Piątkowa GROmada #326 - Growe Podsumowanie 2022
Jutro Sylwester, tak więc jest to idealna pora na podsumowanie mijającego roku z growej perspektywy. Wspólnie z kilkoma osobistościami tego portalu prześledzimy, co się wydarzyło, co się ukończyło i co będzie w przyszłości.
Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej GROmady, tym razem podsumowującej mijający 2022 rok z growej perspektywy. Dużo się w mijającym roku działo i niekoniecznie były to dobre rzeczy. Bo nawet jeśli COVID-19 odszedł w zapomnienie, to niestety nie dali sąsiedzi ze Wschodu (choć to sąsiedzi, których nie da się życzyć nawet najgorszemu wrogowi) mieszając przy tym w jednej z produkcji na którą czekałem. Przynajmniej growo było dobrze, bo wyszło kilka znamienitych gier, parę nowych zapowiedziano i było co ogrywać ze starych gier z „backlogu” tak długiego, że jego istnienie powinienem dostać dożywocie. Niemniej paręnaście z nich się ukończyło i nie sposób o nich nie opowiedzieć, bo były jakieś.
Niestety, nie mam opcji na podział na strony, co by było sensowną opcją (ale ktoś ją zabrał tłumacząc to gorzej niż źle), tak więc całość jest na jednej stronie. I w sumie, jakby ktoś chciał poczytać danego autora, to niech najlepiej rzuci „Ctrl+F” i wpiszę ksywę (bo ta jest na początku każdego tekstu).
Nota - Były też zmiany tu na portalu, ale w ich przypadku wstrzymam się od głosu. Po prostu nie mam ochoty pisać o tym i tyle, jedynie nadmienię rozczarowanie i irytację.
Nota 2 – teksty gości oryginalne, zdjęcia wrzucałem ja, więc jakby coś z nimi było nie tak piszcie do mnie. :)
Układ tekstów:
-----------------------
May_Day
Na wstępie przepraszam Was, bo dobrych kilka miesięcy temu obiecałem Wam, że będę wciąż publikował blogi na PPE. Z obietnicy się nie wywiązałem. Pisanie dla Cross-Playa to dla mnie priorytet i moje moce przerobowe idą właśnie tam. Zatem ponownie – przepraszam. Tym bardziej dziękuję Panu Pececiarzowi za zaproszenie. To dla mnie spore wyróżnienie.
Pod względem grania, rok 2022 był dla mnie dość udany i to pomimo tego, że nadal nie zwykłem kupować gier na premierę. Kolejność poniższych miejsc dowolna, z wyjątkiem dwóch ostatnich lokat. Umieściłem tylko gry, które ograłem po raz pierwszy w życiu.
Najlepszy RPG: Undertale
Najlepszy shoot’em up: Undertale
Najlepsza fabuła: Undertale
Najlepsze postacie: Undertale
Najlepsze zakończenia: Undertale
Najlepsze Halo: Undertale
Zaskoczenie roku: Undertale
Rozczarowanie roku: Undertale
Najlepszy boss: Asriel Dreemurr (Undertale)
Najlepszy kompozytor: Toby Fox (Undertale)
Najlepsze psy: Undertale
Undertale: Undertale
Dzięki za uwagę, wesołych świąt i udanej zabawy sylwetrowej!
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Tak se żartnąłem.
Zabrałbym na bezludną wyspę: Yakuza 0
Mimo iż część minigierek nie trzyma poziomu, w Yakuzie 0 jest absurdalnie dużo zawartości wysokiej jakości. Mało brakowało, a bym się od niej odbił, przez co moje życie byłoby trochę smutniejsze. A tak, jestem już po Kiwami, a w przyszłym roku zapewne ogram Kiwami 2.
Oscar za oprawę audiowizualną: Cuphead: The Delicious Last Course
Kto widział i słyszał, ten wie dlaczego.
Najlepszy boss: Asriel Dreemurr (Undertale)
W gruncie rzeczy mógłbym tu wrzucić wszystkich bossów z dodatku do Cupheada i z samego Undertale’a. Walki z nimi są tak mądrze skonstruowane, że kreatywnością można by obdzielić jeszcze dziesięć produkcji. Pojedynek z Asrielem jest jednak wyjątkowy z kilku powodów. Bez wdawania się w szczegóły, jest to niesamowicie satysfakcjonująca kulminacja wyborów podjętych na przestrzeni całej gry. Coś jak w Mass Effekcie 2, tylko dużo lepiej.
The best of Halo (za wyjątkiem „piątki” oraz Infinite, w które nie grałem): Halo 3 oraz Halo: Reach
Halo 3 było dla mnie całkiem przyjemną, lekką strzelanką… aż do ostatniej misji i zakończenia, które kopnęło mnie w wiele wrażliwych miejsc. Z kolei Reach jako całokształt był bardziej ponury, ale świetnie się w niego grało.
Największy rozmach: Halo: Reach oraz Cuphead: The Delicious Last Course
Latanie kosmicznym myśliwcem oraz bitwa pancerna w Reach to było coś. A Cuphead? Dawno już nie widziałem, jak cała arena do walki z bossem wybucha i zmienia się w kompletnie coś innego.
Najlepszy wiatr: Dear Esther
Serio. Odgłosy wiatru nadają Dear Esther fantastycznego klimatu. Nawiasem mówiąc, cała ta gra jest absurdalnie skutecznym uspokajaczem.
Absurdalnie skuteczny uspokajacz: Dear Esther
Rozczarowanie roku: Zaginięcie Ethana Cartera
Gra pewnie zdeklasowałaby Dear Esther, gdyby nie upierdliwy bug, uniemożliwiający mi dokończenie jednego śledztwa. Sprawdzałem chyba z pięć razy, że wszystko znalazłem, co potwierdziły filmy na YouTube. Gdybym nie stracił ponad półtorej godziny na bezsensowne szlajanie się i zaglądanie pod każdy kamień, byłoby dużo lepiej.
Świetna gra z beznadziejnym zakończeniem: Brothers: A Tale of Two Sons
Sterowanie dwoma postaciami naraz i związane z tym zagadki były super. Wokal w tej grze wymiata. Świat przedstawiony jest całkiem ciekawy. Tylko zakończenie jest do rzyci.
Pokonały mnie poziomem trudności: Baba Is You oraz Alien: Isolation
Nie wytrwałem nawet godziny w Baba Is You, a celeronek pod czachą zaczął mi się przegrzewać. Genialny pomysł na grę, bardzo dobre wykonanie, ale to nie dla mnie. Z kolei piekielnie inteligentny Obcy pokazał mi, że raki zimują w szybach wentylacyjnych i szafach na ubrania. Chylę czoła przed AI Ksenomorfa, ale nie wiem, czy kiedykolwiek przejdę samą grę.
Najlepszy soundtrack: Undertale oraz seria Halo
Dawno nie słyszałem tak rytmicznych i melodyjnych utworów, jak w Undertale’u. Gdyby muzykę Toby’ego Foksa zagrać na prawdziwych (a nie elektronicznych) instrumentach, spokojnie mogłaby się pojawić w animacjach Pixara. Z kolei muzyka w grach z cyklu Halo (zwłaszcza tych przed „czwórką”) robi 90% epickiego klimatu.
Najlepszy pojedynczy utwór: ">117 (Neil Davidge & Kazuma Jinnouchi, Halo 4)
O ile całokształt twórczości panów Martina O’Donnella i Michaela Salvatoriego zasługuje na oklaski, tak chyba najwięcej razy odsłuchiwałem tego jednego kawałka z Halo 4. Cała gra była średnia, ale TA misja z TYM utworem – mistrzostwo!
Zaszczytne drugie miejsce: Yakuza 0
Intryga, jakiej nie powstydziłby się Mario Puzo, przeplata się z misyjkami w stylu: czy możesz poudawać, że jesteś moim chłopakiem?. To sandbox inny niż większość na rynku – ze skondensowanym, ale szczegółowym światem, gdzie możemy wejść do większości knajp i sklepów. Do tego mamy klimat Japonii lat osiemdziesiątych oraz walkę, która nie nudzi się po siedemdziesięciu godzinach. To cholerstwo uzależnia.
Gra roku 2022: Undertale
Przewidywałem, że ta gra mi się spodoba. Nie sądziłem tylko, że tak bardzo. Undertale to krzyżówka jRPG-a ze shmupem, w której nikt nie musi ginąć. Przykład? Kiedy spotykasz wielką żabę na swojej drodze, możesz ją od razu zaatakować i zabić. Albo sprawić jej komplement. Co prawda żaba nic nie zrozumie, ale i tak będzie jej bardzo miło i nie będzie chciała z tobą walczyć. Prawda, że fajne? I to nie jest przypadek jednostkowy. Tak jest przez całą grę.
W ten sposób Undertale jest baśnią, w której możemy zakumplować się z każdą napotkaną na drodze postacią, by potem siłą przyjaźni pokonać Wielkiego Złego (któremu też możemy wybaczyć, jeśli chcemy). I to jest w tej grze najpiękniejsze. Zakończenie pacyfistyczne wraz z finalnym bossem to jeden z moich ulubionych momentów w grach. Undertale już na wstępie rozbraja humorem i życzliwością rzadko spotykaną w innych produkcjach. A im dalej w las, tym jest tylko ciekawiej.
Jeśli miałbym ocenić rok 2022 z perspektywy branży gier, to nie wiedziałbym co powiedzieć. Czytam ostatnio coraz mniej newsów i coraz bardziej cenię sobie cotygodniowe podsumowania wydarzeń, które pojawiają się na Cross-Playu za sprawą hrabiego. Cieszą mnie udane premiery Elden Ringa, Dying Lighta 2 oraz God of War: Ragnarök (poza zawirowaniami związanymi z kolekcjonerkami). Ponadto pozytywnie zaskoczyły mnie zapowiedzi z The Game Awards.
Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę sobie i Wam:
- Zwycięstwa Ukraińców w wojnie;
- Bitcoina za sto tysięcy dolarów;
- Diablo IV niebędącego bezczelnym skokiem na kasę;
- Half-Life’a 3;
- Żeby płatny multiplayer na konsolach zniknął z powierzchni ziemi;
- I żeby w 2023 zachwyciła Was gra, której kompletnie przedtem nie znaliście.
No i dajcie znać, jak spędzicie Sylwestra. Jeszcze raz dziękuję BZimiennemu za zaproszenie. Hej!
-----------------------
TomHagen
No i minął kolejny rok, więc czas na podsumowania. Dziękuję BZImiennemu za zaproszenie mnie do udziału we wpisie kolejny rok z rzędu, bo gdyby nie on to zapewne w ogóle bym się nie zebrał w sobie żeby przygotować tego rodzaju notkę samodzielnie :) Inaczej jednak niż w roku ubiegłym nie będzie to, z mojej strony, jako taka topka produkcji z 2022 roku (chociaż wskażę swoją osobistą GOTY, żeby nie było), tylko raczej swobodny potok myśli. A czemu? Już mówię.
Macie może czasami tak, że usłyszycie gdzieś - w radio, podczas reklamy, oglądając film czy serial - fragment jakiejś piosenki, która wpadnie Wam dość mocno w ucho, ale gdy tylko uda się Wam znaleźć i odsłuchać jej całość, to już taka fajna się nie wydaje - bo tylko jej fragment który usłyszeliście wcześniej był niezły, a reszta jest taka sobie? Mnie się to czasem zdarza - dla przykładu, w moim przypadku jest to piosenka "Somedays" autorstwa Reginy Spektor. Bardzo dobry początek, powtórzony krótko na sam koniec, a środek piosenki to jakieś kompletne barachło odklejone od reszty, zupełnie o czym innym niż dotychczasowy tekst, nawet z jakimś dziwnym prychaniem wokalistki - jakby nagle odechciało jej się śpiewać. Po co o tym wspominam? Bo ten upływający rok był właśnie dla mnie jak takie "Somedays". Zaczął się dość nieźle, wiele obiecując - jednak im dalej tym było gorzej, a dopiero pod sam koniec znowu troszeczkę dał nadziei na przyszłość. W ogólnym rozrachunku był on dla mnie rozczarowujący - wrażenie to pojawiło się już w jego połowie i nie odpuściło właściwie do listopada.
Rozliczenie
Wrócę na moment do swojego zeszłorocznego podsumowania, w którym wskazałem że w 2022 roku pojawią się gry pokroju GT7, God of War Ragnarok i Horizon II. Nie czekałem na żadną z nich, w żadną nie zagrałem (choć ich temat jeszcze skrótowo poruszę). Spora część tytułów, na którą czekałem wtedy i czekam nadal i tak miała pojawić się w 2023 (Alan Wake 2, Spider-Man 2, Wolverine). W upływającym roku liczyłem na trzy tytuły, które przyciągnęły moją uwagę: The Wolf Among Us 2 (zapowiedziany w 2019 roku, z - no cóż - obiecanymi mglistymi informacjami o grze w 2021, których nie było, i premierą w 2022), Hogwart's Legacy (powstający od minimum 2017 roku, skoro wycieki pojawiały się rok później) i, nieco mniej spodziewanie, Forspoken (z uwagi na zestaw scenarzystów i dość intrygujący pomysł wyjściowy).
Wolf 2 odpadł praktycznie w przedbiegach - showcase na początku roku rzucił datę 2023 bez konkretów. Szczegółów właściwie żadnych, pomimo chwalenia się studia jakiś czas wcześniej, że udało im się ukończyć sesje motion capture jeszcze w środku trwania pandemii COVID-19. Nie rozumiem czemu odrodzone Telltale tak bardzo spieszy się, żeby skończyć tak samo jako poprzednio, bo siedząc cicho bez żadnej praktycznie kampanii promocyjnej swoich nadchodzących tytułów skazują je na zapomnienie i komercyjną porażkę (ktoś jeszcze kojarzy, że zapowiedzieli grę na podstawie Expanse? No właśnie).
Forspoken zaliczyło obsuwę na październik, ale potem - na początku wakacji - dostało zjazd również na 2023. Udostępnione jakiś czas temu demo skutecznie zabiło mój hype na tę grę, która moim zdaniem - jeśli, pomijając taką sobie grafikę, ma mieć tak działające systemy rozgrywki jak w opublikowanym demie - może stać się Babylon's Fall AD 2023, nieudanym i nieprzemyślanym eksperymentem. Będę się przyglądać informacjom jak sprawdzi się fabularnie przed decyzją, czy będę chciał się męczyć z pełną wersją.
Hogwart's Legacy pomimo lat tworzenia też przesunął się w wakacje na przyszły rok w celu doszlifowania tytułu. Szczerze w to wątpię i bardziej wyglądało to na wymówkę, żeby uciec przed Kratosem.
Tak więc dobry początek 2022, kiedy czekałem na te tytuły, szybko wygasł ustępując marazmowi w trakcie samego roku przez kolejne obsuwy i niewielkie zainteresowanie tym, co na rynku się pojawiało.
Najpierw minusy
Pomimo rzekomego potężnego wstrząsu dla branży, jakim była nieudana premiera Cyberpunka 2077 dwa lata temu, wygląda na to że wszyscy już o tym zapomnieli i znowu wracamy do starych, sprawdzonych zwyczajów, jednak tym razem pogorszonych o inną kwestię. Otóż Cyberpunk, przy całej masie błędów i niedoróbek jakie zgłaszali gracze, był zdaniem sporej części osób grą bardzo dobrą, by nie powiedzieć znakomitą - fabularnie, dzięki pomysłowi na świat, misjom pobocznym itd. - tylko po prostu niedorobioną (i której ogarnianie chyba trwa nadal. Zapowiedziany dodatek też zapewne kilka poprawek jeszcze dorzuci).
W tym roku do tej niechlubnej tradycji powrócono i wydano kilka tytułów, które na premierę buraków miały jak krzaków, ale dodatkowym ich minusem, często pojawiającym się w recenzjach czy opiniach graczy, było to iż zdawały się zrobione na odwal nie tylko w kwestii technicznej, ale ogólnie w całym pomyśle na siebie - patrzę w tym przypadku na najnowsze Saints Row czy Gotham Knights. Pierwsza z nich, w czasach gry seria GTA leży odłogiem, a druga - pierwsza duża gra w uniwersum Batmana od czasu Arkham Knight - to powinny być ogromne wydarzenia! Przykryte jednak masą bugów naprawianych do teraz i swoją ogólną przeciętnością przeszły właściwie bez echa. Marność nad marnościami, wszystko marność? Trochę tak to wygląda.
A teraz plusy
Jak już wspomniałem, takie sobie demo Forspoken nie pomogło mojemu nastrojowi. Jakieś dobre myśli w sprawie Hogwartu chciałbym mieć i za niecałe dwa miesiące będzie można się o tym przekonać. Nie to jest jednak tegorocznym plusem, bo to wciąż melodia 2023.
A co nim jest? Zacznę od rzeczy, które mnie osobiście nie interesowały, ale sprawiły, że cieplej się robi na sercu: można powiedzieć, że ten rok był takim mini-świętem dla ogółu graczy. Elden Ring, z tego co udało mi się zaobserwować, według opinii przytłaczającej ilości graczy spełnił pokładane w nim nadzieje i okazał się świetną grą, w którą co i rusz wielu z nich gra do tej pory i przynosi im niemało radości. Doprowadziło to do tego, że tak pochlebne opinie skłoniły i mnie samego do rozważenia, by dać tej grze szansę. Co prawda przesuwam moment rozpoczęcia rozgrywki z uwagi na inne sprawy, ale na pewno na liście moich gier do ukończenia ER się znajduje.
Horizon II, chociaż jedynka znudziła mnie po jakichś trzech godzinach, też znalazł swoich wiernych fanów, którzy stwierdzili że gra jest lepsza, większa i ciekawsza. Ja raczej jej nie ruszę, ale fajnie że są osoby które miło spędziły przy niej czas. No i nie zapominajmy o God of War: Ragnarok. Jak wspomniałem, do niej nie podejdę (edycja z 2018 roku mnie nie porwała) ale, jak widać, jest w niej dla wielu osób coś, co w grach powinno być najważniejsze - przytaczając jedną z wypowiedzi, która pojawiła się w tym roku we wpisie Bankaia84 na blogosferze:
"Gra jest cudowna od samego początku do końca, są chwile spokojniejsze i mocniejsze, ale o nudzie nie ma mowy. Szkoda że na takie tytuły musimy czekać latami, jest tam wszystko co kocham w grach. Sony ostatnio jest jakie jest, ale gry nadal potrafi stworzyć i dostarczyć jak nikt inny."
Cieszy mnie więc ogromnie to, że pojawiają się na rynku tytuły dopieszczone, w które wkładany jest kawał serducha i które potrafią dać tak dużo rozrywki graczom.
Czemu to takie istotne? Bo, choć nie odmawiam jakiejkolwiek grze prawa do tego, by była wstrząsająca, przełomowa, poruszająca ważne tematy, czy też by była odbiciem naszej aktualnej rzeczywistości, to jednak mam wrażenie że ostatnio jest tego aż w nadmiarze, bo tego typu kwestie mają usprawiedliwiać wszystko i stanowić o tym, że dana produkcja jest „dobra”. Zapomina się natomiast o tym, żeby gra była jednak grą i potrafiła też dawać graczowi po prostu frajdę. Może stąd taka popularność gier FromSoftware i sukces Elden Ring - bo ludziom chce się pograć, a nie być gniecionym ciężarem trudnej historii.
I dlatego w tym roku na moim komputerze oraz PS5 królowały takie gry jak Spider-Man (po raz kolejny), Hitman: Krwawa Forsa (również powtórka), Grim Dawn (podobnie jak w zeszłym roku, świetne w co-op), Save Room - Organization Puzzle (gra, w której - toczka w toczkę jak w RE4 - układamy przedmioty w ekwipunku tak, by się zmieściły. Proste i cholernie grywalne!), FIFA 22 (w którą w życiu bym nie zagrał, ale była za darmo w PS Plus - a ze znajomymi do popykania od czasu do czasu mecz towarzystki jak znalazł) oraz moja osobista tegoroczna GOTY, czyli Vampire Survivors (wraz z DLC Legacy of the Moonspell)
Wampiry górą!
Gra wyszła w Early Access na Steamie bodajże na koniec grudnia 2021 roku. Zakupiłem ją na początku roku, w styczniu, z rekomendacji kolegi z pracy, który mówił że nie idzie się od niej oderwać.
Niewiele elementów w niej wówczas było - kilka postaci (z czego większość do odblokowania po uciułaniu odpowiedniej kasy w grze), kilka broni z przedmiotami pasywnymi. I po prostu wpuszczony jesteś na planszę, dość gołą zresztą, a zewsząd napływają stworki. Ataki są automatyczne, a celem gracza jest po prostu przetrwać kolejne fale wrogów, lawirując między nimi, zbierając ulepszenia i pieniądze. Niby nic, a tak mnie wciągnęło że trwam przy niej do dziś. Z początku rozgrywka idzie bardzo niemrawo, nie było zresztą jakichkolwiek informacji o tym, jak w to się właściwie gra - że bronie mają jakiejś ewolucje po łączeniu z odpowiednią pasywką itd. Wszystko trzeba było odkrywać samemu.
Potem do gry dochodziły kolejne funkcjonalności - następne postacie, bronie, pasywki, ewolucje, dodatkowe grafiki otoczenia by nie było ono puste, plansze, funkcjonalności rozgrywki do odblokowania (wybór ścieżki dźwiękowej, skórki postaci, ogranicznika ilości broni, atlas potworów, mapa świata, złote jaja ulepszające statystyki, handlarz...) - i te wszystkie elementy za darmo. Sama gra jedynie za dychę, chociaż grywalności w niej tyle, że pożarłaby niejeden tytuł AAA bez popitki.
W pewnym momencie gra przestaje nastręczać trudność przy przetrwaniu do tych 30 (bądź 15) minut, gdy pojawia się zabijająca z automatu śmierć. Wtedy tworzymy bardziej buildy już pod to, by wszystkich wrogów podstawowych rozjechać jak walec drogowy (a satysfakcja z tego jest niemała) i rozbić pojawiającego się Mrocznego Kosiarza (albo kilku - aktualnie po zabiciu przynajmniej jednego etap i tak zakończy się na siłę, ale przynajmniej dostajemy w nagrodę kilka ulepszaczy statystyk postaci. Kiedyś można było lać do oporu, no ale cóż).
Do dziś w wielu etapach ukryte są różne smaczki, dodatkowi bossowie, elementy rozgrywki - zależnie czy etap rozgrywamy w standardowym trybie, odwróconym czy też "przyspieszonym". Warto rozglądać się i próbować coraz to nowszych kombinacji, bo zawsze jest szansa na odkrycie czegoś nowego!
Pierwsze duże DLC do gry dorzuciło nową mapę, która faktycznie nie jest po prostu polaną/korytarzem ad infinitum, ale faktyczną podzieloną na różne części, z różnymi potworkami i bossami lokacją. Nowe bronie, ewolucje i sekrety również zachęcają do grania. Ponadto wokół gry zgromadziła się bardzo fajna społeczność na oficjalnym discordzie, gdzie każdy może podzielić się swoim wynikiem, pomysłami na grę (twórcy zaglądają i czytają opinie), swoimi buildami postaci itd.
Wyszła może z tego bardziej taka trochę mini-recenzja, ale służyło to bardziej wskazaniu, co tak bardzo spodobało mi się w tej grze. Jest ona brzydka (nie da się ukryć, wiele rzeczy można by wykonać lepiej), ale ma swój urok. Jest bardzo prosta, ale w tej prostocie tkwi jej geniusz - po prostu przetrwaj i zrób to najlepiej jak potrafisz.
Ta gra dostarcza rozrywki w najczystszej postaci i jest grywalna dla mnie jak żaden tytuł, z którym się zetknąłem w tym roku, nawet jeśli nie było ich wiele. Choćby z tego względu rok ten, choć pod kątem nowości był dla mnie gorszy od poprzedniego, nie jest w ogólnym rozrachunku jakiś zły - bo pojawiały się perełki takie jak VS (oraz wiele ich równie grywalnych klonów, jak Brotato czy Boneraiser Minions) które pokazują że wiele jeszcze z gier można wycisnąć, nawet niewielkim nakładem pracy i kosztów. Wielu graczy zetknie się z tym tytułem dopiero teraz z uwagi na jego wyjście z EA i wypuszczeniem wersji 1.0 - i, z tego co widzę, przeżywa kolejną młodość. Warto dać mu szansę.
Jeśli chodzi o nadzieje na przyszły rok, to mniej więcej na ten temat się już wypowiedziałem - 2023 rok w końcu wydaje się być tym, kiedy zacznę korzystać z konsoli w należyty sposób, więc jest na co czekać.
Z tego miejsca chciałbym życzyć wszystkim - BZImiennemu, zGROmadzonym i użytkownikom portalu ogółem - jak najlepszego nadchodzącego roku, by obfitował w świetne gry które będą przynosić każdemu masę radości i zabawy, dostarczały frajdy i tematów do dyskusji czy wpisów na blogosferze (albo pilnych newsów, jak kto woli :) ), przede wszystkim zdrowia i spokoju, bo tego nigdy za wiele.
-----------------------
Collidor
Rok 2022 na moim ekranie
To już kolejny rok minął? Tak szybko? Ale... ale... ale... ja się nie zdążyłem nagrać, ograć i w ogóle! No jak to tak? Przecież dopiero co piło się sylwestrowego szampana, a tu już pora kolejnego otwierać. Ech... Im człowiek starszy, tym szybciej czas leci. Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów, prawda? Coś jednak w tym jest, bo jak się młodym i pełnym energii było, to można było siedzieć po nocach, wpatrzonym w ekran i ogrywać kolejne tytuły w długich sesjach. A teraz – godzinkę wieczorem człowiek pogra, jak już wszystkie obowiązki wynikające z życia zawodowgo i rodzinnego ogarnie, po czym trzeba zbierać się do spania, bo „o świcie do pracy, jak inni rodacy”... Coś tam jednak się udało ograć, choć – podobnie jak rok temu – zaznaczyć muszę, że niewiele w tym nowości, a raczej to, co po prostu królowało u mnie w największym stopniu.
Zanim jednak przedstawię Wam krótką listę tego, co w mijającym roku skradło mój wolny czas, pozwólcie, że podziękuję BZImiennemu za zaproszenie do kolejnego rocznego podsumowania oraz pogratuluję mu wytrwałości w tworzeniu najbardziej rozpoznawalnego cyklu blogowego na tym portalu! Kawał dobrej roboty, profesjonalnej i zawierającej mnóstwo wiedzy dla fanów rozrywki elektronicznej. Tak trzymać! Ukłon w przód!
Rozważania roczne warto zacząć od stwierdzenia, że udało się to, o czym pisałem rok temu, a mianowicie – w pierwszych tygodniach stycznia wespół z synem kupiłem Nintendo Switch i sporo tytułów w tym roku to właśnie z Pstryka pochodzi, zaczynając od kilku sztandarowych:
The Legend of Zelda: Breath of the Wild – tytuł nie mógł nie znaleźć się w pakiecie startowym po zakupie nowej konsoli, zwłaszcza że byliśmy z synem świeżo po ograniu Immortals: Fenyx Rising, które ponoć bazowało na tej legendarnej odsłonie Zeldy. I pograne było, niemniej jednak muszę przyznać – narażając się sporej ilości użytkowników – że mimo wszystko nie porwało mnie to i nie zachwyciło. Owszem, doceniam kreację świata, historii i swobody w tej grze, ale jednak nie „pykło”. Ot, dobra gra, ale nie „wspaniała” rzekłbym...
Deathtrap Dungeon Trilogy – to natomiast, moim zdaniem: MAJSTERSZTYK! I skradł mi wiele godzin spędzonych przy Switchu. Genialne przeniesienie na konsole trzech klasycznych historii z paragrafówek Fighting Fantasy. Dużo czytania po angielsku, bo jednak źródło jest stricte książkowe. Trzy historie spod pióra legendarnego Iana Livingstone'a: Deathtrap Dungeon, Trial of Champions i Armies of Death. Polecam zdecydowanie! A jak komuś będzie mało, to dodatkowo można nabyć (często w promocji za grosze!) Fighting Fantasy Legends. Ten sam silnik, ten sam wciągający sposób rozgrywki, tak samo mnóstwo angielskiego tekstu, tym razem jednak trzy inne (równie klasyczne) historie od Iana Livingstone'a i Steve'a Jacksona: The Warlock of the Firetop Mountain, City of Thieves oraz Citadel of Chaos. Naprawdę warto!
Xenoblade Chronicles – tego jRPG-a nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Mogę jedynie stwierdzić: czemu tak późno??? Gra ma jeden jedyny minus: jest długa! Tak więc minął rok od zakupu, a ja jeszcze nie ukończyłem tego tytułu, dlatego wstrzymuję się również z zakupem kolejnych części. Ale sama gra – cudo!!! Może nie powala grafiką, ale przecież nie to jest najważniejsze w tym gatunku.
Super Mario 3D World + Bowser's Fury – w zestawieniu nie mogło zabraknąć ikony Nintendo, czyli wąstego Mariana. Na najsłynniejsze Odyssey jeszcze mnie nie stać chwilowo (aczkolwiek jest to na mojej liście zakupowej), więc w jednej z promocji nabyłem ten zestaw dwóch gierek. I jestem oczarowany. Ja! Stary chłop (już za chwileczkę, już za momencik, pięć dych na karku zacznie się kręcić!) grający w cukierkową platfromówkę i cieszący się jak dziecko z zaliczania kolejnych poziomów. Ale taki urok Nintendo i naprawdę mi się to bardzo, bardzo podoba.
Mario + Rabbids: Kingdom Battle – i kolejny tytuł wzięty na promocji (za bodajże siedem dych). Strategia? Z Marianem? I Kórlikami? W stylu X-Com? Niemożliwe, a jednak! Wciąga jak chodzenie po bagnach. I raduje humorem. Kolejna kolorowa gierka, która jednak przykuwała do ekranu na długi czas, jeszcze jedna arena, jeszcze jedna potyczka i dalej, dalej, dalej... A teraz czas pomyśleć o zakupie części drugiej.
NES, SNES, N64, Sega – wszystko zbiorczo, w ramach Nintendo Online. Tutaj muszę przyznać, że dla mnie, weterana rozrywki elektronicznej, to po prostu wielka kopalnia nostalgii i z dziką radością na małym ekranie ogrywam te klasyki. Contra, Donkey Kong Country, Mario, Zelda, Phantasy Star, Sonic, Golden Axe i mnóstwo innych tytułów z czasów mojej (zamierzchłej) młodości. Tutaj więc odnalazłem się idealnie...
No, ale czas opuścić bibliotekę Pstryczka i wspomnieć o tytułach z dużych konsol. Na przemian ogrywane XSX i PS5, z całym dobrodziejstwem abonamentów. Może i inni będą mi udowadniać, że to zło, że niszczy przemysł growy, ale ja osobiście jestem bardzo zadowolony i nie „januszuję” przy opłatach. Uważam, że oferta obydwu firm jest na tyle bogata i zróżnicowana, że warto za to zapłacić i skorzystać z tego, co jest dostępne.
Death Stranding: Director's Cut – długo, bardzo długo podchodziłem do tego tytułu. Próbowałem raz i urwało mi się po godzinie grania. Nie wróciłem przez długie miesiące. W październiku rozpocząłem od nowa rozgrywkę i... nie mogłem się oderwać! Nie wiem, co takiego jest w tej „symulacji kuriera”, ale ma w sobie pierwiastek uzależniający. Czy jeszcze dołożyć jedno zlecenie do stacji, którą mam na trasie do punktu docelowego, czy też może odpuścić i zgarnąć to, co widziałem leżące na ziemi, bo może z tego więcej lajków będzie? A tutaj ktoś mi zostawił linę, jak dobrze, można skrócić sobie trasę. A tutaj w kucki i po cichu, wstrzymując oddech, bo dosłownie kilka centymetrów od wynurzonego... Powoli, powoli... I w nogi! I ta grafika! Te krajobrazy! I zakręcona fabuła. Jak dotąd nie byłem fanem Kojimy (seria MGS w ogóle mi nie podeszła), tak DS uwielbiam i dla mnie jedno z największych odkryć tego roku!
Vampire's Survivors – skoro mowa o odkryciach i zaskoczeniach roku, to nie sposób nie wspomnieć o tej prostej popierdółce, która jednak ma w sobie to coś. Banalne założenia, mnóstwo postaci, zatrzęsienie broni i możliwości ich kombinacji, żeby wzmocnić. A przede wszystkim hordy, hordy, hordy wrogów i tony sekretów na każdej planszy. W tej grze przoduje z kolei mój syn, który większość sekretów w tym tytule odblokował. Ta gra jest właśnie kwintesencją gier abonamentowych i zasady: nie kupiłbym, ale w ramach GP mogę spróbować. Spróbowałem i jest genialna. Idealna na krótkie 15- i 30-minutowe sesje, w ramach odstresowania.
Tales of Arise – kupiona niedawno, ale podpisuję się pod stwierdzeniem, że to najlepsza odsłona serii, a przesiadka na inny silnik tylko wyszła twórcom na dobre. Piękna grafika, wspaniałe widoki, nienajgorsza historia (na tyle, na ile obecnie mogę ją ocenić) i w ogóle to, co miłośnicy jRPG-ów lubią najbardziej.
Horizon Forbidden West – tak jak wspominałem rok temu, grę praktycznie na premierę kupił mój syn, dorzuciłem mu połowę kwoty. On zdążył już ukończyć całość dwa razy – za drugim podejściem w ramach NG+, moja przygoda nadal w powijakach (ech, ten ograniczony czas na rozrywkę!). Ale jestem urzeczony pięknymi krajobrazami, szczegółowością grafiki, ludzie z Guerilla Games naprawdę odwalili kawał niezłej roboty. I tylko to „naturalizowanie” Aloy na siłę dosyć średnio im wyszło.
