Reklama

Piątkowa GROmada #308 - Zarobaczone dzieło sztuki

BLOG RECENZJA GRY
928V
user-62289 main blog image
BZImienny | 26.08.2022, 07:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przedmiotem dzisiejszej GROmady będzie najbardziej zarobaczony tytuł w historii elektronicznej rozgrywki, do tego mroczny i sprzedawany za około 50 złotych (bez przecen). I o dziwo nie jest to opis czegoś na poziomie gry recenzowanej dwa tygodnie temu, a jednej z moich ulubionych gier. Przygotujmy więc coś na Kwieciaka Pestkowca (w końcu kto nie lubi czereśni, a lubi coś co żeruje na czereśniach), bo to przyda się podczas opowieści o Hollow Knight. Bijącej się z Worms: Armageddon oraz Worms World Party o tytuł najlepszej gry z robakami w roli głównej.

Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej GROmady, będącego niejako kontynuacją tego o numerze 303, gdy to opowiedziałem o historii powstawania Hollow Knight. Niejako pod wpływem historii o dwójce przyjaciół chcących stworzyć coś ciekawego, powróciłem do Hallownest. Kilkadziesiąt godzin później mam tą grę za sobą, niemniej czasem do niej wracam, by się trochę "pomęczyć" – o ile ogrywanie HK to zmęczenie. Nie przedłużając, zapraszam do lektury.

Rada dla zaczynających podróż w Hallownest - kupcie amulet "Niesforny kompas" (ang. Wayward Compass) tak szybko jak się da. Znacznie ułatwia eksplorację w początkowych fazach gry, gdy mapa może przygniatać. Później amulet jest do odrzucenia, gdy eksploracja i skakanie/odbijanie sie jak wariat od kolców stanie się przyjemnością.

Zarobaczone dzieło sztuki

Fabularnie tytuł osadzony w jakieś alternatywnej wizji świata, gdzie to istniało robacze królestwo Hallownest. Do miejsca w ruinie o istnieniu którego przypomina małe miasteczko Dirtmouth, przybywa rycerz znany jako Rycerz. I wyrusza na podróż, celem zwiedzenia opuszczonego miejsca. Co jest dopiero początkiem dość długiej przygody, gdyż pierwsze przejście gry to na spokojnie 25-30 godzin, a zrobienie 100% osiągnięć to 2 razy tyle (i to co najmniej). Za coś, co bez przecen można zdobyć za około 55 złotych to lepiej niż bardzo dobrze. Chyba najlepszy stosunek długość/cena z jakim miałem do czynienia od dłuższego czasu.

Istotna w całości jest także eksploracja dość rozbudowanego Hallownest, pełnego różnorodnych miejscówek z wyjątkowymi przeciwnikami. Tych w grze jest jak na tak drobną grę dużo, nawet wyłączając tych minimalnie do siebie podobnych. Dzięki temu nie czuje się, że każda kolejna miejscówka jest kopią poprzedniej, a została opracowana z troską o detale. Ktoś może uznać, że taka zawartość jest przytłaczająca dla nowych w świecie Hallownest i jest w tym trochę prawdy. Niemniej wystarczy dość dokładnie zwiedzić początki gry i nie jest to nawet takie straszne. Wystarczy tylko wyłączyć tryb "obawa" i piękny świat stoi przed Rycerzem otworem, nawet w swych najbardziej skrytych tajemnicach. Właśnie, sama eksploracja. Z początku może przygniatać wielkością mapy do tego stopnia, że zniechęci do dalszej rozgrywki (i sam to przerabiałem). I o ile początkowo ciężko nie odmówić takich problemów, tak wynika to bardziej z wielkości gry niż z jej jakości. A warto zwiedzać nowe miejscówki czy wracać do starcyh z nowymi zdolnościami, bo dzięki temu można znaleźć przedmioty przydatne w konstrukcji z perspektywy stylu gry "optymalnego buildu".

Podróżnicy z Hallownest na pewno kojarzą tą twarzyczkę. O dziwo, w HK nie jest tak przerażająca jak w rzeczywistości.  ;)

No i pozostaje jeszcze „lore” Hallownest, odkrywane głównie w ten sam sposób, co w Dark Souls*, czyli rozmowy z nielicznymi niezależnymi postaciami czy czytanie „ścian z przekazem”. I na pierwszy rzut oka historia ta jest dość prosta i przyjemna w odbiorze, dodatkowo dość sensowna (pomijając kilka drobnych udziwnień względem świata przyrody). No chyba, że ktoś zacznie ją zgłębiać – na własną rękę czy korzystając z dobrodziejstw rozbudowanych materiałów różnych youtuberów (takich jak np. „mossbag”) – to wtedy robi się… no cóż, dziwnie. I to chyba łagodnie powiedziane, bo czasem sam zadawałem sobie pytanie „Proszę?”.

Plusem opowieści jest także kilka instancji, gdy gra nas "trolluje" - z oczywistych względów nie wskażę, gdzie taka sytuacja ma miejsce. Niemniej powiem, że było to dobrze zrealizowane, i to na tyle by dać plusa. Dodatkowo byłem w tych sytuacji równie zaskoczony, co w przypadku jednej przygody z Elden Ring, gdzie to boss nie zauważył przepaści i w nią wpadł. A chciałem z dziadem powalczyć, to musiał się ewakuować z pola walki w chyba najgłupszy znany mi sposób.

I to tutaj pojawiają się najważniejsze problemy związane z Hollow Knight:

  • Jedna z postaci mogłaby ujawnić datę premiery Silksong. Niestety brak informacji i to mimo wielu podejść do tej postaci na tyle sławnej, że doczekała się mema co do swojego pochodzenia. Szkoda. :(
  • Na początku gry spotyka się pewnego sympatycznego wiekowego robaka, którego to można zignorować bez konsekwencji – jak człowiek widzi to zdarzenie, to jest mu tak smutno, że dziwię się, że za karę np. nie wywala gry.
  • A tak na poważnie, to chyba jedyną poważniejszą wadą jest brak oficjalnej polskiej wersji językowej. Język angielski w grze nie należy do skomplikowanych, a dodatkowo istnieje tematyczna wikia w j. polskim, ale wciąż. Może Silksong powstaje tak długo, bo Team Cherry opracowuje rozbudowany słownik robaczo-polski? :)

* - Choć twórcy przyznawali, że DS nie był źródłem inspiracji dla sposobu opowieści. Wpływ serii of FS widać w kwestii pozostałości po śmierci Rycerza.

Hollow Knight to przedstawiciel gatunku metroidvanii z dość rozbudowaną lokacja wypełnioną zagrożeniem: od nieporadnych pchełek po pewne latające, ze względu na trudność memiczne, stworzenie. W starciu z nimi rycerz może posługiwać mieczem/zaklęciem, a w rzadkich przypadkach także kolcami. Innym sposobem na rozwój Rycerza jest danie mu amuletu/talizmanu (ang. Charm). co można robić jedynie w sytuacji, gdy zasiądze na ławeczce. Te mają działania pasywne, aktywne albo wpływają na zaklęcia/broń. Nie ma tu wprawdzie zbyt wielu stylów walki, ale te dostępne zostały dopracowane z troską o detale. Wysoka precyzja, możliwość kombinowania i responsywność sterowania nawet na klawiaturze (tak, w HK bez pada myszka jest zbędna :P) sprawia, że wracanie do tych samych starć nie jest męczące. A tych starć trochę jest, bo samych bossów - różniących się między sobą - mamy spokojnie ponad 20. Różnych, czasem bardziej normalnych, czasem

Właśnie, kombinowanie. Ogromnym plusem Hollow Knight jest także podejście do wszelkiego rodzaju „drobnych oszustw”, łatanych głównie w sytuacji, gdy mogły doprowadzić do czegoś, co znane jest jako „soft-lock”*. Eksperymentowanie, niecodzienne wykorzystywanie pewnych przedmiotów/przeciwników to rzeczy nie tyle dozwolone, co przede wszystkim wskazane. W tekście o historii HK wspomniałem, że da się atakować przez ściany, co jest dopiero początkiem sztuczek wykorzystywanych zwłaszcza w „speedrunie” gry. No i trzeba brać poprawkę pod to, że że naprawianie czasem średnio im wychodziło, co widać po jednym z talizmanów z późniejszej fazy gry. Początkowo bardzo mocny w jeden sposób, później bardzo mocny w inny. Ale trzeba oddać, że odkrycie drugiego sposobu zajęło kilka lat i było związane z "hitboxami" owego amuletu (i jak dla mnie, to trochę na drodze przypadku).

Kto chciałby poznać historię z końca, odsyłam do ">źródła.

* - Chodzi o sytuację, gdy progres gry jest zablokowany na amen i jedyne, co można zrobić, to rozpocząć ją od początku albo skorzystać z kodów pokroju „noclip”. W przypadku HK nie jest to bardzo trudne, ale wciąż trzeba się postarać. Jakby co, to są nawet ">poradniki w tej materii.

Wizualnie gra prezentuje się lepiej niż bardzo dobrze, zarówno pod względem jakości grafiki, animacji jak i stylu graficznego. Dodatkowo miejscówki są tu dość różnorodne pod względem wizji artystycznej i zawsze coś może zaskoczyć.  Mamy tu pierwszą składową uroku, czyli klimat, bo choć czasem gra daje w kość, zwłaszcza w sekcjach platformowych*, tak całość w większości wygląda tak sielsko. I to wszystko przy zachowaniu skromności, tak więc nie dziwne, że gra nie należy do wymagających i nawet bardziej wiekowy komputer będzie w stanie uruchomić ten tytuł w zadowalającej rozdzielczości.

Równie wysoki poziom prezentuje także warstwa audio, będąca połączeniem klasycznych instrumentów i "motywów przewodnich". I niezależnie od tego, którą muzyczkę odpalam, to wpada ona w ucho, czasem także reprezentując danego przeciwnika lepiej niż by się początkowo wydawało. A skoro jesteśmy przy przeciwnikach, to warto wspomnieć o dubbingu jaki jest w grze, bo postacie wydają dźwięki. I nie jest to płynny angielski, a coś co nazwałbym pokrótce "robaczym", tłumaczonym przez jakiegoś narratora na angielski. Kiedyś narzekałem w Aegis Defenders na niekompletne dialogi głosowe, a tutaj mamy chrząkanie. Drobny detal w tym, że tam mieliśmy do czynienia z ludźmi, a tu mamy "shumanizowane owady" - i każdy z nich zasługuje na uwagę ze względu na sposób bycia czy swój styl "chrząkania". Tam wyglądało to, przynajmniej dla mnie, dziwnie a tutaj wygląda to uroczo.

Właśnie - warstwa audiowizualna oraz audio sprawia, że tytuł ma taki swój urok pomysłu dziwnego, ale zrealizowanego w dobry sposób. Najbardziej zabugowanej gry w historii elektronicznej rozgrywki, gdzie prawie nie miałem do czynienia z błędami. Prawie, bo raz udało mi się jakoś tak podyrygować Rycerzem, że ten wpadł w teksturę w szybie windy i nie mógł się z niej wydostać. Szczęśliwie system zapisu sprawił, że jedyne co trzeba było, to wrócić się do menu i wczytać ostatni zapis stanu gry.

* - A ich kulminacją jest niesławny pałac, uzupełniony potem o dodatkowe wyzwania w ramach jednej z aktualizacji. Dobrze, że wyzwanie jest, ale i dobrze, że taki pałac jest tylko jeden. Nie ma co męczyć zwykłych graczy, a wariaci jakby co, to poinstalują modyfikacje z wyzwaniami na poziomie wyższej abstrakcji.

W ramach dość rozbudowanego wsparcia deweloperzy przygotowali kilka rozszerzeń. Wydawane w formie bardziej rozbudowanych aktualizacji - to, co jest w sklepie jako DLC to ścieżka dźwiękowa z podziałem na podstawkę i "pakiety dodatkowej zawartości":

  • Najskromniejsze z nich, i niestety też najsłabsze (ale dalej dobre) to Lifeblood, gdzie to skupiono się na poprawkach – ale mamy dodatkową zawartość w formie bossa. Dobrze przynajmniej, że ów boss ma jedną z lepszych ścieżek audio, a dodatkowo jest osobliwy – jak na owadzie uniwersum HK – w dobrym tego słowa znaczeniu.
  • Na trzecim miejscu The Grimm Troupe, ze względu na jeden nowy talizman (dość drogi, ale mocny) oraz bossa.
  • Niewiele wyżej daję The Hidden Dreams, głównie ze względu na nową wizję ciekawego krytycznego przeciwnika z podstawki i starego-nowego bossa.
  • No i miejsce na samym szczycie dla Gods & Glory, obecnie Godmaster. Znacznie wydłuża grę i daje mocno w kość pod względem poziomu trudności. No i nowych/starych bossów, lepszych niż w podstawce.

Niemniej w każdy z nich warto zagrać, a przynajmniej sprawdzić - bo są one nie gorsze od podstawki, a dla wielu boss z "The Grimm Troupe" jest tym na samym szczycie.

Żądło (alt. Szerszeń, ale to tłumaczenie jakoś średnio mi pasuje, oryginalnie Hornet) w reakcji na krytykę Hollow Knight

I to by było na tyle, jeśli chodzi o Hollow Knight. Dzieło sztuki w śmiesznej cenie z którym to warto się zapoznać. I tyle. Zwłaszcza, że po ukończeniu gry ma się bezspoilerowy dostęp do dużej liczby memów oraz kategorii "speedrunu" wyższej abstrakcji. I to takiej, że jedna z nich powstała chyba tylko ze względu na opisujący ją skrót.

Recenzja Hollow Knight, wersja memiczna

Ankieta

Tradycyjnie, ankieta co do gry, której ma tyczyć następny recenzencki odcinek Piątkowej GROmady, a dane zbieram do kolejnego odcinka cyklu. W którym to opowiem o:

Opcje w ramach tego, co za dwa tygodnie:

  • Droga do zemsty usłana trupami i krwią, czyli recenzja Blood: Fresh Supply

Kilka słów o najlepszej odsłonie serii Blood (co nie oszukujmy się, że jest jakimś wyczynem :P) – w formie technicznej reedycji od Nightdive Studios. Gdzie Caleb najpierw wstaje z grobu, a po wygłoszeniu kultowej frazy wyrusza celem zemsty. Gdzie istotnym elementem jest kopanie głów zombie i mierzenie z dwururki do kultystów.

  • Powrót do przeszłości, który nie był bolesny (Warriors of Fate)

Czyli kilka słów o zapomnianym klasyku od Capcomu, który to miałem ograć ponad 20 lat temu. I kilka tygodni temu dzięki Capcom Arcade Stadium.

  • Era cudów, czyli recenzja Age of Wonders III

Czyli kilka słów o pewnej strategii turowej osadzonej w świecie fantasy. Nie mowa o Heroes III

  • Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley

Krótka recenzja krótkiej, ale pięknej gry o spacerowaniu i zwiedzaniu opuszczonego świata. Która to gwarantuje coś więcej niż piękne widoczki o poranku.

  • Polski kangurek na wyprawie w dalekie strony, czyli recenzja Kangurka Kao

Świeży tytuł w GROmadzie (kto to widział :P), ale na tyle urokliwy, że warto o nim opowiedzieć

  • Odświeżenie za późno wydanej gry, czyli recenzja The Original Strife: Veteran Edition
Oceń bloga:
37

Ocena - recenzja gry Hollow Knight

Atuty

  • Osobliwy pomysł na istoty z dobrym wykonaniem
  • Bossowie, zwłaszcza ten oparty o żuka gnojarza
  • Rozwój postaci
  • SHAW!
  • Warstwa audiowizualna
  • Fabuła i pokręcone lore Hallownest
  • Brak większych barier w kwestii sposobów rozwiązania problemów w grze
  • Mechanika rozgrywki
  • SHAW!
  • Klimat/Urok? Zdecydowanie. Kto w końcu nie lubi gadających owadów?
  • Dużo dodatkowej zawartości
  • Bardzo korzystny stosunek ilość zawartości/cena
  • Trolling (ten w grze jest na tyle dobry, że daje mu plusa)
  • No i na koniec: SHAW!

Wady

  • Tłumacz robaczo-polski jest tylko jako fanowska wikia
  • Gra nie wywala, jeśli nie pogada się z „robaczym mędrcem” z Dirtmouth
  • Hornet nie mówi, kiedy premiera Silksong (a to błąd)
BZImienny

BZImienny

Niech cena Hollow Knight was nie zmyli, bo pod jej płaszczykiem kryje się przepiękna przygoda na długie godziny. Pełna robactwa, osobliwego lore, urokliwego gadania oraz precyzyjnej rozgrywki. Jak masz a nie ukończyłeś, czym prędzej wracaj do gry. A jak nie masz, to bierz – bo zdecydowanie warto.

10,0

O której grze chciałbyś poczytać w następnej recenzenckiej części Piątkowej GROmady? (ankieta zakończona)

Droga do zemsty usłana trupami i krwią, czyli recenzja Blood: Fresh Supply
7%
Powrót do przeszłości, który nie był bolesny (Warriors of Fate)
7%
Era cudów, czyli recenzja Age of Wonders III
7%
Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley
7%
Polski kangurek na wyprawie w dalekie strony, czyli recenzja Kangurka Kao
7%
Odświeżenie za późno wydanej gry, czyli recenzja The Original Strife: Veteran Edition
7%
Pokaż wyniki Głosów: 7

Komentarze (141)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper