Co jest nie tak z 9 generacją konsol i brakiem gier na nią?
Co jest nie tak z 9 generacją konsol i brakiem gier na nią?
Od dłuższego czasu zauważalny jest pewien smutny trend w świecie gier – "złota era" gier minęła, a branża, który niegdyś kwitła kreatywnością i innowacją, stacza się w stronę komercyjnej bezduszności. Dziewiąta generacja konsol, która mogła zrewolucjonizować sposób, w jaki gramy, zamiast tego coraz bardziej nas rozczarowuje. Pomimo imponującej technologii i potężnych specyfikacji, gracz otrzymuje zaskakująco mało wartościowych treści. Rynek pogrąża się w stagnacji.
Jednym z głównych problemów jest obsesja na punkcie zysku. Zamiast stawiać na innowacje i oryginalne pomysły, giganci branży gier wybierają bezpieczne rozwiązania. Nawet najwięksi liderzy rynku stracili odwagę w tworzeniu nowych produkcji. Zamiast tworzyć kolejne arcydzieła, które definiowałyby rynek, firmy te skupiły się na strategii gier usług, które można monetyzować przez lata dzięki mikropłatnościom i DLC lub tworzeniu remasterów gier, które nawet nie zdążyły się zestarzeć(Tak Sony - mam Was na myśli).
Brak innowacji pomimo niesamowitej technologii
Patrząc na surowe dane, dziewiąta generacja konsol zachwyca swoimi możliwościami. Oferuje wysokie rozdzielczości, ray tracing czy też super szybkie dyski SSD pozwalające ładować gry w sekundy. Jednak co z tego, skoro ta technologia nie idzie w parze z jakością gier?
Od początku istnienia konsol każda kolejna generacja przynosiła zupełnie nowe doświadczenia, zarówno wizualne, jak i mechaniczne. Co więcej, konsole często wyznaczały nowe standardy również dla graczy PeCetowych. W przeszłości moc obliczeniowa nie służyła jedynie poprawie grafiki, ale także symulacji realistycznej fizyki i tworzeniu bardziej zaawansowanych mechanik. Dziś, mimo że mamy do dyspozycji znacznie większe zasoby, fizyka została uproszczona do podstawowych rozwiązań. Wiele obiektów nie oferuje żadnej interakcji – wszystko po to, by zaoszczędzić czas i zasoby na lepszy wygląd, kosztem głębi i realizmu, które były niegdyś standardem.
Narzędzia ułatwiające pracę, ale brak efektów
Co więcej, dzisiejsi developerzy mają do dyspozycji narzędzia, o jakich dawniej mogli jedynie marzyć. Silniki gier, takie jak Unreal Engine, oferują gotowe rozwiązania w zakresie grafiki, fizyki czy sztucznej inteligencji postaci, co powinno ułatwiać proces produkcji. W teorii, ten technologiczny skok miał odciążyć twórców od technicznych barier i pozwolić im skupić się na kreatywności. Niestety, rzeczywistość okazuje się być inna.
Zamiast eksplorować nowe możliwości, studia coraz częściej wybierają proste rozwiązania, tworząc gry, które wydają się być „zrobione na kolanie”. Produkcje często sprawiają wrażenie pospiesznie skleconych, powtarzających schematy, które widzieliśmy już setki razy.
Oprócz braku kreatywności widoczny jest także inny trend – twórcy coraz częściej odchodzą od angażujących, złożonych historii, a ich miejsce zajmują gry kooperacyjne i multiplayerowe. Dawniej gry fabularne, z głęboką narracją i przemyślaną rozgrywką, stanowiły trzon branży. Dziś widzimy nacisk na gry bez wyraźnej fabuły, ale za to z elementami rywalizacji lub współpracy. Gry single-player o wielowymiarowych, emocjonalnych historiach odchodzą na dalszy plan, a w ich miejsce wchodzą kolejne tytuły multiplayer, które oferują schematyczne doświadczenia bez głębszego sensu.
W efekcie, gracze tacy jak ja, którzy cenią immersyjne historie i wielogodzinne kampanie, czują się coraz bardziej marginalizowani. Zamiast budować unikalne doświadczenia, wiele gier idzie w stronę mainstreamowej papki, która przypomina nam to ci serwuje Netflix. Coraz trudniej znaleźć tytuły, które oferują autentyczne, angażujące historie i mechaniki, nie próbując przy tym kopiować istniejących, sprawdzonych schematów.
Spadająca konkurencyjność i presja mediów społecznościowych
Jednym z problemów, który przyczynia się do braku innowacji, jest zmniejszająca się konkurencyjność. Branża jest obecnie zdominowana przez kilka gigantów, a rywalizacja między nimi maleje. Dawniej producenci konsol walczyli o graczy, oferując im gry ekskluzywne, które wyznaczały nowe standardy. Dziś większość tytułów jest multiplatformowa, co wydaje się korzyścią dla graczy, ale sprawia, że twórcy nie czują presji, aby eksperymentować i wprowadzać nowości.
Media społecznościowe także odgrywają ważną rolę. Twórcy są bardziej narażeni na krytykę i obawiają się negatywnych reakcji fanów. To prowadzi do tworzenia bezpiecznych projektów, które minimalizują ryzyko.
Czy jest jeszcze nadzieja?
Być może powrót do mniejszych, niezależnych produkcji przywróci nam nadzieję na zmiany. Niezależni twórcy często działają poza mainstreamem, co daje im większą swobodę i odwagę do eksperymentowania z nowymi pomysłami ale brakuje im niestety zasobów. Nie są oni jednak skrępowani oczekiwaniami inwestorów i mogą stawiać na innowacyjność, nawet kosztem potencjalnego ryzyka.
Należy zwrócić również uwagę na rozwój narzędzi sztucznej inteligencji. Coraz bardziej zaawansowane technologie mogą dać w ręce twórców nowe możliwości, upraszczając pewne aspekty produkcji i pozwalając skupić się głównych założeniach projektu. Być może wtedy bardziej kreatywne osoby, które nie mają tak dużego doświadczenia w branży będą mogły wykorzystując te narzędzia, stworzyć produkcje lepsze niż te, które obecnie wychodzą spod ręki dużych studiów. Sztuczna inteligencja może zrewolucjonizować proces twórczy – od generowania realistycznych animacji, po automatyczne rozbudowywanie dialogów i scenariuszy. Być może dzięki temu mniejsze zespoły będą mogły rywalizować z gigantami, skupiając się na swojej wizji.
To, czego naprawdę potrzebujemy, to odwaga w tworzeniu czegoś, co nie tylko dobrze wygląda, ale też na długo zapada w pamięć. Czegoś co przypomni nam za co pokochaliśmy gry.
Jeśli branża ma się odrodzić, musi powrócić do swoich korzeni – do gier, które stawiają na złożone historie, oryginalne mechaniki i angażujące doświadczenia, bez powtarzalności i braku głębi, które dominują na dzisiejszym rynku.
Do gier tworzonych z pasji a nie tylko dla pieniędzy.