Piatkowa GROmada #306 - Piękna katastrofa, czyli recenzja Contract J.A.C.K.
Czasem zdarza się, że projekt, czy z powodu finansów czy sytuacji osobistej, nie jest udany i to mimo dobrych założeń. Nie zawsze, bo w pewnych wizjach ma się wrażenie, że od samego początku jest ona skazana na porażkę, a jedyne co można było zrobić, to zmniejszyć skalę tej katastrofy. W przypadku bohatera dzisiejszego odcinka ma miejsce ta druga sytuacja. Przygotujmy więc filiżankę czarnej herbaty, bo to przyda się podczas rozmyślań, dlaczego ktoś dał zielone światło dla zdecydowanie najgorszego tytułu Monolith Productions.
Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej GROmady, gdzie tym razem przedstawię swoje wrażenia z ogrywania Contract J.A.C.K., dokładniej NOLF: Contract J.A.C.K., a jeszcze dokładniej No One Lives Forever: Contract Just Another Contract Killer (pl. Nikt nie żyje wiecznie: Ścisłe zakontraktowanie kolejnego Płatnego Zabójcy). Jest to przedstawiciel gatunku strzelanin z perspektywy pierwszej osoby będący fabularnym pilotem jednej z moich ulubionych gier, NOLF 2: Szpieg na tropie ugrupowania H.A.R.M.. Niemniej twórcy zdecydowali się uderzyć w inne tony, oferując bardziej akcję niż skradanie i podsłuchiwanie szpiegów. Po dziś dzień gra uchodzi za jedną ze słabszych w portfolio Monolith Productions, a dodatkowo sam twórca – Craig Hubbard – wyraża nadzieję, że nikt nie odkryje do kogo należy ten tytuł. Sprawdźmy więc, czy wszyscy uwzięli się na tą grę czy faktycznie jest ona aż tak zła.
Na początek coś pozytywnego, czyli kwestie techniczne: w odróżnieniu od poprzednich odsłon No One Lives Forever, nie musiałem instalować łatek i mogłem prawie bezproblemowo grać. Prawie, bo natrafiłem na tą samą zagwozdkę, co przy NOLF 2. Czyli w zadanej rozdzielczości mogłem ograć tytuł, ale odpalić już nie. Niemniej z perspektywy jakości gry jest to najmniejszy problem.
Nota: Kiedyś tam napisałem, że Contract J.A.C.K. ma lokalizację kinową. Ku swojemu zdziwieniu odkryłem, że mamy pełną polską lokalizację, licząc nazwy własne.
Nota2: Recenzja dotyczy wyłącznie trybu dla pojedynczego gracza. Jest tam jakiś tryb sieciowy, ale przy tej popularności gry chyba prędzej trafiłbym szóśtkę w totka niż, po zainstalowaniu modyfikacji, trafił na kogoś do wspólnej gry.
Piękna katastrofa
Produkcja opowiada historię mającą miejsce przed wydarzeniami znanymi z No One Lives Forever 2: Szpieg na tropie ugrupowania H.A.R.M.. W jej ramach gracz wciela się w działającego na zlecenie Z.Ł.O. (H.A.R.M.) płatnego zabójcę Johna Jacka. Pewnego razu zostaje on najęty w celu rozprawienia się z wrogim włoskim ugrupowaniem znanym jako „Groza Groza” („Danger Danger”).
Fabuła jest przekazywana tutaj jedynie z apomocą scen przerywnikowych oraz dialogów - w odróżneiniu od NOLF nie ma (a przynajmniej ja nie natrafiłem) notatek. Na tle poprzednich odsłon serii to "downgrade" z kategorii bardziej bolesnych, bo zamiast interesującej intrygi zapropowano biedną historię, będącą momentami bardziej pretekstem niż czymś, co warto śledzić. No i finałowy boss z kategorii „Nie wiem co brali, ale niech lepiej tego nie biorą”. Taka biedna wersja Kurki Wodnej* i jeszcze biedniejsza Duck Hunt. Dobrze przynajmniej, że historia ta nie jest przesadnie długa.
Całości nie pomagają postacie, poza starym bywalcem serii – Dmitrijem Wolkowem, którego widziałbym w filmie szpiegowskim. Takie bez wyrazu, nawet licząć protagonistę, gdzie w przypadku poprzednich odsłon ciężej mi było wskazać tą mniej udaną. No i wisienka na torcie, czyli polska lokalizacja – pełna, ze swoimi chochołami i dziwactwami jak tłumaczenie nazwy organizacji H.A.R.M.. Ogólnie mam wrażenie, że wersja PL cierpi raczej z powodu ogólnej jakości angielskiego skryptu, a nie wykonania. Z wyłączeniem Dmitrija Wolkowa, brzmiącego lepiej w wersji angielskiej. No i jak mógłbym zapomnieć o najjaśniejszym punkcie, czyli Cate Archer. Jej 3 sekundy stania w oddali w trakcie wstępu do misji w Czechosłowacji wypada lepiej niż większość postaci, licząc w tym protagonistę Contract J.A.C.K.
Sytuacja z kategorii „Miało być śmieszne, ale nie wyszło”? Trzy następujące po sobie sekcje, gdzie trzeba z zniszczyć bramę przy pomocy C4. Ani to śmieszne, ani odświeżające. Jeśli był jeden nawet zabawny dialog, to rozmowa członków „Danger Danger” oscylująca wokół opieki nad nieporadnym kuzynem.
ps2. Najdurniejszy fragment gry, to - nie licząc pewnego odnoszącego się do pierwszej odsłony cyklu - cała druga misja. No chyba, że ktoś mi sensownie wytlumaczy, dlaczego w ramach testu wysyła się chyba z setkę ludzi, by walczyła z kandydatem do pracy przy pomocy broni palnej. Wolkow to sadysta, ale nie głąb.
* - Po prawdzie, to naszła mnie jakaś dziwna ochota na ogranie Kurki Wodnej.
Większość fabuły jest opowiedziana właśnie w ten sposób
Contract J.A.C.K. to przedstawiciel gatunku strzelanin z perspektywy pierwszej osoby z arsenałem bardzo zbliżonym do tego, co było w No One Lives Forever. Ma się więc pistolety maszynowe (głównie), dodatkowo pistolet, strzelbę (zdecydowanie najlepsza broń), karabin oraz granaty (z tych nie korzystałem, zresztą tak jak w NOLF i NOLF 2). Cała rozgrywka opiera się o przebywaniu z punktu A do B po drodze eliminując wrogów w hurtowej ilości i to w dość ciasnych lokacjach - czasem w bonusie z zamknięciem w danej lokacji, dopóki nie. W międzyczasie można także szukać sekretów, gdzie to jest wyposażenie ułatwiające wspomnianą wcześniej rozwałkę. Dodatkowo w paru momentach pojawiają się sekcje z prowadzeniem pojazdu, których prowadzenie jest minimalnie lepsze niż w przypadku odsłon serii. I tak przez całe 5 godzin potrzebne do ukończenia gry.
Szczerze napisałbym coś więcej o rozgrywce, ale autentycznie nie ma co. Nie ma skradania, rozbudowanych zagadek (jest jedna, ale opiera się o znalezienie wiadra i kranu XD) czy rozwoju postaci. Pod tym względem mamy do czynienia z taką monotonią, że tylko liczba przeciwników sprawia, że nie ma drzemki w trakcie rozgrywki. Niestety, zamias snu mamy irytuację i to dość wyraźną. gdy pod koiec nie jeden (w tym ja) zadawał sobie pytanie, kiedy to wszystko się skończy. I nie, nie mam problemu z grami, gdzie strzelanie stanowi 99,99% rozgrywki (Serious Sam), ale to musi pasować do ogólnego schematu serii i klimatu. W przypadku mechaniki strzelania z No One Lives Forever trzeba było mieć naprawdę bujną wyobraźnię, by stworzyć słabego klona Serious Sama, tym samym wypierajac z gry cały szpiegowski klimat: w końcu gadżety to za mało, by był to "alternatywny James Bond". NOLF nie stał mechaniką strzelania, a klimatem, skradaniem i kombinowaniem. I autentycznie dziwi mnie, że ktoś uznał bezkompromisową rozwałkę w szpiegowskim świecie za dobry pomysł na calość zawartości tytułu.
Dobrze przynajmniej, że nawet przyjemnie się strzela, a bardziej niekonwencjonalne wyposażenie wygląda dobrze. Szkoda tylko, że na wyższych poziomach trudnościach ma się czasem wrażenie, że broń jest trochę na żołędzie. No chyba, że celność broni jest na tyle niska, że nie ma wizualizacji tej "mocy". I szczerze jest to nawet sensowne, zważając na to, że ma się podsumowanie co do celności i w moim przypadku było to na poziomie 30-40 procent. I jakoś średnio widzę poletko na więcej, bo precyzyjnej broni po prostu nie wystarczy, a pojedyncze strzały to prosta droga do wcześniejszego wczytania ostatniego zapisu.
ps. Kolejnym małym plusem jest to, że można zmienić poziom trudności w trakcie rozgrywki. Przynajmniej dla mnie, bo 2/3 przeszedłem na trudnym, a 1/3 na normalnym. Kwestia wspomnianego sposobu konstrukcji poziomu trudności oraz znużenia rozgrywką.
A to Czech. Pilnuje zaawansowanej technologii, a nie był w stanie zorganizować ochrony wystarczająco potężnej, by powstrzymać gościa w swetrze z Deaglem.
Zaczęliśmy pozytywem, to i skończmy pozytywem. Bo wizualnie gra prezentuje się nawet ładnie, jak na rok w którym tytuł został wydany. Dodatkowo twórcy na dość różnorodne miejscówki, niestety tak liniowe, że nie ma zbytnio czego zwiedzać (zresztą średnio jest po co). To samo mówimy o audio, ale tu raczej zasługa materiałów wykorzystanych wcześniej przy okazji No One Lives Forever 2. Jeśli jest coś nowego, to raczej wypada dobrze. Z jednym wyjątkiem: odzywkami wrogów. Ależ to było męczące słuchać, przy czym nie jest to kwestia jakości odzywek, a ich natężenia.
Tłumaczenie: „Brawo. Nie spodziewałem się, że twoja przygoda będzie aż tak zła.” Tak brzmi tłumaczenie, nie zmyślam (TomHagen potwierdzi :P)
I to by było na tyle, jeśli chodzi o Contract J.A.C.K.. A teraz wybaczcie, jadę na działkę, by popatrzeć na krzaki papryki i powąchać krzaki pomidorów celem odzyskania równowagi psychicznej. W sumie są już czerwone papryki, więc uspokojenie gwarantowane. :)
Ankieta
Wyniki ostatniej ankiety:
Tradycyjnie dane zbieram do następnego odcinka Piątkowej GROmady - temat pojawi się za dwa tygodnie. Tradycyjnie, jeśli ktoś kojarzy tytuły warte ogrania (tylko w wersji na Windowsa), niech podrzuca sugestię.
- Powrót do przeszłości, który nie był bolesny (Warriors of Fate)
Czyli kilka słów o zapomnianym klasyku od Capcomu, który to miałem ograć ponad 20 lat temu. I kilka tygodni temu dzięki Capcom Arcade Stadium.
- Era cudów, czyli recenzja Age of Wonders III
Czyli kilka słów o pewnej strategii turowej osadzonej w świecie fantasy. Nie mowa o Heroes III
- Droga do zemsty usłana trupami i krwią, czyli recenzja Blood: Fresh Supply
Kilka słów o najlepszej odsłonie serii Blood (co nie oszukujmy się, że jest jakimś wyczynem :P) – w formie technicznej reedycji od Nightdive Studios. Gdzie Caleb najpierw wstaje z grobu, a po wygłoszeniu kultowej frazy wyrusza celem zemsty. Gdzie istotnym elementem jest kopanie głów zombie i mierzenie z dwururki do kultystów.
- Odświeżenie za późno wydanej gry, czyli recenzja The Original Strife: Veteran Edition
Opowieść o odświeżeniu gry będącej zarówno 5 kroków do przodu jak i do tyłu względem obecnych ówcześnie trendów.
- Zarobaczone dzieło sztuki, czyli recenzja Hollow Knight
Byłą historia produkcji, pora na recenzję małego dzieła sztuki. Mam nadzieję, że recka nadejdzie szybciej niż Silksong. :P
- Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley
Krótka recenzja krótkiej, ale pięknej gry o spacerowaniu i zwiedzaniu opuszczonego świata. Która to gwarantuje coś więcej niż piękne widoczki o poranku.