Choć nie jest to najbardziej oryginalny pomysł, mechanika zarządzania reputacją potencjalnie mogłaby stanowić wyzwanie, próbując utrzymać równowagę między wszystkimi czterema frakcjami. Niestety, ta część gry jest osłabiona przez dostępne opcje, które ułatwiają jej obejście. Istnieją zadania, takie jak dostarczanie przedmiotów lub instalowanie podsłuchów, które jeśli wykonane poprawnie, przynoszą tylko pozytywne efekty. Dodatkowo można zwiększyć reputację, dostarczając sprzedawcom klanów specjalne karty danych. W efekcie, za każdym razem, gdy będzie to potrzebne, można wybierać te opcje i ukończyć grę na dobrej lub doskonałej pozycji we wszystkich frakcjach bez większego wysiłku. Reputacja spada jedynie wtedy, gdy wymaga tego fabuła.
Całości nie pomaga fakt, że praca brokera szybko staje się powtarzalna. Wiele zadań dostaw kończy się dokładnie tak samo: ta sama mapa, ten sam punkt zbiórki oznaczony pustym pojemnikiem, który wcześniej został splądrowany, ta sama ścieżka i ten sam punkt zrzutu — wszystko to niezależnie od tego, że zadania pochodzą od różnych, często wrogich frakcji. Gra próbuje urozmaicić rozgrywkę, oferując możliwość zdradzenia danej frakcji, kusząc większą liczbą kredytów lub premią do reputacji w innej grupie, kosztem obniżenia poziomu zaufania. Jednak nigdy nie wydaje się to warte ryzyka. Co więcej, gracz musiałby celowo sabotować swoje działania, aby reputacja w klanie spadła poniżej poziomu ustalonego, nie wspominając o najniższej randze, która powoduje, że zostają wysłane szwadrony śmierci.
Otwarty świat, który umożliwia graczom swobodną eksplorację kilku planet, z pewnością stanowi nie lada gratkę. Każda lokacja oferuje unikalny klimat i atmosferę, przenosząc graczy w różne zakątki galaktyki Gwiezdnych Wojen. Fani serii z pewnością docenią liczne, subtelne nawiązania do kultowych miejsc i wydarzeń, które nadają grze autentyczności.
Rozgrywka opiera się głównie na skradaniu, które w wielu aspektach przypomina to, co znamy z przygód asasynów od francuskiego studia. Niestety, mechanika skradania się nie jest tak dobrze dopracowana i ma swoje irytujące momenty. Przeciwnicy nie zawsze reagują na postać ani na celowe zagrywki, takie jak gwizdanie w celu zwabienia wrogów w odpowiednie miejsce. Z czasem infiltracja zaczyna nużyć, ponieważ brakuje jej większej głębi i różnorodności, co sprawia, że schematy działań szybko stają się powtarzalne — raz Kay musi dostać się do imperialnej bazy, innym razem zbadać jaskinię lub kryjówkę jednego z syndykatów — schemat pozostaje podobny. Zazwyczaj nic nie stoi na przeszkodzie, aby wejść do lokacji przez główne wejście, ale bezpieczniejszym rozwiązaniem jest znalezienie alternatywnej drogi, takiego jak szyb wentylacyjny, podziemne przejście czy ukryta drabina. Niestety, twórcy nadużywają pierwszej opcji, co z czasem staje się przewidywalne.
Wraz z rozwojem fabuły i wykonywaniem kolejnych zadań, gra coraz wyraźniej czerpie inspirację z takich tytułów jak Uncharted czy Tomb Raider. Wprowadzone segmenty platformowe i eksploracyjne, choć w znacznym stopniu zapożyczone, stanowią urozmaicenie rozgrywki. Wspinaczka po skalistych nawierzchniach, czy huśtanie się za pomocą haka, to dobrze znane mechaniki z gier przygodowych, której i tutaj zdają swój egzamin. Niestety, ich powtarzalność, szczególnie w przypadku etapów przechodzenia gry po cichu (często rozgrywających się w kanałach wentylacyjnych), ogranicza potencjał zabawy. Choć początkowo rozgrywka jest przyjemna, to po ukończeniu głównego wątku i licznych zadań pobocznych, monotonia staje się dominującą cechą tej odsłony Gwiezdnych Wojen.
Sekwencje skradankowe oferują różne poziomy trudności, zależnie od rodzaju misji. Jeśli zakradamy się do bazy Imperium po tajne dokumenty, alarm wywoła porażkę dopiero po jego uruchomieniu. W przypadku infiltracji terenu syndykatu, przyłapanie na gorącym uczynku skutkuje natychmiastowym aresztowaniem. Z kolei misje bardziej swobodne nie kończą się nawet po wykryciu czy uruchomieniu alarmu, co dodaje im elastyczności. Ciekawym urozmaiceniem tych segmentów jest system otwierania zamków, który przypomina grę rytmiczną — aby otworzyć skrzynie lub drzwi, trzeba naciskać przycisk w rytmie zgodnym z zapalającymi się lampkami. Jest także hakowanie oparte na prostym dopasowywaniu symboli w jednej linii. Wszystko to mogłoby być naprawdę interesujące, gdyby nie agresywna intensywność tych mechanik.
Zakradanie się do przeciwników oparto na prostym, wręcz prymitywnym schemacie, który jest dobrze znany z wielu innych gier. Gracz chowa się za osłonami, odwraca uwagę przeciwników, a następnie ogłusza ich zabawnie wyglądającym ciosem w głowę. Futrzany przyjaciel Nix odgrywa kluczową rolę w mechanice skradania się, będąc swego rodzaju kosmiczną wersją pająka-robota z Watch Dogs Legion. Można go wysłać, by aktywował przełączniki, gdy postać pozostaje w ukryciu, odwrócić uwagę kamer bezpieczeństwa, umożliwić bezpieczne przejście, a nawet drapać pazurami twarze strażników, co pozwala wykonać zaskakująco skuteczne zabójstwo wręcz. Czasami pomoc ta jest nieunikniona, ponieważ wrogowie mają zaskakująco dobry wzrok i potrafią dostrzec Kay z dużej odległości, co wydaje się mocno rozbieżne jeśli chodzi o ich reakcje na wspomniane już gwizdanie. Nix ma również kilka innych umiejętności, które także zdobywa się poprzez narzucone przez twórców wyzwania.
W miarę postępu w grze, trudność wzrasta, gdy standardowi przeciwnicy zostają zastąpieni ich elitarnymi wersjami. Oponenci wówczas są odporni na ogłuszenie bez specjalnych zdolności, a broń staje się mniej skuteczna. W takich momentach wymagające walki mogą się dłużyć i stać się uciążliwe.
Bezpośrednie starcia bywają chaotyczne i niezdarne, a przeciwnicy często nie grzeszą inteligencją. Co więcej, sterowanie wydaje się niewygodne. Aby rzucić granat, trzeba nacisnąć przycisk kierunkowy, żeby protagonistka sięgnęła do swojej torby, następnie wybrać granat innym przyciskiem, przytrzymać spust i manipulować analogiem, by ustawić tor lotu. Znacznie lepiej opracowano mechanikę szybkiej eliminacji. Gdy tylko uda się napełnić specjalny pasek, Vess ma możliwość oddania kilku celnych strzałów w kierunku wroga, natychmiast pozbawiając go życia. Podobny system został wprowadzony w Red Dead Redemption II. Mimo kilku tych problemów walki mogą być satysfakcjonujące, głównie dzięki efektom dźwiękowym, które perfekcyjnie oddają odgłosy strzałów z blastera. W trakcie zabawy usłyszymy naprawdę świetne wykonane odgłosy broni i echo strzałów z blasterów. Oczywiście bohaterka może posługiwać się inną bronią niż podstawowy pistolet, ale tylko wtedy, gdy zdobędzie ją od wroga, co ma również wpływ na dostępność amunicji, ponieważ nie jest ona nieskończona. Oznacza to, że broń przeciwnika jest na wagę złota i trzeba celnie strzelać do oponentów, aby nie zabrakło naboi. Różnorodność dostępnego arsenału nie robi wielkiego wrażenia — do dyspozycji mamy karabiny szturmowe, granatniki, ciężkie karabiny maszynowe, kilka rodzajów blasterów oraz karabiny snajperskie. W sumie dostępnych jest 14 broni, z których niektóre można zdobyć od wrogów lub znaleźć na stojakach w obozach i bazach. Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie mogą być używane od razu — dopóki bohaterka nie znajdzie i nie odblokuje odpowiednich umiejętności.
Idąc dalej kosmiczne konfrontacje są bardzo podobne do tych, które zobaczyć można w grze Starfield. Tutaj jednak wydają się jeszcze prostsze i nie wyróżniają się w szczególny sposób na tle innych gier o podobnej tematyce. Początkowo dają trochę frajdy, ale z czasem, jak cała walka, stają się monotonne.
Rozwój bohaterki opiera się na systemie wyzwań. Aby odblokować nowe umiejętności, gracz będzie musiał wykonać określone zadania, takie jak eliminacje podczas aktywnej adrenaliny czy wykonywanie długich skoków na ścigaczu. Jest to alternatywny pomysł na urozmaicenie rozgrywki, odchodzący od standardowego drzewka umiejętności, które często jest po prostu identyczny w innych projektach. Zadań jest całkiem sporo, a każda nowo odkryta postać kluczowa dla fabuły oferuje własną listę aktywności do wykonania.
Dziewczyna może również zakładać różnego rodzaju ubrania oraz akcesoria, które wpływają na pasywne efekty. To samo dotyczy futrzaka, który także ma swoje własne akcesoria, w które można go wyposażyć. Zawartość garderoby zdobywa się poprzez wykonywanie aktywności pobocznych lub zakup u miejscowych handlarzy.
Dodatkowo, istnieje opcja modyfikacji standardowego blastera, gdzie można ulepszyć jego celność, siłę zadawanych obrażeń czy zwiększyć czas przed przeładowaniem. Możliwa jest także zmiana wyglądu broni dzięki zdobytym wcześniej skórkom.
Produkcja reklamowana była jako pierwsza gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen z otwartym światem, jednak cztery główne planety dostępne w grze mogą okazać się nieco rozczarowujące. Tylko trzy z nich — Tosharna, Tatooine i trzecia, którą warto odwiedzić samemu — są w pełni dostępne do eksploracji. Kijimi to właściwie tylko jedno miasto, które, choć szczegółowe i duże, nie spełnia oczekiwań związanych z otwartym światem.
Tatooine wyróżnia się z tej grupy jako najlepsza lokacja. Jest rozległa, a każda z jej osad sprawia wrażenie tętniących życiem, pełnych rozmów (można je podsłuchać), oraz budynków, które można zwiedzić. Jest to również najlepiej zaprojektowany obszar gry, zarówno pod względem treści, jak i narracji, nie tylko dzięki nostalgii.
Chociaż gra nie jest przeładowana zadaniami w typowy dla Ubisoftu sposób, zawartość poboczna, która istnieje, to w dużej mierze proste i typowe misje (w dodatku wiele z nich jest powtarzalnych — o czym już wspominałem). W trakcie rozgrywki można napotkać losowe wydarzenia, ale te również nie są na tyle interesujące, by zawsze przyciągały uwagę. Świat jest oczywiście wypełniony różnorodnymi skarbami do odnalezienia, placówkami przemytników czy aktywnościami kolekcjonerskimi. Dużym plusem jest jednak rezygnacja z popularnej mechaniki punktów widokowych w stylu Assassin’s Creed, które stały się już do bólu nudne.
Lokacje można przemierzać za pomocą specyficznego motocykla, który zdecydowanie ułatwia poruszanie się po rozległych mapach. Maszyna, nawet w swojej pierwotnej wersji, jest responsywna i dobrze oddaje sens swojego istnienia. Zaskakujące może być to, że podczas jazdy oraz pościgów kobieta nie ma możliwości korzystania z broni w dowolnym momencie. Przeciwników można eliminować dopiero wtedy, gdy napełni się pasek umiejętności, pozwalający na oznaczenie wrogów i dokonanie ich eliminacji. Pojazd jest również podatny na różnego rodzaju modyfikacje wpływające na jego parametry i osiągi. Można także zmieniać jego wygląd, stosując zdobyte malowania.
Eksploracja kosmosu jest ograniczona do określonego obszaru, a gdy gracz zbliży się do granicy lokacji, zostaje automatycznie teleportowany w bezpieczne miejsce. Sterowanie statkiem jest intuicyjne, a zadania opierają się głównie na odnajdywaniu i pozyskiwaniu określonych zasobów. Kosmos został pięknie przedstawiony jako żywa przestrzeń, w której co chwila przelatują różnego rodzaju transportowce lub zwykłe statki. Na niektórych planetach można również obserwować kosmiczne bitwy, bez udziału gracza. Jedyną sprytną rzeczą w Star Wars Outlaws w porównaniu do Starfielda jest wprowadzenie płynnego przejścia animacji, gdy statek opuszcza powierzchnię planety i wchodzi w przestrzeń kosmiczną, co w efekcie jest ekranem wczytywania. W rzeczywistości jednak ziemia i przestrzeń to wciąż dwa oddzielne, odizolowane od siebie obszary. Część gry dotycząca walk kosmicznych również nie jest wystarczająco dopracowana, a wszystko, co gracz może zrobić w kosmosie, to polecieć do wyznaczonego punktu, zestrzelić statek i zebrać wrak — nic więcej.
Podobnie jak motocykl, statek kosmiczny posiada wiele opcji modyfikacji, które wpływają zarówno na jego dodatkowe funkcje, jak i ulepszenia uzbrojenia ofensywnego.
W wolnych chwilach od kolejnych zadań fabularnych czy misji od brokerów protagonistka może wziąć udział w turnieju karcianym, który, po dokładnym zapoznaniu się z jego regułami, może wciągnąć na kilka dobrych partyjek. Oprócz gry karcianej dostępne są również zabawy na automatach oraz niewielka domieszka hazardu w postaci obstawiania najlepszych zawodników w wyścigach.
Co istotne, w grze pojawiają się wątki LGBTQ, które w kilku momentach fabuły stają się wyraźnie zauważalne. Nie jest to element, który przypadnie do gustu wszystkim graczom, a brak tych ideologicznych motywów z pewnością nie wpłynąłby negatywne na produkcję.
Wbrew powszechnej opinii, Star Wars Outlaws wyróżnia się przyjemną oprawą graficzną, wzbogaconą licznymi efektami wizualnymi. Niestety, aby w pełni doświadczyć wszystkich graficznych detali, niezbędny jest mocny komputer – obecnie konsole nie są w stanie zapewnić takiego samego poziomu jakości. Gra domyślnie korzysta z panoramicznego formatu kinowego 21:9, aby umożliwić graczom pełne docenienie różnorodności planet i lokacji. Można co prawda zmienić ten parametr na pełny ekran, ale taka modyfikacja znacząco wpływa na odbiór wizualny. Szczególnie w trakcie rozgrywki, a zwłaszcza podczas skradania się, szerokie pole widzenia okazuje się niezwykle pomocne. Co istotne produkcja doskonale oddaje estetykę oryginalnej trylogii z przełomu lat 70. i 80. Wszystko – od fryzury Kay, przez jej strój, sprzęt, statek, aż po ścigacz – wygląda, jakby pochodziło z tamtej epoki. Dzięki temu idealnie wpisuje się w klasyczne scenerie tego uniwersum.
Niestety, grafika ma również swoje słabsze strony. Nawet na kartach RTX 4090 zapotrzebowanie na pamięć VRAM jest ogromne, co prowadzi do problemów z doczytywaniem tekstur. Jedynym rozwiązaniem jest ponowne uruchomienie gry. Dodatkowo, występują niedoskonałości w implementacji oświetlenia oraz sporadyczne problemy z cieniowaniem niektórych obiektów, a w niektórych przypadkach cienie są całkowicie nieobecne. Wydaje się, że deweloperzy mają jeszcze sporo do poprawy, więc kolejne aktualizacje są nie tylko kwestią czasu, ale wręcz koniecznością.
Pod względem wydajności gra wypada całkiem dobrze, choć nawet na wspomnianych już kartach zdarzają się drobne potknięcia, takie jak sporadyczne przycięcia czy niewielkie spadki liczby klatek na sekundę w bardziej dynamicznych momentach. Może się również zdarzyć, że podczas spokojnej eksploracji gra nagle zachłysnie się i straci znaczną liczbę klatek, jednak mimo tych incydentów, tytuł zazwyczaj działa płynnie, utrzymując stabilną wartość ramek przez większość czasu.
Jeśli chodzi o oprawę audio nie ma się do czego przyczepić i spokojnie można uznać, że jest to najbardziej solidny element całej gry. Kompozytor Wilbert Roget II, we współpracy z Jonem Everistem (Overwatch 2) i Kazumą Jinnouchi (Metal Gear Solid 4), stworzył dziesiątki nowych utworów, które Roget określa jako swoją najtrudniejszą ścieżkę dźwiękową. Dzięki czemu opracowano świetny dynamiczny system muzyki bojowej, który sprawdza się podczas rozgrywki perfekcyjnie. Muzyka idealnie podkreśla klimat produkcji, zarówno w nowych aranżacjach, jak i w dźwiękach dobrze znanych fanom Gwiezdnych Wojen. Bardzo dobrze wypadł również angielski dubbing, który w kilku miejscach może nie rzuca na kolana, ale w ogólnym rozrachunku jest naprawdę solidny. Jeśli chodzi o polonizację, gra zawiera polskie napisy, które również zostały przygotowane bardzo poprawnie.