Untitled Goose Game - Niezatytułowana recenzja gry o Gęsi.
Pojawia się właściwie znikąd i natychmiastowo zgarnia ogromną uwagę graczy. Recenzenci zaczynają szaleć za tytułem i ani się obejrzysz pojawiają się nominacje do gry roku. Każdy z nas to zna, rocznie widzimy przynajmniej kilka takich indyków. Czy zawsze są one słuszne? No właśnie nie bardzo.
Untitled Goose Game to wydana w 2019 roku gra na PC, PS4, Xbox One oraz Nintendo Switch. Za produkcję odpowiada australijskie House House stojące za Push Me Pull You z 2016 roku. Ich nowy tytuł to połączenie gry logicznej ze skradankowymi mechanikami. Tak przynajmniej wynika z oficjalnego opisu, ale jak dla mnie jest on lekko przesadzony.
A Niech to Gęś kopnie
W produkcji wcielamy się w tytułową gęś, która przy pomocy, z góry wyznaczonych zadań, będzie terroryzować mieszkańców odwiedzanego miasteczka. Coś więcej? Jakieś tło fabularne? Tego tu nie znajdziecie. Chociaż nie sądzę, by ktokolwiek szczerze oczekiwał czegoś tego typu. Jeżeli coś ma was zachęcić do ukończenia gry za jednym posiedzeniem (co jest banalnie proste) to będzie to właśnie chęć grania na nerwach przypadkowych ludzi. Taka gęś jest do tego idealna. Pewnie każdy z nas chociaż raz widział to złośliwe stworzenie w akcji. Większości się poszczęściło i było to na YouTube, ale o co chodzi to raczej wiadomo.
Rozgrywka jest banalnie prosta. W każdej z czterech lokacji dostajemy listę zadań do wykonania i przy użyciu umiejętności naszego zwierzaka staramy się je wszystkie zaliczyć, co umożliwi nam przejście dalej. Jaki jest zakres naszych możliwości? Oczywiście niewielki, w końcu to tylko Gęś. Będziemy masowo chwytać do dzioba lekksze i cięższe przedmioty próbując przenieść je do wybranego miejsca albo gęgać starając się zwrócić uwagę naszego celu. Później to już kwestia tego jak zareaguje NPC. Ale możecie być spokojni, większość czynności i tak prowadzi do tego, by wykreślić zadanie z dziennika.
To jest właśnie to co mi w Gęsi podobało się najbardziej. Prawie każde zadanie jakie dostajemy faktycznie jest logiczne. Wystarczy chwilę się porozglądać, by zorientować się w swojej sytuacji i obmyślić plan działania. Nie ma tu takiego problemu, że do co drugiego zadania potrzeba poradnika. Musisz zamknąć kobietę w garażu? Ukradnij coś z jej sklepu i zacznij uciekać. A może planujesz sprawić, by chłopiec założył nie swoje okulary? Nic prostszego! Rozwiąż mu buty i spraw, by się przewrócił. Kwestia chwili zanim zadanie zostanie zaliczone. Trochę trudniej robi się już w fazie po ukończeniu gry. Tam trzeba już pokombinować trochę z kolejnością, ale wciąż nie będzie to stanowić jakiegoś większego problemu. Nawet speedruny są do ogarnięcia. A wtedy już 100% w osiągnięciach stoi przed wami otworem.
Nie taka Gęś zabawna
Jeżeli można powiedzieć, by był jakiś element, dzięki któremu gra zabłysnęła to większość powie o humorze i typowo streamerowym nastawieniu. Oglądając trochę urywków z rozgrywki faktycznie można było tak to odebrać. Ja sam oczekiwałem, że z twarzy nie przestanie znikać mi uśmiech. Niestety nie ma tak dobrze. Potencjalny humor bardzo szybko się wyczerpuje i o ile męczenie ogrodnika jeszcze bawi to później zamienia się to w klasyczne brnięcie do mety. W końcu ile razy może bawić to, że gęś zabrała komuś kapcia, marchewkę czy okulary. Pod koniec miałem już dosyć i oprócz jednego, typowo podstawówkowego żartu, nic już nie zadowalało.
Dlatego też chyba dobrze, że sama gra jest taka krótka. Całość bez nadmiernego pośpiechu można ukończyć w niecałe dwie godziny, a jeśli chcecie zdobyć platynowy dzbanek to dodajcie do tego jeszcze ze trzy kolejne. Z jednej strony można to potraktować jako wadę, bo stosunek czasu do ceny jest raczej mało opłacalny, ale jeżeli nie jest to dla was problemem to mamy i plusy. Rozgrywka jest zbyt mało różnorodna, by utrzymać nas przy ekranie dłużej i tak jak w moim przypadku, sądzę, że wielu zaczęłoby się męczyć. Zapobiec może temu niedawno dodany tryb kooperacji, ale nie miałem już okazji go przetestować.
Nawet gęś ma kulturę
Graficznie Untitled Goose Game idzie swoim własnym prostym, ale i całkiem ładnym kreskówkowym stylem graficznym. Nie znajdziemy tutaj szczegółowo wypełnionych lokacji, a mieszkańcy miasteczka nie mają na twarzy nic oprócz nosa. Mimo wszystko to działa. Dosyć zimna paleta barw jest przyjemna dla oka a styl artystyczny to jest coś co na pewno mogę zaznaczyć na plus. Jeżeli zaś chodzi o muzykę to sprawa była dla mnie wygrana od samego początku. Jak możecie kojarzyć z moich poprzednich tekstów, mam ogromną słabość do soundtracku na instrumentach klawiszowych, a w samej grze o Gęsi jest go pełno, bo jest właściwie całym tłem gry i jest idealnie zgrany z aktualnymi wydarzeniami. Zrozumiecie jak tylko będziecie się zakradać albo uciekać przed ogrodnikiem. Myślę, że to właśnie strona artystyczna jest tym co sprawi, że odbiór mimo wszystkich błędów będzie bardziej pozytywny. No chyba, że to co tutaj opisałem to totalnie nie wasze klimaty, wtedy odbijecie się jak od muru.
Może pora więc odnieść się do samego początku. Czy moim zdaniem Untitled Goose Game to gra przereklamowana? Tak. Mimo oryginalnego pomysłu na siebie, nie uważam, by był to tytuł zasługujący na nominację do gry roku. To przyjemna, ale bardzo prosta gra logiczna, która mimo nastawienia na humor nie potrafi nam go zagwarantować. Dobrze, że na ratunek przychodzi styl graficzny i ścieżka dźwiękowa. Z połączenia tego wszystkiego mamy dobry tytuł, którym warto się zainteresować, ale nic co koniecznie trzeba znać. Takie 7/10, i właśnie tyle przyznaję niezatytułowanej grze o gęsi.