Piątkowa GRomada #274 - Growe Podsumowanie 2021 roku

BLOG
1350V
Piątkowa GRomada #274 - Growe Podsumowanie 2021 roku
BZImienny | 31.12.2021, 10:12
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ostatnia GROmada w tym roku kalendarzowym to dobra okazja, by podsumować to jak 2021 rok minął z growej perspektywy. Wspólnie z kilkoma osobistościami tego portalu (Colidor, TomHagen, Persefona, Pars-89) zapraszam was do lektury o roku, gdzie pojawiły się nowe growe problemy, a stare się pogłębiły. A przy okazji zakwitnął chyba najbardziej spolaryzowany w odbiorze tytuł z Polski.

Witam was w ramach 274 odcinka Piątkowej GROmady, zgodnie z kontynuowaną od kilku lat tradycją będąca podsumowaniem mijającego roku z perspektywy rynku gier. Sam rok kontynuowany był z pomocą epidemii koronawirusa, która to zamknęła nas w domach (co w pewnym stopniu dobrze wpłynęło na rynek, zwłaszcza w erze popularyzacji cyfrowej dystrybucji), gdzie mogliśmy spokojnie nadrobić pewne zaległości. No właśnie, bo liczne promocje sprawiły, że zaległości te się chyba jeszcze bardziej zwiększyły.

Zapraszam do lektury – najpierw goście, potem ja – z racji długości tekstów każda z występujących osób dostanie swoją stronę. Ułożenie tekstów jest następujące:

Podział stron:

ps. Grafiki wstawiałem ja, więc jakby coś było z nimi nie tak, piszcie mi na PW. ;)

Jakby ktoś się zastanawiał, jaki był odbiór 2020 oraz 2019 roku, w spoilerze obrazki.

[spoiler]

[/spoiler]

Podrzucam muzyczkę do przesłuchania (jeden utwór na jeden tekst, odwołuje się poza jednym przypadkiem bezpośrednio* do jakieś pozycji z tekstu danej osoby) i zapraszam do lektury po raz drugi:

* - W jednym do licencji na bazie której gra został skonstruowana.

 

Colidor

[img]1432638[/img]

Powitać GROmadę Sylwestrowo!

Tym razem – wyjątkowo i na osobiste zaproszenie BZImiennego – zamiast wypocin w komentarzach, dostałem kilka (?!) akapitów w jego rocznym podsumowaniu, co mnie niezmiernie cieszy i dumą zarazem napawa. Kończy się nam rok 2021, ciężar pandemii nadal odczuwamy na naszych barkach, kłopoty z dostępnością elektroniki oraz opóźnienia w produkcji gier co chwila wyskakują na nowo, a ja mam na spokojnie podsumować, jak to było z tym graniem na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy.

Od razu zaznaczę, jako gracz z naprawdę długim stażem (bo już ponad trzy dekady), często odpalam starsze tytuły (lub ich odświeżone wersje), natomiast coraz mniej ciekawych rzeczy dostrzegam w najnowszych produkcjach. Stąd moja lista wspominkowa będzie, jaka będzie i na wysyp „bieżących hitów” się nie nastawiajcie. Warto też nadmienić, iż z racji niewielkiej ilości czasu wolnego – maks godzinka-półtorej w tygodniu i może ze dwie (góra trzy) w dni wolne i weekendowe (obowiązki głowy rodziny i praca zawodowa robią swoje) – nie ogrywam masowo tytułów, jak to jeszcze miało miejsce 15 lat temu. Z dumą jednak patrzę, jak moja progenitura (lvl 14 i lvl 11) gra u siebie. Wstawiłem im past-geny – po wymianie swoich maszynek do XSX oraz PS5 – i niech się bawią. Co ciekawe, gdybym miał podsumować ich granie w mijającym roku, to byłyby to przede wszystkim: Civilization VI, Terraria, Ark Survival Evolved i It Takes Two. To królowało na ich ekranach, choć jeszcze parę innych tytułów by się znalazło, z czego jeden bardzo zaskakujący, ale na razie o tym ciiiii...

A co na moim ekranie? Tutaj przy tytułach po parę zdań jedynie dopiszę, żeby nie zanudzić Was swoimi wyborami. Każdy z tytułów ogrywany albo na XSX albo na PS5, zależy gdzie co udało się dorwać. Kolejność przypadkowa, bez ładu i składu. Zapraszam więc do zapoznania się z moją „playlistą” 2021!

Baldur's Gate: Dark Alliance – gdy ten tytuł pojawił się w cyfrowej dystrybucji to od razu w dniu premiery wylądował u mnie na dysku. Konsolowa wariacja z czasów pierwszego Xboxa i PS2 na temat kultowych Wrót Baldura. Generalnie hack'n'slash, gdzie po mało imponującym wyborze postaci, prze się do przodu, wyrzynając kolejne potworki. Fabuła może i tam jest, ale kto by się nad nią rozwodził. Zbieramy sprzęt, sprzedajemy co niepotrzebne, kolejne nieliczne questy wypełniamy i tak przez całą grę. Ale sentyment do tej gry u mnie pozostał. Z wielką chęcią ujrzałbym jeszcze kontynuację tego tytułu oraz powstałe na tym samym silniku ale nieco bardziej rozbudowane i o wiele ciekawsze obie części Champions of Norrath! Ależ ja się w to zagrywałem w czasach „czarnulki”.

Baldur's Gate Enhanced Edition – mój RPG wszech czasów w wersji na konsole! Tego mi było trzeba! Pomimo początkowych trudności z polską wersją językową (edycja premierowa oferowała tylko tekst, o kultowym dubbingu można było jedynie pomarzyć), ostatecznie wszystko było tak, jak to pamiętałem z czasów premiery (kupiłem wtedy na PC-ta, pieciodyskową edycję za obłędną cenę 159 zł – zarabiałem w tamtym okresie całe 450 zł na rękę!). Pierwszą część już ukończyłem, druga jest w trakcie, a w kolejce czekają, kupione w tym samym czasie, edycje konsolowe Icewind Dale/Torment oraz Neverwinter Nights. Tylko kiedy to ograć, jak każdy z tych tytułów po kilkadziesiąt godzin zajmuje, a z dodatkami idzie to czasem w setki???

Diablo II: Ressurected – i mamy kolejnego klasyka odświeżonego! Tego to ja również przepuścić nie mogłem. Ogromny sentyment do tej gry. Gdy miała ona swoją premierę byłem sam, w obcym mieście, czterysta kilometrów od domu rodzinnego, podjąłem właśnie nową pracę i kolega pożyczył mi grę na weekend. Nie spałem, tylko grałem i ukończyłem! Grając w odświeżoną wersję poczułem się 20 lat młodszy... A ponieważ dla mnie istnieje tylko rozgrywka singlowa, więc nie doświadczyłem problemów związanych z grą po sieci i dlatego dla mnie ten remaster jest bardzo dobry!

Bayonetta – kolejna pozycja po liftingu. Seksowna wiedźma rozwalająca setki „potwornickich aniołów”! Jak dla mnie – choć dla niektórych może to zabrzmieć obrazoburczo – tytuł lepszy od Devil May Cry. Szybko, sprawnie, efektownie – oto clue tej gry. A kolejne odsłony tej serii są jednym z powodów, dla których rozważam zakup Switcha!

Final Fantasy VII Remake – jako wieloletni miłośnik serii nie mogłem sobie odmówić nabycia tego tytułu. Co prawda w moim prywatnym rankingu ustępuje on części VIII, IX i X (tak, tak, wiem!), ale sposób, w jaki wykonano ten remake po prostu wyrywa z butów. Pamiętam, gdy oglądałem FF VII Advent Children, to marzyłem, by gry oferowały rozgrywkę takiej jakości. I się doczekałem, gdyż FF VII R wygląda przepięknie! Nie przeszkadza mi odejście od kanonu oryginału, wplecenie dodatkowych wątków, gdyż moim zdaniem historia jest poprowadzona bardzo przyjemnie. Nie mogę się doczekać kolejnych epizodów! A tak po cichu to liczę na to, że za parę lat może dostanę w takiej formie moje ukochane FF VIII??? :)

Ratchet and Clank: Rift Apart – skoro już przy pięknie wyglądających grach jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o tym tytule. W Ratcheta grywam namiętnie od czasów PS2, mam pełną serię na PS3, wydanie z PS4 i przy każdym tytule świetnie się bawiłem (choć te nastawione na rozgrywkę kooperacyjną nieco mnie odrzucały). Tak i sztandarowy tytuł na PS5 musiał znaleźć się w mojej bibliotece. I nie żałuję! Jakość grafiki jak w animacjach Pixara, świetna historia, miodność gameplayu. Wciągnęło mnie to jak chodzenie po bagnach! I doskonale wiem, że będę do tego wracał przynajmniej raz w roku. Jak dla mnie – najlepsza nowa gra, którą rozegrałem w 2021.

Advent Rising – nie mogę nie wspomnieć tego kultowego dla mnie tytułu, który bardzo mi podszedł w czasach premiery i który wylądowął w mojej bibliotece, gdy tylko pojawił się na MS Store w ramach wstecznej kompatybilności. Scenariusz Orsona Scotta Carda (współtwórca) plus niesamowita muzyka, nawet dzisiaj ciągle mi się podobają (wystarczy przymknąć oko na baaaaaardzo kanciastą grafikę i pewne błędy w animacji). Ale jak ktoś nie boi się staroci i braku lokalizacji – polecam do zapoznania się.

Demon Gaze II – coś dla miłośników japońszczyzny, visual novel i dungeon crawlerów. Trzy w jednym. W pierwszą część grałem na Vicie i bardzo mi się podobała, dlatego w jakiejś tam promocji nabyłem część drugą na konsolę stacjonarną. I nie zawiodłem się. Więcej, lepiej, śmieszniej :) W skrócie: długo gadamy w bazie, potem wypadamy na tereny, gdzie walczymy z potworami, przejmujemy kolejne punkty strategiczne, by ostatecznie dorwać demona panującego na danym obszarze, a ten przyłącza się do nas. Znajomość angielskiego zalecana, bo inaczej długie elementy „gadane” mogą zrazić, jeśli nie będziemy rozumieć, o czym postacie mówią. A warto śledzić dialogi :) I właśnie się dowiedziałem, że już szóstego stycznia usprawniona część pierwsza wyjdzie na PS4! Kupuję!!!

Dicey Dungeons – małe, proste, pierdółkowate coś, a jednak ma swój urok i wciąga. Rozgrywka oparta na turach i kartach, walka z potworkami, ograniczony ekwipunek i talia kart, ale wymaga kombinowania i ma to coś, co sprawia, że chce się zrobić jeszcze jeden run. Im dalej, tym trudniej. Dla mnie osobiście bardzo pozytywne zaskoczenie. Gdyby nie GamePass nigdy bym tego nie spróbował, a tu świetny relaksator na krótkie posiedzenia.

Forza Horizon 5 – jednym słowem: MEKSYK!!! Piękne scenerie, ryczące samochody, setki rozmaitych aktywności i po prostu moc! Serię uwielbiam od pierwszej odsłony i nie ma bata, żebym odpuścił najnowszą. Jeździ się kapitalnie i – powtarzając – ponieważ preferuję rozrywkę solo, nie miałem żadnych kłopotów, jakich doświadczali pasjonaci sieciowego ścigania się. Niemal każdego dnia tak jeden-dwa wyścigi zrobię, żeby popchnąć festiwal dalej do przodu.

Immortals Fenyx Rising – cóż mogę powiedzieć... Dla mnie ten nieco eksperymentalny tytuł od Ubisoftu przyćmił ostatnie trzy odsłony Assassin's Creed! Ot, tak po prostu. Kreskówkowa grafika, tematyka starożytnej Grecji, humor oraz zwyczajnie bardzo dobry gameplay – to mnie przyciągnęło na długie godziny! I nie czułem tutaj żadnego znużenia ganiając do kolejnej skrzyni, po następną ambrozję, do kolejnego wyzwania – wszystko to pomiędzy zadaniami fabularnymi. Jedna z niewielu gier, do których, zafascynowany podstawką, dokupiłem przepustkę sezonową, by przedłużyć sobie rozgrywkę. Mój syn przeszedł już całość, ja ciągle jeszcze walczę, a córka zaczęła w zeszłym tygodniu.

[img]1432639[/img]

Mass Effect Legendary Edition – nie mogło tego zabraknąć w mojej kolekcji. Miałem co prawda komplet na PS3, ale w lepszej rozdziałce i płynniejszej rozgrywce na nowsze konsole po prostu kupić musiałem. Nawet jeśli to odgrzewany kotlecik. Trylogia Sheparda (Andromedę pomińmy milczeniem) to po prostu moje podium growe wszech czasów. Minimum raz na dwa lata robię na nowo całą fabułę ze wszystkimi misjami pobocznymi. Ta space opera po prostu od swojej premiery urzekła mnie i jestem do niej przywiązany jak pies do budy! Właśnie kończę trójkę...

Quake Remastered – pojawił się nagle, bez zapowiedzi i w dniu premiery przeze mnie zakupiony został. I znów ten sam fenomen – młodszy o dwie dekady się stałem, odpalając ponownie ten klasyczny tytuł. A teraz jeszcze z czterema dodatkami. Jestem w trakcie ogrywania trzeciego z nich. Ach, gdyby tak jeszcze wydali kompletną drugą część, to byłbym wniebowzięty! (Mam niby na GOG-u, ale ostatnio się tak rozwydrzyłem, że wolę na fotelu z padem w łapie, niż przy biureczku na laptopie).

Tiny Tina's Assault on Dragon Keep – spełnienie moich marzeń! Osobno wydany najlepszy dodatek do Borderlands 2! Nie trzeba żyłować postaci do trzydziestego levelu, żeby móc go rozegrać! I to za niepełne pięć dych! Wziąłem z pocałowaniem ręki, odpaliłem i... przepadłem! Misja za misją, tona broni, ulepszeń i zwariowana Tina jako Mistrz Gry! Z niecierpliwością czekam na przyszłoroczne Wonderlands w tej konwencji. Kupuję Day One! Mało tego – w ten tytuł zaczęły łupać moje dzieci na split screenie po tym, jak zobaczyły u mnie. To jest właśnie ta pozycja, o której wspomniałem, że była zaskoczeniem na liście moich latorośli. Ale skoro im się podoba, to niech ganiają za szkieletami i innymi potwornościami fantasy :)

A teraz uwaga: czas na moje ODKRYCIE ROKU, chociaż niektórzy spojrzą zapewne z politowaniem. Sam wiem, że to może głupota, bo tytuł nie najnowszy, mało tego – pierwszy z czteroczęściowej serii. Biję się w piersi, że jako miłośnik jRPG-ów wcześniej tego nie nabyłem, ale teraz jestem w tym absolutnie i całkowicie zakochany:

The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel – wszystko, dosłownie wszystko mi w tym pasuje! I sposób walki, i przedstawienie świata, i fabuła... Silnik graficzny nieco archaiczny, wiadomo, że ma swoje lata, ale dla mnie ma swój urok. No i przede wszystkim: postacie i relacje między nimi. Świetnie napisane, kapitalnie przedstawione, a przede wszystkim z ogromną dozą humoru. Już po pierwszej misji poczułem niesamowitą sympatię do członków klasy VII. To najczęściej odpalany przeze mnie tytuł w tym roku, a przechodząc go zaglądam w każdy kąt map, szukam skrzynek, robię każdego sidequesta, walczę ile wlezie, żeby progres postaci był jak największy i jestem oczarowany! Wiem, że jak tylko skończę ten tytuł, od razu zakupię drugą część, a potem trzecią... i czwartą... Dawno mnie żadna gra tak bardzo nie wciągnęła i serię tę stawiam na piedestale tuż obok serii Final Fantasy i Tales of...

A co jeszcze ogrywałem lub ogrywam w krótkich sesjach? Trochę tego będzie, większość tytułów doskonale znacie, kilka nowości, ale i sporo powtórek z wydanych dawo temu pozycji, niemniej jednak każdą z nich serdecznie polecam. Tak więc oprócz opisanych wyżej, które najbardziej mi utkwiły w pamięci i w sercu, zagrałem po raz pierwszy, ograłem ponownie lub ogrywam nadal: Spider-Man Remastered, Spider-Man: Miles Morales, Astro's Playroom, God of War III Remastered, Cat Quest 1 i 2, Diablo III, Sackboy Wielka Przygoda, Forza Horizon 1, 2 i 3, Steam World Dig 1 i 2, Armed and Dangerous, Kingdoms of Amalur Re-Reckoning, Borderlands, Hand of Fate 1 i 2, The Gunk, Titan Quest, Wiedźmin 2 i 3, Gears of War 1-5, Ni No Kuni 1 i 2, Tales of Berseria, Talisman Digital Edition (więcej grzechów nie pamiętam).

Były jednak też wielkie tytuły w tym roku, do których żadną miarą się nie mogłem przekonać. Może kiedyś, ale na razie, mimo swej sławy i pozytywnych opinii, po prostu jestem „na nie” i możecie mnie zjeść za to :) Po pierwsze, hit ostatnich dni, czyli Halo Infinite. Części 1-3 uwielbiałem, tak samo spin-offy ODST oraz Reach. Czwórkę ledwo zmęczyłem, piątej (Guardians) już nie dałem rady. Myślałem, że najnowsza odsłona to zmieni, wciągnie mnie na nowo, ale nie... Nic takiego się nie stało. Pograłem kilka godzin (pamiętajcie, że ja stricte sigle player!) i po prostu mnie znudziło. Poza przejściem na strukturę open world, nie widzę w tym zbytnich nowości, ani wielkiego progresu w stosunku do poprzednich odsłon. Chyba jestem tym uniwersum już zmęczony i najnowsza odsłona nie ma dla mnie absolutnie żadnej magii. Taka prawda...

Były jeszcze dwie inne gry, mianowicie: Returnal oraz Demon's Souls Remake. Pomimo tego, że są zdecydowanie piękne i zrobione pod next-geny, to nigdy, przenigdy nie udało mi się przekonać do tej konwencji rozgrywki. Ani Dark Souls, ani Bloodborne, ani wspomniane dwie powyższe. Próbowałem, szczerze przyznaję – pożyczyłem od kumpla – i próbowałem grać, ale nie pasuje mi ten styl rozgrywki. Cóż, nie wszystko dla wszystkich i trzeba się z tym pogodzić.

Plany zakupowe na nadchodzący rok? Kena: Bridge of Spirits, Marvel: Guardians of the Galaxy, Tales of Arise, Disco Elysium, Grim Dawn, Horizon Forbidden West (tutaj kasę wykłada największy fan przygód Alloy – mój syn!), kolejne części Trails of Cold Steel i całe mnóstwo innych, ale zobaczymy, na co pozwolą finanse, czas i okresowe wyprzedaże.

Marzy mi się też nieśmiało Nintendo Switch i przynajmniej kilka (głównie jRPG-owych) tytułów, ale to wszystko zależy od tego, czy w firmie będzie premia roczna i kasa ze zlecenia dodatkowego. Wtedy może uda się poznać Breath of the Wild, Bayonettę 2, Xenoblade Chronicles i Bravely Default 2. A to tylko wierzchołek góry lodowej z tego, co chcę zobaczyć na Pstryku.

Jeśli jeszcze nie zasnęliście, to chcę Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze w nadchodzącym 2022 roku. Niech wychodzą wspaniałe, wciągające, zapierające dech w piersiach tytuły na każdą z naszych maszynek do grania. Niech znikną wszelkie podziały między posiadaczami różnych konsol, a wszystkich połączy jedna pasja. Udanego roku, zarówno pod względem osobistym, jak i zawodowym. Niech po prostu będzie lepszy niż mijający. 

 

TomHagen

[img]1432640[/img]

Dzień dobry wszystkim zGROmadzonym w tym szczególnym dniu w roku, kiedy populacja grających w obojętnie którą odsłonę serii Tomb Raider zwiększa się. Dobra, suchar na wstępie mam już z głowy :)

Zanim przejdziemy do rzeczy, chciałbym serdecznie podziękować Mikołajowi - BZImiennemu Pececiarzowi - za zaproszenie mnie do podzielenia się swoimi przemyśleniami w niniejszym wpisie. Odbieram to jako duże wyróżnienie, szczególnie że moja przygoda z PPE zaczęła się stosunkowo niedawno, bo nie jestem tutaj nawet rok (i, z ręką na sercu, o istnieniu tego portalu dowiedziałem się niewiele wcześniej przed założeniem konta - nie pamiętam nawet, jak ja go właściwie znalazłem).

Miałem możliwość przez ten czas poznać już kilka sympatycznych osób (w głównej mierze twórców innych blogów, ale także i pośród innych użytkowników). Doceniam też fakt, że mogę też napisać na tej stronie coś od siebie - czy to na blogu, czy w komentarzach - i nawet jeśli są to przemyślenia niepopularne, to nie odczuwam takiej jakieś strasznej "fali negatywności". Ludzie mogą strzelić po minusie, napisać że się nie zgadzają - no i spoko, mają takie prawo, rozmawiamy ze sobą. Tylko raz miałem styczność z osobą, której komentarze były absolutnie nie do przyjęcia, więc w ogólnym rozrachunku fakt, że dołączyłem do tej społeczności, liczę na plus :)

To powiedziawszy, porozmawiajmy o grach w 2021 roku, bo taki mamy temat. A jeśli o to chodzi, to odczucia mam dość ambiwalentne - głównie dlatego, że przez krótki moment utraciłem serce do tego hobby. Sytuacja odwróciła się dość szybko, ale trochę niesmaku pozostało.

Coś nie pykło

Rok 2021 zdaje się być takim przedłużeniem 2020 - COVID-19 wciąż szaleje i końca cyrku z nim związanego nie widać, co dość mocno odbija się na branży. Jako posiadacz (przez krótki moment) XSX, a następnie (do chwili obecnej) PS5, nadal mam wrażenie, że konsole nowej generacji zaliczyły potężny falstart. W przypadku obu obozów tytułów ekskluzywnych nie było wiele od czasu premiery - Sony miało ich kilka, większość przerzucając na 2022 roku, a Microsoft i tak wypuścił większość swoich teraz, w końcówce roku - więc czy naprawdę wydarzyłaby się tragedia, gdyby premiery next-genów opóźniono o rok? Raz, że przygotowanych byłoby więcej gier na start, a dwa - obie firmy wyprodukowałby więcej jednostek na sprzedaż.

Cieszy oczywiście fakt, że teraz można zagrać w gry ze starszych konsol z szybszymi czasami ładowania czy większą liczbą FPS, ale jednak fajniej byłoby zagrać w jakieś niezłe nowości. Tymczasem rok od premiery trwał, z niewielkimi wyjątkami, marazm na rynku.

Złożenie jakiejś własnej, prywatnej "topki" w takim przypadku było dla mnie dość trudne, bo tak na dobrą sprawę ograłem w tym roku więcej gier, które swoje premiery miały w ubiegłych latach. Po części podyktowane było to również tym, że gdy faktycznie pojawiała się jakaś nowość w tym roku, to nie wydawały mi się zbyt zachęcające. Kierunek, w którym zdaje się podążać branża (więcej otwartych światów, gry jako usługi itd.) nie bardzo mi odpowiada, a gier które planują takie rozwiązania pojawia się na tyle dużo, że trudno ten kierunek już ignorować. Ponadto wydawanie półproduktów na premierę, w których pełno jest błędów, ale wypycha się je jak najszybciej, by zarobić przed końcem roku (BF2042, Vanguard, remaster GTA) przeraża, szczególnie gdy możemy potem dowiedzieć się o wysokich miejscach takich gier na listach sprzedaży. Kiedyś, właśnie na tej stronie, pisałem o graczu masowym, który powinien się obudzić i zacząć żądać jakości od tego, co mu się sprzedaje. No cóż, życie.

Z tych właśnie powodów przez moment odechciało mi się grania... ale potem, powolutku, kilka produkcji przywróciło mi wiarę w to właśnie hobby. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić przyjaciela z poprzedniej pracy, który - mimo bycia starszym ode mnie, żonatym, dzieciatym i z masą obowiązków na głowie - pokazał mi, że z branżą gier nie jest aż tak źle. Po prostu czasem trzeba poszukać czegoś innego niż tylko produkcji AAA, które już od dawna przestały dawać gwarancję jakości. Cr1tic, dziękuję :)

No i to powiedziawszy, w końcu opowiem może o grach, które zaciekawiły mnie najbardziej w 2021 roku. Kolejność całkowicie przypadkowa, nie ustawiam żadnej gry na konkretnym miejscu.

Resident Evil: Village
...albo, jak życzą sobie twórcy, VII.I.AGE Resident Evil

Może powiedzmy to od razu: nie jest to dzieło spełnione. Po siódemce, która była ciekawym eksperymentem (choć dość nierównym) liczyłem, że twórcy wezmą sobie do serca opinie graczy i krytyków, którym bardziej odpowiadał klimatyczny początek niż bawienie się w akcyjniak pod koniec. Twórcy jednak zrobili inaczej: nie zrezygnowali w całości z horroru (choć dość miałki był on w tej odsłonie), poprawili natomiast element akcyjny. Zapatrzono się chyba za bardzo w część czwartą, próbując odtworzyć jakoś jej magię. Problem z tym taki, że czwórka była grą niemalże idealną (nawet pomimo narzekań, że był to słaby Resident), więc próba nawiązywania do niej czy jej odtwarzania od razu była skazana na porażkę, bo czwórce trudno dorównać.
Mimo wszystko z grą bawiłem się bardzo dobrze, choć nie tego oczekiwałem po kontynuacji siódemki, a twórców chcę pochwalić za trzymanie się rozwiązań rozgrywki zaproponowanych w poprzedniczce (widok z pierwszej osoby itd.). Oby tylko seria gier 7-8-9 nie skończyła tak, jak 4-5-6, gdzie dobry pomysł wyjściowy zostanie popsuty i w dziewiątce dostaniemy zwykłego FPS-a z jakimś tam drobnym horrorem, który nikogo nie wystraszy.

Gunfire Reborn
(gra co prawda wyszła w Early Access rok temu, ale dopiero w 2021 miała premierę jej finalna i kompletna wersja)

Roguelite będący FPS-em i elementami RPG. Gra oparta na prostych założeniach - wcielamy się w jedną z pięciu postaci (do odblokowania w toku rozgrywki), każda z nich o innym zestawie umiejętności i sposobie rozgrywki. Na losowo generowanych mapach przebijamy się z jednego końca mapy do drugiego, czyszcząc poziomy ze zróżnicowanych wrogów. Każdy większy etap kończy walka z bossem. Niby nic takiego? To bardzo mylne wrażenie. Gra posiada ogromny arsenał broni, masę umiejętności dodatkowych odblokowywanych już w trakcie samej rozgrywki (a które, zależnie od tego, co wybierzemy, pozwalają na bardzo zróżnicowane buildy postaci), dodatkowe atrakcje w postaci ukrytych etapów z dodatkowymi bossami... a to wszystko - jeśli takie życzenie - w formie single player bądź kooperacji (polecam!). Wciąga jak diabli, a syndrom "jeszcze jednego loopa" jest w niej bardzo silny.

Marvel's Guardians of the Galaxy

Tytuł ten znajduje się na tej liście może nieco na wyrost, bo tak na dobrą sprawę zacząłem go ledwie kilka dni temu i nie zaszedłem w nim jeszcze zbyt daleko. Jest jednak pewna rzecz, która po prostu nie pozwoliła mi tej gry po prostu nie uwzględnić. Nie był to fakt, że to produkcja stricte singlowa, bez masy DLC i innych popierdółek, czy też że grę tę wypuściło Square Enix, które zaliczyło wtopę z Marvel's Avengers.

Jaki był to więc powód? Otóż przez tych kilka pierwszych godzin rozgrywki, choć nie wiem, jak to wszystko się potoczy - kto wie, może do finału mocno się rozczaruję - ale gra już od pierwszych scen, które humorem wcale przeładowane nie są, uchwyciła moją uwagę na tyle, że gram w nią z niekłamaną przyjemnością w większości wolnych chwil, jakie teraz mam. Autentycznie ciekawa historia, która zdaje się nie być "urozmaicona" zbędnymi wypychaczami czasu - to lubię! Jest to dla mnie zaskakujące o tyle, że zwiastuny i ogólnie pojęte działania marketingowe, w mojej ocenie, zapowiadały jakiegoś przeciętniaka, reskin Avengers zrobiony na szybko i po taniości. Recenzje okazały się pozytywne, opinie graczy w Internecie - dość entuzjastyczne, więc dałem tej grze szansę. Tak jak wspomniałem, jeszcze daleko mi do jej ukończenia, ale na ten moment cieszę się z tego, jak bardzo udana jest to produkcja i jak bardzo się myliłem przed jej premierą.

Potion Craft
(gra w Early access)

Gra będą symulatorem alchemika. Tak, wiem że na dźwięk stwierdzenia "symulator (wstaw nazwę zawodu)" wiele osób zgrzyta zębami, ale to nie jest jedna z tych gier, które wyglądają na asset flip.

Mamy do czynienia z ładnie zaprezentowanym produktem, gdzie grafika inspirowana jest średniowiecznymi ilustracjami. Wcielamy się w rolę młodego alchemika, który otwiera swój sklep w jednej z okolicznych mieścin. Rozgrywka polega na tworzeniu różnego rodzaju mikstur (przy czym samouczek pomaga graczowi, wskazują tylko dwie receptury - każdy inny eliksir musimy wytworzyć sami, metodą prób i błędów), jednak nie według własnego uznania - choć możemy eksperymentować, to zgłaszają się do nas różnego rodzaju klienci, wskazując, czego konkretnie im potrzeba.

Może być to zraniony rycerz, rolnik, który potrzebuje trutki na owady, ale też i podejrzana klientela, która potrzebuje trucizn w celach, których nie chcą nam podać. Każdemu klientowi możemy sprzedać eliksir bądź nie - i musimy to robić z wyczuciem, ponieważ sprzedaż produktu podejrzanym typom obniża naszą reputację, a to z kolei wpływa na cenę eliksiru. Z każdym możemy się również targować, co odbywa się w drodze prostej minigry zręcznościowej. Odkrywanie nowych mikstur na "mapie" alchemii nagradza nas punktami doświadczenia, za które możemy wykupić dodatkowe umiejętności wpływające na naszą zdolność warzenia mikstur bądź kupna/sprzedaży towarów klientom lub od handlarzy składnikami.

Aktualnie gra znajduje się we wczesnym dostępie i nie posiada kampanii jako takiej - rozgrywka podzielona jest na sześć rozdziałów, które kończymy poprzez wykonanie określonych z góry zadań. Pełna wersja zawierać ma ich więcej, jak również dodane mają być kolejne funkcjonalności warzenia. Przy okazji: gra posiada już polską lokalizację (z drobnymi błędami, z tego co zdążyłem zauważyć) więc na pewno będzie przystępna dla graczy wyczulonych na tym punkcie, a których gra mogłaby odrzucić w wersji angielskiej z uwagi na miejscami dziwną terminologię.

Prosta koncepcja, ale wykonana niemalże bezbłędnie. Wciąga od razu, na długie godziny. Czasami nie potrzeba nie wiadomo jakich sztuczek czy rozdmuchanej do granic możliwości rozgrywki, a jedynie dobry i interesujący pomysł - i ta gra jest tego dowodem.

Grim Dawn

Zaraz zaraz, powie ktoś. Przecież to jest gra z 2016 roku?

No, zgadza się. I co z tego? Czy jedną z lepszych gier w danym roku musi być koniecznie taka, która w ów roku kalendarzowym się ukazała? Poza tym, gra miała premierę na Xboxa dopiero w tym roku (i to na początku grudnia) więc od biedy mam uzasadnienie co do umieszczenia jej na tej liście :)

Grim Dawn to action RPG, którego akcja dzieje się w świecie Cairn (inspirowanym okresem wiktoriańskim), w którym doszło do połączenia się różnych wymiarów, wskutek czego na świecie pojawiły się różnego rodzaju potwory. Gracz wciela się w postać o nadnaturalnych zdolnościach - a do takich zaufania zwykli śmiertelnicy nie mają, musimy je więc odbudować - a przy okazji spróbować położyć kres konfliktowi, który zrodził się między dwoma wrogimi frakcjami w świecie gry.

Trochę w tym Diablo, trochę Titan Questa, a trochę Path of Exile. Gra się jednak znakomicie i - co najważniejsze - gra ma dość niski próg wejścia. Jeśli nigdy nie graliście w tego typu grę, to wprowadzenie w rozgrywkę jest na tyle proste i "bezbolesne", że nikt nie powinien czuć się nią przytłoczony. Drzewka zdolności, crafting, system devotion, dobór dodatkowej klasy postaci - to wszystko jest przedstawione bardzo płynnie. Gra pozwala również na grę w sieci z obcymi bądź ze znajomymi na własnym serwerze. Polecam szczególnie tę ostatnią opcję - gra jest bardzo przyjemna i, choć miejscami wymagająca, to żaden moment nie jest frustrujący. Natomiast porażka, jeśli się zdarzy, to związana jest z nią oczywiście kara, ale nigdy nie jest ona dotkliwa na tyle, żeby wkurzyć się i rzucić grę w kąt.

Obawy i nadzieje na 2022 rok

[img]1432641[/img]

Jako posiadacz PS5 powinienem się cieszyć - na GT7, God of War Ragnarok, Horizon II - tyle, że na żadną z tych gier nie czekam. Spider-Man 2 wskoczy dopiero w 2023, Wolverine - nie wiadomo jeszcze w sumie, kiedy... Uśmiech na mojej twarzy wywołała także zapowiedź upragnionego od dawna Alana Wake 2, ale, podobnie jak wyżej, ta gra to wciąż melodia przyszłości.

Produkcjami, na które czekam najbardziej - choć jakieś wątpliwości nadal są - to Hogwart's Legacy (bo potencjał jest ogromny, ale mam obawy, czy Avalanche będzie w stanie to udźwignąć) oraz The Wolf Among Us 2. Z opcji typu "skłaniam się ku zakupowi, ale pomyślę" jest jeszcze Forspoken, ale poczekam jeszcze na więcej informacji.

No i może będzie to też Cyberpunk 2077, o ile CDP kiedykolwiek wyda dedykowaną wersję na XSX/PS5. No i gdy cena zjedzie do jakichś pięciu dych. Wtedy może pomyślę, czy w ogóle tę grę kupować.

A co do samej branży... no cóż. Ubisoft poprzez Far Cry 6 ostatecznie pokazał, że zapomniał już, jak tworzyć gry z ciekawymi historiami - a biorąc pod uwagę, że najnowsze AC oraz Far Cry 7 będą zapewne grami-usługami, na poprawę się nie zapowiada. Praktycznie wszystkie studia podlegające Activision tłuką teraz Call of Duty bądź komponenty do nich, szkoda więc utalentowanych developerów, którzy marnują się na tę sieczkę. EA po raz kolejny stworzy wyciągarkę forsy i nazwie ją jakkolwiek planuje ją nazwać, skoro nazwa FIFA może im się wymknąć z rąk...

...ale nic nie szkodzi. Skoro niektórym w jakimś stopniu to odpowiada - no to bawcie się dobrze. Ja widzę jednak pewne światełko w tunelu: segment indie. To właśnie tam (podobnie jak te wszystkie lata temu gdy branża stawiała pierwsze kroki, a produkcja gier była w głównej mierze sportem indywidualnym) tworzą teraz pasjonaci - i to według własnego uznania, a nie pod dyktando człowieka w krawacie, który myśli tylko o tym, co zrobić, by trafić do jakiejś wyimaginowanej grupy docelowej.

Będzie więc dobrze, moi drodzy - bo na każdą produkcję AAA, w której się płaci i pracuje (bo na pewno nie gra) przypadnie gdzieś jakaś perełka, która będzie przynosiła graczowi naprawdę sporo frajdy.

Kochani - może mnie samemu rok 2021 nie przypadł do gustu jako rok obsuw i niewielkiej liczby interesujących nowości, a moje zrzędzenie będzie dla Was niezrozumiałe - ale, było nie było, wszyscy jesteśmy różni. Jeśli więc podzielacie moje zdalnie - sobie i Wam życzę, żeby przyszły rok był lepszy. Tej części z Was, którzy zaliczają ten rok do udanych, a nowości trafiły w Wasze gusta - cieszę się razem z Wami i życzę, żeby przyszły rok był równie udany pod tym kątem.

 

 

Persefona

[img]1432642[/img]

Witam wszystkich czytelników GROmady oraz oczywiście prowadzącego, BZImiennego! W tym roku mieliśmy wiele niespodzianek (m.in. Returnal, Death’s Door czy druga część Little Nightmares), lecz też rozczarowań w postaci nowego CoDa, Battlefielda oraz zremasterowanej trylogii GTA. U mnie ten rok był owocny, co spróbuję (chronologicznie, bo czemu nie? :v) pokazać w tym oto podsumowaniu. Miłego czytania!

Asasyni…

Mówiłam już kiedyś, że kocham serię Assassin’s Creed? Choć lubię każdą część skrytobójców, to po „trójce” nagle przestałam grać w kolejne. Nie spodobało się to najwidoczniej Youtube’owi, który pewnego dnia zaczął proponować mi filmiki zawierające spoilery z Black Flag. Trochę mnie to irytowało, gdyż dowiedziałam się paru fabularnych rzeczy, ale przez to wreszcie postanowiłam zagrać w pozostałe części. I była to bardzo dobra decyzja – w „czwórkę” gra się po prostu świetnie! Bardzo dobra fabuła pełna niezapomnianych bohaterów, starym, dobrym systemem walki, rewelacyjne bitwy morskie, a wisienką na torcie jest albowiem znakomite zakończenie, która w wspaniały sposób kończy tą piękną. Nie wierze, że dopiero w tym roku to skończyłam!

Kolejnym „Asasynem” zagranym w tym roku jest Unity – pierwszą część, która trafiła tylko na konsole VIII generacji. Choć od premiery minęło aż 7 lat, to do dziś oprawa graficzna robi wrażenie. Szkoda tylko, że w początkowych dniach gra borykała się ze sporymi błędami, które niekiedy naprawdę irytowały. Na szczęście Ubisoft połatał grę i jest grywalna.  Wracając jednak do samej rozrywki, to trochę się zmieniło; oczywiście znów mamy ten monotonny system walki, ale tym razem został od dopieszczony o elementy RPG. Widać więc, że już wtedy zaczęto myśleć o Assassin’s Creed jako grze RPG. Niestety warstwa fabularna także nie wciąga, a samych bohaterów zapomniałam już parę dni po skończeniu. Dużym plusem był jednak aktywny po dziś dzień tryb wieloosobowy, który został dobrze zrobiony. Jednak sam multiplayer nie wystarcza, by AC: Unity uznać za tytuł godny polecenia. Dla mnie to byłby wstyd wydać grę dziejącą się w ojczystym kraju, która jest jedną z najgorszych części w serii.

Tak jak można się spodziewać, zagrałam po tym w swoisty sequel (a może pasuje  tutaj lepiej określenie „prequel”?) Unity, czyli w AC: Rouge. Choć gra została wydana w tym samym dniu co przygody Arno, to została stworzona na starym silniku AnvilNext. Nie zmieniła się także gameplayowo w porównaniu z Black Flag. Mimo to jest o wiele lepsze niż Unity. A dlaczego? Powód jest prosty: kapitalna opowieść, w której za pierwszym razem wcielamy się w Templariusza (choć sprawa jest trochę skomplikowana, gdyż… a nie mogę powiedzieć, spoilery :/), który zdradził bractwo asasynów w niespodziewany sposób. Bardzo ciekawe patrzy na te odwracanie ról. Mimo, że w żaden sposób nie jest rewolucyjna, to jest wiele bardziej interesują częścią niż Unity.

I tak przeszliśmy do…. Origins. Tak, dobrze przeczytaliście. Pominęłam sobie Syndicate, ponieważ rzygałam już tym systemem walki nie zmieniającym się od początku serii. Trzeba było czegoś nowego, świeżego. Francusi zdali sobie z tego doskonale sprawę, więc zaserwowali nam wreszcie marzenie (prawie) każdego fana skrytobójców – Assassin’s Creed RPG pod postacią Origins, przedstawiający początki bractwa. Tym razem trafiamy do starożytnego Egiptu, gdzie wcielamy się w Bayek’a – byłego medżaja, który pochłonięty zemstą chcę zamordować wszystkich ludzi odpowiedzialnych za śmierć bliskiej mu osoby. Pomoże mu jego żona, Aya. Historia jest naprawdę wciągająca i daje nam świetne zakończenie, które zapamiętam na długo. Jednak nie samą fabułą Origins żyje; nareszcie gameplay się zmienił. Czas pożegnać się z nudnymi potyczkami, gdzie wystarczyło ostrze i trochę bomb dymnych, by zabić całą armię. Teraz mamy wymagającą walkę, przy której trzeba się skupić i jest ostro wciągająca i przyjemna. Polecam zagrać od razu na trudnym poziomie trudności, wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa! Ubisoft dał nam także wielki świat pełen…. Pytajników. Było ich wiele, ale wszystkie aktywności poboczne ukończyłam, choć pod koniec wkradała się nuda. Tytuł ten polecam, gdyż był dużym powiewem świeżości w serii.

Mimo że w Origins było czuć monotonie, to chciałam zagrać w Odyssey – antyczna Grecja, warstwa fabularna pełna nawiązań do mitologii greckiej oraz piękny, różnorodny świat. I się nie rozczarowałam. Okazuję się, że Kassandra (tak, to kanoniczna postać), obok Ezio, jest jedną z najlepszych postaci w serii; świetnie napisania protagonista z mocnym charakterem! Fabuła dobra i ciekawa, świetnie skonstruowany system walki, do którego zostały dodane umiejętności urozmaicające rozgrywkę, różnorodny świat pełen aktywności pobocznych, które w przeciwieństwie do Origns nie nużą. Jedna z lepszych części z serii; polecam z całego serduszka!

Dead Island/ InFamous 2/ Ratchet & Clank (2016)

Och, Dead Island. Gra, do której byłam sceptycznie nastawiona, a co najśmieszniejsze, nie wiem dlaczego. Chyba przez wiele opinii, że najlepiej gra się w ekipie. Bałam się, że grając sama szybko się znudzę. Na szczęście tak się nie stało. Jest to przyjemny tytuł, w którym nie warto szukać jakiejś poważnej fabuła (choć i tak jest przyzwoita), a po prostu zabawy w rozwalaniu zombiaków. Trochę śmieszne było, że najczęściej używaną bronią… były pięści. Naprawdę, mało osób chyba tak często używało walki wręcz, gdyż na PS4 tylko 7% graczy zabiło 100 oponentów za pomocą pięści… po prostu nie chciałam marnować amunicji :V.

InFamous, choć miało mankamenty w postaci monotematycznych misji pobocznych nieprzyjemnego sterowania, to zakochałam się w tej grze. Dlatego nie dziwi więc fakt, że niedługo po tym chciałam zagrać w kolejną część. Niestety na kontynuację przyszło mi poczekać, gdyż nagle zepsuło mi się PS3, więc dopiero w tym roku miałam okazję spróbować tego tytułu. Miałam duże oczekiwania; chciałam sequelu idealnego. I taki dostałam. Sucker Punch zaserwowało nam nowe, piękniejsze miasto, mądrą fabułę z świetnym zakończeniem oraz podobny do jedynki system walki, który jednak został dopieszczony o wiele dobrze skonstruowanych rzeczy. Misje poboczne także stały się bardziej różnorodne, lecz niektóre były naprawdę irytujące (że czasami musiałam przerwać grę na kilkadziesiąt minut xD). Lepsza niż pierwsza część oraz też niż Second Son.

Muszę przyznać się, że Ratchet z 2016 to moja pierwsza przygoda z lombaxem. A nie, jednak druga: grałam jeszcze w Quest for Booty, lecz jest zapomniana nawet przez fanów xD. Wracając jednak do rebootu (a może do remaku? Do dziś nie wiem co to jest :v), jest to przyzwoita gra, która jednak trochę mnie rozczarowała. Słyszałam wiele opinii, jaki to ten tytuł jest rewelacyjny itd. A okazała się tylko dobra – największą bolączką jest to po prostu, że z czasem mocno nudzi. Mimo wielu różnorodnych broni oraz poziomów,  rozrywka staje się monotonna. Jednak dalej polecam produkcję, przyjemna gierka!

Gry Supergiant Games

Podczas przeglądania swoją ogromną bibliotekę gier w Epicu (oczywiście wszystkie gry odebrane za darmo), zaciekawił mnie jeden tajemniczy tytuł – Transistor. Nigdy wcześniej nie słyszałam o nim, dlatego postanowiłam dać mu szanse. Pierwsze co się rzuciło w oczy (i w ucho) to przepiękna oprawa audiowizualna i nietypowy gameplay: nigdy nie lubiłam „turówek”, lecz ten system walki był ciekawy oraz wciągający. Później polubiłam się także z opowieścią, która wyciska z gracza łzy. Według mnie jedna z najbardziej niedocenionych gier w historii. Jest to także dla mnie najlepsza produkcja od Supergiant (tak, lepsza niż Hades)

Bo tej pięknej grze chciałam spróbować innych dzieł Amerykanów. Przyszła kolej na ich debiut, czyli na Bastiona. O tym tytule już słyszałam wiele razy, lecz zniechęcała mnie oprawa graficzna. Jednak podczas przechodzenia szybko zakochałam się w warstwie wizualnej, choć sama gra jest gorsza od Transistora, gdyż z czasem nudzi i niestety nie wszystkie wątki fabularne zostały dobrze zaprezentowane.

Parę miesięcy po tym zakupiłam pierwszą grę na Epicu – Hadesa. Wiedziałam, że nie będę tego żałować – przecież mitologia grecka jest motywem przewodnim! A gdy jeszcze się okazało, że grę stworzyło Supergiant, byłam w siódmym niebie. I się nie zawiodłam. Potężny Rougelike (choć ich nie lubię, to tutaj pasował tu idealnie i grało się w to wybornie), który mimo że trwa długo, to co każdą ucieczkę zaskakuję czymś innym. Naprawdę, żaden dialog u mnie się powtórzył, co jest dużym plusem, a sami bohaterowie komentują dosłownie wszystko co zrobimy. Jest dopracowana w każdym aspekcie, także jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową (In the Blood to cudo!). Jednak dalej myślę, że jest gorszy niż transistor. Nie wiem czemu. Może spodobał mi się bardziej ten futurystyczny klimat z elektronicznym jazzem?  Ogólnie to jestem zadowolona, że dzięki Hadesowi Supergiant zdobył duży rozgłos i dostał wiele nagród. Mam nadzieję, że mimo popularności będą dalej tworzyć gry w swoim stylu! Warto dodać, że skończyłam tą grę już dwa razy, a dalej nie czułam znużenia.

Seria Silent Hill/Dishonored

W tym roku skończyłam parę części Silent Hilla (dokładnie: te od Team Silent) – serii, która została pokochana przez ludzi z całego świata. Bardzo się bałam zagrać w pierwszą część, lecz wreszcie pokonałam strach i poznałam przygodę Harrego Masona. Rewelacyjna gra, którą mogę bez problemu nazwać prawdziwym survival-horrorem. Później przyszła kolej na drugą część, która okazała się jeszcze lepsza niż poprzednik – aż wstyd, że dopiero w tym roku zagrałam w to arcydzieło. Naprawdę, jeśli szukacie dobrej historii, to będziecie tym tytułem wniebowzięci! Od razu po tym zapoznałam się z historią Heather. I tutaj także się nie rozczarowałam, choć słyszałam wiele mieszanych opinii na temat tej części. Główna bohaterka okazała się najlepszą postacią w serii, lecz najbardziej podobało mi się dodanie nutki humoru do całej opowieści, nawet w zakończeniu. Oczywiście nie zabrakło poważnych, dramatycznych momentów (scena z autem to 11/10) Obok „dwójki” najlepsza z serii. Zagrałam także w najbardziej kontrowersyjną część: Silent Hill 4: The Room. W tym przypadku usunięto wiele elementów znanych w poprzednich odsłonach (latarka, radio, możliwość zdobycia mapy) i teraz trzeba było przeglądać ekwipunek w czasie rzeczywistym, co było bardzo głupie, gdyż podczas gry cały czas gonią nas albo duchy lub nieśmiertelny psychopata. Dodano także poziomy zręcznościowe oraz niekiedy widok z pierwszej osoby (prolog jest przerażający) Mimo drastycznych zmian i przesadzonego poziomu trudności (naprawdę, z czasem nie będzie można regenerować swojego zdrowia w domku) grało się przyjemnie. Można było odczuć, że tytuł miał stanowić początek innej serii, lecz Konami chciało chamsko kontynuować Silent Hilla. Zagrałam także trochę w Homecoming, ale szybko skończyłam, bo gierka jest po prostu słaba :V.

W 2021 zdążyłam jeszcze dokończyć serię Dishonored (bo w pierwszą część skończyłam wiele lat temu), z czego jestem dumna. Oczywiście musiałam sobie powtórzyć „jedynkę”: ależ to była rewelacyjna gierka! Taki Bioshock: Stealth Mode xD. Miałam więc duże oczekiwania wobec kontynuacji. I się nie rozczarowałam. Karnaka jest pięknym miejscem (słoneczny klimat mi podpasował), a nowe moce (grałam Emily) dają dużą swobodę w pokonywaniu poziomów. Warstwa fabularna też była dobra, choć według mnie gorsza i miała rozczarowującą walkę finałową. Jednak mimo wszystko dobrze się bawiłam i szczerze polecam. Tak samo jak samodzielny dodatek, Death of The Outsider, który kończy całą historię Dishonored. Czekam na trzecią część, lecz moim zdaniem bez sensu ją tworzyć, patrząc w jaką stronę poszła fabuła…

Final Fantasy VII Remake/ Concrete Genie/Hellblade: Senua’s Sacrifice

Nienawidzę JRPGów, dlatego, że często zawierają turowy system walki. Jednak gdy dowiedziałam, że remake jednego z najwyżej ocenianych przedstawicieli tego gatunku ma kompletnie inny gameplay, dałam grze szanse, zwłaszcza, że dostałam go za darmo w ramach usługi PS Plus. Nie miałam żadnych oczekiwań wobec tytułu, dlatego pewnie byłam zachwycona każdą minutą gry – przepiękna oprawa graficzna (te modele postaci…), tak samo jak bohaterki (¯_(ツ)_/¯) i muzyka. Dostałam także fenomenalną historię pełną emocji oraz zajebisty system walki, który jest o wiele lepszy niż jakaś „turówka”! Małę arcydzieło można rzec. A dlaczego małe? Okazuje się, że jest to niedokończona historia… ale chamy! Chcę więcej, a najgorsze jest to, że na drugą część będziemy musieli pewnie długo czekać.

Kolejną grą zagraną dzięki Ps Plus jest Concrete Genie – indyczek powstały spod skrzydeł Sony. Te małe cudo zauroczyło mnie już od pierwszych minut dzięki nietypowej grafice oraz swobodzie w rysowaniu wyimaginowanych stworków. Oprócz tego dobra fabuła z mądrym morałem, przyzwoicie zaprojektowane miasto pełne aktywności oraz kreatywne zagadki. Świetnie spędzone 6 godzin, polecam każdemu, zwłaszcza dzieciom!

W Hellblade chciałam zagrać od premiery, ale jakoś nie czułam motywacji, by kupić. Zachęciła mnie jednak to tego duża promocja na ten tytuł. I to były najlepiej wydane 30zł w tym roku! Zwariowana historia Senuy jest niezapomniana i uczy wielu rzeczy(w tym empatii dla osób zmagającymi się z chorobami psychicznymi). Pokazuje także w pewnym stopniu, jakie niekiedy straszne życie przeżywają osoby czerpiące na schizofrenię. Nie trzeba się martwić, czy jest to dobrze odwzorowane, gdyż w tworzeniu gry pomagali doświadczeni psycholodzy. Wracając jednak do samej gry, jest ona rewelacyjna! Prosty system walki, a taki satysfakcjonujący! Mamy także przepiękną oprawę graficzną – aż dziw bierze, że Mass Effect Andromeda miał premię w tym samym roku co Hellblade! ME to przy ty produkcji Ninja Theory to brzydkie kaczątko.

Seria Little Nightmares/Syberia

Horrory nagle stały się moim ulubionym gatunkiem gier. Dlatego nikogo nie powinien dziwić fakt, że jedną ogranych w tych roku jest Little Nightmares – gra uważana za jeden z najlepszych horrorów niskobudżetowych. Ja też tak uważam: Próbę ucieczki Six z przerażającego miejsca o nieznanej nazwie ogląda się z zaciekawieniem. Dobre jest także to, że jesteśmy bezbronni, a jedynym narzędziem jakim mamy, to zapalniczka. Szkoda tylko, iż tytuł jest na jeden wieczór, ale chociaż zaimplementowali wszystko, co chcieli.

Jeśli jesteśmy już przy drugiej części, to z przyjemnością zacytuję swój tekst, który napisałam przy okazji podsumowania roku na Cross-Play. Bo czemu miałabym pisać te same rzeczy? ¯_(ツ)_/¯

„Gdy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi drugiej części, byłam wniebowzięta — wyglądała, jak idealna kontynuacja (więcej, mocniej, lepiej!). „Jedynka” pozostawiała więcej pytań niż odpowiedzi, a świat był rewelacyjnie przedstawiony, więc niedługo po premierze zdecydowałam się kupić sequel. I nie żałuję! Od pierwszych minut mogliśmy odczuć strach, uciekając przed myśliwym, który zrobi wszystko, by nas znaleźć i zabić. Później jest jeszcze „gorzej” — szpital pełny manekinów, szkoła z agresywnymi uczniami, czy opustoszałe ulice miasta. Wszystkie z wymienionych tutaj lokacji różnią się oraz straszą gracza czym innym. Nie nudziłam się ani minuty, a po zakończeniu (które zresztą jest rewelacyjne i niespodziewane) pół godziny czytałam i nawet sama wymyślałam mądre teorie, dzięki którym zrozumiałam całą historię. Kocham, gdy gra nie kończy się cliffhangerem i zamyka wszystkie wątki. Według mnie to nie tylko gra roku, lecz także jeden z najlepszych horrorów VIII generacji konsol.”

Czas na kolejną kultową serię: tym razem Syberia – klasyczny Point&Click opowiadający o Kate Walker, amerykańskiej prawniczce, która szuka spadkobiercy wielkiej firmy produkującej automaty, Hansa Volarberga. Plotki mówią, że wyjechał do Syberii, tajemniczej krainy, gdzie podobno do dziś żyją Mamuty – zwierzęta uznane już za martwe. Wielka, wspaniała historia została podzielona na dwie części, Obie są genialne. Myślę, że dwie pierwsze części nie były kultowe, gdyby nie polski dubbing, który niszczy system! Dlatego jestem bardzo rozczarowana wiadomością, że w trzeciej części ktoś inny podkłada głos protagonistce.  Jednak sama gierka jest trudna do polecenia – niektórzy będą rozczarowani, niektórzy zadowoleni. Ja należę do tych drugich, mimo okropnych problemów technicznych (i żeby nie było – grałam na PC. Boje się wiedzieć, jak ta gra chodzi na konsolach :V).

Wiedźmin 3/Forbidden Siren/ Uncharted: Zaginione Dziedzictwo

W tym roku stałam się wreszcie polską graczką – zagrałam wreszcie w kultowego już Wiedźmina 3. Kolejne perypetie Białego Wilka w postaci poszukiwań Jaskółki były samą przyjemnością, mimo że nie czytałam nigdy sagi Sapkowskiego. Niestety zabawę w pewien zepsuł mi Odyssey, który jak się okazuje, jest słabą podróbką Wieśka. Podobny gameplay, takie same aktywności poboczne, tylko jest jedna różnica: Wiedźmin robi to z klasą. Każda misja poboczna jest na przyzwoitym (ba! Niektóre są nawet lepsze niż sama fabuła w Odyssey) poziomie, a świat przemierza się z zaciekawieniem. Jednak często trzeba było robić małe przerwy z fabułą, gdyż trzeba było zagrać w Gwinta (możemy pominąć fakt, że większość przegrywałam xD?). Zdecydowanie jedna z najlepszych gier zawierająca otwarty świat. Warto dodać, że ukończyłam także dodatki fabularne – „Serce z Kamienia” oraz „Krew i Wino”. Oba DLC genialne, a Serce z Kamienia nawet lepsze niż podstawka (ach, ta misja z weselem…)!

Och, doszliśmy do pięknej gry – Forbidden Siren, którą kocham nienawidzę. Ojciec Silent Hilla pokazuje kolejny raz, jak straszyć graczy. Nigdy podczas zabawy tak się nie bałam; często musiałam robić parugodzinne przerwy. Jeszcze do tego jest arcytrudna! Połączenie wzięte wprost z najgorszych koszmarów. Jednak jest mi trochę smutno, że seria została zapomniana przez Sony (ogólnie słabo, że jest mało popularna. Zasługuje na sławę bardziej niż taki Outlast czy Amnesia), bo chciałabym zobaczyć jakiś dobry reboot.

Naughty Dog – moje ulubione psiaki w świecie gier wideo. Nie spodziewałam się, że będę miała jeszcze okazję w tym roku coś zagrać spod ich szyldu. A jednak: okazało się, że nie ukończyłam jeszcze Zaginionego Dziedzictwa, czyli samodzielnego dodatku do Uncharted 4.  Wiedziałam, że gierka będzie dobra, ale nie aż tak. Przygodę Chloe oraz Nadine pochłonęłam w 3 dni. Świetna fabuła, przyjemny system strzelania. Mam nadzieję, że seria Uncharted będzie dalej kontynuowana, bo ma „potencjał”.

Seria Saints Row/Bioshock

Z Saints Row: The Third zwlekałam parę ładnych lat, ponieważ myślałam, że tytuł ten to jedna, wielka „beka” (no i to prawda, lecz w pozytywnym sensie). Ale jako, że nie miałam w co grać, to dałam jej szanse. I jest to największa niespodzianka tego roku. Jak na „parodię GTA” ma bardzo dobrą fabułę ze świetnym humorem, choć tak jak można się spodziewać, niektóre żarty nie są już tak śmieszne jak kiedyś. Niemniej jednak gra dalej broni się swoim przyjemnym systemie jazdy i walki, a tytuł ma w sobie wiele dobrych kawałków. Tak samo jest z „czwórką”, która niewiele różni się od poprzedniczki. Jest to po prostu SR3 z supermocami, ale z gorszą fabułą i nudniejszymi aktywnościami pobocznymi.  Mimo wszystko, obie części polecam!

Przechodzimy do kolejnego tytułu odebranego dzięki Ps Plus, czyli kolekcji wszystkich części Bioshock. Nie spodziewałam się, że „jedynka” będzie miała tyle elementów horror! Już w pierwszych minutach możemy to doświadczyć. Ogólnie, styl artystyczny w Bioshocku jest nietypowy i świetny; trudno znaleźć inną produkcję podobną do pierwszej części („dwójka” się nie liczy!) Niestety, Bioshocka 2 nie dałam rady ukończyć – Rapture zaczyna szybko robić się monotematyczne. Druga część to po prostu bezpieczna kontynuacja, o której wszyscy zapomnieli (niektórzy nawet nie wiedzą, że istnieje. Nie dziwię, gdyż Infinite nie mówi nic o wydarzeniach z drugiej części). No właśnie, Bioshock Infinite. Okazuje się, że jest to najlepsza część serii – Columbia okazała się idealną zmianą. Fabuła rewelacyjna, pełna zwrotów akcji i mocnych momentów, a Elizabeth to jedna z moich ulubionych bohaterek w grach wideo. System strzelania może i gorszy i mniej realistyczny, lecz i tak był przyjemny, a to za sprawą nowych, bardziej oryginalnych mocy, z których korzystamy niestety rzadziej niż w przypadku „jedynki” (choć i tak w pierwszej części to się nawalało najczęściej kluczem francuskim). Jednak to wszystko są małe wady, a sam Infinite to dla mnie arcydzieło! Polecam każdemu!

Life is Strange: True Colors/Ghostrunner/Marvel’s Spider-Man

Historia Alex Chen przerosła moje oczekiwania. Po drugiej części obawiałam się na jakim poziomie będzie True Colors. A okazało się, że to po „jedynce” najlepsza części w serii. Tak jak na Life is Strange przystało, dostajemy interaktywną przygodę z wspaniałą ścieżką dźwiękową. Klimat będzie wam przypominał pierwsze części, a w przeciwieństwie do poprzedników, dostajemy wiele mini-gierek, w które świetnie się gra. Jedna z najprzyjemniejszych gier, w jakie miałam okazję zagrać. Już parę godzin po skończeniu tytułu zaczęłam tęsknić za mieszkańcami Haven Springs.

Ghostrunner to kolejna produkcja, którą zagrałam kompletnie przypadkiem (dzięki Amazon Prime Gaming!). Wiedziałam o tej grze tyle, że jest bardzo trudna. I nie były to kłamstwa. Ogólnie, gra przypominała trochę połączenie Superhot (któremu zresztą dałam 10/10) i Mirror’s Edge. Tak jak można się spodziewać, fabuła idzie na drugi plan. Nie znaczy to jednak, że jest zła: jest dobra. Tylko dobra. Z fajnym zakończeniem. No co tu dużo pisać: po prostu jest to tytuł godny polecenia, zwłaszcza jeśli lubicie futurystyczne klimaty.

Moje podsumowanie roku kończymy nie byle czym, a niesamowitym pajączkiem od Insomniac Games. W edycji gry roku! Pierwsze minuty gry: Wow, genialnie się buja po sieci, ładny Nowy Jork, a system walki wzięty z najlepszej gry o superbohaterach, czyli z Batman: Arkham. No właśnie, wiele rzeczy są zbyt podobne do tych od nietoperza. Niestety w po paru godzinach gry można zauważyć już wielkie wady gry: aktywności poboczne. Są to typowe znajdźki podobne do tych z gier Ubisoftu. Bazy i misje poboczne wcale nie ratują sytuacji, a ją nawet pogorszają. Z czasem nawet bujanie po sieci stawało się nudne, jedyne co było dobre, to fabuła. I to właśnie uratowała całą grę dzięki mocnemu plot twistowi w drugiej połowie gry. Wtedy całe miasto (w tym klimat) zmienia się na lepsze. Znów chce się zwiedzać Nowy Jork! Warto także wspomnieć o zakończeniu…. Pierwszy raz podczas grania popłakałam się, co jest wielkim plusem. Gra tak 7.5/10, warto zagrać dla samej fabuły, bo niczego innego nie może zaoferować. Jeśli ktoś chce świetnej gry o superbohaterach, to niech zagra Batman: Arkham City.

No cóż, to były moje wszystkie ukończone gry w 2021 (żartowałam, to 3/4 gier, po prostu nie chciało mi się o wszystkim pisać :/) . Nie jest to też chronologiczne xD… Przepraszam, że was okłamałam ;_;.

Oczekiwania na 2022

No to krótko:

  • Elden Ring
  • Horizon: Forbidden West
  • Syberia: World Before
  • Kangurek Kao
  • Starfield
  • Slime Rancher 2
  • Plauge Tale: Requiem
  • The Wolf Among Us Season 2

Chciałabym na końcu życzyć wam, czytelnikom PPE oraz gospodarzowi, szczęśliwego nowego roku oraz by wszystkie oczekiwane przez was gry w 2022 okazały się bardzo dobre!

 

Pars-89

[img]1432643[/img]

Witam gorąco!

W dniu publikacji Sylwestrowej GROmady prawdopodobnie zakładam już garnitur i przygotowuje się na uroczyste pożegnanie stanu kawalerskiego mojego Przyjaciela Tomasza. Niech mu portfel lekkim będzie, kiedy opadnie już kurz po imprezie, a żona zamiast wycieczki do pięknego Paradyża wybierze Paryż. Z tego miejsca składam najlepsze życzenia Młodej Parze.

Mi te 365 dni minęło bardzo szybko. Jak każdy z Was miałem swoje wzloty i upadki, choć mam wrażenie że tych pierwszych było więcej. I omawiając te jasne strony tego roku to wspomnę tylko o sformalizowaniu swojego długoletniego związku, wymarzonym zakupie nowej konsoli, pierwszym zleceniu od Klienta na lot dronem, odświeżeniu kilku starych znajomości, powrocie na siłownie czy wreszcie ponownej publikacji mojego bloga.

Cieszę się, że BZImienny pamiętał o mnie także w tym roku i ponownie zaprosił mnie do swojego specjalnego odcinka Gromady. To jeden z tych wpisów dla których pierwszy raz zalogowałem się przeszło 2,5 roku temu na PPE.

Nie przedłużając chciałem przedstawić Wam moją subiektywną listę gier które wywarły na mnie największe wrażenie w upływającym 2021 roku. Jedno rozczarowanie i tytuły na które najbardziej czekam w nadchodzącym Nowym Roku. Oby 2022 był lepszy dla Nas wszystkich – zarówno prywatnie jak i zawodowo, a branża gier dała nam kolejne mocne tytuły które za rok o tej porze będziemy wspominać z wypiekami na twarzy.

Wasze zdrowie!

---

Lista gier w 2021 roku jakie chciałbym wyróżnić:

Cyberpunk 2077 – Wyróżnienie za najlepszą historię w 2021 roku.

Seks, narkotyki, Rock&Roll. pistolety automatyczne z granatnikami. Mamy to wszystko. To jest nowoczesne miasto...

RipperJack - Cyberpunk 2020

Cyberpunk to mój tytuł startowy i jednocześnie gra która zatrzymała mnie przy konsoli od samego początku historii do jej kresu, skutecznie odsuwając na bok inne produkcje jakie chciałem ograć na nowym sprzęcie. Rzadko mi się to zdarza ponieważ z braku czasu staram się zawsze ogrywać przynajmniej dwie-trzy pozycje w tym samym odstępie czasowym.

Myśląc o najnowszej grze studia CD Projekt Red mam wrażenie, że opowiedziano o niej już wszystko, a historia nowego mesjasza elektronicznej rozrywki rozmyła się gdzieś na etapie hucznych zapowiedzi i konfrontacji projektu z rzeczywistością.

Z milionów kamyków podpisanych opinią graczy i recenzentów, ja dorzuciłem swój z napisem „rewelacja”. Domyślam się że pozostaje monotematyczny, bo w nie jednej Gromadzie czy newsie powtarzałem podobne slogany na temat Cyberpunka, ale ja dostałem to czego oczekiwałem. Czarną wizję przyszłości, zdegenerowane społeczeństwo i walkę jednostki z systemem. Świat którego nigdy nie chciałbym doczekać, a którego zepsucie mogłem poczuć spacerując w deszczu ulicami Night City.

I paradoksalnie nie mogę doczekać się powrotu do opisywanego przeze mnie ekosystemu, tylko po to żeby tak jak w tytule utworu od Avicii – obudzić się kiedy to wszystko się skończy, z myślą że do końca pozostałem człowiekiem w mieście w którym swoje marzenia nosisz w tylnej kieszeni jeansów… zapisanych na pendrive.

Ghost of Tshushima Directory Cut – Wyróżnienie za najlepszą grę 2021 roku.

                                                                                      

Mówią, że Japonię stworzył miecz. Mówią, że starożytni bogowie zanurzyli koralowe ostrze w oceanie, a gdy je wyciągnęli, cztery idealne krople spadły z powrotem do morza. Te krople dały początek wyspom Japonii. Ja twierdzę, że Japonia została stworzona przez garstkę ludzi, o niezwykłej odwadze. Wojowników gotowych oddać życie za to, co wydawało się stawać zapomnianym słowem... Honor.

Katsumoto – Ostatni Samuraj

Z najnowszym tytułem od Sucker Punch nie wiązałem większych nadziei – zapowiedzi nie robiły na mnie żadnego wrażenia, orientalny klimat spływał po mnie jak po kaczce, a informacja o otwartym świecie wywołała ziewanie. Bije się w pierś ponieważ dziś mogę to napisać, że przygoda Ducha z Cuszimy to moja gra roku, a ja miałem nosa że przeczekałem premierę na PS4 i zabieram się za przygodę Jina dopiero na najnowszej generacji konsol.

Wykonanie gry to mistrzostwo zaczynając od oprawy po subtelną kompozycje utworów towarzyszącą nam podczas wędrówki po Cuszimie i wyspie Iki.

Najlepszym aspektem pozostaje jednak walka i pojedynki na miecze. Potyczki są brutalne, wymagają refleksu od gracza i sprawiają masę satysfakcji. A zaimplementowany system prowokacji to już małe mistrzostwo pozwalające sprawdzić czy faktycznie nadajemy się na Samuraja, czy nasze miejsce jest gdzieś na polu pomagając przy zbieraniu ryżu.

Jeżeli jeszcze nie graliście w najnowszy tytuł od Twórców „Niesławnego” to trochę Wam zazdroszczę, Ta gra ma wszystko żeby zapisać się w złotymi zgłoskami w historii gier i co najważniejsze nie została na siłę przeciągnięta na etapie produkcji oferując spójny świat gry z kilkoma naprawdę innowacyjnymi rozwiązaniami. Serdecznie polecam każdemu fanowi dobrych gier.

Największe rozczarowanie 2021 roku:

eFootball 2022 / Chyba nie będę odosobniony w stwierdzeniu że Konami wykiwało fanów legendarnej futbolówki niczym „siwy bajerant” związek PZPN. Ileż to było zapowiedzi o nowym silniku gry, trybach, poprawionej otoczce meczowej czy w końcu jeszcze większym realizmie w rozgrywaniu wirtualnych meczy. Jak wyszło każdy wie – gra została zmiażdżona przez recenzentów i fanów. Tytuł w aktualnej formie przypomina gry mobilne na telefon i już chyba cud musi uratować tą serię w kolejnym roku, bo wątpię żeby twórcom chciało się dalej pracować nad tym bublem. Wielka szkoda bo jako fan Fify zawsze uważałem, że przyda się porządna konkurencja dla Kanadyjczyków i ich tasiemca.

Tym samym muszę oddać, że w tym roku nowa Fifa daję radę i każdy fan kopanej powinien zapoznać się z tym tytułem. Po zaimplementowaniu nowej technologii Hypermotion gra od EA zaczęła przypominać… PESa. Tempo rozgrywania akcji jest niższe niż w poprzednich edycjach, usprawniono tryb kariery zawodnika i managera, oprawa na nowych konsolach daje radę i w stosunku do edycji z numerkiem 21 – murawa w końcu jest zielona.

Wracając jeszcze do eFootball to mam nadzieję, że za rok ujrzymy pełnoprawną grę i Konami uda się uratować tą zasłużoną serię. W obecnej formie trzymanie tej gry na dysku jest jak kupowanie informacji turystycznej w Radomiu – bezużyteczne.

Gry na które czekam w Nowym 2022 Roku:

[img]1432644[/img]

Stalker 2 / Bezapelacyjnie umieszczam ten tytuł na pierwszym miejscu i nie mogę się doczekać kiedy wyląduje na najnowszych konsolach od Sony. Po ograniu całej Trylogii Stalker, wszystkim zakochanym w Zonie - przyszło bardzo długo czekać na ponowny powrót w okolice Prypeci. Na szczęście wszystkie znaki na niebie wskazują że w nadchodzącym 2022 roku ponownie wrócimy pod Czarnobylski reaktor w poszukiwaniu kolejnych artefaktów i tajemnic. Dla mnie pozycja obowiązkowa i zakup na premierę.

[img]1432645[/img]

Dying Light 2 / W jedynce byłem autentycznie zakochany – swoboda poruszania się po ogromnym mieście, parkour i system walki kupiły mnie od samego początku. Techland utarł nosa wielkim korporacją swoim tytułem i pokazał jak może wyglądać gra o zombie. Zapowiada się kolejny świetny tytuł w portfolio Polskiego Dewelopera i liczę że planowana na wiosnę premiera odbędzie się już bez problemu.

[img]1432646[/img]

Gran Turismo 7 / Każdy szanowany fan czterech kółek z pewnością czeka na kolejną część serii wyścigów od Polyphony Digital - ja również jestem w tym gronie. W końcu ile można oglądać Forze Horizon… na YouTube. Odsłona GT Sports przykuła mnie do konsoli na całkiem długi czas, ale brakowało mi kilku trybów i bardziej rozbudowanej kariery. Po informacjach prasowych i zapowiedziach wydaje się że Twórcy nadrobili zaległości, a ja osobiście nie mogę doczekać się aż w moim wirtualnym garażu stanie nowa Mazda. No to co? Widzimy się już na torze ;)

 

B(e)ZImienny

[img]1432647[/img]

Skoro gości mamy za sobą – dzięki wam wszystkim za teksty, czytałem je z nieskrywaną przyjemnością – pora na kilka słów od prowadzącego. W ogólnym rozrachunku uznaję mijający rok za udany pod tym względem. Trochę Everest moich marzeń, bo niczym się nie rozczarowałem, a jak coś było gorsze to niestety spodziewane. Tak więc pod tym względem to takie 5,5. ;)

Zmiany: W zeszłym roku miałem istną rewolucję sprzętową, bo do wymiany poszły „oczy” stacjonarki w formie karty graficznej oraz laptop. Nie dziwne więc, że w tym roku zmiany były bardziej niż skromne. No ale były, bo monitor z rozdzielczością 1920x1200 zamieniłem na pełnoprawne 4k. Przydał się podczas ogrywania tegorocznego Halo, starego NOLF 2 czy trybu Hordy w DOOM: Eternal.

Plany na przyszłość: Zestaw VR, ale tu problemem jest karta graficzna (techniczne 8 GB VRAM starczy, ale, no właśnie, jedynie „starczy”). A wymiana na mocniejszą wymagałaby czegoś więcej niż ulepszenia grafiki, co byłoby zbyt dużym wydatkiem (i to pomijając ceny gogli). Choć opinie o HL: Alyx kuszą jak mało co, by się na to zdecydować.

Skoro zmiany/wstęp mam za sobą, pora na właściwe podsumowanie – tradycyjnie rozpoczynam go od listy, co ukończyłem w kończącym się roku (wszystko w wersji na Windowsa):

  • Call of Duty: Black Ops - Cold War (100% tryb sieciowy/zombie, jeśli chodzi o skórki do broni)
  • Call of Juarez: Gunslinger
  • XIII
  • Tom Clancy's The Division
  • Nioh 2 – The Complete Edition (100% osiągnięć)
  • Świat Kangurka Kao
  • DOOM: Eternal – The Ancient Gods, część II (tak jakby 100%) + Tryb Hordy (dwukrotnie, złoty medal, poziom trudności Nightmare)
  • Trials: Rising
  • Trials: Fusion
  • The Surge (seria)
  • Hellblade: Senua’s Sacrifice (prawie 100 procent osiągnięć)
  • Hellpoint
  • Age of Wonders III
  • Aporia: Beyond the Valley
  • Duke Nukem 3D
  • Duke Nukem Forever: A Doctor Who Cloned Me
  • Sniper: Ghost Warrior – Contracts 2 
  • Dead Cells (dobicie do absolutnego 100%) + Dead Cells: Fatal Falls (również 100%)
  • No One Lives Forever 2: A Spy in Harm’s Way (ponowne ukończenie po ponad 15 latach)
  • Blasphemous
  • The Operative: No One Lives Forever – Game of the Year Edition
  • Wolfenstein II: The New Colossus + Kroniki Wolności – najgorsza pozycja w tym roku, a rozszerzenia to taka antyreklama, że jakiekolwiek określenie byłoby dla nich komplementem. Dobrze chociaż, że całość kupiłem za ~50 złotych, tak więc się nie sparzyłem.  No i wiedziałem, że mogę oczekiwać absurdów

Co jest w trakcie:

  • Blood: Fresh Supply
  • Blasphemous - rozszerzenia (The Stir of Dawn, Wounds of Eventide)
  • Duke Nukem 3D: 20th Anniversary Edition (nowe epizody)
  • Halo: Infinite (ma taki znaczek HALO, czyli absolutnie fatalne prowadzenie pojazdów UNSC – autentycznie, poza Duchem wszystko przypomina łapanie mydła pod prysznicem z upadkami częstszymi niż w trakcie powrotu z Sylwestra*). Niemniej linka sprawia, że rozgrywka jest bardzo przyjemna, tak jak potrącanie trepów pojazdami Przymierza. No i ragdoll jest bardziej niż pocieszny, zwłaszcza jak widać cel odlatujący w siną dal po potrąceniu (pojazdy są tu potężniejsze niż wyrzutnia rakiet).

* - Poza czołgiem, który jest równie sterowny co człowiek po imprezie.

Tytuł roku – NOLF 2

[img]1432648[/img]

Recenzja: link - odcinek 262

Fabuła:

Lata 60. były okresem obfitującym w liczne wydarzenia natury politycznej - co da się zaobserwować także w alternatywnej rzeczywistości, gdzie istniały dwie agencje: H.A.R.M. oraz UNITY, ścierające się o pokój na świecie. Pewnego dnia staje się on zagrożony za sprawą wizji inwazji na mało znaną wyspę położoną na morzu Marmara, Khios. Brytyjczycy muszą więc zakasać rękawy i wysłać krajankę o szkockich korzeniach, Cate Archer, by zapobiegła tej inwazji. Przy okazji odkrywając, czym jest związany z inwazją Projekt OMEGA,.

Intryga sama w sobie nie wypada jakoś szczególnie - mam wrażenie, że taka wizja/cel gier/filmów szpiegowskich już kiedyś miała miejsce. Niemniej, każdy fan filmów szpiegowskich wie, jak ważne jest jego wypełnienie, czyli postacie, bo cóż zrobilibyśmy bez takich gwiazd jak James Bond, Eggsy czy Johnny English. I jak ktoś szuka takiej menażerii, to NOLF jest właściwym adresem, bo każda ważna postać jest "pozytywnie specyficzna", jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. A jeśli mi nie wierzycie, to wyślę do was "gejowski wariant Kevina Spaceya" oraz gościa rekompensującego niski wzrost w dość osobliwy sposób. Ewentualnie naślę na was grupę mimów wyposażonych w pistolety maszynowe Thompson.

No i pozostaje najważniejszy element fabularny, czyli Catherine Anne Archer. Która to, w porównaniu to TO: NOLF rzeszła metamorfozę o 180 stopni przy przeprowadzeniu której trochę pominięto fakt, że te gry dzieli rok. I to na wszystkich płaszczyznach, bo zarówno w kwestii wyglądu jak i głosu (podwójny plus dla fanów HALO) jak i podejścia do życia.  Część osób traktuje metamorfozę Pani Kasi za "downgrade", ale sam się z tym nie zgodzę. Dla mnie jest to próba innej interpretacji niezależnej agentki, mającej siłę zarówno w gębie jak i rękach. Równie udaną, przekonującą i wiarygodną, a dodatkowo spójną z całą fabułą. No i jej urocze oczka oraz liczne stroje dodają +100 do urokliwości. Inną 100 punktów do tego elementu dodają luźne dyskusje między wojakami, co niejako sugeruje by przechodzić grę w sposób pacyfistyczny. W końcu kto inny  jak nie jeden wojak w rozmowie z drugim przekaże wam straszną rzecz, którą był fakt, że pewien radziecki żołnierz czytał materiały:

[spoiler]związane z funduszami inwestycyjnymi (a czego się spodziewałeś w spoilerze, rzeczy +18)? Jak tak, to pudło. :P [/spoiler]


Skoro to kontynuacja, to naturalnie pojawia się kilka wątpliwości:

  • Jak ktoś planuje ograć całą serię, niech zacznie od pierwszej części. Wprawdzie opowiadają one różne historie, tak kilka drobnych wydarzeń/postaci z drugiej części zdradza kilka istotnych zdarzeń z jedynki.
  • Jak ktoś nie planuje ogrywać jedynki (warto, bo mimo kilku bolączek to jedna z lepszych gier w klimacie szpiegowskim), to nijak nie będzie zdezorientowany historią z drugiej części (ale musi pamiętać o uwadze z p.1).

Rozgrywka:

NOLF stoi pozytywnym dziwactwem nie tylko w kwestii historii, ale także rozgrywki - w końcu mówimy o nie "jakimś FPS-ie", a "szpiegowskm FPS-ie, gdzie gracz kontroluje kobietę". Tak więc gracz otrzymuje typowo kobiece narzędzia w formie gadżetów oraz broń palną (często jako narzędzie ostatecznej obrony). Broń jak to chyba w dowolnej strzelaninie MP wypada dobrze, ale tutaj akurat ciężko mi mówić o czymś, co by wychwalać - czuć i słychać moc, a to najważniejsze. Jeśli gdzieś NOLF błyszczy, to w podejściu do wszelkiej maści szpiegowskich gadżetów (z perspektywy kina dość dobrze pokazuje to Kingsman). Każdy znajdzie wyposażenie skrojone pod własne podejście do rozgrywki, czy to eksterminacji czy cichego przechodzenia przez każdy poziom.

Dodatkowo, w odróżnieniu od poprzednika, gdzie nawalono gadżetów jak głupi piwa, każdy z nich ma jakieś zastosowanie w zależności od podejścia do rozgrywki. Dla mnie najmilszy w użyciu był paralizator udający tusz do rzęs, banan oraz narzędzie strzelające różnego rodzaju strzałkami (usypiająca, "wyłączająca" kamery). Ogólnie takie poletko dla szpiega w przebraniu lubiącego się baw

W klimat szpiegowski wkomponowano także słabo obecny w pierwszej części rozwój głównej bohaterki - ten opiera się o inwestowanie punktów wywiadowczych w jakąś cechę poprawiającą np. celność czy odporność na trafienia z broni palnej. Jeśli chodzi o logikę tego rozwiązania, to ona mi jak najbardziej pasuje - bo w końcu gdzie uczyć się takich rzeczy, jak na polu walki. Przy czym głównym źródłem takich punktów są zadania, czy to główne czy poboczne (a dokumenty stanowią jedynie uzupełnienie, choć w dużej liczbie mogą dać 1/2 punkty rozwoju).

Czy coś bym zmienił?

  • Koncepcja odradzania się przeciwników - o ile da się ją jakoś wytłumaczyć fabularnie/logicznie, tak pod względem rozgrywki wypada słabo. No i chyba lepiej jest patrzeć na wrogów biegających jak bezgłowe kurczaki niż walczyć z nimi, co nie?
  • Wybór gadżetów przed starciem - W pierwszej części można było dostosować wyposażenie przed starciem. Trochę szkoda, że nie wkomponowano tego w opowieść (ale z drugiej strony w jakiś sposób wpływa to na sposób konstrukcji opowieści).
  • Koncepcja rozwoju przez czytanie materiałów wywiadowczych - nie uważam tej zaimplementowanej w NOLF 2 za złą, ale co jakby popatrzeć na nią z perspektywy "Lektura dokumentu daje jakąś umiejętność?". Czyli trochę dwie ścieżki rozwoju, dotycząca Cate oraz związaną z interakcją z przeciwnikami (poznawanie ich słabych punktów).

Warstwa audiowizualna/techniczna:

NOLF 2 to tytuł z 2002 (2003, jeśli liczyć konwersję The Omni Group na Mac OS), który wygląda lepiej niż bardzo dobrze także dzisiaj. Ktoś, kto tworzył lokacje, autentycznie się do tego przyłożył i zaserwował rozbudowane/różnorodne miejscówki osadzone w różnych częściach świata. Każda z nich stworzona tak, by z jednej strony zapewniała atrakcje, a z drugiej nie dłużyła w nieskończoność - no i porozrzucał tu i ówdzie dokumenty do pozbierania. Same w sobie stanowią wartość dodaną, ponadto zapewniają dodatkowe zadania oraz opisane wcześniej punkty wywiadowcze. Dodatkowo można wsłuchać się w wyborną, inspirowaną latami 60., ścieżkę dźwiękową przygotowaną w każdym z trzech wariantów eksploracji - spokoju, ostrzeżenia oraz walki. Wprawdzie żaden nie jest tak dobry ten jak z intra do pierwszej części, ale mówimy o zbliżonym poziomie.

No i mamy postacie, gdzie nawet jeśli animacje twarzy to coś co "może być", tak pomysł na nie już był lepszy. No chyba, że mówimy o protagonistce, bo mam jakieś dziwne wrażenie, że licząca się część związanych z aspektem wizualnych wydatków to ona i jej 3 motywy wdziankowe. No ale efekt jest, bo w każdym prezentuje się na swój sposób uroczo, a w scenach przerywnikowych przyćmiewa ona konkurencje - zwłaszcza swoim spojrzeniem mówiącym czasem więcej niż cała konwersacja. Dołóżmy do tego średnio znany (jeśli mówimy o "czystej formie") głos Cortany i mamy chyba najlepszą protagonistkę na rynku gier w ogóle. Szkoda tylko, że jej czas antenowy był tak niski, że powinny polecieć za to pozwy i odszkodowania.

Jedyne, co w kwestii technicznej jest problematyczne, to uruchomienie gry – i to nie w wysokiej rozdzielczości, a w ogóle*. Choć to plakietka tytułów MP z okresu, bo którego się nie tykałem to robił mi psikusa. Taki urok technologii wyrosłej z rozwiązań przygotowywanych dla Microsoftu, zanim ten zaczął planować Xboxa (jakby kto się zastanawiał, chodzi o LithTech, którego następcy są w MP po dziś dzień). Obecnie można dołożyć do tego błąd, że w przypadku dwójki przeciwników koniecznym stało się stosowanie bardziej niekonwencjonalnych środków interakcji - bo te konwencjonalne skutkowało błędem w Matrixie i zakończeniem działania aplikacji.

Czy coś bym zmienił w kwestii audiowizualnej/technicznej? Poza konsolidacją poziomów, co po części wpłynęłoby także na rozgrywkę, nic mi nie przychodzi do głowy. Bo wszystko inne wypada co najmniej dobrze i jedyne czego wymaga, to drobnych szlifów.

* - Ale od czego są fani (Bethesda wie o tym jak mało kto). ;)

Czy coś nie zagrało?

Poza wspomnianymi kwestiami, to trochę szkoda, że doświadczenie to mija bardzo szybko – czy to ze względu na jego długość czy fakt, że jest to aż tak przyjemne doświadczenie. No i nie doczekało się pełnoprawnej kontynuacji/odświeżenia, choć zasługuje na obie rzeczy jak mało przygoda z jaką miałem styczność.

No ale nie jest to gra bez wad (niezależnie od spojrzenia), bo są pojazdy. A wykorzystywanie ich jest równie "przyjemne" co korzystanie z Pumy Guźca w Halo: Infinite (generalnie serii Halo) czy *tu wstaw cokolwiek* z Borderlands. Dobrze chociaż, że w NOLF 2 pojazdy, a dokładnie skuter śnieżny, są tylko w sekcji w Syberii. Dodatkowo i tak są one lepsze niż w pierwszej części, gdzie raz Cate Archer zaklinowała się pojazdem w drzewie (jakkolwiek głupio to nie brzmi). I tylko cofnięcie się w czasie (wczytanie poprzedniego zapisu stanu gry) ratowało sytuację.

Podsumowanie:

Wspomnienia wróciły z impetem złego kota, który zamiast drapać zaczął się tulić swoją puszystą sierścią i mruczeć. Wizja powrotu do starej gry często bywa, no cóż, odpychająca w stopniu znacznym (i chyba nie tylko ja to przerabiałem). Ja się nie zastanawiałem i ponownie spotkałem się z No One Lives Forever 2, Jak się okazało, gry tak samo dobrej te kilkanaście lat temu jak i dzisiaj. Zdecydowanie wartej ogrania, o ile będzie jednym z niewielu szczęśliwców mogących pochwalić się pudełkiem. 

Tylko Kaśka tyle czekała na powrót, że uciekła mi z menu. :(

Honorowe wspomnienie -  Blasphemous*

[img]1432649[/img]

Fabuła:

W ramach fabuły opowiedziana jest historia osadzona w Cvstodii, gdzie spadła klątwa znana jako "Cud", a następnie masakra Cichego Żalu. Gracz wciela się w jedynego ocalałego z tej masakry Pokutnika, który to zabiera zrodzony z win miecz,  Mae Culpa, i wyrusza w podróż celem uwolnienia świata z wiecznego cyklu śmierci i odrodzenia. 

Napisałem notkę o grze, to czemu z niej nie skorzystać :)

Fabularnie gra do pewnego stopnia przypomina bardziej jasne Soulsy czy Lords of the Fallen - intro czy napotkany po drodze przyjazny NPC dość dobrze tłumaczą, z czym ma się do czynienia. No chyba, że ktoś chciałby się bardziej zagłębić w lore świata gry czy obecne tam postacie, efektem czego będzie musiał czytać MASĘ opisów przedmiotów. Niemniej i bez tego da się na własnej skórze poczuć największą zaletę tego tytułu, czyli bardzo gęsty i sugestywny klimat krainy, gdzie beznadzieja czuje się jak u siebie w domu. A ulice zapełnione są istotami z koszmaru czy chorymi/umierającymi, którzy nie doświadczyli jeszcze śmierci w Cvstodii - choć jednej mieścinie, to dość różnorodnej pełnej pułapek, reliktów czy innych materiałów do zebrania (a tych jest sporo_.

Dodatkowo całość jest doświadczeniem na 20-25 godzin (a poznanie 100% zawartości to dwa pełne przejścia minimum). A mówimy o tytule za 105 złotych (PS4) i to bez przecen*, co jak dla mnie jest bardziej niż bardzo dobrym układem. Ale jakby komuś było mało umierania w Cvstodii, to twórcy zaoferowali dwa darmowe rozszerzenia:

  • Stir of Dawn, do ogrania dopiero na NG+. Gość żywcem wyjęty z horroru trąbi i przyzywa latające szkielety do pacyfikacji. I wszystko, co nowe, sprawia, że dość szybko zadałem sobie pytanie "Co ja, kurde, widzę?" patrząc na wspomnianego jegomościa z instrumentem muzycznym. O ironio muzyka jest tu równie dobra, co nawet nie lepsza niż w podstawce.
  • Wounds of Eventide, dodające nowych bossów oraz zakończenie - podobno kanoniczne. A to wszystko uzupełnione o zapowiedź kontynuacji (ogólnie gra ma, licząc to z WoE, 3 zakończenia).

Przy okazji, zastanawiając się nad tym co powiedzieć o Blasphemous, od razu skojarzyłem jedną drobnostkę  - to jedna z niewielu gier religijnych (albo motywem religijnym jako rdzeniem historii), która wypadła lepiej niż dobrze. No chyba, że to takie moje skrzywienie po oglądaniu materiałów o crapach pokroju Catechumen.

* - Jest wprawdzie droższa wersja Deluxe, ale są to wyłącznie dodatki kosmetyczne/materiały kolekcjonerskie w wersji cyfrowej (np. artbook, ścieżka dźwiękowa, skórka do postaci). Więc jak dla mnie do pominięcia, ale co kto lubi.

Rozgrywka:

Blasphemous to przedstawiciel mieszanki platformówki z "soulsową trudnością"* dotyczącą także skakania po gzymsach (o czym w ostatniej części). Głównym orężem w konfrontacji z praktycznie wszystkim z Cvstodii jest zrodzony z win miecz "Moja Wina" (Mae Culpa), który można rozwijać w dwojaki sposób: kupowanie umiejętności za walutę (Pokutne Łzy) oraz odwiedzanie specjalnych ołtarzy. Poza tym, rozwój postaci opiera się głównie o relikwie oraz znajdowane w trakcie podróży przedmioty. Istotnym jest więc badanie każdego kąta Cvstodii, a także ewentualne wracanie do miejsc gdzie wcześniej się nie dało dojść. Fani zwiedzania ukształtowanej kaflowo krainy będą wniebowzięci, bo takich powrotów trochę jest. Ewentualnym fanom calaków/platyn sugeruję jednak zrobić to na NG+, gdzie backtracking nie jest aż tak uciążliwy.

Poza tradycyjnym dla soulsów "rollingiem" (choć tu bardziej jest "dash") Pokutnik może, oczywiście w niektórych przypadkach, skorzystać także z dobrodziejstwa "odparcia", które to funkcjonuje dwojako: jako narzędzie do "świętej riposty" albo blokady przed ciosem. Pod względem odparcia jest to gra z kategorii "easy to learn, medium to master", głównie ze względu na dość długi czas na odpowiednią reakcję (choć cała mechanika rozgrywki, jest poza "szybowaniem" średnio trudna do nauczenia). Oczywiście z wyłączeniem brutalnej nauki ataków, które przebijają blokadę albo gdy skok/wślizg jest prostszy w wykonaniu.

Tytuł jest dość rozbudowany zarówno horyzontalnie jak i wertykalnie, tak więc deweloper oddał w nasze ręce mapę pozwalającą ogarnąć, gdzie jest coś nowego do odkrycia. Przy dość zagmatwanej konstrukcji Cvstodii była to rzecz obowiązkowa. I gdyby nie ona, to o zgubienie się w grze byłoby bardzo łatwo.

* - Mam wrażenie, że soulsowość dotknęła także sterowanie (czyt. mogliby spokojnie wyświetlać informację, że na padzie łatwiej). Dobrze przynajmniej, że porady co do kombinacji ciosów są wyświetlane za pomocą przycisków na myszce/klawiaturze.

Warstwa audiowizualna:

Osoby nie do końca przekonane do obecnej chociażby w sekcji gier niezależnych "pikselozy" mogą - z dużym prawdopodobieństwiem - zmienić zdanie po głębszym zbadaniu Blasphemous. Żywym dowodzie na to, że dobrze wykorzystana grafika przywodząca trochę na myśl dzieciństwo. Głównie za sprawą tego, że całość został wykonana z troską o detale, a także płynność różnych akcji. Ogólnie wizja artystyczna jest, jak na założenia, uniwersum, jest pokręcona i to w dobrym tego słowa znaczeniu. I nawet jeśli ktoś uznaje regularnych przeciwników za dość zwyczajnych, tak przy nie jednym bossie zada sobie pytanie "Czy osoby z Growej Kuchni są normalne?". I ich kilkusekundowa analiza wskazuje dość oczywistą odpowiedź. (spoiler: nie).

A muzyka to..... o kurde. Nawet opisywanie ambientu słowami "dzieło sztuki" byłoby degeneracją jego poziomu - może nie Soulsborne, ale wciąż w ścisłej czołówce. Do tego wespół z warstwą wizualną buduje ona wspomniany w fabularnej sekcji klimat miejsca przytłoczonego czymś strasznym. O chyba najbardziej ironicznej nazwie z jaką miałem styczność.

Jeśli chodzi o wizję artystyczną, to ciężko mi zasugerować jakąkolwiek sensowną zmianę - mam nadzieję, że kontynuacja będzie pod tym względem na co najmniej tym samym poziomie. Coś takiego to niemalże gwarant małego dzieła sztuki

Czy można się do czegoś przyczepić?

Jeśli coś wypadło średnio, to wspinanie – nie ze względu na brak precyzji, ale powiązanie go z atakiem. Co samo w sobie nie brzmi jakoś bezsensownie, ale wystarczy dodać chociaż jednego przeciwnika i już robi się źle nieciekawie. Dodatkowo gra odpaliła mi się oryginalnie w języku hiszpańskim, przy czym warto nadmienić, że zmiana języka gry jest w jej opcjach (a nie platformy). Wiem, The Game Kitchen to deweloper z Hiszpanii i ogrywanie gry w używanym tam języku pewnie dodaje do klimatu, ale to trochę przesada.

Mam nadzieję, że jak w kontynuacji pojawią elementy platformowe z kategorii „przypinania się do ściany”, to TGK podejdzie do nich inaczej. No i jeszcze dołożona będzie to tego polska wersja językowa.

Podsumowanie:

Blasphemous to dobry przykład gry pokręconej z klimatem tak gęstym, że przedarcie się przez niego jest niczym spotkanie ze smogiem w Krakowie. Do tego kompetentnej jako platfomer oraz dobrze trudnej, której nie sposób nie polecić, zwłaszcza za te 105 złotych.

* - Gdyby nie czynnik "wspomnienia" przy NOLF 2, to nie byłaby to honorowa nominacja, ale moja gra roku (a NOLF 2 byłby nominacją). Kaśka i Pokutnik mają chyba remis w starciu o względy pececiarza (kurde, jak to brzmi :P).

Zaskoczenie roku: Sniper: Ghost Warrior – Contracts 2

[img]1432650[/img]

Fabuła:

Historia podejmuje losy pewnego fikcyjnego państwa, gdzie do władzy doszła zła kobieta mogąca zdestabilizować coś więcej niż dany kraj czy jego bliskie okolice. Tak więc do akcji wchodzi jakaś tam agencja, która zaprowadza tam pokój rękami Ravena. I jego karabinem grubego kalibru, Deaglem oraz nożem. Czasem podlanym oschłym/nieprzyjemnych komentarzem Kruka w stylu "Ale z ciebie ciota".

Przed każdą misją Raven ma drobne wprowadzenie*, gdzie otrzymuje informacje o tym, jak ktoś jest zły, a jego bycie złym może zniszczyć świat – w trakcie eliminacji tych złoli Raven czasem wymienia opinie z szefem. I to w sumie tyle dzieje się pod względem historii przez 12-13 godzin, jakie są potrzebne na przejście głównego wątku (2 godziny to dodatkowe zlecenia). I szczerze, to przy tej konstrukcji historii (kontrakty) średnio widzę pole na jakąkolwiek zmianę, no może poza jakimś głębszym powiązaniem scenariuszy - ale ma ktoś pomysł jak? Jak ktoś liczył na nawet średnio rozbudowaną opowieść, mógł się zawieść – jeśli ktoś w tej opowieści szukał pretekstu (jak ja) do strzelania na ponad kilometr, był raczej zadowolony.

Przy formule kontraktowej średnio widzę poletko na zmianę. Co więcej, pozwala to na rozbudowywanie historii o nowe wydarzenia (mniejsze darmowe, większe płatne). No chyba, że snajper i jego pracodawca mają tam bez przerwy gadać, ale to bez sensu, zwłaszcza w zawodzie, gdzie ważna jest dyskrecja. A jednym śladem jego działalności są straty, czy to w ludziach czy materii.

* - Nawet nie wiem czemu, ale oglądając te materiały skojarzyłem sobie starusieńkie CoD 4.

Rozgrywka:

SGW: Contracts 2 to przedstawiciel gatunku strzelanin z perspektywy pierwszej osoby z rozbudowanym systemem skradania oraz mechaniką walki bronią długodystansową. W zależności od zlecenia gracz ląduje w jakimś punkcie, a następnie podróżuje do jednego z kilku głównych punktów albo celu, by wymierzyć sprawiedliwość. Do ich realizacji można wykorzystać jakieś wybrane wyposażenie czy broń palną. W końcu nawet jeśli zlecenie jest z kategorii długodystansowych, tak droga do nich niekoniecznie musi taka być. A czasem może być ona dość wyboista, zwłaszcza jak jest to otwarta konfrontacja, znacznie trudniejsza niż skrytobójcze działanie. Głównie ze względu na to, że w tych sytuacjach nie trudno o wystąpienie konieczności wczytania zapisu stanu gry.

Skradanie umieściłbym w kategorii "Może być", bo jest technicznie solidnie wykonane - i nic poza tym. Niemniej tytuł błyszczy w kwestii wykorzystania snajperki, łatwej do nauki i dość skomplikowanej do "wymaksowania". Całe to planowanie, weryfikacja otoczenia czy oznaczanie wrogów mnie autentycznie wciągnęło. Zwłaszcza jak się jest wariatem i próbuje zrobić wyzwanie w stylu eliminacji wszystkich bez wywołania alarmu (coś takiego jest możliwe karabinem bez tłumiku, nie pytajcie). Gdzie pomocnym może okazać się modyfikacja oręża, czy to ułatwiająca celowanie czy wybór bardziej zaawansowanej amunicji, w skrajnym przypadku pozwalającej na zdjęcie 3 celów jednym pociskiem (i to bez wybuchu).

Jeśli komuś mało adrenaliny, to może podjąć się ukończenia wyzwań - te mają wachlarz od bardzo prostych (wykorzystaj wyposażenie) po średnio skomplikowane (wykonaj zadanie w określony sposób) po bardzo skomplikowane (ukończ kontrakt bez wczytywania gry). Ich niewykonanie absolutnie nie zmniejsza przyjemności z gry, ale jest trochę konieczne w sytuacji odwiedzin sklepu i zakupu karabinu/gadżetu. Niemniej to dowodzi, że fani czasem absurdalnego wyzwania znajdą tu coś dla siebie.

Czy coś bym dodał/zmienił to:

  • Przede wszystkim poprawił efekt działalności trafienia z karabinu wyborowego, bo wizualizacja trafień - pomijając "X-Ray za 5 złotych" - jest z kategorii "może być" (a gdyby nie zbliżenia w locie, co jak się ma trafienie na 1350 metrów wygląda spoko, byłoby gorzej). I jakaś w tym zasługa zarówno wyglądu krwi jak i predefiniowanego systemu wizualizacji obrażeń. Shadow Warrior w wersji od FWH dobrze pokazuje, jak zmiana na generowany losowo system wizualizacji trafień wpływa na satysfakcję z wykorzystania oręża w widowiskowy sposób. 
  • System zapisu, który w połączeniu z kilkoma innymi rozwiązaniami (zwłaszcza SI) może wpędzić w poważne tarapaty. I niestety raz przerobiłem taką sytuację: automatyczny zapis pojawił się w sytuacji w której schowanie się przed wrogim snajperem z sokolim wzrokiem było niemożliwe. Dobrze chociaż, że jest kilka automatycznych nadpisywanych po sobie wpisów, ale to trochę przykrycie tego dla mnie średnio udanego rozwiązania.
  • No i poprawka skryptów robiących cuda, jeśli chodzi o "Bounty" - obszedłem jeden teren i był pusty. Po załadowaniu informacji o jakimś dodatkowym celu nagle z *miejsce, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę* pojawiło się kilkunastu gości, cel i snajper. Niby tytuł stara się być realistyczny, a tu czary żywcem wyjęte z The Elder Scrolls.

Warstwa audiowizualna/technikalia:

Pomijając wizualizację trafień, tytuł jak swój pułap cenowy wygląda zaskakująco dobrze - serwując przy tym nawet jakąś różnorodność). To samo, jeśli chodzi o ogólną warstwę audio, gdzie najlepiej wypada dźwięk karabinu wyborowego, zwłaszcza jak ten nie ma zamontowanego tłumika (no i nie jest to VSS Wintorez).

Co można w tej kwestii poprawić:

  • Technikalia – A dokładnie „klątwa braci z Niemiec”, czyli problemy z działaniem gry na Cry Engine, jeśli jest rozbudowana i nie od Cryteku. Co niestety czuć, bo mam wrażenie, że takie Halo: Infinite - także z półotwartym światem - wygląda wyraźnie lepiej. 
  • Lokalizacja – nie chodzi mi o to, by robić pełną wersję językową, ale o to by można ją było wybierać niezależnie od wersji językowej Steama. Bo na ten moment, jeśli mam angielskiego Steama to jestem skazany na pełną angielską wersję językową (co wygląda słabo).

Podsumowanie:

Tytuł zaskoczył mnie bardziej niż pozytywnie i gdyby nie problemy optymalizacyjne dałbym grze okrągłą dychę. Kto lubi grać w produkcje o snajperach, to jest to pozycja obowiązkowa, zwłaszcza za domyślną cenę (wersja Deluxe wzięta na promocji za 100 zł, normalnie tyle kosztuje podstawka). A na skórki lepiej spuścić zasłonę milczenia i udać, że nie istnieją. 

Swoją drogą, CI Games zagościł w moich podsumowaniach drugi raz: wcześniej umieściłem SGW 3 jako najmilsze zaskoczenie, choć dałem mu 8/10. Czy aby zapowiedź kolejnej gry CI Games w topce za jakiś czas? Czas pokaże. ;)

Honorowe wspomnienie – Aporia: Beyond the Valley

Fabuła:

Fabularnie została ona osadzona w dolinie Ez’rat Qin, gdzie to swego czasu rozwinęła się pewna cywilizacja - obecnie pozostały po niej ruiny i tajemnicza postać. Gracz wciela się w wybudzoną z kilkusetletniego snu kobietę, która to wyrusza w podróż celem odkrycia prawdy zarówno o sobie jak i miejscu, o którym nic nie pamięta. 

Historia w grze jest bardzo minimalistyczna, a sposób jej opowieści trochę przypomina Soulsowe podejście - tylko zamiast przedmiotów ma się do czynienia z "kukiełkowym przedstawieniem" prezentowanym kilka razy w trakcie gry, najczęściej na początku rozdziału. Dodatkowo przyjdzie nam eksplorować dość skromne miejscówki szukając materiałów do przejścia dalej czy aktywacji przedmiotów, co choć nie jest wymagane, tak wpływa na zakończenie. Całość przedstawiona została w formie pięciu rozdziałów, a ewentualne cofnięcie się celem np. zebrania materiałów/wykonania pewnych dodatkowych akcji jest niemożliwe (jak ktoś planuje robić 100% osiągnięć, niech ma to na uwadze).

I cała historia wypadła by średnio/zwyczajnie, gdyby nie pewien drobny detal pojawiający się w drugim/trzecim rozdziale zmieniający trochę tempo (zwłaszcza w tym drugim przypadku). I nie powiem, że zbił mnei on z tropu najpierw serwując mi coś, do czego nie pałam szczerej sympatii - traktując trochę jak irytującą przeskadzajkę. W efekcie tego weszło ono dość wysoko w rankingu mojej niechęci, a chwilę później..... Tutaj urwę to rozmyślanie (no wiecie, taka część samochodu/procederu psucia obcowania z tytułem znana jako spoiler) podsumowując, że końcówka Aporii to dobry przykład jak zmienić podejście do czegoś w dobry sposób.

Przy tej całości trochę szkoda, że przygoda jest krótka. Nawet jeśli ktoś planuje zbierać jakieś rzeczy, to spokojnie zmieści się w 7-8 godzinach (bez zbieractwa to 4-5). Z drugiej strony mówimy o tytule na porównywalnym pułapie cenowym, co jedno rozszerzenie do Wolfenstein II: The New Colossus (a te są do ukończenia w 2 godziny i to na luzie).

Rozgrywka:

Produkcja jest przedstawicielem gier przygodowych nastawionych na eksplorację oraz interakcje z otoczeniem - będącym także źródłem opowieści o wydarzeniach, jakie miały tam wcześniej miejsce. W pewnym momencie zostaje to uzupełnione także o element horroru związany z pewnym rodzajem obszaru obecnym w niektórych rozdziałach gry.

Ważnym dodatkiem tej rozgrywki są liczne zagadki środowiskowe, ale te należy traktować bardziej jako uzupełnienie dla głównego celu, czyli eksploracji i patrzenia na widoki. W trybie dnia albo nocy, choć to raczej kwestia preferencji niż czegoś, co faktycznie wpływa na rozgrywkę. Ogólnie schemat rozgrywki jest dość udany i, nie licząc wspomnianych w fabule momentów, pozwala się zrelaksować po ciągłym obcowaniu ze strzelaninami.

I same znajdźki, których część lepiej sobie darować - bo jedyne, co może spotkać gracza to irytacja, Przy epizodycznej konstrukcji gry trzeba albo mieć anielską cierpliwość albo grać mając otwarty poradnik ze Steam (by czegoś nie pominąć), ew. robić częste zapisy stanu gry. No i parę fragmentów gry jest takich, że zbieranie materiałów jest dość.... skomplikowane (powiedziałbym jak, ale to odwołanie do historii, więc sami rozumiecie).

Warstwa audiowizualna/technikalia:

Technicznie tytuł działa na technologii od Crytek, co trochę dziwi zważając na jego absolutną bezproblemowość w działaniu. Z drugiej strony ten tytuł nie ma nic, co by uzasadniało spadek nawet o 0,5 FPS (coś jakby ktoś miał pokaz slajdów w The Talos Principle). Wszystko dlatego, że jedyne co gracz tam widzi to skromne widoki i dość ograniczoną interakcję z otoczeniem (nawet mniej niż w tytule Chorwatów). W całości tej przygody towarzyszy przyjemna i atmosferyczna muzyka.

Podsumowanie:

Aporia to mój osobisty przykład na to, że czasem warto przejrzeć tytuły, jakie kiedyś się przysposobiło w ramach rozdawania - bo można się mile zaskoczyć. I od biedy przygarnąć warty ogrania produkt, który z pewnych powodów popadł w zapomnienie.

„Honorowe wspomnienie” – Przemilczenie 40-lecia Wolfensteina przez Becię

Masz jedną z najstarszych marek gier wideo, która wciąż żyje – choć ostatnie kilka lat to jedna wielka próba odesłania jej do zamrażarki – i nawet o tym nie wspomnisz w jakiś głośny sposób. Czy to naprawdę wymaga komentarza, zwłaszcza jak wspominało się masę krótszych rocznic, m. in. Halo? Jak dla mnie średnio, i trochę wstyd Bethesdo/Microsofcie, że tak pomija się markę która tchnęła życie w dwa gatunki: skradanki (Castle Wolfenstein) oraz FPS-y (Wolfenstein 3D).

Ja tam uczciłem to ograniem Wolfenstein II: The New Colossus, chyba najgorszej głównej odsłony marki (nawet licząc czasem źle nowoczesnego i przez to średnio przyjętego Wolfensteina od Raven Software). Z jeszcze gorszymi rozszerzeniami, zwłaszcza za tak zawyżoną cenę (63 złoty za coś do ukończenia w 1,5 godziny wypada źle). Jak pojawi się recenzja, przekażę opinię w bardziej szczegółowej formie.

ps. I nie przekonujcie mnie, że Castle Wolfenstein to nie część serii, bo to jest głupie. Zwłaszcza jak przejrzy się historię powstawania Wolfenstein 3D (planowanego początkowo jako reimaginacja Castle Wolfenstein).

Na co czekam (Alfabetycznie) – wybrane tytuły

Skoro powiedziałem kilka słów o tytułach, jakie ograłem, to wspomnę też o kilku na jakie czekam – i mam nadzieję, że co najmniej jeden z nich wydana będzie w 2022 roku (obecnie jest to dość niepewne) :P

Atomic Heart

[img]1432651[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Jest

W ramach fabuły opowiedziana jest historia osadzona w alternatywnej wersji Związku Radzieckiego roku 1955 - gdy to postęp techniczny miał miejsce znacznie szybciej niż w rzeczywistości. Jednym z obrazów tego stanu rzeczy są m. in. fabryki, gdzie rdzeń ich istnienia stanowią maszyny oraz efekty inżynierii genetycznej. Gdy w jednym z takich miejsc o numerze 3826 dochodzi do buntu maszyn, a załoga zostaje uśmiercona, na miejsce zostaje wysłany agent P-3. Jego zadaniem jest wyeliminować konsekwencje tego zdarzenia, zanim jego efekty wyjdą poza Związek Radziecki.

Dlaczego czekam:

  • Pomysł co do miejsca - Opuszczone miejsce pełne szaleńców/potworności/pustki (zbędne skreślić) i przy okazji przypominające trochę "ruskiego BioShocka"? Bardzo ładne, pozytywnie osobliwe i przede wszystkim piekielnie klimatyczne.
  • Pomysł co do rozgrywki – To, co zostało przedstawione w formie materiałów wideo, wygląda obiecująco i inaczej niż z czym mam/miałem do czynienia.
  • Zapowiedzi - Nie powiem, materiał wideo z muzyką radzieckiego zespołu Miraż była klimatyczna jak mało co. Nie zdziwię się, jak w trakcie rozgrywki usłyszymy Wiktora Coja.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Pierwszy duży tytuł studia (i drugi ogólnie, bo ich pierwszą grą jest Soviet Lunapark VR z 2018 roku, dość chłodno przyjęty i obecnie "ukryty" na Steamie) – Dobrze chociaż, że Mundfish współpracują znane osoby jak współtwórca map do DN3D. Tak więc o ile do warstwy muzycznej czy przeglądu konstrukcji poziomów nie mam wątpliwości, tak nie wiem jak tytuł wypadnie to jako całość. 
  • Rozgrywka? - Dawno takowej nie było, tak więc przydałoby się jej więcej.

Blasphemous 2

[img]1432652[/img]

Szansa na wydanie w 2022 roku: Nie stwierdzono (a szkoda)

Przy okazji premiery ostatniego rozszerzenia TGK podzieliło się informacją, że powstaje pełnoprawna kontynuacja. Z dość sporym zapasem czasowym, więc można spokojnie dojść do trzeciego, z tego co słyszałem kanonicznego, zakończenia. Czy nawet zrobić platynę/calaka.

Dlaczego czekam?

  • Bo Blasphemous to moja współgra 2021 roku – na równi z tytułem z najlepszą żeńska protagonistką. Tak więc czekam na więcej, choć dobrze, jakby to była dłuższa przygoda.
  • Pierwsza część jest chorą i pokręconą fabularnie, ale przez to piekielnie satysfakcjonującą grą. Czekam na więcej pomysłów od ludzi, którzy wyglądają na potrzebujących pomoc artystów. Z bardziej niż bujną wyobraźnią.
  • Blasphemous to solidna podstawa i kontynuacja co najmniej na tym samym poziomie zwiastuje małe dzieło sztuki.

Dlaczego należy wrzucić na luz:

  • Bo o grze wiadomo w sumie tyle, że powstaje. No i daleka droga do premiery, tak więc jedyne co twórcy mają, to kredyt zaufania ze strony wielu graczy (w tym i mnie). I dopiero pokaz rozgrywki może utwierdzić w tym, że popieranie ich to dobry pomysł.

Dead Cells: The Queen and The Sea

Szansa na wydanie w 2022: 100%, a dokładnie 6 stycznia 2022

Dead Cells, moje growe zaskoczenie 2019 roku, to tytuł którego nie miałem serca porzucić – bo choć są tam nie do końca udane rzeczy, tak całość jest wciągającym doświadczeniem. I to na tyle, że grywam w ten tytuł po dziś dzień od niedawna wrzucając fragmenty rozgrywki, ostatnio nawet starając się pobić rekord liczby „zwojów” przy jednej z grup. Na ten moment jest to 42 i jakoś średnio chce mi się próbować dalej. Nawet nie ze względu na brak chęci do dalszego łojenia wrogów w DC, co wybicie się wyżej – choć teoretycznie możliwe, bo górny limit to ponad 50 – jest bardzo mało prawdopodobne.

I jakby co, trzeci boss zajął mi ~1,5 sekundy. A pierwsze pobicie go nastąpiło po 20 godzinach od odpalenia gry. :P

Dlaczego czekam?

  • By wesprzeć Motion Twin za małe dzieło sztuki, jakim jest Dead Cells (no i może coś przekona ich do zrobienia polskiej lokalizacji*). Dodatkowo twórcy zapowiedzieli wsparcie gry przez co najmniej 2022 rok, a taki skromny zastrzyk gotówki będzie krokiem do przekonania ich do tego. Sam w sobie zrobi niewiele, a co jeśli zrobi się z tego masowa demonstracja poparcia dla MT?
  • W końcu coś z bardziej zaawansowanych biomów – poprzednie zajmowały się terenami pierwszego/drugiego poziomu, tutaj mamy coś z trzeciego „tieru”. Czyli szykuje się coś równie trudnego, co teren zarezerwowany na +5 BSC.
  • Znaczna rozbudowa lore gry – już okładka/opis wskazują na dość ważną postać z perspektywy historii marki. I jeśli ktoś jeszcze nie poznał lore, a chce je poznać bez pomocy Youtube’a, to ma kilka dni. By przejść grę 7 razy i zobaczyć wszystkie zakończenia w przygotowaniu na nowe.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Czasopożeracz – Boję się, że znowu zamiast ogrywać nowsze tytułu będę niczym wariat próbował przejść grę po raz kolejny. Taka wada nie będąca wadą. ;)

Drobny fun fact: W ostatniej aktualizacji (2.6) ktoś pokpił sprawę z kategorii „Wiesiek, sprawdź co wrzucasz” i w efekcie tego część graczy zapoznała się z wyposażeniem z rozszerzenia (wersje konsolowe). Nie byłbym zaskoczony, gdyby zapowiedź dodatku „Królowa i Morze” była związana właśnie z tą wpadką. Wszystko dlatego, że czas między wersjami (przygotowanie do DLC to Dead Cells w wersji 2.7) jest bardzo krótki, co mnie trochę martwi. Choć z drugiej strony czy to nie trochę na wyrost, bo jedyny błąd jaki miałem dotyczył związanego z Serenadą osiągnięcia.

* - Jest wersja PL, ale nieoficjalna.

Elden Ring

Szansa na wydanie w 2022: Q1 2022 (jest data premiery, ale może znowu przełożą :P)

Dlaczego czekam:

  • Deweloper - seria Dark Souls (czy generalnie Soulsborne) to osobliwe i dobrze trudne tytuły, tak więc czekam na coś więcej
  • Eksperyment - Z jednej strony mam obawy, z drugiej mam nadzieję, że tchnie to nową jakość w projekty "ZOprogramowania".
  • Fragmenty rozgrywki - Są fragmenty rozgrywki, zarówno od dewelopera jak i fanów. No i wyglądają one bardzo dobrze i klimatycznie.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Eksperyment na kilku polach - bardzo otwarty świat, skakanie czy mapa to coś, co niezbyt często pojawiało się w grach FromSoftware. A wiedząc, jak skończył się eksperyment z przeniesieniem Dark Souls na PC mam obawy, że coś nie do końca zagra. No i jak "Soulsowość" poradzi sobie w konfrontacji z tymi modyfikacjami.
  • Będzie możliwość wyświetlania porad za pomocą sugestii "Myszka/Klawiatura". Może w końcu FS się nauczyło implementować tak zaawansowane funkcje (szybciej doszli do tego, jak dobrze zrobić port pod kątem technicznym).

ps. Czekam na dyskusje z kategorii "Poise working as intended", bo kupiłem zapas popcornu polanego toffi. Nie powiem, po ograniu Soulsborne debata ta brzmi trochę komicznie.

Evil West

[img]1432653[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Teoretycznie jest (pierwotnie był to 2021)

Historia przedstawia przygodę osadzoną w uniwersum będącym nietradycyjną wizją dziką Zachodu, gdzie wśród rewolwerowców czy saloonów istnieją także pozaziemskie istoty - wampiry oraz demony. Pewnego dnia decydują się one zaatakować spokojnie miasteczka, co uaktywnia członków organizacji zajmującej się ich fizyczną eliminacją. Jednym z ostatnich członków tej grupy jest Jesse Rentier, który wyrusza na eksplorację bardzo mrocznego Dzikiego Zachodu. Jego celem jest nie tyle stać się super bohaterem, co przede wszystkim uratować Stany Zjednoczone przed mrocznymi siłami.

Dlaczego czekam:

  • Jeden z moich ulubionych polskich deweloperów przygotowuje tytuł w wersji na Windowsa – a pamiętając start Shadow Warrior 2 jestem bardzo spokojny co do stanu wersji premierowej. Liczę więc na absolutnie bezproblemowy start i masę demonów/wampirów do ubicia przy pomocy karabinu na jelenie. 
  • Nowa marka – Bardzo Dziki Zachód (gadżety) spotyka Shadow Warrior 2 (kooperacja, tutaj pewnie bez lootu) i Darkwatch (dziwny Dziki Zachód)? Przykuwa to moją uwagę na tyle, by śledzić dalsze losy tego osobliwego projektu.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Potrzeba rozgrywki – chwała, że przy ostatniej zapowiedzi coś pokazano, ale to trochę wersja demonstracyjna pokazu niż właściwy pokaz. Tak więc czekam na właściwy pokaz. ;)

Kao the Kangaroo (proponuję Kangurek Kao: Powrót na Ring)

Równie dziwny powrót, co w przypadku zapowiedziano kilkanaście dni temu Warhammer 40,000: Dawn of War - Space Marine. Proces rozpoczęty od reedycji najlepszej odsłony serii z późniejszym ponownym wydaniem trylogii na GOG.com miał potem kolejny "krok milowy", w postaci zapowiedzi pełnoprawnej części czwartej przygód kangura. Co następnie uzupełniono (i się to w sumie robi) o klimatyczne zrzuty ekranu czy dość skomplikowane puzzle.

Dlaczego czekam:

  • Platformerów nigdy za wiele. Zwłaszcza jak są z Polski. :)
  • Fragment rozgrywki wygląda zaskakująco dobrze, aż chciałoby się rzec, że za dobrze. Tak jak pewne zapowiedzi, tapety czy planowane nowości.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Większy fragment rozgrywki - wiem, że pojawił się "sneak peak", ale to kilkanaście sekund. A to zdecydowanie za mało, by coś więcej powiedzieć.
  • Sam deweloper - a dokładnie to, że ciężko stwierdzić jak twórca poradzi sobie z gatunkiem. Bo chyba ciężko patrzeć na ten projekt z perspektywy Kao: Tajemnica Wulkanu.

Kingpin: Reloaded

[img]1432209[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Teoretycznie jest (odświeżenie miało planowaną premierę w 2020)

W ramach kampanii opowiedziana jest historia gangstera z fikcyjnego miasta Wind City, gdzie ważną postacią jest Kingpin. Jeden z ważniejszych członków jego grupy, Nikki Blanco, decyduje się z nieznanych powodów pobić bohatera oraz wyrzucić z jego terytorium, a potem wysyła ostrzeżenie, by ten nie wracał więcej na to terytorium. Wtedy to główny bohater decyduje się zemścić zarówno na pomagierze jak i Kingpinie za wyrządzone mu krzywdy.

Dlaczego czekam:

  • Powrót do starych dziejów – Kingpin: Life of Crime to bardzo dobry przedstawiciel gatunku strzelanin z perspektywy pierwszej osoby. Nie tyle ze względu na brudny klimat, co interesujące uniwersum i piekielnie dobrą warstwę muzyczną. Czekam wiec na dobrą motywację, by do niego wrócić.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Po długiej ciszy mogę zadać jedno zasadnicze pytanie: To w ogóle ma wyjść? Bo jak widzę w sens w ewentualnej obsuwie – panowie z Larian Studios rozumieją to jak mało kto – tak są granice, po których zamienia się to w farsę. A to dlatego, że całość wygląda jakby wyrzucili całą starą wersję do kosza i zaczęli od nowa (i to nie raz). A przypominam, że nie mówimy o nowym projekcie, a odświeżeniu dość starej gry na modłę "technicznej reedycji".

Nowe Metro

[img]1432654[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Nie wiem, ale średnio to widzę

No cóż, przy okazji zapowiedzi next-genowego wydania jakiś czas temu 4A Games zapowiedział kolejną odsłonę serii. Zdradzając przy tym jedynie kilka szczegółów jak nowego współpracownika, Saber Interactive, tryb sieciowy (o ile to dojdzie do skutku) oraz nowszą wersję autorskiego silnika.

Dlaczego czekam:

  • Deweloper - Wszystkie jego tytuły, wyłączając bieda rozszerzenia do Metro: LL, ograłem z nieskrywaną satysfakcją. Nie dziwne więc, że zapowiedź gry z serii od nich wzbudza moją nieskrywaną uwagę. Tak jak w przypadku części zapowiedzi z tej listy "czekam na więcej mięska, panowie z Ukrainy". 

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • O grze wiemy w sumie tyle, że jest - deweloper mnie nie zawiódł, ale dostaliśmy już parę dowodów, że pozytywne wrażenie można koncertowo zepsuć.
  • Eksperyment w formie trybu sieciowego - Nie wiem, co Saber Interactive zaproponuje w ramach gry sieciowej w serii Metro. Bo ja autentycznie nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak taki tryb mógłby funkcjonować w uniwersum Metro 2033. Nie dziwne więc, że nie jest to pierwsze podejście do multiplayera w serii (próbowano to zrobić przy Last Light).

Painkiller (nowy)

[img]1432655[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Ciężko powiedzieć, ale raczej nie

Jedna z kilku nowych pozycji na liście, której zapowiedź trochę mnie zdziwiła – w końcu mówimy o marce, gdzie jedyna warta uwagi odsłona ma ponad 14 lat (wszystkie po Overdose z wyłączeniem Hell & Damnation można sobie darować). No i na tym kończą się nowe informacje w materii gry, poza tym, że mają być zachowane elementy za które pokochano wersję z 2004 roku (czas pokaże, na ile zapowiedzi są prawdziwe).

Dlaczego czekam:

  • Stara marka wraca - lubię tą serię i przyjmę jej nową odsłonę z dobrodziejstwem inwentarza.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Wiemy, że gra jest - i w sumie tyle. Tak więc stwierdzenia "biorę zamówienie przedpremierowe" są obecnie głupie.

Shadow Warrior 3

[img]1432656[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Jest

Lo Wang dołożył bajzel do ogromnego bałaganu i teraz musi go posprzątać. Tylko narzędziami do sprzątania nie są mop czy płyn do podłóg, a Pancor Jackhammer oraz linka (ps. fajnie, jakby się dało nią złapać przeciwnika, następnie wykorzystać go w charakterze kuli do miotania - coś jak miotacz kul na olimpiadzie, tylko zamiast kuli jest demon).

Dlaczego czekam:

  • Deweloper – Niezależnie jaką grę FWH brałem na tapet, nie czułem rozczarowania (a najgorszą grą było dla mnie SW z 2013 roku). Tak więc jestem dobrej myśli co do jakości tytułu nawet bez oglądania materiałów wideo, choć wtedy zachowuję ostrożność w stopniu większym niż normalnie. Takie skrzywienie po lekturze opinii o innej polskiej grze.
  • Pozytywne wrażenia co do materiału wideo - Deweloper/Wydawca opublikowali sporo materiałów z rozrywki zarówno pod kątem mechaniki rozgrywki jak i grafiki - i materiały te wyglądają bardzo dobrze. Czekam na więcej. :)

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • „Replayablity value” – Shadow Warrior 2 miał, dzięki kooperacji, rozgrywkę, która można było ciągnąć dość długo (w odróżnieniu od SW z 2013, którego ukończyłem raz i jakoś nie miałem ochoty do niego wracać). Tak więc zastanawiam się, jak bez kooperacji rozwiążą tą zagwozdkę, bo inaczej dostaniemy  "tytuł na raz", co boli.

Suicide Squad: Kill the Justice League

[img]1432657[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Jest

Pierwszy duży projekt Rocksteady Studios od Batman: Arham Knight sprzed paru ładnych lat - nextgenowa wyprawa świrów i dwunożnego rekina (?) z jednym celem: eliminacji ludzi z nadprzyrodzonymi mocami. Przepis na katastrofę/postapokalipsę z przymrużeniem oka w kolorze Legionu Samobojców oraz masą łupów do zebrania. No i next-genowym projektem Cudownej Kobiety.

Dlaczego czekam:

  • Deweloper - Mało znany deweloper dostaje w swoje ręce licencję, która nie miała szczęścia do gier wideo: efektem tego był Batman: Arkham Asylum, stworzony z dbałością o detale na pograniczu absurdu. Bardzo dobry tytuł kontynuowany przez wybornie smakujące kontynuacje i fatalny port na Windowsa (przynajmniej nie odpowiadało za niego RG). Nie dziwne więc, że każdy kolejny projekt Brytyjczyków przykuwa uwagę, bo można spodziewać się co najmniej dobrej gry.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Nie wiadomo, jak wygląda rozgrywka - niby ostatni "gameplay trailer" miał takie fragmenty, ale wnioskowanie na ich podstawie jest gorzej niż bezsensowne.
  • Moduł sieciowy - Pierwsze podejście Rocksteady do trybu sieciowego na tą skalę. A to zawsze daje jakieś powody do niepokoju.
  • Wydawca - Historia pokazuje, że WBIE ma tendencję do dziwnych pomysłów (jak w sumie każdy większy wydawca z USA). Więc trochę boję się, jakie to dziwne metody/sposoby dystrybucji wymyśli w ramach "Legion Samobójców: Zamordować Ligię Sprawiedliwości". I nie będę nic tu sugerować, bo jeszcze ktoś z Cenega S.A. przeczyta i im podeśle. :P

System Shock (remake)/System Shock 3

[img]1432658[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Jest (SS Remake), Raczej nie (SS3)

W ramach fabuły opowiedziana jest historia hakera, który za karę (włamanie do TriOptium) zostaje wysłany na znajdującą się w kosmosie stację znaną także jako Cytadela. Tam też zostaje mu wszczepiony implant, a następnie odeskortowany do pionu medycznego, gdzie zostaje zahibernowany. Sześć miesięcy później budzi się z hibernacji i zastaje nieciekawą sytuację. Okazuje się bowiem, że władzę nad Cytadelą przejęła sztuczna inteligencja znana jako SHODAN (Sentient Hyper-Optimized Data Access Network), która to wybija wszystkich, tworzy małą prywatną armię i zaczyna rozmyślać nad rozszerzeniem strefy wpływów. Bohater, będąc w samym centrum problemu, wyrusza w długą podróż celem powstrzymania SI zanim ta dokona znacznych szkód.

Opis zarysu fabularnego System Shock. Źródło

Marka, której deweloperski sukces zawdzięcza Stephen Kick i Nightdive Studios - bo to w końcu od System Shock 2 zaczęła się jego mania na odświeżanie starych gier jak Blood czy Turok. Niedługo później na rynku pojawił się System Shock: Enhanced Edition, gdzie tytuł poprawiono na tyle, na ile się go dało. Nie dziwne więc, że pojawiła się wizja na wersję przebudowaną od podstaw, która to ma dość wyboisty proces powstawania. No ale chyba wyszedł na prostą i jest dość blisko mety. No właśnie, słowo "chyba" jest tu jak na miejscu.

Dlaczego czekam:

  • Idealna okazja, by znowu posłuchać SHODAN - ja wiem, że istnieje System Shock: EE, ale jest to odświeżenie pokazujące, że o ile SS nie zestarzał się pod względem historii, tak pod względem sterowania jak najbardziej. I jak ktoś teraz ma chrapkę na tą odsłonę serii, to niech lepiej poczeka na przebudowaną wersję. Wszystko dlatego, że EE to "udane pudrowaniem wad" a nie ich eliminacją. 
  • Prezencja wersji pre-alpha - pokazane przez Nightdive Studios fragmenty rozgrywki wyglądają bardzo klimatycznie. Oby tak klimatycznie wypadła cała reszta.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Kilkukrotne przełożenie premiery - Wspominałem już, że zbyt częste przekładanie premiery wygląda po prostu źle? Jeśli nie, to wspominam jeszcze raz, że częste zmienianie daty wydania wpływa negatywnie na odbiór projektu (rodzą się obawy co do jego jakości).
  • Kontakt ze społecznością - Ten czasem bywa, jakby to łagodnie powiedzieć, osobliwy. A to zawsze wpływa na odbiór, bo ktoś może mieć wrażenie, że coś się przed nim ukrywa (a to wzbudza nieufność).

Co do System Shock 3, to stał się trochę memiczny, prawie jak Half-Life 3. I sam nawet nie wiem, czy jest sens na niego czekać, skoro przez roku nie pojawiło się w kwestii cokolwiek, co nastrajałoby optymistycznie w nawet 1 promilu promila. Jak się coś pojawi, to fajnie, inaczej gra wygląda na taką z kategorii "można wykreślić z listy życzeń bez wyrzutów sumienia".

S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chernobyl (ktoś z KMP mógłby zaproponować zmianę nazwy w polskim wydaniu na "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla") :)

[img]1432659[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Data premiery to kwiecień 2022

Kontynuacja marki, jaka miała zostać zagrzebana lata temu, gdy to wewnątrz odpowiedzialnego za niego GSC Game World doszło do konfliktu - ekipa przestała istnieć, a zapowiedziana odsłona została anulowana. Kilka lat temu studio powstało z popiołów i wydało przebudowaną wersję pierwszych Kozaków, znaną u nas jako Kozacy 3, a w 2018 roku odpaliło petardę – studio opracowuje kolejną pełnoprawną odsłonę serii S.T.A.L.K.E.R., a informację tą podali tak wcześnie po to, by znaleźć wydawcę (finalnie grę wydadzą sami :P). Później do akcji wszedł Microsoft reklamujący tą grę w wydaniu na Xbox Series X, gdzie gra ukaże się tego samego dnia, co na Windowsa – i oby w tym przypadku nie skończyło się na tylko na zapowiedzi jak w przypadku S.T.A.L.K.E.R. 2 te ponad 10 lat temu.

Dlaczego czekam

  • Seria S.T.A.L.K.E.R. ma specjalne miejsce w moim growym życiu i z nieskrywaną przyjemnością do wrażeń z trylogii dołożę wspomnienia z "Serca Czarnobyla".
  • Powraca "pan w dżinsach", przez którego nie raz miałem koszmary. :P
  • Plany wyglądają na ambitne, a materiały wideo/zdjęcia na bardzo klimatyczne. I momentami ciekawe.
  • ZE względu na powrót do Zony i słuchanie "Anu cheeki breeki iv damke". Czy jakoś tak.

Obawy:

  • Czy będą bugi, koniecznie w formie robaczka. Ja wiem, proszenie o błędy to niezbyt rozsądne – ale w tej serii błędy tworzą niejako klimat. No i koniecznie musi być zielony robaczek, co w przypadku gry na UE 5.0 będzie trudne.
  • Gra vs. Nostalgia, czyli na ile tytuł wygra z wyobrażeniami fanów po tylu latach. O ile mają oni jakieś wyobrażenia, bo większość z nich chyba pogrzebała rozmyślania o grze po problemach GSC Game World.
  • NFT – samo w sobie zostało wycofane, ale boję się, że to tylko preludium jakiś dziwnych pomysłów zastosowanych w grze (np. Wojny Frakcji). Ale w sumie dziwny pomysł na poziomie zmutowanego jelenia został już zapowiedziany, wiec istotna jest także jego realizacja. 

ps. Mam nadzieję, że nie będą przekładali daty premiery HoC. Bo takie przekładanie to trochę rdzeń serii – w końcu między pierwszą zapowiedzianą datą premiery Cienia Czarnobyla a jego faktyczną premierą minęły ponad 4 lata. :P

The End of the Sun

[img]1432660[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Jest (chyba)

Produkcja jest przedstawicielem gier przygodowych z elementem detektywistycznym - motywem przewodnim będzie zwiedzanie wsi inspirowanej legendami słowiańskimi. W trakcie zwiedzania odwzorowanych z pomocą fotogrametrii miejsc gracz będzie rozwiązywał zagadki środowiskowe, obserwował miejscowych w trakcie świąt czy ich kulturę. Istotną rolę będą miały także miejscowe mity i wierzenia. Z tytułem tym będzie można się zapoznać jedynie w rozgrywce dla pojedynczego gracza.

W ramach fabuły opowiedziana została historia Żercy, obdarzonego zdolnością podróży w czasie znawcą Navi (przestrzeń, gdzie kształtują się ludzkie losy). Idąc tropem za inną osobą przybył on do wioski w celu odnalezieniu starego przyjaciela. Na miejscu odkrywa on jednak jedynie dogasające ogniska i ludzi w dość nietypowym stanie. Zadaniem Żercy jest więc tak poprowadzić opowieść (wybory mają swoje konsekwencje) rozwiązać tą zagadkę.

Dlaczego czekam:

  • Wynikający z osadzenia w okresie słowiańskim klimat – Jeśli ktoś szuka wyglądającą na słowiańską grę, to trafił na chyba jedyny dostępny adres. Pomysł bardzo dobry, czekam tylko na wizualizację wykonania w bardziej rozbudowanej formie.
  • Klimat - Poprzedni punkt sprawia, że gra ma moją uwagę: trochę jak Aporia: Beyond the Valley.

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Brak rozbudowanych nagrań z fragmentami rozgrywki - To, w połączeniu z dość nieznaną ekipą sprawia, że warto zachować "zdrowy sceptycyzm". Zarówno w kwestii rzeczy oczywistych jak i tych mniej znanych.

Warhammer 40.000: Space Marine II

Szansa na wydanie w 2022: Jest, ale Imperator Ludzkości pewnie przełoży na 2023 rok.

Jakbym miał wybrać najdziwniejszą zapowiedź z tego roku, to byłaby to właśnie ta związana z uniwersum Warhammer 40,000 - dokładnie chodzi o kontynuację trochę zapomnianej gry akcji od weteranów RTS-ów, Relic Entertainment (bo jakby ktoś miał wskrzesić prace RE, to postawiłbym raczej na strategie). No i w sumie tyle, bo poza ogólnym settingiem stawiającym w roli antagonistów największy syf Warhammera, Tyranidów, wiadomo stosunkowo niewiele. No i platformy, na jakie wyjdzie ta gra - Windows, PS5 i Xbox Series.

Dlaczego czekam:

  • Podejście do marki – nie licząc nieszczęścia w formie W40k: Dawn of War III, seria od Games Workshop ma chyba  szczęście do adaptacji growych (jakbym patrzył z perspektywy growej, wywaliłbym średnie Warhammer 40,000: Fire Warrior). A już sama zapowiedź wskazuje na szacunek do lore gry (np. purpurowe oczy gwardzistów z Cadian), więc czekam. Bo nawet jeśli nie wypadnie kompleksowo pod względem mechanik, będzie to bardzo klimatyczna gra. I mam nadzieję, że równie brutalna, co Warhammer 40,000: Dawn of War – Space Marine.
  • Dość wczesna zapowiedź daje nam wgląd do rozgrywki – wprawdzie krótki, ale daje. I to trochę wygląda na grę o zombie, tylko zamiast zombie są Tyranidzi. Ale to pewnie wstęp do przedstawiania elementów do bicia, bo brak jakiejkolwiek innej „złej” rasy byłby dla mnie dziwny. Kto grał w Warhammer 40,000: Dawn of War (II), ten zrozumie.
  • Lubię Saber Interactive za Will Rock – ps. może rzucą kiedyś do cyfrowej dystrybucji, bo ceny w obrocie wtórnym są absurdalne. No i może ktoś ze studia kto pracował przy przygodach Rockwella, dorzuci trzy grosze przy produkcji tego tytułu

Dlaczego warto wrzucić na luz:

  • Niewielki fragment rozgrywki, więc ciężko cokolwiek powiedzieć - czy to pozytywnie czy negatywnie. Osoby stojące na uboczu bogatego uniwersum niech lepiej poczekają na większe fragmenty rozgrywki czy konkrety od wydawcy/dewelopera.

Witchfire

[img]1432211[/img]

Szansa na wydanie w 2022: Jest, ale raczej bliżej końca niż początku tegoż roku

Tytuł będący moim prywatnym zaskoczeniem 2021 roku i Witchfire łączy kilka rzeczy – wśród nich jest zapoznanie się z nimi na ostatnim Pixel Heaven (przy Polowaniu na Wiedźmę mogłem także usiąść kilkadziesiąt metrów od jego twórcy). I ów fragment wyglądał bardzo dobrze jak na coś, co powstaje w kilkuosobowej ekipie. No i mówimy o osobach odpowiedzialnych za Painkillera czy Bulletstorma, co tylko pobudza oczekiwania. I czekam na moment, gdy zagłębię się w ten osobliwy świat.

Dlaczego czekam:

  • Przedstawiane materiały wideo wyglądają nawet klimatycznie. No i jak na mały zespół wyglądają zaskakująco dobrze, część by pewnie uznała, że za dobrze.
  • PK i Bulletstorm oraz Witchfire mają wspólną część załogi. Czyli można być dobrej myśli, że wyjdzie z tego przynajmniej dobra gra? Myślę, że tak - o ile deweloperski talent ekipy tych osób nie uległ stępieniu.

Podsumowanie

I to by było na tyle, dzięki wam wszystkim za kolejny rok z cyklem i do zobaczenia w przyszłym. Bo nie wszystkie historie zostały opowiedziane, a wszystkie tytuły ukończone. :)

No i tradycyjnie wyniki ankiety:

  • Temat za tydzień

  • Temat za dwa tygodnie

Oceń bloga:
4

Jak oceniasz 2021 rok z growej perspektywy?

6 - Wyżej niż Everest moich marzeń
193%
5 - Bardzo dobrze Panie kierowniku, powodów do narzekań prawie brak (ale jakieś są)
193%
4 - Było dobrze
193%
3 - Dostatecznie dobrze, ale było dużo złego
193%
2 - Zaliczone. I tyle
193%
1 - Ile dałbym, by zapomnieć te wszystkie złe chwile
193%
Pokaż wyniki Głosów: 193

Komentarze (54)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper