Czesław Śpiewa - "POP"

BLOG
589V
KOMODO | 20.04.2010, 19:48
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Choć muzyka popularna jako taka generalnie lata mi koło dupy, tak jeden artysta na dobre przykuł moją uwagę. Mówię tutaj oczywiście o Czesławie Mozilu, znanym bardziej jako "Czesław Śpiewa". Bardzo skromny, może nieco ciapowaty facet śpiewający płaczliwym głosem o tonącej w betonie żabie i aparacie do bani jawi się pewnie jak kiepski żart, w rzeczywistości jest jednak dokładnie odwrotnie. Lubujący się w akordeonie wokalista i jego nietuzinkowe utwory balansują na granicy sztuki i kiczu, co udowodnił już przy okazji swojej pierwszej płyty ("Debiut"), która dwukrotnie obrosła platyną. Zresztą, starczy nadmienić, że wówczas jego teksty spłodzili wspólnymi siłami... internauci. Każdą zwrotkę ktoś inny. Alternatywa? Jasne, i to z klasą! Kilka dni temu premierę miał jego drugi solowy krążek o tytule "POP". I również tym razem artysta podszedł do sprawy w zupełnie nietypowy sposób.

Choć muzyka popularna jako taka generalnie lata mi koło dupy, tak jeden artysta na dobre przykuł moją uwagę. Mówię tutaj oczywiście o Czesławie Mozilu, znanym bardziej jako "Czesław Śpiewa". Bardzo skromny, może nieco ciapowaty facet śpiewający płaczliwym głosem o tonącej w betonie żabie i aparacie do bani jawi się pewnie jak kiepski żart, w rzeczywistości jest jednak dokładnie odwrotnie. Lubujący się w akordeonie wokalista i jego nietuzinkowe utwory balansują na granicy sztuki i kiczu, co udowodnił już przy okazji swojej pierwszej płyty ("Debiut"), która dwukrotnie obrosła platyną. Zresztą, starczy nadmienić, że wówczas jego teksty spłodzili wspólnymi siłami... internauci. Każdą zwrotkę ktoś inny. Alternatywa? Jasne, i to z klasą! Kilka dni temu premierę miał jego drugi solowy krążek o tytule "POP". I również tym razem artysta podszedł do sprawy w zupełnie nietypowy sposób.xxxxx

 



Zacznijmy od tego, że niczym byłyby płyty Cześka bez charakterystycznej oprawy. Tym razem na pudełko składa się mała książeczka w twardej oprawie, która z pomocą plastelinowego świata ilustruje muzyczną opowieść. 30 kg tworzywa i zdolne łapy pewnej artystki dopełniły muzycznych wynurzeń Mozila. Utworów jest 11 i podobnie jak ostatnim razem składają się na nieco ponad pół godziny rozrywki. Co ciekawe, każdy z nich wykonany jest w innym stylu, od popu, poprzez hip-hop, na rocku kończąc. Zatem zupełnie inaczej niż w "Debiucie", gdzie dominował akordeon, którego i tu gościnnie nie mogło zabraknąć. Trochę szkoda, że teksty stworzył tym razem sam wokalista, bez pomocy internautów. To nie tak, że są złe, ale na pewno już mniej zaskakujące i bezpośrednie. Ale przecież sama płyta stara się snuć opowieść o życiu, kłótniach rodziców oczami dziecka, miłosnych wzlotach i upadkach, wreszcie filozoficznych wynurzeniach, nie ma więc tu miejsca na zupełnie przypadkowe utwory. Czy to źle? Kwestia gustu. Jednak jako, że oryginalność i lanie na schematy jest w cenie, uznajmy to za zaletę.

 




Co warte wzmianki, piosenki wykonane są nie tylko po polsku, ale również po angielsku. Co jeszcze bardziej warte wzmianki - języki przeplatają się ze sobą, niejednokrotnie więc dojdzie do sytuacji, kiedy tekst śpiewany jest na zmianę. Zakręconą wizję muzyczno-plastelinowej rzeczywistości dopełniają gościnne występy innych gwiazd polskiej sceny muzycznej. Swoich głosów epizodycznie użyczyła m.in. Gaba Kulka i... Nergal. Tak, to ten od "kaki demona". Co on ma wspólnego z akerdeonem i kolorowym światem wprost z bajki? Przekonacie się po zakupie płyty, która może i w ogólnym rozrachunku nie wypada tak byskotliwie jak "Debiut", jednak raz jeszcze przełamuję schematy i gra na nosie szmirom, które sączą się do naszych łbów każdego dnia z radia. Nowicjuszy zachęcam jednak do sięgnięcia po pierwszy album, ponieważ do tej specyfiki trzeba nabrać dystansu.

Oceń bloga:
3

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper