wytrzymalsza. Potrafią przeżyć nawet kilka trafień i najczęściej występują również z nożem albo karabinem maszynowym, czasami z jakąś maczetą.
Drugim typem przeciwników są pączki w garniturach. Również potrafią biegać jednak rzadko bawią się w broń białą. Najczęściej występują uzbrojeni w pistolet, albo shotguna. Czasami pojawiają się wersję z pałkami albo karabinami maszynowymi. Wersje kolorystyczne nie różnią się w zasadzie niczym.
Trzeci rodzaj przeciwnika to ziomeczek w garniturze. Ci są specyficzni, bo występują tylko z jedną bronią. Są uzbrojeni w pałkę i starają się za wszelką cenę dostać jak najbliżej nas, żeby zrobić z niej użytek.
Ostatnim rodzajem przeciwnika są goście w kapeluszach i płaszczach. Jest to tak naprawdę kopia jednego z bossów. Lubią się przyczajać i najczęściej pojawiają się z nożami po kilku naraz. Bywają też uzbrojeni w różne bronie palne.
Pozostali jeszcze bossowie. Prawdę mówiąc to w tej kategorii znajdzie się więcej pamperków niż w poprzedniej, a to dlatego, że każdy z bossów ma ze sobą pomocników i na każdej z plansz mają oni inne kolory.
Boss pierwszy to kopia zwykłego grubaska, jest to też boss na drugiej planszy. Prawdę mówiąc to nie bardzo wiem co o nich napisać, bo zarówno bossowie jak i pomocnicy poza kolorami nie różnią się niczym. Dlatego nie specjalnie widzę sens w rozpisywaniu się nad każdym z osobna. Pomocnicy biegają i strzelają z karabinów w różnych kierunkach seriami. Bossowie przeważnie walą serią prosto w nas. Po każdym otrzymanym strzale przewracają się upuszczając broń. Jeśli stoimy zbyt blisko, to możemy ową bronią oberwać, więc należy uważać. Kiedy boss jest już na wykończeniu. Staje z rękami wyciągniętymi przed siebie i idzie w naszym kierunku nie zważając na otrzymane strzały. Możemy wtedy naparzać w niego jak szaleni, jeśli jesteśmy odpowiednio daleko, albo po prostu uciekać przez chwilę, a boss po chwili pościgu padnie na ziemie i zakończy swój marny żywot.
Pierwszy boss i jego pomocnik
Drugi boss i jego pomocnik
Trzeci boss i jego pomocnik
Czwarty boss i jego pomocnik
Piąty boss i jego pomocnik
Szósty boss i jego pomocnik
Siódmy boss i jego pomocnik
Ósmy boss i jego pomocnik
Teraz kilka słów na temat lokacji, które przyjdzie nam zwiedzać. Przypuszczam, że autorzy gry specjalnie przyoszczędzili trochę zasobów ograniczając liczbę przeciwników po to, żeby przygotować plansze. Każda z nich to jeden statyczny obraz, i cała akcja rozgrywa się na nim. Jednak to co robi największe wrażenie to możliwość interakcji z otoczeniem. Jak na rok 1992 to ten aspekt gry robi wrażenie. Większość wystroju planszy można zniszczyć, a jeśli nie da się go zniszczyć, to przynajmniej zostają ślady po kulach. Tak więc interakcja z otoczeniem jest na niebywałym poziomie. Dzięki temu każda plansza po jej zakończeniu wygląda zupełnie inaczej niż na początku. Do tego plansze są bardzo bogato ozdobione i narysowane szczegółowo. Przy małych postaciach wszystko robi spore wrażenie, a przynajmniej robiło ponad ćwierć wieku temu.
Znajdź różnice ;)
W sumie plansz jest osiem i nie bardzo można mówić o ich długości, bo każda jest tylko jednym ekranem. Różnią się tylko ilością przeciwników, których musimy zabić aby ją zakończyć. Same plansze są zorganizowane w taki sposób, że możemy włazić w różne zakamarki, na wyższe kondygnacje i chować się za elementami otoczenia ostrzeliwując się zza winkla. W każdym razie średnio wprawnemu graczowi, ukończenie wszystkich ośmiu plansz nie powinno zająć więcej niż dwadzieścia pięć minut. Co nie jest jakimś rewelacyjnym wynikiem. Można uznać, że gra jest raczej krótka. Jednak daje wystarczająco dużo adrenaliny podczas rozgrywki, że nie zwraca się na to uwagi.
Plansza pierwsza. Hotel Diamond Queen. Jak zwykle w grach Arcade bywa, pierwsza plansza to taka mała rozgrzewka i zapoznanie się z mechaniką gry. Mamy tutaj do zabicia 35 przeciwników. Robimy rozpierduchę w ekskluzywnym hotelu, w którym podobno zatrzymał się niejaki Nerozzia, Don rodziny trzymającej miasto pod kontrolą.
Plansza druga. Junk Yard. W tej planszy musimy pokonać 4o wrogów. Organizujemy zasadzkę na prawą rękę Dona, niejakiego Vambino. Przy okazji udaremniając nielegalną transakcję na złomowisku.
Plansza trzecia. Restaurant Campanula. Vambino się rozpruł, że Nerrozia ukrywa się w owej restauracji. Do niej więc kierują swoje kroki nasi dzielni detektywi. W restauracji musimy odpalić już 5o wrogów.
Plansza czwarta. In The Town. Oczywiście informacje od Vambino okazały się nieprawdziwe, a w restauracji czekała na naszych dzielnych detektywów, zasadzka. Po całej akcji nasi bohaterowie zapakowali się do auta i ruszyli w dalszą drogę, jednak czekała na nich kolejna niespodzianka. Ich samochód został ostrzelany i utknęli oni w strzelaninie w środku miasta. Na szczęście stary kumpel z wydziału kryminalnego, Andy, zaryzykował życie i pomógł naszym detektywom, którzy w zamieszaniu próbowali wymknąć się oprawcom. Wszystko kończy się jednak jatką w mieście, w której musimy odstrzelić 6o przeciwników.
Plansza piąta. Warehouse. Andy nie tylko pomógł naszym herosom, ale również zdradził im lokalizację tajnego magazynu rodziny. Oczywiście nie namyślając się długo, nasza ekipa postanawia splądrować owy magazyn w poszukiwaniu kolejnych wskazówek i tropów prowadzących ich dalej. W tej planszy możemy się wspomóc jeżdżącą pod sufitem skrzynką. Jeśli strzelimy w przełącznik na ścianie, skrzynka spadnie na ziemie powodując sporych rozmiarów pożar. Oczywiście trzeba uważać, bo sami też możemy się przypiec. Tutaj również mamy do pokonania 6o wrogów.
Plansza szósta. Garden Party. Po udanym rajdzie na magazyn, nasi detektywi postanawiają poczekać na okazję, kiedy wszyscy ważni członkowie rodziny zbiorą się w jednym miejscu. Taka okazja nadarza się całkiem niedługo, kiedy rodzina organizuje imprezkę w ogrodzie. Wtedy nasi herosi postanawiają uderzyć. Jest to prawdziwa jatka, w której ginie 65 członków rodziny.
Plansza siódma. Central Park. Po rzezi na imprezie rodzina jest już w zasadzie zniszczona, jednak nie wszystkich wysoko postawionych członków udało się wykończyć. Dlatego nasi detektywi postanawiają odnaleźć wszystkich pozostałych przy życiu bonzów i dokończyć dzieła, aby mieć pewność, że zakończą sprawę definitywnie. W parku dorwali jednego z ostatnich wysoko postawionych mafiozów, który błagając o życie zaoferował informację o tym gdzie ukrywa się Don. Detektywi jednak nie byli zainteresowani. W jatce w parku życie traci 65 mafiozów.
Plansza ósma. Opera House. Finałowa plansza rozgrywa się w opuszczonej operze. Zaczniemy od walki z bossami z poprzednich plansz i po każdej fali przeciwników czeka nas potyczka z kolejnymi bossami. Zadyma jest spora i naszych detektywów czeka sporo strzelania. Do pokonania mamy tutaj 7o wrogów.
Na pierwszy rzut oka nie wygląda ona jakoś rewelacyjnie. Nawet w tamtych czasach oprawa wideo nie powalała jakością. Jednak obstawiam, że autorzy gry postanowili nie przesadzać z jakością grafiki żeby zaoszczędzić zasoby na aspekt, o którym wcześniej wspomniałem, czyli interakcję z otoczeniem. Plansze są bogate w detale, a do tego większość otoczenia można zniszczyć, a jeśli nie to zostawić na nim ślady swojej obecności w postaci dziur po kulach. Możemy powodować pożary stolików, na których samo możemy się sparzyć albo usmażyć przeciwników. Po bliższym przyjrzeniu się może się okazać, że jednak grafika nie jest taka słaba jakby się mogło wydawać. Co prawda postacie naszych protagonistów jak i wrogów są bardzo malutkie i czasami w ferworze walki możemy stracić z tego powodu orientację, bo nasz pamperek gdzieś po prostu zniknie nam z oczu. Jednak całość oprawy graficznej przywodzi raczej pozytywne wrażenia.
Oprawa dźwiękowa stoi na przyzwoitym poziomie. Co prawda również nie jest jakaś wybitna i muzyka przygrywająca w tle nie zapada specjalnie w pamięci. Chociaż może to też kwestia gustu. Osobiście nie przepadam za opowieściami o mafii, a jest to gra o właśnie takiej tematyce, więc i muzyka musi być dopasowana. To już każdy powinien określić sobie sam. W każdym razie pasuje ona do klimatu i skutecznie go również buduje.
Efekty dźwiękowe również występują. Chociaż głównie są to odgłosy różnego rodzaju broni. Pisk samochodowych opon i odgłosy trafień. Pasują do tego co dzieje się na ekranie. Co prawda odgłos trafiania w coś jest tylko jeden i trochę dziwnie brzmi kiedy strzelając w zasłonę, czy inną kurtynę słyszymy odbijanie się pocisków od betonowej ściany to jest to raczej detal, na który można przymknąć oko, a raczej ucho. Ogólnie oprawa audio, podobnie jak wideo stoi na przyzwoitym poziomie, jednak do wybitności jej jeszcze sporo brakuje.
Do sterowania naszym herosem używamy oczywiście gałki oraz dwóch przycisków. Jeden przycisk do strzelania, drugi do wykonywania uników i kucania. Poza tymi trzema akcjami nie mamy żadnych ataków specjalnych ani skomplikowanych akcji. Jeśli wciśniemy tylko przycisk kucania, nasz detektyw położy się płasko na ziemi, dzięki czemu możemy uniknąć pocisków lecących równolegle do podłogi. Kombinacja kierunek plus kucanie powoduje, że kierowana przez nas postać rzuci się w wybranym kierunku odskakując z miejsca, w którym stoimy. Skok ten jest również atakiem, jeśli skoczymy w kierunku jakiegoś przeciwnika, zostanie on powalony na ziemię. Jeżeli znajdziemy się w odległości wyciągniętej ręki od przeciwnika i wciśniemy strzał, to nasza postać zaatakuje wroga przy użyciu pięści, chyba że akurat mamy shot guna, to użyje go jako pałki. Możemy też przyczajać się za elementami otoczenia podchodząc do nich i trzymając kierunek w ich stronę. To wszystko jeśli chodzi o używanie sterowania.
Sama gra w moim prywatnym odczuciu jest dość trudna, a to ze względu na chaos jaki panuje na polu walki. Przeciwnicy wybiegają ze wszystkich stron. Chowają się w różnych dziwnych miejscach. Do tego trzeba uważać, na przejeżdżające samochody, płonące stoły, czy inne gadżety spadające z sufitu. Jeśli przeciwnicy pochowają się po planszy to zaczynają rozsiewać pociski tak, że ciężko jest ich unikać.
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że po przejściu planszy nasza energia nie odnawia się, więc jedynym sposobem na odrobienie straconej energii jest zbieranie przedmiotów dodających życia. W sumie w grze występują trzy takie przedmioty. Tzn. egzemplarzy w grze jest więcej. Chodzi o to, że mamy HotDoga, który dodaje jakieś 1o% życia, butelkę Whiskey, która dodaje około 2o% energii oraz dziwny biały słoiczek, który pojawia się rzadko, ale dodaje około 4o% energii.
HotDog, Whiskey, Krem
Skoro jesteśmy już przy przedmiotach to w grze występują też takie, które dodają nam tylko punktów. Nie jest ich zbyt wiele rodzajów i dodają raczej małe ich ilości. W sumie takich przedmiotów doszukałem się tylko sześciu. Cztery dodające po 5oo punktów, jeden dający 1.ooo i jeden podnoszący licznik aż o 5.ooo. Z czego ten ostatni znalazłem tylko jeden dobrze schowany na pierwszej planszy. Możliwe, że jest ich więcej, ale mnie nie udało się ich znaleźć. Mamy więc plik dolarów, wisiorek z krzyżykiem na szyję, teczkę na dokumenty, oraz torbę, dające po 5oo punktów. Walizkę dającą ich 1.ooo oraz jakiś tajny zeszyt schowany w sejfie za obrazem na pierwszej planszy, który dodaje nam punktów 5.ooo.
Dolary, Krzyżyk, Teczka, Torba, Walizka, Notes
Ostatnim rodzajem przedmiotów, jest broń. W sumie w grze występują cztery rodzaje broni. Dwie krótkie, oraz dwie długi. Mamy więc pistolet automatyczny, rewolwer, karabin maszynowy oraz strzelbę. Pistolet automatyczny jest stosunkowo szybkostrzelny, ale nie ma zbyt wielkiej siły rażenia. Rewolwer odwrotnie. Strzela powoli, ale ma dużą siłę. Karabin maszynowy jest szybki i dzięki temu mocny, dodatkowo przy trafieniu powoduje niewielkie eksplozje, więc dobrze się nim eliminuje przeciwników w małych grupach. Strzelba jest najmocniejszą bronią w grze. Wystrzeliwuje kilka pocisków jednocześnie i robi niezłą rozpierduchę. Niszczy otoczenia bardzo efektywnie i pozwala pozbyć się jednym strzałem nawet kilkuosobowej grupy przeciwników.
Automatic, Revolver, Machinegun, Shotgun
Wszystkie z powyższych przedmiotów możemy znaleźć niszcząc otoczenie, a czasami wypadają z zabitych wrogów. Z reguły opisuję jeszcze pojemniki, w których znajduje się przedmioty, jednak w przypadku tej gry nie ma to specjalnego sensu ponieważ musiałbym wrzucić tu obrazki wszystkiego co można zniszczyć w grze, więc tak naprawdę wszystkiego co widać na ekranie ;)
Celowanie w grze może stwarzać problemu ze względu na to, że mamy tylko osiem kierunków, w które możemy wychylić gałkę i tak naprawdę gra posiada mechanizm wspomagania celowania. Wskazujemy tylko jeden z ośmiu kierunków, w którym chcemy strzelać, a jeśli znajdzie się tam jakiś przeciwnik, bądź przedmiot do zniszczenia, to gra sama wybierze odpowiedni kąt pod jakim należy wysłać pociski.
Podsumowując, Dead Connection nie jest może grą wybitną, jednak posiada wiele zalet i dzięki temu warto jest rzucić na nią okiem. Jest to całkiem sympatyczna gierka, pozwalająca się trochę odstresować. Nie powala na kolana oprawą, ale jest jedną z niewielu w swoim gatunku i można dać jej szansę jako ciekawostce.
Na koniec dla najtwardszych zawodników, którzy chcieli by zobaczyć grę w akcji zamieszczam filmik mojego autorstwa, na którym beztrosko kaleczę sobie w Dead Connection.
To już wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że nie nudziliście się za bardzo (w sumie jeśli to czytacie, a nie zamknęliście do tej pory strony, to nie nudziliście się ;) ) i spotkamy się w następnym wpisie z serii Wóz Drzymały.