Piątkowa GROmada #213 - Recenzja Nioh: Complete Edition, czyli historia Brytyjczyka w Japonii

BLOG RECENZJA GRY
1425V
Piątkowa GROmada #213 - Recenzja Nioh: Complete Edition, czyli historia Brytyjczyka w Japonii
BZImienny | 30.10.2020, 00:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Z mroźnej Syberii przenosimy się do Brytanii, gdzie w londyńskiej Tower siedzi oczekujący na egzekucję William. Nie jest to jednak koniec, a początek opowieści, gdzie istotną rolę odegrają istoty z japońskiej kultury. I postacie historyczne uwiecznione z innej perspektywy.

Witam was w ramach 213 odcinka Piątkowej GROmady, gdzie tym razem przeprowadzę przez tytuł znanego z serii DoA japońskiego dewelopera Team Ninja. Mowa tu o Nioh: Complete Edition, który ukazał się na PlayStation 4 oraz Windowsa – jest to pakiet, na jaki składa się podstawka oraz zawarte w ramach przepustki sezonowej rozszerzenia (w przypadku drugiej wersji jest też jakiś bonus, ale dla mnie bezużyteczny). Zapatrywałem się na ten tytuł od momentu zapowiedzi konwersji na Windowsa, niemniej początkowo wstrzymałem się z zakupem. Co niestety okazało się słusznym aspektem, gdyż był to falstart na poziomie początkowo chyba porównywalnym, co DS: PTDE – graficznie może nie było źle, ale ktoś tak zaimplementował obsługę myszki/klawiatury, że nie dało się z niej korzystać. Szczęśliwie udało się grę wyprowadzić na prostą i gdy były promocje na Steam, trafiła ona na moje konto wraz Halo: TMCC czy RotTR. A dzisiaj o niej opowiem, bo jest o czym. Dokładnie to o czymś, co można chyba określić jako Souls-lite.

Czas ukończenia u mnie na profilu wskazuje na czas, jaki spędziłem na zdobywaniu wszystkich osiągnięć. Istotną informacją jest tu to, że liczba osiągnięć względem kompletnej edycji na PlayStation 4 jest inna. Dla podglądu – Windows oraz PlayStation 4. Dla tych, którym nie chce się porównywać, to wersja na Windowsa ma mniejszą liczbę osiągnięć. Brakuje tego za ukończenie rozszerzeń na 100% (NG, NG++) dla każdego z nich oraz ukończenia 100% podstawki (NG). A mogli się pozbyć osiągnięcia „Złota Trójca” – bo czy każdy Souls-like albo Souls-lite musi mieć wyzwanie związane z farmieniem czegoś, co jest trudno dostępne? I tak jak przy zdobywaniu osiągnięć w DS III (ostatnie było związane z Ostrzem Błękitnego Księżyca*), tak tu musiałem bawić się w zdobycie Lustra Yata. Finalnie trafiło się u handlarza w sekcji „Specjalne znaleziska” czy jakoś tak za stosunkowo niewielką sumę. Później jak luźniej ogrywałem grę, to udało mi się zdobyć 2 lustra. Zachowałem je na pamiątkę. :)

* - Chodziło o cud, który zdobyć można było tylko za ofiarowanie 30 dowodów dotrzymanej umowy (kawałek ucha) u szefowej zgromadzenia. Zdobycie ich w standardowy sposób było zepsute, tak więc trzeba było powtarzać ubijanie dwójki srebrnych rycerzy przez kilka godzin. Chyba łatwiej było wykonać ripostę na finałowym bossie dodatku The Ringed City niż do znudzenia powtarzać jedną czynność.

Nie przedłużając, zapraszam do lektury. Jak bym dawał patrona, to pewnie zostałby nim dziadek od słynnego „nioh nioh”. Nioh, nioh, nioh, …, nioh.

Nota: Tytuł ogrywałem z japońsko-angielskim audio (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi), pełnego jednojęzykowego dubbingu nie widzę w tego typu grach.

Źródła dla obrazków: Nioh: Complete Edition (ppe.pl), Nioh: Complete Edition (grafiki promocyjne, mobygames.com), kilka grafik zrobiłem w trakcie gry.

Brytyjczyk w Japonii

[img]1432130[/img]

William to pirat oczekujący egzekucji w brytyjskiej Tower, tej bardziej zapomnianej części kompleksu. Nie jest jednak sam, gdyż z pomocą opiekuńczego ducha wydostaje się on najpierw z celi, a potem wyrusza w miejsce, z którego będzie mógł opuścić to miejsce. Po drodze natrafia on na jegomościa w czarnym kapturze, który chyba prowadził rozmowę. O ile ze współrozmówca się wtedy nie spotkał, tak natrafił on na faceta w kapturze oraz jego kata – w efekcie tego wywiązuje się walka, gdzie ranny William ucieka, a jego opiekuńczy duch zostaje porwany. Niegdyś skazany na egzekucję Brytyjczyk z irlandzkimi korzeniami wyrusza więc na wyprawę aż do odległej Japonii, gdzie nie tyle będzie uczestniczył w wewnętrznym konflikcie, co spotka m. in. yokai. Tym razem nie na papierze czy w opowieściach miejscowych, a jako żywe stworzenia skłonne do wyrządzenia szkód wielkich rozmiarów. Bo i niektóre z nich mogłyby spokojnie konkurować z największymi samurajami z epoki, a i w pojedynkę byłyby w stanie powalić dużą armię. I to zajęło mi wraz z rozszerzeniami około – o ile dobrze pamiętam - 90 godzin, co mogę spokojnie uznać za satysfakcjonujący wynik (pozostały czas to dojście do najwyższego cyklu – Way of the Nioh – oraz zdobywanie osiągnięć).

Jeśli ktoś nie lubi sposobu podawania historii w Dark Souls (co jest związane z młodością ich twórcy), to powinien zainteresować się Niohem. Bo choć wciąż są opowiadające coś opisy, tak głównym rdzeniem są sceny przerywnikowe często z Williamem jako głównym aktorem (zwłaszcza wprowadzających do starcia z bossem). Wypełnione interesującymi rozmówkami zarówno z przyjaznymi postaciami jak Hattori Hanzo czy wrogimi. Dołóżmy do tego wszystkiego sprawcę nieszczęścia z wiarygodnymi (choć typowymi) motywami i mamy angażujący komplet scen przerywany masą śmierci.

W trakcie przechodzenia wątku głównego gracz w danym regionie (główne misje są podzielone na regiony) są też zadania poboczne. Jeśli jakieś zadania bym sugerował, to pojedynki - reszta, choć nie jest zła, jest w liczącej się części dość standardowa. I gdy ktoś planuje zdobyć 100 procent osiągnięć, sugeruję ukończyć wszystkie mapy na NG (przy wersji na PS4 jest to konieczne), a potem przeskakiwać te krótsze misje.

Inne, jeśli chodzi o „Soulsowe”, rozwiązanie widać też w sposobie prowadzenia historii. Mamy otóż do czynienia z szeregiem misji (część z nich umieszczono na innej wariacji tej lokacji), a w przerwie między nimi można odwiedzić „kwaterę”. Tam też gracz może coś kupić, zmierzyć się w pojedynku, podszkolić, zmienić skórkę bohatera (w tym na kobiecą, za co jest osiągnięcie) czy zdobyć punkty chwały*. Poza punktami chwały mamy także ważną fabularnie Amritę (całościowy rozwój bohatera) czy pieniążki (zakupy u pani kowal).

Inna kwestia to połączenia miejscowych wierzeń z historią – wszystko to zostało wymieszane tak, że wygląda na wiarygodne. Wymienianie wszystkich byłoby ze szkodą dla wszystkich (spoiler), a napomknę jedynie na Williama. Otóż oparty on jest o Williama Adamsa, brytyjskiego żeglarza, który odznaczył się tym, że był jednym z pierwszych Brytyjczyków w Japonii. Pamiętajcie więc, że jeśli zobaczycie jaką postać, warto popatrzeć na to, na kim jest oparta. To samo sugeruję przy okazji elementów japońskiego folkloru takich jak wspomniane wyżej yokai.

Gdy ta cała otoczka się znudzi, można zainteresować się Otchłanią (polecam przy tym, by zająć się nią dopiero po ukończeniu gry na WotN). 999 pięter z wyzwaniami, które nawet dla mnie są „odrobinę” przesadzone wystarczy na kilkaset godzin gry. Zwłaszcza jeśli ktoś planuje przedtem wyeliminować bonusy – zauważyłem przy tym, że jeśli ktoś decyduje się bez przerwy przechodzić kolejne piętra, nie musi za każdym razem czyścić wszystkie 4. Ułatwienie, choć mogłoby się wydawać marne, tak jest nieocenione zwłaszcza przy zdobyciu osiągnięcia polegającego na pokonaniu bossa 20. Poziomu (wymagania – rozpoczęcie gry na poziomie WoTN).

* - By zdobyć skórki kobiece, trzeba wydać dość sporo punktów chwały, nawet gdy ma się przecenę od właściciela (a w przypadku walk z duchami zmarłych wojowników można zdobyć ich stosunkowo niewiele). Dobrym rozwiązaniem jest dołączenie do jakiegoś zgromadzenia w ramach stron konfliktu (niebieski/czerwony) i czekać na rozwiązanie walki. Sam w ten sposób zdobyłem dobre 20k tysięcy punktów (o ile nie więcej). Można też gromadzić je w trakcie jednej z misji, ale to jest męczące i się dłuży – chyba, że ktoś szuka lepszego wyposażeni „na wczoraj”, to może połączyć pożyteczne z pożytecznym. Bo na pewno nie z przyjemnym. ;)

Nioh to przedstawiciel gier fabularnych akcji odznaczająca się dość wysokim poziomem trudności i koniecznością wykorzystywania środowiska/słabości celem zwyciężenia*. Podobieństwa się na tym jednak kończą, gdyż deweloperzy z Team Ninja wprowadzili kilka unowocześnień. I myślę, że nawet jeśli wykonanie mogło dla niektórych nie do końca zadziałać, tak ze względu na samą ideę warto się tym zainteresować. Niezależnie od przyjętego przy ocenie sterowania punktu widzenia nie sposób zarzucić mi jakości wykonania podstawowych elementów. Wszystko obecnie zostało w miarę sensownie rozmieszczone,  a dodatkowo jest responsywne i nie czuć jakiegoś wyraźnego opóźnienia. Zważając na to, że początkowo podobno myszka nie działała w ogóle i bez pada produkcja był niegrywalna (nie trudno grywalna jak DS: PTDE, a niemożliwa do ukończenia).

W tej całości jest niestety skaza – element znamienity dla większości Souls-like’ów oraz Souls-lite’ów wydanych na Windowsa. Chodzi o to, że porady dotyczące interakcji z otoczeniem (a w przypadku Nioh także kombinacje ciosów) są wyświetlane za pomocą przycisków pada. Jeśli ktoś podpiął sobie pada, nie ma większego problemu, ale jeśli ktoś tak jak ja korzysta z myszki i klawiatury, traci istotny element gry. I musi kombinować, co i jak wcisnąć, aby wywołać określoną reakcję. Niestety jakby na to nie patrzeć i jakby nie bronić czy nie wskazywać, że Soulsy to tylko pad, jest to rozwiązanie bardzo słabe i przede wszystkim nieintuicyjne. Z tego też powodu odblokowałem tylko kilka kombinacji/ciosów specjalnych (jak „GET OVER HERE” przy pomocy Kuragisamy), a resztę pakowałem w zwiększenie obrażeń. A jak przy Kuragasimie jesteśmy, to napomknę tylko, że zamiast znanego z Soulsów sposobu zdobywania lepszego wyposażenia mamy coraz lepsze łupy. Rozwiązanie to udało się wpasować.

Nieintuicyjne, a właściwie zrobione źle, jest system blokowania kamery na danym celu. I jak masz do czynienia ze starciem 1v1, system się sprawdza wprost wybornie (użytecznym, jeśli np. korzysta się z talizmanów Omnyo). Ale niech będzie jeszcze jeden cel, to nerwicę jak przy ścieraniu się po raz 5437265243765 z finałowym bossem pierwszego rozszerzenia (Smok Północy) masz gwarantowaną. Wystarczy bowiem MINIMALNY ruch myszką** i namierzanie ci przeskakuje na cel obok (jeśli ten jest w zasięgu kamery). A nie muszę mówić, jak to bardzo komplikuje mało/średnio skomplikowane starcia.

* - pewnie istnieją jakieś mniej/bardziej logiczne zależności co do tych słabości związane np. z opiekuńczym duchem czy typem zadawanych obrażeń. Ale mi się nie chce zgadywać, jak zrobiłem to kiedyś przy Soulsach (trochę podrasowane przez osoby trzecie – odnośnik). Wyobraź znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie, dlaczego czarni rycerze są wrażliwi na mrok. 

** - Dark Souls: Prepare to Die Edition ma identyczny problem. I o ile korzystając z broni białej nie używałem tego systemu, tak będąc magiem niejako byłem do tego zmuszony (walka bez namierzania, zwłaszcza w sytuacji szybkiego przeciwnika, jest nie dla mnie – co innego, gdy stoi jak kołek w oddali i prosi się o włócznię dusz w twarz). Wyobraźcie sobie, jakiej nerwicy się nabawiłem walcząc z najsłynniejszym duetem Soulsowej rodzinki.

Jeśli chodzi o technikalia, to po dość burzliwym początku tytuł został wyprowadzony na prostą. Niestety prawie, gdyż sposób ustawiania detali zastosowany w grze byłby niedzisiejszy nawet wtedy, gdy ">Nioh pewnie miał być czymś w rodzaju Dynasty Warriors i zmierzał na PlayStation 3. W tym okresie ostało się też wsparcie dla rozdzielczości, które nie byłoby nawet takim problemem, gdyby nie to, że sztucznie dociąga do rozdzielczości monitora. I z np. 1920x1080 robi mi się sztucznie 1920x1200 (jakoś zrozumiałbym jeszcze czarne filmowe pasy, które miałem chociażby w Ori and the Will of the Wisps) - a nie muszę mówić, jak kończy się rozszerzenia obrazka i to w jedną stronę. Dobrze chociaż, że mogłem doinstalować modyfikację, by gra nie wyglądała jak żywcem z 2010 roku.

Niemniej, jak poradziłem sobie z tymi problemami, to moim oczom ukazał się tytuł przekonujący do siebie nie tyle grafiką (nie żaden „killer”, ale wciąż ładnie), co przede wszystkim warstwą artystyczną. Wykonana z dbałością o detale tworzy wraz z historią klimat i robi to na tyle wiarygodnie, że człowiek się w to wczuwa (nie, nie pijam sake jakby co). Całości dopełnia solidnie wykonana ścieżka dźwiękowa, bo choć nie jest ona poziomie geniuszu z Dark Souls III, tak momentalnie wpada w ucho.

Brytyjczyk w Japonii, epizod niedokończony

W ramach pakietu Team Ninja zdecydowało się zintegrować wszystkie rozszerzenie wcześniej dostępne na PlayStation 4 zarówno osobno jak i jako część przepustki sezonowej. Na danym cyklu odblokowywane one są po ukończeniu połowy wszystkich misji podstawki oraz odblokowanego wtedy epilogu. Aplikuje się to do wszystkich cyklów, a dodatkowo na raz ma się dostęp do wszystkich map z rozszerzeń. Niemniej, zalecałbym robić to w wydawanej kolejności (w tej samej je pokrótce opiszę), głównie dlatego, że natknie się na spoilery. Ale dla chcącego nic trudnego i można zacząć od walki z Hayabusą z ostatniego rozszerzenia, która nawet na wyższym poziomie Williama sprawia poważny problem (trochę śmierdzi mi tworzeniem wyzwania dla samego wyzwania).

  • Smok Północy (Dragon of the North)

Produkcja przedstawia historię osadzoną po wydarzeniach z podstawki – William w trakcie pobytu w Japonii udaje się na daleką północ Japonii, gdzie dzieje się coś złego. Co jest dopiero początkiem opowieści. Mamy 2 główne długie misje i 1 będącą walką z bossem z możliwością wcześniejszego przygotowania się do starcia.

  • Niepokorny Honor (Defiant Honor)

W ramach tego rozszerzenia opowiedziana została kontynuacja poprzednika, gdyż tamten konflikt był zarzewiem czegoś poważniejszego. I trzeba odkryć, czym jest to coś poważniejszego.

  • Koniec rozlewu Krwi (Bloodshed’s End)

Podsumowanie dodatkowej historii, gdzie trzeba zakończyć coś, co może przerodzić się w wojnę domową na pełną skalę.

Mógłbym każde z rozszerzeń opisać z osobna, ale ze względu na ich sposób konstrukcji za każdym razem pisałbym chyba prawie to samo. Pod względem konstrukcji historii czy mechaniki rozgrywki mamy to samo, a widoczną zmianą jest widocznie wyższy poziom trudności. I jeśli ktoś uważa podstawkę za niewystarczającą naukę cierpliwości, rozszerzenie je wyćwiczy do granic możliwości. Wprawdzie konstrukcja pozwala nabić poziom (a te, zwłaszcza z premią od Kodam, lecą jak szalone), niemniej wtedy zabija to dla mnie dość istotną część przechodzenia dodatków. Chyba, że ktoś z czytających chce zapoznać się tylko z historią czy pooglądać klimatyczne lokacje, to wtedy jest to jakieś rozwiązanie. W sumie tak zrobiłem trzy osiągnięcia, gdzie ataki wroga nie robiły na Williamie żadnego wrażenia, a ten rozwalał wszystkich naokoło szturchańcem. Niczym w większości starć drużynowych w Worms 3D (fajny robaczy eksperyment, o jakim kiedyś opowiadałem).

W ogólnym rozrachunku nie mam powodu do narzekań, choć może być to spowodowane modelem dystrybucyjnym (pakiet). Podejrzewam, że jeśli rozszerzenia kupowałbym osobno, byłbym bardziej surowy. Każde z nich, choć wykonane solidnie, ma dość krótki główny wątek, bo dwie długie misje to zawsze dwie misje. Jeśli ktoś planuje zrobić 100%, to będzie miał zdecydowanie więcej zabawy.

Ankieta

Prosta zasada - 6 opcji, zwycięzca wypada z bazy. Trójka z tych opcji to tematy okołogrowe, trzy pozostałe to recenzje/wrażenia z ogrywania jakieś produkcji lub grupy produkcji. Dane zbieram do poniedziałku do okolic godziny 22.00. Muszę mieć przecież czas przemyśleć tekst i coś tam popisać. ;)

Ankieta - Tematy historyczne:

  • Władca mechanizmów wojny

Poza tematami o pewnych deweloperach jako firmami, pora przybliżyć też niektóre osoby - te, które swoim wkładem w pewne marki/tytuły zapewnili sobie sławę. W ramach tej propozycji przybliżę postać Cliffa Bleszińskiego, znanego nie tyle z tego, że nie wiedział kiedy skończyć z grami, co miał istotny wkład w jedną z flagowych serii Microsoftu - Gears of War.

  • Historia marki Serious Sam

Czyli historia powstawania marki Serious Sam od pierwszego starcia (z analizą tego, jak zmieniała się ta wersja) aż do ostatniego pojedynku Legionów. Chyba przerwanego promieniem śmierci, którego autorem jest sam Sam Herbert Stone, czyli Serious Sam.

  • Historia Creative Assembly

Opowieść o brytyjskiej firmie kojarzonej za sprawą Total War, serii, która obchodziła w tym roku 20 urodziny. Choć ich przygoda sięga początków DMA Design Limited, gdy ten zajmował się shmupami.

Tematy growe:

  • Recenzja SMCD, czyli spowolnij mnie jeszcze raz

Czyli recenzja bardzo świeżego tytułu od Superhot Team, gdzie mamy manipulację czasem. W zestawie z symulatorem niedowierzania i walki z systemem.

  • Recenzja Serious Sam 4, czyli Sam w Papamobile

Recenzja wydanej we wrześniu 2020 roku kolejnej odsłony serii Serious Sam 4. Czyli co wyjdzie z tego, gdy przy indyczym budżecie chcesz zrobić AAA.

  • Pojedynek tytanów - SiN vs. Half-Life

Rok 1998 obrodził w dobre strzelaniny - wybrałem więc dwie najlepsze i zdecydowałem się je z nimi zmierzyć. By zobaczyć, która z nich jest lepsza. 

Oceń bloga:
37

Atuty

  • Klimat Japonii
  • Dobrze napisana fabuła z sympatycznymi postaciami (i też, przynajmniej dla niektórych, bardziej strawnie podana niż w Soulsach)
  • Udane połączenie miejscowych wierzeń (Yokai) z alternatywną wizją historii
  • Mechanika rozgrywki będąca wizją „zmiany w tworzeniu dobrze trudnych gier”
  • Warstwa audiowizualna
  • Rozszerzenia (ogólna jakość wykonania)

Wady

  • Ograniczenia co do dostępnych rozdzielczości
  • Bezużyteczne porady co do kombinacji ciosów
  • Automatyczne namierzanie jest bezużyteczne, gdy w pobliżu jest więcej niż 1 wróg.
BZImienny

BZImienny

Nioh: Complete Edition to na ten moment jedyne wydanie serii Nioh na Windowsa. I jeśli ktoś lubi patrzeć na logikę Dark Souls z innej perspektywy, zdecydowanie powinien zapoznać się z tym tytułem.

9,5

O którym z tematów chciałbyś poczytać w następnej prowadzonej przeze mnie GROmadzie? (ankieta zakończona)

Władca mechanizmów wojny
115%
Historia marki Serious Sam
115%
Historia Creative Assembly
115%
Recenzja SMCD, czyli spowolnij mnie jeszcze raz
115%
Recenzja Serious Sam 4, czyli Sam w Papamobile
115%
Pojedynek tytanów - SiN vs. Half-Life
115%
Pokaż wyniki Głosów: 115

Komentarze (247)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper