Amigowiec w domu i zagrodzie czyli branie złomodora pod włos 2022 edition

BLOG
919V
Amigowiec w domu i zagrodzie czyli branie złomodora pod włos 2022 edition
Rankin | 29.03.2022, 13:36
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Niecały rok temu opisywałem realia kupowania w dniu dzisiejszym i niskim kosztem własnego komputera marki Commodore Amiga, zarówno ogólnie, jak i konkretnie mojej Amigi 600. Sprzęt ten swojego czasu - nie bez powodu - rozpalił mózgi wielu nerdów takim fanatyzmem, że dziś, 30 lat po tym jak producent się zawinął i zdechł, nadal funkcjonują producenci i sprzedawcy nowych akcesoriów i rozszerzeń maści wszelakiej. Pora na swego rodzaju ciąg dalszy tamtego wpisu - celujący w Amigę 1200. Czemu? Ponieważ mogłem. A raczej nie tyle mogłem co bardzo, bardzo, bardzo uparłem się móc.

Amiga 1200 a sprawa polska

W ramach rysu historycznego, komputery Commodore Amiga dzielą się na dwa główne nurty - full luksus oraz budżet. Luksusowe Ami to te pakowane do własnych, osobnych skrzynek rozmiarów typowego "leżącego" PC, zaś budżetówka pakowana jest razem z klawiaturą w jedną pościskaną mieszankę. Luksusowe Amigi posiadają w standardzie, w zależności od modelu, do dwóch stacji dyskietek, dyski twarde często od razu zamontowane i skonfigurowane, a wewnątrz obudowy jest dużo miejsca na karty rozszerzenia pakowane w unikatowe sloty a' la PCI/ISA zwane Zorro - budżetowe mają z reguły tylko jedno wyjście z boku i jedno wyjście "trapdoor" które nie przyjmie aż tak wiele, przynajmniej w teorii.

Luksusowe Amigi to te "pełnotysięczne" - czyli oryginalna Amiga 1000, oraz 2000, 3000 i 4000. Luksus ich dziś objawia się głównie w cenach żądanych na aukcjach, za sprawne modele ze świecą szukać cen poniżej pułapu 8000 PLN, a 4000-ki widziałem tydzień temu po 12 000 PLN i więcej. Nie ma co się spinać zresztą, jeśli ktoś bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo pilnie nie musi jednej posiadać, bo wydobycie potencjału rozszerzenia kosztowało będzie kolejne slone pieniądze, a na dodatek prawie identyczny efekt osiągnie się za 1/3 ceny pakując odpowiedniego high end akceleratora do amigi 1200 - ba, przy odrobinie zaparcia można ją nawet wpakować do obudowy typu tower, jeśli to komuś jest potrzebne.

Budżetowe Amigi to te które normalni ludzie znają i kochają, czyli legendarna 500-tka, 500 plus (z którą wiązał się przekręt), 600tka (z którą wiązała się desperacja i nieudolność) i 1200tka (z którą wiązał się przekręt i desperacja). Pierwsze trzy stoją na generalnie zbliżonym poziomie osiągów, jedynie z pewnymi kiksami wynikającymi z niekompatybilności głównie firmware. Amiga 1200 za to, o to prawdziwy nextgen panie dziejku.


skromnie

Premiera A1200 realistycznie rzecz biorąc była porażką i ostatnim gwoździem do trumny Commodore. Nie chcę tutaj popełniać całej historiografii - kto jest ciekaw jak bardzo management może spierdolić cudowne hardware i poznać historyczne zawirowania związane z Amigami ogólnie, niech przeczyta fenomenalną serię opublikowaną na Ars Technica. Na nasze potrzeby wystarczy znać technikalia - że ambitny videoczip AA został zastąpiony ostro ściętą AGA (która trafiła równiez do A4000) która w roku pańskim 1992 stała już poniżej możliwości (S)VGA, zdolności dźwiękowe nadal rok 1985 czyli 4 kanały 8-bitowego PCM, a procesor owszem teoretycznie 32-bitowy ale chyba z najniższej możliwej półki - Motorola 68EC020, która jest taktowana na nieco ponad 14 MHz (vs nieco ponad 7 MHz 500/600 i 16+++ MHz 3000/4000), z obciętą szyną adresową. Przez to obsługuje max 16 megabajtów pamięci a domyślnie startuje z 2-ma jeszcze spowolnionymi w dostępie przez współdzielenie z resztą czipów. Do tego boczny slot rozszerzeń zastępuje slot PCMCIA (w roku 1992 PCMCIA standardu... nie miało, co daje się odczuć głównie w żałośnie małej ilości rzeczy jakie tam można dać) będący rykoszetem commodore bardzo nieudolnie starającego się mieć własnego laptopa i na dodatek przez głupie adresowanie przestający działać jeśli komputer ma więcej jak 4 megabajty dodatkowego ramu na pokładzie (o tym później). Całości dopełnia astmatyczny zasilacz, który nie dość że współdzieli awaryjność z poprzednimi modelami to jeszcze jest od nich słabszy, na tyle słabszy że dodanie głupiej stacji dyskietek albo dysku twardego może doprowadzić do niestabilności komputera (gdy zasiłka od leciwej a500 w takiej sytuacji ma jeszcze solidny zapas mocy, dobrze że są ze sobą zamienne).

Czemu zatem ktoś chciałby mieć 1200-tkę? Dlatego że mimo wszystko jest to najmocniejszy wariant Amigi jeszcze w miarę dostępny dla przeciętnej kieszeni, dlatego że można go w miarę bezstresowo rozbudować o nadspodziewanie fajne rzeczy (vide pierwszy akapit i upór fanatyków), dlatego wreszcie że jest szereg naprawdę dobrych gier, które wymagają grafiki AGA. Mnie dodatkowo motywowało że pod A1200 jest najwięcej softu umilającego działanie systemu, od nakładek ikonkowych poprzez patche i najróżniejszy software.

Nabytek

Zatem gdy podjąłem decyzję, opchnąłem swoją 600 (z pewnym nostalgicznym bólem serca, ale bez przesady bo brak numpada i brak AGA zaczynał dawać się we znaki), opchnąłem Switcha, uzbierałem dodatkowy zapas funduszy i - zacząłem polowanie. Na allegro/lokalnie można znaleźć profile regularnie przepychające Amigi w najróżniejszym stanie i najróżniejszych cenach, więc kwestia znalezienia satysfakcjonującej stycznej ceny, akcesoriów, oraz stanu. Swoją przeznaczoną sztukę znalazłem na koniec stycznia tego roku - wizualnie była w całkiem ładnym stanie, na dodatek była zaopatrzona w dysk twardy (!) Toshiba 130 megabajtów, na którym była podejrzanie znajoma nówka jak z igły instalka workbencha 3.X bardzo w stylu gotówek od Cloanto.


my precioussss

Z dodatków był szereg zbędnych mi manuali, kabel antenowy, oraz już pożółkła dość ale ultra nostalgiczna oryginalna myszka Amiga w stylu ergonomicznym - w przeciwieństwie do koślawych brył z wystającymi prztyczkami które z reguły ilustrują amigowego gryzonia. Dokładnie taka, jaką miałem cały okres posiadania swojej oryginalnej A600 od roku 1994. Nadal tak samo wygodna. Ofc zaraz opchnąłem swoją New Old Stock mysz z logiem Amiga Inc.


proces decyzyjny trwał jakieś 0.04 sekundy

Ponadto system posiadał nadal stację dyskietek, co mnie kompletnie zaskoczyło - 100% sprawną, posiadał też zasilacz który niby działał (i był modelem a500 jeśli dobrze rozpoznałem) ale patrz commodore i ich zasilacze - szybko się go pozbyłem z zamiarem szukania nowego. Zanim jednak do tego doszło  otworzyłem obudowę, zajrzałem do środka i zobaczyłem... płytę główną (bo co innego), ale niewiele jej bo większość była zasłonięta przez mityczną obudowę ekranującą, tzw. RF shield, mającą blokować emisje radiowe z obu jej stron i nieco utrudniającą dostęp do paru rzeczy. Zobaczyłem konkrety dysku twardego - okazało się jest prawdopodobnie nawet starszy od samej amigi bo pierwsze modele schodziły w 1991 roku i zacząłem się zastanawiać czy to nie był może dysk zainstalowany fabrycznie. Nie zobaczyłem natomiast śladu problemów z kondensatorami, co z perspektywy czasu albo oznacza że - cytując klasyka - w dupie byłem i g...no widziałem - albo że te problemy jakoś zbiorczo wystąpiły w ciągu 2 miesięcy jakie sprzęt spędził u mnie. Raczej to pierwsze. Wstępnie usatysfakcjonowany skręciłem całość z powrotem i zaczęło się podłączanie. Do slota AmigaVideo poszła wtyczka przejściówki, do wyjść dźwiękowych dwa czincze wychodzące z tej wtyczki, drugi koniec głównego kabla - SCART - niestety nie miał już tak łatwo gdyż w pokoju telewizor jest trochę daleko od ami i przede wszystkim zwyczajnie nie posiada gniazda SCART. Na to byłem jednak przygotowany, w końcu identyczny setup ostatecznie wykorzystywałem z A600 - SCART włożyłem do skrzynki konwertera, z drugiej strony kabel HDMI i ten kabel już do TV grzecznie. Takie ustawienie daje kryształowo czysty obraz i dobry dźwięk, choć z tego co zauważyłem wtyczka SCART siedzi trochę luźno w konwerterze i jeśli nie jest dostatecznie dosciśnięta może delikatnie na niebiesko barwić obraz, wystarczy o tym pamiętać i nieco docisnąć - inna rzecz że ostatnio rozważam permanentne rozwiązanie kwestii metodą taśma przylepna w dużej ilości. Komputer odpalony po coś minucie mielenia powitał ekranem Workbencha, o tak:


a po kablu antenowym obraz jest taki

Zaskoczyło mnie, że komputer o działaniu dał znać dość donośnym szumem - wszystkie Amigi wszakże były chłodzone pasywnie i jedyne co mogło wydawać dźwięk, prawda że donośny, to stacja dyskietek. Stacje dyskietek nawet mają tendencję do szumienia gdy pracują nad dyskietkami (charakterystyczny zapętlony, cichy kaszel - nie mylić z donośnym skrobaniem dłuta, tfu, głowicy), ale to nie było to - w końcu dyskietki nie było w stacji, zresztą słyszałem że odgłos idzie z innej strony. Dopiero po chwili ostatni żywy neuron w moim kasku raczył odaplić i zajarzyłem, że szumi nic innego jak dysk twardy - zjechane łożyska, zmęczenie materiału, powód nieważny i zrozumiały, póki dysk działa prawidłowo. A działał - trochę nie wierząc w bajki sprzedawcy zrobiłem od razu weryfikację dysku narzędziem HDToolbox, które po gruntownym skanie powierzchni sumiennie doniosło błędów... brak. Albo Toshiba w roku 1991 zatrudniała jakiś magików, albo ten dysk jest jakimś okazem jeden na milion... Tymczasem zainstalowałem sterowniki przejściówki CF-PCMCIA i przy okazji drugi szok, stacja dyskietek sprawna i bez wyraźnych oznak zużycia i niestabilności, normalnie jackpot bo to oznacza że nie muszę się specjalnie śpieszyć ze zdobyciem goteka i nawet mogę się po nostalgii zabawić dyskietkami. Na szybko przekopiowałem z mojego amigowego, bałaganowego folderu parę gierek i mogłem śmigać 1994 style:


" target="_blank" rel="noopener">bgm

To był jednak dopiero początek. Krótkoterminowym planem było zdobycie dobrego zasilacza i garści dyskietek. Długoterminowym była rozbudowa sprzętu do komfortowego śmigania i znalezienie/wybranie profesjonalnej firmy która zrobi przegląd mobo. Z zasilaczem sprawa od razu nieco się pokomplikowała bo o ile wysokiej wydajności (ale chałupniczej używalności - brak wyłącznika!) przeróbki cisco, których sztukę używałem do zasilania a600, nadal są do kupienia to ich cena ostro skoczyła od zeszłego roku, co zmotywowało mnie do szukania bardziej legitnego rozwiązania. Objawiło mi się ono niespodziewanie pod postacią polskiej (!) firmy Electroware, która oferuje zasilki do różnych komód i amig. Ja konkretnie miałem opcję albo bazowy zasilacz albo "BOOST" który mógłby dźwigać mocniejsze peryferia. Ponieważ jednak przynajmniej na razie nie planowałem inwestować w jakieś delfiny i furie, wybrałem opcję podstawową. Z dyskietkami problem jest dwojaki - po pierwsze aktualnie wychodzi coś 5PLN/szukę albo nawet więcej, po drugie są to wyłącznie dyskietki HD - 1,44MB / 1,76 w formacie amigowym, podczas gdy Amiga bez solidnego grzebania i szukania napędów obsługuje wyłącznie DD, czyli 720 kB (880 Amiga). Można przeformatować dyskietki HD w format DD - natomiast jak sprawna będzie taka dyskietka? Zdania i wersje wydarzeń po dziś dzień są podzielone, ja zawsze tak robiłem i teraz również nie miałem specjalnych oporów. Tym razem jednak pewne sporadyczne problemy zaczęły występować, ale myślę że tutaj jest bardziej winny wiek nośników - dyskietki które kupiłem po najniższym możliwym koszcie były na tyle stare że klej użyty do produkcji etykiet nie za bardzo chciał działać więc pewnie i materiał magnetyczny nie taki jak kiedyś.

Rozbudowa część pierwsza - płać człowieku

Więc - co dalej? Na pewno musiałem wymienić dysk twardy - z całym szacunkiem dla Toshiby 130 megabajtów to praktycznie nic przy moich planach instalacyjnych. Na pewno musiałem wymienić ROM choćby dlatego, że kość 3.0 która była zamontowana nie obsłuży dysku rozmiaru karty CF. A z jednym i drugim wiąże się trzecia rzecz - rozbudowa pamięci RAM, gdyż bez solidnego kopniaka FAST samo cache czterech partycji dysku (standardowa konfiguracja amigastore) plus karta cf-pmcia zeżre mi połowę dostępnej pamięci, a gdzie w tym jeszcze gry mieścić? Tu była najważniejsza decyzja gdyż o ile z romem i hd w zasadzie nie ma wyboru, pan amigastore ma właściwą i rigczową opcję gotową do wysyłki, to rozszerzenia pamięci A1200 są w kilku wariantach. Co pozytywne to, w przeciwieństwie do A600, wszystkie rozszerzenia grzecznie współpracują z wewnętrznym expansion (trapdoor) slotem, nie potrzeba rozkręcania, demontażu i zabaw z kabelkami czy nakładaniem na procesor.

Wariant pierwszy, najtańszy i najmniej kłopotliwy, to karta A1208, zawierająca 8 megabajtów pamięci w stanardzie, oraz opcjonalnie zegar zasilany bateryjką i/lub koprocesor FPU. Warto pamiętać że zegar może być zamonotwany też na inne sposoby (choć jeśli ma się w planach coś montowanego do clockportu np. dźwiękówkę to może być problem), natomiast programy wykorzystujące FPU w Amidze można policzyć na palcach jednej dłoni. Karta również posiada jumper który utnie RAM do 4 megabajtów aby zapobiec problemom z PCMCIA.

Wariant drugi i zarazem pierwszy pełnoprawny akcelerator to Terrible Fire. Pod trochę kiczowatą nazwą (chyba piją do Blizzarda, znanej kiedys marki kart do Amigi) się kryje się kombinacja 64/128 megabajtów (!) RAM (niekolidujące z PCMCIA) oraz albo procesor 68030 taktowany 50 MHz, albo procesor 68LC060 śmigający nawet do 64 MHz, przy czym warianty z 060 są 2-3 razy droższe od wariantu 030 i do 8 razy droższe od A1208. Nie wiem czy sens jest kupować 060 gdyż za względnie już niewielką dopłatą można mieć...

Vampire 1200, czyli ultymatywny akcelerator dla Amigi 1200. Procesor Apollo Core kompatybilny z 68k (przynajmniej teoretycznie) ale przepotężny - równoważnik 060tki taktowanej na 250 MHz. Do tego 128 megabajtów RAM, karta graficzna RTG z wyjściem HDMI obsługująca rozdziałki do 1080p i 32-bitowy kolor, od cholery portów, oraz opcjonalnie ethernet i USB.

Ofc można też polować po aukcjach na blizzardy, cyberstormy, itp., ale po co, skoro wszystkie trzy powyższe są a) produkowane (najnowsza partia jakoś pod koniec zeszłego roku) b) na gwarancji c) firma oferuje aktywny support i pomoc techniczną. Ja popatrzyłem z podziwem na wampira, odnotowując, że pakowanie go do standardowej obudowy Amigi mija się IMO z celem, to ewidentnie karta zbudowana pod Tower, tj. A1200 przełożoną (własnoręcznie, a jak) do obudowy normalego peceta, w przeciwnym razie używanie tych wszystkich portów umieszczonych na karcie byłoby, delikatnie mówiąc, utrudnione. Popatrzyłem tęsknie za Terrible Fire, po czym pogodziłem się z faktem, że na razie mój budżet nawet 030 nie przewiduje (na razie) i zamówiłem 1208.

Rozbudowa część druga albo
Adam Słodowy Niezgódka


słowo się rzekło... kobyłka u płotu

Pewnego dnia pod koniec lutego dotarły do mnie zamówione fanty, więc nie miałem wyjścia i musiałem sprzęt rozkręcić. Wymiana kickstartu była dla mnie bodajże najbardziej stresującą godziną ostatnich lat, ponieważ dostęp do kości był nieco utrudniony ze względu na RF Shield, ponieważ płyta główna miała tendencję do uginania się pod mocniejszym naciskiem - a mocny nacisk był potrzebny, oraz ponieważ nóżki nowych kości Kickstart gięły się jak... no, bardzo mocno się gięły (za to OG kickstarty od komodore sztywne jak z tytanu, w ogóle nie przejęły się podważaniem z każdej strony). Koniec końców poprawne osadzenie czipów zajęło, jak powiedziałem, koło godziny i nie obyło się z ofiary z krwi własnej gdy nóżka chipa wbiła się w opuszkę palca. Niemniej - działało. Z nabożną czcią wymontowałem też dysk twardy i na jego miejsce zamontowałem HD-CF. System zabootował, ale...


...ale.

Widać na zdjęciu, że rom działa, system się bootuje. Co się nie bootuje natomiast to dysk twardy, który z automatu powinien przejąć kontrolę i od razu zacząć ładowanie systemu. Pół godziny wkładania, wyjmowania i klęcia w żywy kamień później znalazłem przyczynę - otóż karta HD-CF ma jumper master/slave, który powinien być ustawiony tak, albo inaczej - jumper ten był sobie wrzucony w osobnym w woreczku w paczce bez żadnej sugestii, że jest do HD. System odpala. Zostaje ostatnia rzecz czyli A1208 i...


...dupa blada (0 other mem).

Mimo wszelakich machinacji wyjmowania, wkładania i uważnego ustawiania karty równiutko "milimetr od końca" jak kazała instrukcja montażu - fast ramu jak nie było tak nie było. Posłałem zapytanie do supportu, a sam następnego dnia zgarnąłem butelkę izopropylu - niby szyna rozszerzenia nie wyglądała na specjalnie zanieczyszczoną, ale kto wie? Przeszorowałem, przeszorowałem, zakładam, nic. W końcu pomyślałem że może ten pierwszy opór jaki odczułem to nie jest sygnał że karta została do końca włożona - zaparłem się palcami o slot karty, nacisnąłem palcami naprawdę mocno - karta zrobiła klik i wsiadła do złącza... pod kątem. Zamiast być równolegle z otworem trapdoor, była przekrzywiona w stronę jednego boku. W tym momencie byłem naprawdę podirytowany i nawet nie próbowałem tego prostować tylko odpaliłem komputer.

Zadziałało. Ram wykryty i użyty.

Nie wiem czy to normalne dla trapdoor expansion amigi 1200, czy to problem z moją amigą, czy też problem z (tym egzemplarzem?) A1208, w każdym razie dla tej karty optymalna pozycja była właśnie nieco pod kątem. To klik sygnalizowało że karta jest włożona prawidlowo.

Kilka dni radosnego operowania Amigą i kopiowania kolejnych WHDloadów (dla wygody i bezpieczeństwa ponownie zrobiłem mirror Amigi poprzez skopiowanie partycji na komputer i zdumpowanie ROMu) minęło. Natrafiłem na mini problem z systemem operacyjnym, który po chwili główkowania gładko rozwiązałem (musiałem dodać z powrotem C:Setpatch QUIET do skryptu autostartu), aż tu znienacka przez własne roztargnienie napędziłem sobie strachu, choć w sumie wyszło na plus... powiedzmy. Po skończeniu preparacji ostatniej (jak wtedy sądziłem), największej paczki instalacji WHDL wkładam CF do przejściówki PCMCIA, tę do komputera i... nic. Nawet się nie pokazjue. Próbuję z buta komendy Mount CF0:, nic. Wyjmuję, wkładam, nic.

Szlag.

Jakiś czas później wspomniany ostatni neuron znowu odpalił i przypomniałem sobie, że przeciez mam A1208 ustawione w trybie 8MB, co koliduje z działaniem portu PCMCIA, ale w międzyczasie zacząłem już na poważnie szukać serwisów komputerów Amiga i nawet znalazłem jeden operujący w Polsce - baDBat. Naprawy PCMCIA już nie potrzebowałem, ale i tak skontaktowałem się w sprawie generalnego przeglądu komputera - po krótkiej ale uprzejmej wymianie zdań podesłałem foto płyty głównej i dość szybko usłyszałem w odpowiedzi że kondensatory rozlane i korozja już pomału pracuje na obwodach. Dowiedziałem się, co bym musiał zrobić (wysłać najlepiej samą płytę główną, a przynajmniej jak najmniej komputera, oraz dane kontaktowe), ile to będzie kosztować (niespodziewanie mało), oraz ile naprawa zajmie (też niedługo). Nie chcąc z różnych względów bawić się w rozkręcanie całości do rosołu otworzyłem obudowę, odpiąłem górną połowę (znaczy diody LED), odpiąłem taśmę klawiatury (kolejny moment stresu bo trudny dostęp + klips taśmy trochę się zasiedział), zdemontowałem dyskietkę, dysk twardy, ofc A1208 też, i tak pozostałą kombinację dolna obudowa + mobo + RF shield bardzo, bardzo ostrożnie opatuliłem i posłałem.

Jakiś tydzień później odebrałem telefon z serwisu przekazujący dobre wieści i złe wieści. Dobre wieści były takie że kondensatory wymienione, a płyta oczyszczona z korozji i obejrzana pod mikroskopem wygląda na stan dobry... Poza jednym miejscem, złączem IDE dysku twardego. Złącze to jest usytuowane w miejscu, gdzie kondensatorów ładne parę jest zlokalizowane i część elektrolitu niestety dostała się do środka. Na dzień dzisiejszy problemu nie było, ale w przyszłości mógłby się pojawić, więc otrzymałem propozycję wymiany złącza IDE na nowe. Zapytałem o koszt - rozmówca podał i zaproponował że podeśle zdjęcia dokumentujące uszkodzenia, ale że się na tym i tak nie znam to powiedziałem żeby się nie kłopotał tylko od razu wymienił. Parę dni później komputer wrócił, ja go skręciłem (++ stres znowu) i działa.


nie ukrywam że ostatnio myślałem nad daniem schematu kolorów a la win9x

Ostatecznie impreza kosztowała mnie 190 złotych (145 recapping + 45 wymiana IDE) + transport w obie strony, czyli nadspodziewanie mało. Ja czuję się obsłużony profesjonalnie i myślę że mogę polecić ten serwis - w ich ofercie jest również generalny przegląd i naprawa zarówno Amig, jak i innego retrosprzętu.

Epilog

Amiga 1200 śmiga, problemów na horyzoncie dużych brak, aczkolwiek jest szereg względnie drobnych. Przede wszystkim brak dżojstików. U siebie posiadam joypad od matt (przy całym szacunku dla matt za uporczywe produkowanie peryferiów do amigi gdy wszyscy odeszli - ich dżoje i pady... powiedzmy, że nie są i nigdy nie były dobre i na tym zakończmy), dżojstik competition pro który niestety ledwo działa i rozebranie + czyszczenie niewiele pomogło, oraz chałupniczo produkowany joypad od nuki który jest najl... najmniej kiepski z nich - do niezbyt wymagających gier i platformówek nadaje się całkiem nieźle, ale jakieś nawalanki czy bardziej zręcznościowe rzeczy już sprawiają problemy dlatego że guziki czasem się klinują, dpad wrzyna się w kciuk, a wykonanie skosów i kółek jest niemal niemożliwe. Mam na oku ładnie wyglądający DIY kit oraz nowy zamiennik pada CD32 stylizowany na SNESa, trywialna kwestia... pieniędzy. Ponadto pozbyłem się karty PCMCIA bo machanie zworką za każdym razem jak przyjdzie mi do głowy przenieść pliki w tę czy tamtą stronę zaczynało być drażniące - alternatywne rozwiązanie ofc jest, nazywa się SDBox - jest to czytnik kart SD, który wchodzi do portu parallel i jako taki omija problem z adresowaniem RAM (a także pasuje do każdej Amigi, nie tylko 600/1200). Minus jest taki, że wymaga dodatkowego zasilania po kabelku USB, oraz jest zwyczajnie, zauważalnie droższy od PCMCIA<->CF. Już w zasadzie kupiłem swoją sztukę, tylko czekać na dostarczenie, co pewnie jeszcze zajmie tydzień z hakiem. Poza tym warto byłoby kupić pokrywę na komputer chroniącą przed kurzem, kolejna rzecz która jest produkowana w naszym kraju i rozprowadzana globalnie (przez Retronics) - wersja pod A1200 kosztuje 150 PLN. Cały czas wisi nade mną też zakup goteka, sam nie wiem czy mi tak do wymiany śpieszno ale może... No i ofc na horyzoncie gdzieś-kiedyś zakup Terrible Fire 030, może na tym sprzęcie już AmigaDoom będzie śmigał? (na razie najbardziej wymagająca gra jaka jest grywalna to Alien Breed 3D, który dzięki fast RAM pływa w okolicy niemal komfortowego 15-25 FPS, tak na oko) Ale Terrible Fire będzie też pewnie wymagało podmiany zasilacza, a to wydatek następny. Ostatnia rzecz to napęd CD-ROM ale po wstępnym rozeznaniu się w temacie o ile nie zgarnę bardzo rzadkiego interfejsu wpinanego pod PCMCIA i bez karty akceleratora nie mam co nawet startować do tematu - niby są rozwiązania alternatywne, ale więcej z nimi zachodu niż pożytku. No i CD-ROM jednak prawie wymaga włożenia Amigi do wieży, chyba że ktoś lubi jak mu po biurku/stole smyrają w każdą stronę kabelki i tasiemki.

Ciekawostki/technikalia

Ostatnie dwie rzeczy - w gruncie rzeczy ciekawostki, które nigdzie indziej mi nie pasowały. Pierwsza z nich to odpowiedź na pytanie, w zasadzie to jaką rozdzielczość ekranu mogę wyprowadzić z tego komputera? Czytałem gdzieś że Amigi z czipem AGA mogą wyprowadzić max 1024x768 z 8-bitową głębią koloru, ale jak się to ma do mojego kombajnu, który wyprowadza obraz przez lovecraftiańskie kombo RGB-SCART-HDMI-telewizor LCD? Normalna, domyślna rozdzielczość europejskiej Amigi, z której korzysta 99% gier, to 320x256 lub 640x256, czyli standard PAL. Zasiadłem do sterowników monitorów zbundlowanych z systemem oraz narzędzia ScreenMode ustawiającego rozdzielczość i efekt był nadspodziewany: odpalając tryb Super HiRes i przeplot wypuściłem czytelny obraz w rozdzielczości około 1440x550:


fotografie barwione na niebiesko raczej ze względu na słabe oświetlenie dla obiektywu, IRL nie widziałem takiej poświaty

Co prawda przeplot oznacza zauważalne artefaktowanie gdy tylko coś się rusza po ekranie, a rozmiar ekranu sprawił, że vram został ścięty o cały megabajt. System zaczął też delikatnie nie nadążać z aktualizowaniem wszystkiego, więc po chwili cieszenia gęby wróciłem do starego dobrego 640x256.

Ostatnia rzecz to coś, co do czego nadspodziewanie trudno znaleźć jakieś wyjaśnienie online - w zasadzie co gdzie znajduje się na płycie głównej A1200. Niby każde złącze jest kompletnie inne więc raczej byłby kłopot pomylić szynę rozszerzenia ze złączem IDE, ale... W każdym razie na mojej mobo (wersja 1D4 według sprzedawcy) sprawa wygląda następująco:

1 - kości Kickstart. Pozycja górna i dolna nie są zamienne! Instrukcje dołączane do zamienników jasno powiedzą która kość gdzie ma wejść. Górna kość, jak wspomniałem, przypadkiem delikatnie pomazana w etykietę w ofierze krwią dziewiczą (moją), przez co naklejka już słabo trzyma
2 - przylegające do siebie ciasno dwie wtyczki, jedna (widoczna podłączona na zdjęciu) to zasilanie stacji dyskietek, druga prowadzi do umieszczonych na obudowie lampek LED sygnalizujących pracę systemu. Wtyczkę LED można włożyć tylko na jeden sposób, wtyczkę stacji dyskietek niby można odwrotnie, ale wtedy nie wejdzie wtyczka LED więc też problem z głowy
3 - oryginalne łoże dystku twardego, a na nim dysk CF. Papierek (bardziej tekturka) położony na kołysce to nie jest mój wymysł, on tam już był i izolował odsłonięte wnętrzości Toshiby od metalu.
4 - klips taśmy klawiatury (pisałem że dostęp trudny jak cholera?)
5 - pod tą pokrywką, którą można chyba zdjąć bez demontażu reszty RF shielda, znajduje się clockport. Clockport poza, duh, zegarem systemowym zasilanym baterią, obsługuje szereg zaawansowanych peryferiów, od kart dźwiękowych (?) po huby USB (???)
6 - niewidoczna z góry (z dołu zresztą też, tylko z boku) szyna rozszerzenia.

Oceń bloga:
8

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper