Wóz Drzymały S05E07: Moonwalker
Kolejny odcinek Wozu Drzymały już tu jest. Dzisiaj wezmę na warsztat grę, która nie koniecznie była wielkim hitem, nie jest jakaś rewelacyjna, ale na pewno jest ciekawostką. Należy do gatunku beat’em up, albo może Run’n’Gun? Ciężko określić ;) Wydana została w 1990 roku przez firmę Sega. Jej tytuł to Michael Jackson’s Moonwalker.
Na początek playlista z soundrackiem dla tych, którzy lubią mieć podkład dźwiękowy do czytania i chcą się bardziej wczuć w klimat.
Tytuł: | Michael Jackson’s Moonwalker |
Producent: | Sega |
Rok wydania: | 1990 |
Liczba graczy: | 1-3 (jednocześnie, co-op) |
Używanych przycisków: | 2 |
Michael Jackson’s Moonwalker (Sega, 1990 rok)
Jeżeli chodzi o materiały promocyjne do gry, to oczywiście na niezawodnej stronie The Arcade Game Flyers (TAFA) udało mi się znaleźć ulotkę europejską oraz japońską. Obie wyglądają bardzo podobnie i różnią się w zasadzie tylko językiem.
Ulotka dla Europy
Ulotka dla Japonii
Gra pod takim tytułem pojawiła się też na domowe komputery i konsole ówczesnych czasów. Trzeba jednak zaznaczyć, że wszystkie trzy gry mocno różnią się od siebie. Ale zaraz, jak to trzy? Ano tak, trzy, bo były to tak naprawdę trzy różne gry wydane pod jednym tytułem. Wersje dla komputerów domowych, czyli Commodore 64, Amstrad CPC, ZX Spectrum, DOS, MSX, Amiga oraz Atari ST składała się z czterech różnych plansz, każda w innym stylu, labirynt, jazda motorem, strzelanka i celowniczek. Wersje dla konsol Sega MasterSystem oraz MegaDrive/Genesis była scrollowaną strzelanką w stylu Shinobi, gdzie naszym głównym celem było uwolnienie porwanych dzieci. Wersja automatowa posiada rzut izometryczny i jest beat’em upem. Ja skupię się tutaj na tej ostatniej wersji.
Jak wiecie, albo i nie wiecie, król popu był fanem gier i posiadał w swojej posiadłości całkiem imponującą kolekcję automatów Arcade. Jednym z nich był kultowy już automat do gry X-Men w wersji dla sześciu graczy, wiadomo nawet, że numer seryjny automatu posiadanego przez Michaela to 10292UPC.
X-Men w wersji dla 6 graczy
Nie o tym jednak chciałem pisać. Tylko podać taką małą ciekawostkę, że koncept oraz design gry Moonwalker został stworzony przez samego Michaela, a Sega do spółki z Triumph International przemienili te wizje w konkretny kawałek kodu.
Sama gra występowała w dwóch wersjach. Bieda wersja, czyli sama płyta z grą, którą można było zamontować w każdym automacie z dwoma gałkami. Była to wersja dla dwóch graczy. Oraz wersja z dedykowanym automatem dla trzech graczy. Automat prezentował się mniej więcej tak, a jego zdjęcie wyłuskałem z emulatora MameUI.
Teraz już zajmę się samą grą. Fabuła luźno nawiązuje do filmu z Michaelem o tym samym tytule. Mamy tu tytułowego złego, który każe na siebie mówić Mr. Big, który porywa dzieci, no i oczywiście nasz bohater rusza na misję w celu ich uwolnienia. Z samej gdy nie wiele się dowiemy. Jedynie pomiędzy kolejnymi planszami pojawiają się obrazki w komiksowym stylu przekazujące nam jakieś szczątkowe informacje, a na końcu gry dostajemy kilka zdań wyjaśnienia tego co zaszło. Tak więc fabuła nie jest jakoś mocno rozwinięta, ale to gra arcade, więc czego można się spodziewać.
Jeżeli chodzi o postaci, naszych herosów… a w zasadzie jedną postać, bo jest nim oczywiście nie kto inny jak Michael. Gra pozwala na granie maksymalnie trzem osobom jednocześnie, oczywiście wtedy gramy trzema Michaelami. Każdy wtedy ubrany jest w inny garnitur, kolorystycznie dopasowane do tych w jakich występował w teledysku do kawałka Smooth Criminals. Pierwszy gracz ubrany jest w biały garnitur oraz kapelusz i niebieską koszulę. Gracz drugi przywdziewa szkarłatny garnitur i kapelusz oraz białą koszulę, a gracz trzeci ubrany jest w Czarny zestaw z czerwoną koszulą. To wszystko w zasadzie jeśli chodzi o naszych protagonistów.
Przeciwnicy. Tutaj trzeba napisać, że jeśli chodzi o grę z roku 1990 to ich rodzajów jest naprawdę sporo. Duża różnorodność przeciwników i rzadki zabieg zmieniania tylko kolorów w celu teoretycznego zwiększenia liczby przeciwników na pewno można zaliczyć grze na plus. Na naszej drodze staną różnego rodzaju typy spod ciemnej gwiazdy, gangsterzy, nożownicy, żołnierze, a nawet zombie. Natrafimy też na sporo rodzajów robotów w różnych kształtach i rozmiarach. Jeśli chodzi o bossów to jest już trochę mniej kolorowo. Jest ich w grze zaledwie czterech, bo na pierwszej planszy nie ma bossa. Są to różnego rodzaju maszyny, małe i większe.
Podstawowym rodzajem przeciwników są gangsterzy w garniturach. Chudzi i wysocy występują w dwóch wersjach kolorystycznych. Niebiescy i złoci. Przeważnie stoją i od czasu do czasu strzelają. Do tego żółci czasami przynoszą ze sobą jakieś sprzęty typu krzesło, czy kamień, którymi w nas rzucają.
Występują też lekko utuczone wersje gangsterów. Nie są tak wysocy i bardziej przy kości. Co ciekawe są zdecydowanie bardziej ruchliwi. Skaczą, biegają, biorą nas taranem i od czasu do czasu strzelają. Również występują w dwóch wersjach kolorystycznych. Niebiescy i zieloni. Różnią się tylko tym, że zieloni wytrzymują więcej ciosów.
Z członków gangu występują jeszcze dwa rodzaje nożowników. Przeważnie czekają na nas za ekranem, a kiedy nas zobaczą, zaczynają biec z wyciągniętym przed siebie nożem. Dopiero później stają do walki. Druga wersja kolorystyczna również jest tylko mocniejsza.
Kolejny rodzaj przeciwników to żołnierze w dziwnych kombinezonach wyglądający trochę jak piloci myśliwców. Ustawiają się w różnych miejscach i starają się nas zastrzelić. Występują w trzech wersjach kolorystycznych różniących się tylko wytrzymałością.
Następni są bardzo podobni do poprzednich komandosi. Mają takie same kolory i robią w zasadzie to samo tylko są uzbrojeni w karabiny laserowe. Też występują w trzech wersjach kolorystycznych.
Występuje jeszcze jeden typ komandosa. Ten jesdnak jest nieco inny, bo nie strzela z karabinu laserowego, a tylko stoi i rzuca granatami.
Pojawia się też treser psów uzbrojony w nóż. Wyskakuje z nami na gołe klaty, ale najpierw szczuje nas psami. Dopiero później sam staje do walki.
Wspomniane wcześniej psy. Obudowane blachą w celu ochrony. Pojawiają się przeważnie w trójkach, biegną prosto przed siebie taranując nas. Kiedy wybiegną za ekran, po chwili wracają.
To już ostatni z żywych przeciwników. Teraz mamy jeszcze wrogów, którzy byli żywi, ale coś im nie wyszło i zostali zombiakami. Występują w dwóch wersjach. Kobiety tylko biegają i starają się nas złapać. Faceci zaś poza łapaniem potrafią też na spory dystans wymiotować.
Teraz pozostali jeszcze przeciwnicy mechaniczni, czyli różnej maści roboty. Jeden z nich przypomina nieco ośmiornicę. Jest czerwony i łazi na czterech nogach. Od czasu do czasu przykuca i wypuszcza piły tarczowe, które niczym bumerang zataczają pętlę wokół planszy i wracają do robota.
Kolejny rodzaj robotów to żółte, latające drony. Przeważnie pojawiają się parami. Latają powoli i od czasu do czasu próbują nas postrzelić laserem.
Następny z robotów to człekokształtna maszyna. Często bronią dostępu do jeńców. Chodzą dość powoli i jedyne co umieją to machnąć ręką kiedy do nas dojdą. Są dosyć wytrzymali i trzeba go pacnąć kilka rzy zanim padnie.
Następny robot przypomina jakiś przerośnięty odkurzacz. Porusza się dość szybko, Wymachuje tym swoim cienkim badylem i od czasu do czasu stara się nas postrzelić przy użyciu lasera.
Trafimy też na groźnie wyglądające roboty, których przeznaczeniem oryginalnie było chyba wyburzanie budynków, albo wyważanie drzwi ;) Skaczą przygniatając nas swoim ciężarem oraz uderzają podczepionym między nogami taranem.
Mniejsza wrsja poprzednich robotów budowlanych. Poruszają się powoli, ale potrafią skakać. Atakują tylko z bliska podczepionym na dole taranem. Występują w dwóch kolorach, zielonym i żółtym.
Znajdziemy też robota mutanta, wygląda jak poprzedni przeciwnik z doczepionym wielkim kołem. Poruszają się stosunkowo szybko i strzelają od czasu do czasu laserem.
Dalej pojawiają się jakieś samobieżne działka przerobione z lampek nocnych ;) Potrafią same się przemieszczać i zmieniać miejsce, w którym stoją. Strzelają laserem.
Są też statyczne działka. Nie poruszają się i tylko strzelają przed siebie laserem.
Ostatnim mechanicznych przeciwników jest miotacz płomieni ukryty w studzience kanalizacyjnej. Kiedy się do niej zbliżymy wysuwa się miotacz i zaczyna w nas ziać ogniem.
To tyle jeśli chodzi o zwykłych przeciwników. Pozostali jeszcze czterej bossowie. Pierwszy z nich występuje dopiero na końcu drugiej planszy. Jest to dziwna maszyna z wielką półokrągłą stalową blachą zamontowaną z przodu. Za blachą znajduje się wielkie działo. W sumie nie wiem po co mu ta tarcza z przodu skoro każde trafienie w nią i tak zadaje obrażenia bossowi. Kiedy pokonamy jednego, wyjeżdża jeszcze jeden i dopiero po pokonaniu drugiego walka dobiega do końca.
Drugi z bossów to jakiś latający sprzęt otoczony stadem małych główek. Tak naprawdę gdyby nie te główki, to nie stanowił by żadnego wyzwania. Główki owe są pieruńsko wytrzymałe, a do tego strzelają laserami. Więcej czasu zajmuje pozbycie się ich niż samego bossa.
Trzeci z bossów to cała instalacja. Jest to chyba najprostszy szef w grze. Składa się z trzech wielkich dział wystrzeliwujących duchy, które materializują się w różnych miejscach. Wystarczy unikać duchów i rozwalać po kolei wszystkie działa, a boss pęknie szybciej niż się może wydawać.
Ostatni boss to znowu maszyna. Tym razem strzela w ośmiu kierunkach po podłodze i w zasadzie wszystko co musimy robić to unikać tych strzałów. Drugim problemem może być to, że przez większość czasu boss niest nieczuły na nasze ataki. Dopiero kiedy podniesie górną część i odsłoni swoje wnętrze, możemy go skutecznie zaatakować.
Teraz będzie kilka słów na temat lokacji, które przyjdzie nam zwiedzić.. W sumie w grze jest ich pięć. Grota, dzielnica rozrywki, ulica nocą, cmentarz oraz forteca zła. Każda z nich podzielona jest na trzy etapy. Dwa to normalne plansze, a etap trzeci to walka z bossem. Wyjątkiem jest tutaj pierwsza plansza, która ma tylko jeden etap i nie ma żadnego bossa. Ogólnie lokacje niby są różne, ale wyglądają dość podobnie, szczególnie pierwsza i początek ostatniej wydają się być kopiami. Przejścia między kolejnymi etapami są w zasadzie niezauważalne. Najczęściej kiedy nasz bohater wchodzi do budynku, albo z niego wychodzi przełącza się etap. Nie są one też jakoś specjalnie długie. Grę bez większych problemów da się ukończyć w czasie poniżej 30 minut, co jest wynikiem raczej przeciętnym jeśli nawet nie poniżej przeciętnej. Przed każdą planszą możemy zobaczyć mapę pokazującą drogę oraz rozmieszczenie zakładników do uwolnienia.
Plansza pierwsza. Cave Tak jak wspominałem jest to taka raczej rozgrzewka i zapoznanie się z mechaniką gry. Grota jest krótka. Spotkamy tu kilku przeciwników, uwolnimy zakładników i przejdziemy od razu do drugiej planszy.
Plansza druga to dzielnica rozrywki. Michael wchodzi do budynku, w którym stoją jakieś flippery i szafy grające. Potem wychodzimy na wąskie uliczki, by w końcu dotrzeć do kolejnego budynku, w którym czai się na nas pierwszy boss.
Trzecia plansza. Night Street. Plansza wygląda z początku dość podobnie do poprzedniej, wąskie uliczki w podobnej kolorystyce. W drugim etapie wychodzimy na jakąś większą ulicę, przy której stoją zaparkowane samochody. Trzeci etap to walka z bossem w jakimś magazynie.
Plansza numer cztery. Graveyard. Tutaj trochę zmienia się kolorystyka. Opuszczamy miasto i wchodzimy na polną drogę. Druga sekcja to cmentarz, który co ciekawe znajduje się w budynku ;) Przynajmniej tak to wygląda, ale może to tylko ceglany płot otaczający ten cmentarz. Trzeci etap to walka z bossem w lesie za cmentarzem.
Piąta, ostatnia plansza. Evil Fortress. Główna baza samego złego Mr. Big. Najpierw przeciwkamy się po wąskich kładkach na skale rozwalając zastępy wrogów. Drugi etap to winda prowadząca na szczyt fortecy, gdzie na każdym piętrze dochodzą kolejni przeciwnicy. Ostatni etap to szczyt bazy i walka z ostatnim bossem.
Każdy już pewnie zdążył zobaczyć jak sprawa wygląda na powyższych screenach. Muszę powiedzieć, że jak na grę z roku 1990 to jest naprawdę nieźle. Co prawda rzut izometryczny w obecnych czasach nie wygląda zbyt efektownie, ale cała reszta jest raczej na plus. Lokacje może nie są jakoś specjalnie bogate w detale, ale wszystko narysowane jest przyjazną kreską i nawet po prawie 30 latach od premiery nie rzuca się w oczy jakaś wielka pikseloza. Myślę, że jeśli przeboleje się ten widok z ukosa to nie jest źle. Tym bardziej, że wszystko zostało zaprojektowane tak, aby ominąć bolączki tego typu ustawienia kamery takie ja zasłanianie jednych elementów przez inne. Oczywiście kamery nie możemy przestawiać. Postaci naszych herosów i przeciwników są raczej średniej wielkości, dzięki czemu stosunkowo łatwo jest odnaleźć się na polu walki.
Muzyka. Tutaj jest całkiem nieźle. Skoro pomysłodawcą i głównym bohaterem gry jest muzyk to oczywistym jest, że w grze będą występować jego utwory. Oczywiście tak jest i w tym przypadku. W grze występuje w sumie pięć utworów Michaela. Bad – w dwóch wersjach, Smooth Criminal, Beat It, Another Part of Me, oraz Billie Jean. Oczywiście są to zupełnie inne aranżacje niż te znane z płyt, czy radia. W końcu możliwości sprzętu, na którym gra hulała były znacznie ograniczone i nie można było zamieścić studyjnych wersji piosenek. Myślę jednak, że jak na tak biedne możliwości piosenki są zaaranżowane całkiem dobrze. Jeśli ktoś zna oryginały to bez problemu rozpozna je w grze. Oczywiście jest to tylko muzyka, bez wokalu, bo w tamtych czasach nie było możliwości, aby zamieścić wokal Króla.
Efekty dźwiękowe są raczej przeciętne. Nie zapadają jakoś specjalnie w pamięci, ale spełniają swoje zadanie, czyli ubarwienie rozgrywki. Najważniejsze, że nie przeszkadzają. Pojawiają się jakieś szczątkowe wokale, w postaci pojedynczych wyrazów wypowiadanych przez wrogów.
Teraz przejdę do tego co w każdej grze arcade jest najważniejsze, czyli samej rozgrywki. Do sterowania używamy gałki oraz dwóch przycisków. Jeden to atak, drugi to odpalenie bomby. Nazwana ona została Dance Magic. Działa ona w taki sposób, że kiedy wciśniemy przycisk za nią odpowiedzialny, ekran się przyciemnia, Michael zostaje oświetlony jupiterem i wykonuje kilka ze swoich najsłynniejszych ruchów. Wszyscy przeciwnicy zaczynają tańczyć razem z nim jednak po chwili nie są w stanie dorównać królowi i giną. Do dyspozycji mamy od jednego do trzech takich ataków. Można to zmienić w ustawieniach automatu. Aktualną ilość posiadanych ataków tego typu pokazuje mały znaczek znajdujący się nad paskiem życia.
Dodatkowe bomby możemy też otrzymać uwalniając zakładników, którzy czasami w ramach podziękowania za zwrócenie wolności obdarowują nas właśnie dodatkową bombą.
Jeśli chodzi o atak, to tutaj raczej jest bieda. Mamy jeden, standardowy atak. Michael wypuszcza z ręki magiczną energię, która uderza przeciwników. Nie ma żadnych kombosów i innych takich. Jeśli przeciwnik znajdzie się blisko nas to zamiast energii z ręki, nasz bohater wykona obrót wokół własnej osi uderzając przeciwnika. Możemy też przytrzymać przycisk ataku i skumulować trochę energii. Jest to jednak mało użyteczne, bo zadymka na planszach przeważnie jest spora i nie ma czasu na unikanie przeciwników i zbieranie mocy. Tym bardziej, że ciężko jest nią kogoś trafić.
Wspominałem o zakładnikach. Są to dzieci porwane przez głównego złego, czyli Mr. Big. Jest ich kilka rodzajów, w sensie chłopcy i dziewczynki. Żeby takiego zakładnika uratować wystarczy do niego podejść. Wtedy zdejmuje pole siłowe wiążące takiego dzieciaka, a ten wstaje i w podzięce daje nam wspomniany wcześniej atak, odnawia nam trochę energii bądź po prostu dziękuje, po czym ucieka.
Są to też jedyne bonusy jakie możemy zebrać w grze. Nie ma tutaj żadnych przedmiotów do zbierania, czy skrzynek. Jedyny przedmiot jaki od czasu do czasu się pojawia i możemy go zniszczyć to drewniana zapora blokująca nam dostęp do dzieci albo dalszej części planszy.
Dlatego też warto jest uwalniać dzieciaki, bo jest to jedyna możliwość w grze na odnowienie nadwątlonego zapasu energii życiowej. Dodając do tego fakt, że po przejściu planszy energia nie jest odnawiana i kolejną planszę zaczynamy z takim stanem energii, z jakim skończyliśmy poprzednią, daje to obraz gry dość trudnej. Przynajmniej dla mnie jest ona stosunkowo trudna. Dodatkowo sposób przedstawienia całej akcji nie ułatwia sterowania przez co czasami trudno jest poruszać się po planszy nie otrzymując obrażeń.
Od czasu do czasu pojawia się na planszy szympans Bubbles. Jest to autentyczny pupil Michaela. W sensie Michael Jackson zamiast psa czy kota, trzymał w domu szympansa ;)
Kiedy go zbierzemy nasz bohater zamienia się w robota i dzięki temu może strzelać laserami z obu rąk. Jest to znaczne ułatwienie, ponieważ laserowe pociski lecą przez całą planszę, co znacząco zwiększa nasz zasięg i nie musimy przeciwników ganiać po planszy.
Podsumowując, Michael Jackson’s Moonwalker to gra raczej przeciętna i nie zrobiła wielkiej furory, ale jeśli ktoś jest fanem Króla Popu to myślę, że ze zwykłej ciekawości powinien zagrać i zobaczyć jak wygląda ta produkcja. Dla reszty na pewno nie będzie to pozycja obowiązkowa, bo gra się może i całkiem przyjemnie, ale nie jest to jednak produkcja z najwyższej półki.
Dla najtwardszych jak zawsze zapodaję jeszcze linka do filmiku mojego autorstwa, na którym możecie zobaczyć jak gra wygląda w akcji, a ja beztrosko kaleczę sobie w tę grę.
Teraz już będę się z Wami żegnał. Dziękuję za czas poświęcony na czytanie tych wypocin i mam nadzieję, że nie uznaliście go za stracony. Do zobaczenia w następnym odcinku Wozu Drzymały