Lego Star Wars: Skywalker's Saga – największa, najnowsza, najlepsza część serii. I owszem, zgodzę się z tym. Fajnie się gra, nieźle ogląda, mnóstwo czynności pobocznych, ale muszę się Wam przyznać do pewnej „profanacji” tego tytułu. Zrobiłem jedynie fabularną część. Odpuściłem czynności dodatkowe, misje niezwiązane z fabułą, wszelkie znajdźki, dodatkowe postacie, statki, wyścigi, zlecenia itd. itp. Dla mnie było tego odrobinę za dużo... I nawet lubiąc Gwiezdne Wojne, nawet lubiąc gry z serii Lego, w okolicy VIII epizodu zacząłem odczuwać zmęczenie materiału i tytuł ukończyłem niejako „na siłę”. Dobre, ale za dużo...
Wiedźmin 3: next+gen update – Tak, tak, tak... Wróciłem do Wieśka po aktualizacji do możliwości najnowszych konsol. Po raz trzeci zamierzam całą przygodę ukończyć. Biały Sad wyczyszczony, Velen i Novigrad zrobiona większość fabuły i zadań pobocznych (jeszcze bez czyszczenia znaków zapytania), poziom osiemnasty, jeszcze ze dwa wpadną, zanim wybiorę się na Skellige. I chociaż znam tę grę na wylot, to zamierzam po raz kolejny zrobić wszystko, co w niej możliwe. Obecnie wyruszyłem do kopalni Diabli Dół w poszukiwaniu rynsztunku z serialu – zobaczymy, jak to wyszło w praniu :)
Wiele jeszcze innych tytułów się przewinęło, ale to w ramach sprawdzania i zaznaczania na liście „do ogrania”, jeśli okazały się godne uwagi. Niestety, czas nie jest z gumy, a człowiek ma swoje ograniczenia, więc nawet z perspektywy całego roku – lista moja długa nie jest.
Jakie plany na nadchodzący 2023? Nie licząc tego, co wpadnie do abonamentów, jeżeli się nic nie posypie, to zakupić chciałbym: Bayonetta 2 i 3, Mario Odyssey, Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion, Final Fantasy XVI, Baldur's Gate: Dark Alliance 2, Octopath Traveller II, Diablo IV i... to już trochę dużo kasy kosztować będzie, więc na razie zamknijmy tę listę...
A jeśli dobrze pójdzie, to może skuszę się też na PS VR2, bo z pierwszego urządzenia miałem naprawdę sporo radochy... A i syn będzie zachwycony wirtualnym Horizonem... Czy jednak się uda? Czas pokaże...
Nie śpicie jeszcze? Nie ziewiacie z nudów? To już koniec moich wyn(at)urzeń! I teraz kieliszki w dłoń, szampan do gardeł i jak najlepszego pod każdym względem Nowego Roku 2023!
Trzymajcie się ciepło i nie dajcie się!
-----------------------
Pars89
Cześć!
Na wstępie chciałbym podziękować Mikołajowi za zaproszenie do Gromady – to dla mnie bardzo duże wyróżnienie i cieszę się że mogę przelać na wirtualny papier kilka refleksji związanych z odchodzącym już 2022 rokiem.
Wpis pozwolę sobie podzielić na kilka kategorii żeby zachować spójność – poniżej wyróżnione przeze mnie tematy z podziałem na zwycięzców. Jeżeli chcecie dowiedzieć się co kierowało mną przy wyborze tegorocznych debeściaków – zapraszam do wpisu pod wspomnianymi kategoriami. Zaznaczam że moje podsumowanie będzie zwierać kilka gier tegorocznych oraz tytułów które przyszło mi ogrywać w formie kupki wstydu w mijającym 2022 roku. W porządku – wszystko już wyjaśnione. Zapraszam serdecznie do lektury.
- Kategorie podsumowujące mój 2022 rok -
* Największe pozytywne zaskoczenie tego roku – Need For Speed Unbound.
* Najlepsza gra w jaką grałem w tym roku – Uncharted Kolekcja Dziedzictwo Złodziei.
* Największe rozczarowanie – Dying Light 2.
* Tytuł w którym spędziłem najwięcej godzin – Fifa 23.
* Gra w którą grałem i do której już nie wrócę – Assassin’s Creed Valhalla.
* Najlepszy multiplayer w jaki grałem w tym roku – Ghost Recon Wildlands.
- Największe pozytywne zaskoczenie w tym roku –
NFS Unbound
Pamiętam że moim pierwszym autem był czerwony Fiat Uno o pojemności 899 cm/3 i zawrotnych 41 koniach mechanicznych. Jedynym tuningiem były dwie kostki zwieszone na lusterku wstecznym i ruda która pokrywała krawędzie drzwi kierowcy i pasażera… tak to była 3 drzwiowa wersja którą dziś młodsi kierowcy z dumą nazywają coupe. To ostatnie słowo przeczytajcie głosem M. Borka z meczu Bayern – PSG. Cudowne czasy motoryzacji kiedy z kumplem tankowaliśmy gaz za 10 zł w jego Oplu Astrze i mogliśmy obskoczyć każdą dyskotekę w powiecie.
Serią Need for Speed na poważnie zacząłem interesować się dopiero po premierze pierwszej części Underground i uczciwie przyznam, że ta znajomość rozciągła się po sequel, następnie - najlepszy moim zdaniem Most Wanted i Carbon. Potem przerwa w graniu sprawiła, że znów zapomniałem o ulicznych wyścigach napędzanych holenderskim gazem i perypetiach z wiecznie zaszronionym parownikiem. Do NFSa wróciłem ponownie w 2016 roku za sprawą restartu serii – gdzie przy okazji pokusiłem się o swoją pierwszą platynę. Potem był słabszy Payback i kiepski Heat. A teraz w 2022 roku EA serwuje nam kolejną część swojej sztandarowej serii i pomimo fali krytyki… ja jestem zachwycony tym tytułem.
Gra ma swój cringowy klimat, dialogi często przebijają sufit który z hukiem ląduje nam na głowę, model jazdy to czysty arcade i akcje z ręcznym przy 300 KM/H na budziku to norma… ale to bawi. Oprawa jest naprawdę rewelacyjna, w tle przygrywa fajny soundtrack, a efekty kreskówkowe nad którymi większość ubolewała – wcale nie przeszkadzają i stanowią ciekawy kontrast pomiędzy realistycznie wykreowanym światem gry, a postaciami wykonanymi metodą cel-shading’u. Polubiłem się z nowym Need for Speed’em i pomimo obaw związanych z pierwszymi zwiastunami tej produkcji, finalnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem gry. Każdego fana prędkości i wielkich spojlerów na których można powiesić pranie zachęcam do sprawdzenia tej produkcji. Do zobaczenia na drodze!
- Najlepsza gra w jaką grałem w tym roku –
Uncharted Kolekcja Dziedzictwo Złodziei
Nie wiem dlaczego, ale postać Nathana Drake’a kojarzy mi się z filmową przeróbką skaczącego z trampoliny na basenie… Porucznika Borewicza. Ten uśmiech, błysk w oku i wspólna maniera z pokazywaniem zdjęć. Sam nie wiem…
Nadstawie karku i przyznam Wam się do czegoś. Tak się złożyło że pozostałem w tym wąskim gronie i nie udało mi się ograć ani Uncharted 4, ani dodatku Zaginione Dziedzictwo – zdecydowałem się zakupić odświeżone wersje obu gier dopiero na aktualne konsole i to był strzał w dziesiątkę! Niesamowite jest to jak dużo akcji upchano w tych grach – grałem przecież w kilka Tomb Raiderów więc mam jakieś odniesienie. To co proponuje Naughty Dog to zupełnie inny poziom wykonania i prowadzenia gracza przez kolejne poziomy. Gdybym miał porównać te gry do jakiejś innej serii, to na myśl przychodzi mi kampania w Call of Duty. Jest intensywnie, z jajem, postacie są wyraziste, a każda kolejna miejscówka jest tylko pretekstem do nadchodzących epickich wydarzeń. Zresztą sam prolog Zaginionego Dziedzictwa dał mi więcej frajdy, niż przygoda zaoferowana w drugiej części Dying Light.
Absolutnie nie wiem jak to się stało że te gry mnie ominęły. To mój tegoroczny zwycięzca na najlepszą grę w jaką grałem w tym roku – dawno już tak dobrze się nie bawiłem. Pomijam urodziny kolegi i układanie płytek w garażu. Coś pięknego!
- Największe rozczarowanie -
Dying Light 2
Pierwsza część Dying Light to jeden z moich startowych tytułów na poprzednią generację konsol – gra która miała wszystko oprócz fabuły i dialogów. Oczywiście historia oferowała kilka twistów fabularnych, ale nie oszukujmy się – to nie był Interstellar branży gier. Twórcy postawili na dynamiczny parkour połączony ze świetnym systemem walki i cyklem dnia i nocy. Gdzie noc faktycznie oddzielała chłopców od mężczyzn - i nie mam tu na myśli napisania sprayem HWDP na wagonie kolejowy z trzema kumplami na czatach. Nocą zwykłe zombie były tylko trochę mniej upierdliwe niż czająca się straż miejska chcąca wlepić Ci mandat za nie przechodzenie po pasach. Prawdziwą zmorą były Przemieńcy – spotkanie ich to jak pięć gwiazdek obławy w GTA. I to właśnie ten unikalny klimat kupił mnie i zatrzymał przy tej produkcji na długie godziny. Dodatek Following uzupełnił podstawkę o dodatkowe mechaniki, a wisienką na torcie pozostawała gra po necie z kumplami.
Po długich siedmiu latach oczekiwania twórcy wreszcie wydali kolejną część Dying Light o podtytule Stay Human. Mój hype tego nie wytrzymał i w dniu premiery pobiegłem po swoją kopię. Prolog, potem pierwsza dzielnica miasta, aż wreszcie dotarłem do drugiej strefy. I czar prysł – sam nie wiem czy to pomysł z lotnia, czy kwestia pościgów i trochę nie przemyślana mechanika uciekania przed zombie między wieżowcami. Tytuł stał się dla mnie nieco frustrujący. Historia nie determinowała do poznawania kolejnych losów Aidena, a już sama końcówka to… trochę jak picie ciepłego Żubra… latem. Nie zrozumcie mnie źle – ta gra jest naprawdę dobra. Wygląda nieźle, po dodatkowych łatkach jest nawet filtr zmieniający oprawę na tą przypominającą pierwsze zwiastuny z E3, system walki jest fajnie przemyślany, rozwinięto parkour… ale brakuje mi tego starego ducha Harran. Nowy Dying Light stracił swoją duszę. A szkoda, bo wiem że nie tylko ja czekałem na kontynuacje. Do gry wracam od czasu do czasu, ale bez większych emocji. Lepiej jechać już na ryby ze szwagrem, albo pokosić sąsiadce trawnik.
- Gra w której spędziłem najwięcej godzin -
- FIFA 23 -
Z Fifą jest trochę jak z pisaniem smsów do byłej – niby wiesz czego możesz się spodziewać, ale i tak czujesz że warto to sprawdzić. Aktualna odsłona to coś pomiędzy odpowiedzią od niej „zostańmy przyjaciółmi” a „mam wolną chatę”. Pierwsze już słyszałeś będąc w związku, a drugie to zaproszenie na herbatę, które nie powinno skończyć się na układaniu puzzli. Elektronicy przed premierą ostatniej części obiecywali sporo nowości i faktycznie dostarczyli jedną z najlepszych odsłon w swojej długiej historii. W porównaniu do ostatnich części, ta wygląda naprawdę dobrze – poprawiona oprawa, w końcu zielone boiska, zwolniony gameplay – zmuszający do przemyślanego konstruowania akcji czy przebudowany tryb kariery managera i zawodnika, to tylko kilka poprawek z długiej listy zmian.
W aktualną Fifę gra się po prostu przyjemnie – oczywiście rywalizacja online rządzi się swoimi prawami, ale nawet tu jesteś w stanie przełamać schemat i wykonać akcje rodem z transmisji telewizyjnej. Każda bramka cieszy, nawet farfocel który wpadł odbity od pleców bramkarza więc nie jestem zdziwiony że to właśnie Fifie – a właściwie piłce nożnej znów oddałem swoje serce w tym roku.
- Gra w którą grałem i do której już nie wrócę -
Assassin’s Creed Valhalla
Macie czasem wrażenie że poznaliście kogoś przypadkiem i pod dłuższej chwili okazuje się, że rozmawiacie ze sobą jakbyście znali się przynajmniej od kilku lat? Super sprawa, prawda?
Ja na pewno nie mogę tego powiedzieć w kontekście mojej przygody z najnowszym Assassin’em. Gra oprócz rewelacyjnej oprawy i całkiem fajnego systemu walki nie dostarczyła mi nic oprócz nudy. Rozwleczony główny wątek fabularny, kiepskie zadania poboczne, ogromna mało interesująca mapa i zwyczajnie niewiele zmian w stosunku do poprzednich części. Anglia mnie nie porwała. Przez chwilę myślałem że dam grze jeszcze jedną szansę, ale po łatce next genowej do naszego rodzimego Wiedźmina jestem pewny że definitywnie odpuszczam przygody Eivora.
- Najlepszy multiplayer w jaki grałem w tym roku -
Ghost Recon Wildlands
Byłem tam – błyskawice przecinały niebo i pulsowały niczym autostrada synaps rozświetlając drogę przed nami. Deszcz odbijał się od kapelusza i spływał powoli po kurtce, kilka kropel wpadło mi za kołnierz ale to nie zakłóciło mojej pracy. Jeden z operatorów zdążył wcześniej namierzyć pozycje wroga dronem, drugi z nich podszedł do oznaczonego wcześniej wejścia na bieżąco informując o opcjach jakie ma wróg. Przyszliśmy pod osłoną nocy po cholerną kartkę – wyglądała jak paragon, ale zamiast produktów na liście były nazwiska. Kilka z nich ktoś przekreślił grubą czerwoną kreską. Widzieliśmy ich – a właściwie to co z nich zostało. Parujący kwas w beczkach i wystające gotujące się kończyny, smród smażonego mięsa krzyżujący się z zapachem zaschniętej na posadzce krwi. Miejsce kaźni otoczone kamerami – spektakl przygotowany jako kolejne przesłanie. Nie musisz mieć biletów żeby to obejrzeć, wystarczy że towar jaki sprzedajesz kupił ktoś kto nie powinien i zamiast gapia zostajesz głównym aktorem tego widowiska.
Grałem w Wildlands dużo wcześniej, ale dopiero w rozgrywce multiplayer gra pokazuje wszystkie swoje atuty. Pomimo nadgryzionej zębem czasu oprawie i animacji zablokowanej na 30 FPSach - ta gra dalej daje niesamowity fun z rozgrywki. Tutaj faktycznie czujesz, że jeden zły strzał może przekreślić szanse na powodzenie całej akcji. Zwiad, nakreślenie planu, realizacja i tak posterunek za posterunkiem. Do samego końca – ich albo Twojego. Polecam serdecznie i dziękuje za współpracę Operatorom Makavelli i Drunkparis.
***
Po drodze zdążyłem ograć jeszcze kilka gier których nie zdążyłem wymienić w swoim wpisie. Bardzo dobrze wspominam Diablo II Ressurected, świetnie bawię się przy Far Cry 6, tonę funu dał mi The Ascent, czy next genowy run w Cyberpunku 2077. Swoim małym odkryciem z którego jestem dumny zostaje genialny The Riftbreaker, na którego zwyczajnie brakło czasu żeby umieścić go w tekście. Z czystym sumieniem mógłbym Wam jeszcze polecić Two Point Hospital przy którym świetnie bawiliśmy się z Żoną, czy całkiem udaną kontynuację Sniper Ghost Warrior Contracts 2.
W kolejnym roku moja uwaga będzie skierowana na Diablo IV, które pozostaje moim absolutnym must have na premierę. Do tego Stalker 2 którego być może uda się ograć na PC w oczekiwaniu na wersję na PS5. I całkiem poważnie myślę nad sprawdzeniem Dead Island 2. Do tego kilka zaległości do nadrobienia – God of War Ragnarok, Horizon Forbidden West czy GT7. Żeby jeszcze był czas na to wszystko!
Kończąc żegnam się z Wami i życzę udanego 2023 roku. Powodzenia w realizacji założonych celów i pamiętajcie – nigdy się nie poddawajcie. Pozdrawiam!
-----------------------
B(e)ZImienny
Dziękuję za teksty – przyjemnie się je czytało i wstawiało zdjęcia, teraz pora na mnie. Mijający rok upłynął pod znakiem rozwoju generacji, nowych gier, premiery wielkiej produkcji od FromSoftware. Ogólnie pod tym względem było stosunkowo dobrze. Może nie „Everest moich marzeń”, ale bardzo dobrze było. W mijającym roku ukończyłem następujące gry (poza C&D w wersji na Windowsa):
- Blood
- Dead Cells: The Queen and the Sea (100%)
- Blood: Plasma Pak
- Blood: Cryptic Passage
- Blood: Fresh Supply (100%)
- Sekiro: Shadows Die Twice (100%)
- Serious Sam: Syberian Mayhem (100%)
- Sniper Elite 4
- Elden Ring (100%)
- Warriors of Fate
- No One Lives Forever: Contract J.A.C.K.
- Hollow Knight (98%)
- Hungry Knight
- Age of Empires: Definitive Edition
- Kangurek Kao
- Cadillacs & Dinosaurs (Arcade)
- Evil West
- Painkiller: Recurring Evil
Tytuł roku – Hollow Knight
Dłuższy wywód - link
Historia marki - link
Kiedyś za śmieszne pieniądze kupiłem sobie pewną gierkę studia znanego wcześniej za sprawą „flashówek” i wrzuciłem na półkę. Jakiś czas później zarzuciłem historię Hollow Knight i trochę pod jej wpływem stwierdziłem, że wezmę się za oczyszczenie backlogu. I się zatraciłem na dłuższą chwilę trochę żałując, że w bibliotece miałem ten tytuł w stanie „nieograny”. Bo w końcu HK to gra, gdzie jej jakość dobrze obrazuje reakcja pewnego młodzieńca po degustacji kanapki z pasztetem. I to w każdym jej elemencie: od osobliwej historii/koncepcji po mechanikę rozgrywki, klimat czy pomysł na siebie. W końcu robaki to coś raczej średnio wykorzystywanego w grach wideo.
W dużym skrócie: dostałem w swoje ręce coś, co jest małym dziełem growej sztuki od niemal każdej strony i jeśli cokolwiek jest tu problemem, to chyba tylko brak wersji PL. I tu ktoś może mi zadać pytanie dlaczego 98%, a nie 100%? Finałowe osiągnięcie zakłada ukończenie dodatku Gods & Glory (Godmaster), co nie jest na moje nerwy. Kto grał, ten rozumie – kto nie grał, ten niech widzi w tym analogię w stylu „ukończenie ER bez zgonu”. Ze względu na trudność oraz czas potrzebny na jego realizację.
tl;dr - Macie i nieograliście? Marsz ogrywać. Nie macie? Czym prędzej brać zwłaszcza, że zdecydowanie bliżej niż dalej do premiery Silksong.
Wspomnienie roku – Sekiro: Shadows Die Twice/Elden Ring
Dłuższy wywód (Sekiro) - link
Tytuł wygarnięty na jakieś promocji 50% (wydawca Activision), ograny akurat dość szybko po zakupie. Zwlekałem z zakupem chyba głównie ze względu na bardzo widoczne różnice względem DS3, przez go gra trochę poszła w zapomnienie. Niemniej w końcu wziąłem i nie żałuję, bo przygoda ta była zarówno dobra jak i inna, przypominają coś w stylu "Gdyby FromSoftware dostało zadanie zrobienia gry rytmicznej, tylko coś się jej pomyliło i w połowie produkcji dodało Soulslite do tego". Niby pomysł na katastrofę, ale końcowo wyszła bardzo dobra produkcja. Klimatyczna, uczciwie wymagająca, piękna pod względem warstwy artystycznej i z precyzyjną mechaniką rozgrywki.
I nawet brak kooperacji mi nie przeszkadzał, co więcej dało mi perspektywę i pytanie: dlaczego ER nie ma pauzy, gdy gra się offline?
Bez cienia przesady była to jedna z głośniejszych premier mijającego roku, zarówno ze względu dewelopera jak i reprezentowany gatunek - w końcu jak FromSoftware wypuszcza Souls-like to takie małe święto. I nie inaczej w tym przypadku, bo przygoda zmatowieńców w Świecie Pomiędzy zdobyła serce wielu graczy. W tym też moje, bo na wielu płaszczyznach to małe dzieło sztuki, bo mamy wymagajace i ciekawe starcia, piękne lore i świat, gdzie tylko można strzelać tapety na pulpit w ilościach hurtowych. Z domieszką piaskownicy, bo stylów rozgrywki jest więcej niż ustawa przewiduje i każdy coś oferuje. Sekiro pokazało, że eksperyment FromSoftware może wypalić, a ER to dodatkowe potwierdzenie.
W ogólnym rozrachunku tytuł ma pewne problemu/niedociągnięcia, ale ze względu na ogólnę frajdę z obcowania z nim jakoś nie mam serca dać niskiej/średniej noty. I choć nie jest to mój osobisty tytuł roku, tak może uścisnąć Hollow Knight/Sekiro rękę niczym Arnold z innym wojskowym w Predatorze, bo są to gry wyjątkowe i dobrze specyficzne. A takie lubię.
Zaskoczenie roku (negatywne) – Kangurek Kao
Dłuższy wywód - link
Kangurek Kao, czyli powrót z kategorii którego nie spodziewała się nawet Hiszpańska Inkwizycja. Seria teoretycznie zakopana po nieudanym Kao 3: Tajemnice Wulkanu (gdzie częśc wątpiła w angielskie wydanie), wróciła lata później za sprawą Youtube'a. Reedycja Kao 2 spotkała się z bardzo przyjemnym odbiorem, tak więc ewentualna nowa odsłona była kwestią czasu. No i nadeszła w połowie roku z dość zmieszanym odbiorem ze strony społeczności, nawet tutaj zarobiła 5/10.
Byłem z tych osób, co kupiły grę na premierę - i te niskie mnie trochę zastanowiły, w końcu wydałem niewiele ponad 100 złotych. Niemniej odpaliłem i no cóż, było przyzwoicie. Z mojej perspektywy na plus był związany z poziomem trudności tzw. czynnik relaksacyjny oraz bardzo przyjemna warstwa wizualna. Z drugiej strony były błędy - dla mnie szczęśliwie nieszkodliwie - i momentami źle dziwna opowieść. Tak więc w ogólnym rozrachunku może nie dostałem w swoje ręce słabej gry, ale takiej co blisko do gry zapomnianej. Można to ograć w wolnej chwili, ale rzucanie się na to niczym na Zbyszko 3 Cytryny w Radomiu to taki średni pomysł.
Najgorsza gra – No One Lives Forever: Contract J.A.C.K.
Dłuższy wywód – link
Dość logiczne, że po bardzo dobrej/wybitnej produkcji z serii oczekiwałem kontynuacji/dodatku na zbliżonym poziomie dalej. Wskutek lektury recenzji z okresu ostudziłem swój entuzjasm, tak więc ograniczyłem swój budżet i to znacznie, a wskutek tego żadna ofert nie była nawet bliska do maksymalnego pułpau. Niemniej miałem szczęście i zobaczyłem propozycję na poziomie około 50 złotych. Stwierdziłem "A co mi tam, wezmę" i kupiłem na Allegro. Co ważniejsze, wersję z polskim dubbingiem. Jaskółką było to, że odpaliłem grę bez większego problemu, choć z tym samym problemem co w przypadku NOLF 2 - w zadanej rozdzielczości mogłem ograć, ale nie odpalić. NIestety, jak to mówi przysłowie "pierwsza jaskółka wiosny nie czyni" i ta gra pokazała mi to bardziej niż dobitnie.
Szkoda tylko, że był to wręcz wstęp do masy problemów, bo spodziewałem się średniej gry. A dostałem coś co jakby kto określił "crapem", to bym się z nim nawet zgodził. I postawił w TOP3 najgorszych gier Monolith Productions, gdzie na drugim miejscu jest Blood 2: The Chosen.
Co w grze wyszło? Mechanika strzelania i audio, ale to naleciałość to NOLF 2.
Co w grze nie wyszło? Absolutnie wszystko inne - klimatu nie ma, fabuła to żart, logika momentami ucieka do domu uciechy, a monotonia wręcz zabija. Że nie wspomnę o taniej kopii Kurki Wodnej pod koniec. W końcówce gry obniżyłem poziom trudności tylko po bo, by dotrzeć do końca. 50 zł a i tak się czuję jakbym przepłacił. Oferty 200-300 czy więcej złotych pochodzą od ludzi albo a) niezainteresowanych sprzedażą albo b) nie mających pojęcia z jakim syfem mają do czynienia.
Dobra rada: Nie tykać tego, bo nawet łatanie dziur w ścianie jest ciekawsze. Zresztą, skoro Craig Hubbard (jeden z ojców No One Lives Forever) wyraża nadzieję co do tego, że nikt nie odkopie do kogo należy ta gra wskazuje, z jakim materiałem ma się tu do czynienia.
ps. Na tym samym poziomie, co „honorowe wspomnienie”, niemniej tutaj w grę wchodzi bardziej osobista perspektywa.
„Honorowe wspomnienie” – Painkiller: Recurring Evil
Painkiller to seria z kategorii tych dziwnych, bo niezależnie od podejścia gatunku widać przejście w dół (ewentualny wzrost jest w przypadku Hell & Damnation). Po pierwszej dobrej odsłonie od People Can Fly, marka przeszła od nich w inne ręce – sami po tym zajęli się m. in. portowaniem Gears of War na Windowsa czy tworzeniem Bulletstorm. Painkiller natomiast dostawał się w różne ręce z coraz gorszym rezultatem. Overdose był grą z kategorii zbędnych, ale nawet przyjemnych. Późniejsze Resurrection oraz Redemption to były po prostu złe gry, gdzie poza mechaniką rozgrywki – swoją drogą identyczną z tą z PK od PCF – leżało wszystko.
Po przygodzie z tą serią w formie Hell & Damntation dałem sobie z nią spokój. Do momentu, gdy na promocji za 8 złotych dostałem Painkiller: Recurring Evil z 2012 roku. Zagryzłem zęby i spróbowałem przejść grę, ale zatrzymałem się na drugiej mapie. Nie ze względu na poziom trudności, a błąd uniemożliwiający dalszą grę. Uznałem to za dobry motyw na przerwę, choć jak się później okazało nie na stałe. Bo wyniki ankiety przy opinii o Evil West sprawiły, że wróciłem do gry, niestety z problemami. Bo przejście do drugiego poziomu skończyło się u mnie tym, że pod jego koniec najpierw zniknął mini-boss, a później gra się wykrzaczyła.
Nie chciałem się poddać, zasięgnąłem więc języka w kwestii tego, co może naprawić problem – i ku mojemu (nie)zaskoczeniu, nic poza zapisem stanu gry na 100%. Nie mając pomysłu na załatanie błędu, gdzie komunikat to „(brak komunikatu)”, pobrałem i zacząłem od trzeciej misji. I niewiele ponad godzina wystarczyła do dojścia do „finałowego bossa”, chyba bardziej żenującego niż podróbka Kurki Wodnej z Contract J.A.C.K.
Czy warto było się męczyć? Wyłączając chęć napisania ostrzeżenia, nie. Dla mnie Painkiller: Recurring Evil to kategoria gry zepsutej i to tak, że nie da się jej naprawić, bo to wymagałoby przeprojektowania całej gry. Od sposobu prezentacji historii po konstrukcję lokacji, liczbę map czy „finałowego bossa”. No i dodatkowo domyślnie jest za 4 dychy, a można ukończyć w jeden wieczór. Więcej powiem o niej za tydzień.
Na co czekam (wybrane gry)
Warhammer 40,000: Space Marine II
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Oficjalnie tak, ale czas pokaże
Po długim czasie oczekiwania od premiery trochę zapomnianego, ale piekielnie klimatycznej gry w uniwersum "Gdzie pokój nie istnieje, a ludzie znają tylko wojnę" Space Marine i Titus powracają za sprawą kontynuacji - tym razem od autorów Will Rock oraz Inversion, czyli Saber Interactive. Na ten moment nie wiadomo aż tak dużo na temat np. rozgrywki, niemniej całość wygląda zachęcająco.
S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Ze względu na pewnego złego pana nie wiem.
Kontynuacja marki, jaka miała zostać zagrzebana lata temu, gdy to wewnątrz odpowiedzialnego za niego GSC Game World doszło do konfliktu - ekipa przestała istnieć, a zapowiedziana odsłona została anulowana. Kilka lat temu studio powstało z popiołów i wydało przebudowaną wersję pierwszych Kozaków, znaną u nas jako Kozacy 3, a w 2018 roku odpaliło petardę – studio opracowuje kolejną pełnoprawną odsłonę serii S.T.A.L.K.E.R., a informację tą podali tak wcześnie po to, by znaleźć wydawcę (finalnie grę wydadzą sami :P). Później do akcji wszedł Microsoft reklamujący tą grę w wydaniu na Xbox Series X, gdzie gra ukaże się tego samego dnia, co na Windowsa – i oby w tym przypadku nie skończyło się na tylko na zapowiedzi jak w przypadku S.T.A.L.K.E.R. 2 te ponad 10 lat temu.
Dlaczego czekam
- Seria S.T.A.L.K.E.R. ma specjalne miejsce w moim growym życiu i z nieskrywaną przyjemnością do wrażeń z trylogii dołożę wspomnienia z "Serca Czarnobyla".
- Plany wyglądają na ambitne, a materiały wideo/zdjęcia na bardzo klimatyczne. Ostatni materiał wideo wygląda bardzo fajnie.
- Ze względu na powrót do Zony i słuchanie "Anu cheeki breeki iv damke". Czy jakoś tak.
Główna obawa:
- Gra vs. Nostalgia, czyli na ile tytuł wygra z wyobrażeniami fanów po tylu latach. O ile mają oni jakieś wyobrażenia, bo większość z nich chyba pogrzebała rozmyślania o grze po problemach GSC Game World.
The End of the Sun
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Niby lato 2023, ale kto wie
Dlaczego czekam:
- Wynikający z osadzenia w okresie słowiańskim klimat – Jeśli ktoś szuka wyglądającą na słowiańską grę, to trafił na chyba jedyny dostępny adres. Pomysł bardzo dobry, czekam tylko na wizualizację wykonania w bardziej rozbudowanej formie.
- Klimat - Poprzedni punkt sprawia, że gra ma moją uwagę: trochę jak Aporia: Beyond the Valley.
Dlaczego warto wrzucić na luz:
- Dość nieznana ekipą - sprawia, że warto zachować "zdrowy sceptycyzm". Zarówno w kwestii rzeczy oczywistych jak i tych mniej znanych.
Hollow Knight: Silksong
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Niby do czerwca 2023, ale kto wie
Piękny Hollow Knight doczeka się kontynuacji już teraz wyglądającej na bardzo bliską pierwowzorowi pod względem jakości. I w sumie tyle wystarczy za rekomendację zwłaszcza, że twórcy HK mają u mnie kredyt zaufania.
Task Force: Kill the Justice League
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Teoretycznie 100%, ale już raz przełożyli, więc może i tym razem przełożą
Pierwszy duży projekt Rocksteady Studios od Batman: Arham Knight sprzed paru ładnych lat - nextgenowa wyprawa świrów i dwunożnego rekina (?) z jednym celem: eliminacji ludzi z nadprzyrodzonymi mocami. Przepis na katastrofę/postapokalipsę z przymrużeniem oka w kolorze Legionu Samobojców oraz masą łupów do zebrania. No i next-genowym projektem starych postaci.
Dlaczego czekam:
- Deweloper - Mało znany deweloper dostaje w swoje ręce licencję, która nie miała szczęścia do gier wideo: efektem tego był Batman: Arkham Asylum, stworzony z dbałością o detale na pograniczu absurdu. Bardzo dobry tytuł kontynuowany przez wybornie smakujące kontynuacje i fatalny port na Windowsa. Nie dziwne więc, że każdy kolejny projekt Brytyjczyków przykuwa uwagę, bo można spodziewać się co najmniej dobrej gry.
Painkiller
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Też nie wiem
Marka, gdzie prawdziwie udana była jedynie pierwsza odsłona, wraca po długiej przerwie. Oczekiwanie na nią to mieszanka zarówno ciekawości (jak to wyjdzie, skoro wszystko nie od PCF miało mieszany albo zły odbiór) jak i zainteresowania gatunkiem. Nie mówię, że kupię, ale poważnie rozważam.
Wo Long: Fallen Dynasty
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Jest
Produkcja od twórców Nioh będąca kolejnym soulse-likem? Dla mnie wystarczy. :)
Dead Cells: Return to Castlevania
Szansa na wydanie w przyszłym roku: 100%, I kwartał 2022
Najświeższy nabytek z całej listy, bo zapowiedź tego rozszerzenia to wydarzenie sprzed kilku tygodni. I od razu po zapowiedzi trafiło na listę, bo to Dead Cells ze wszystkimi jego zaletami.
Lords of the Fallen 2
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Obecnie tak, ale bez dokładnego określenia
Lords of the Fallen nie był złym tytułem, niemniej trochę mu brakowało do bycia czymś więcej niż trochę zapomnianym "polsko-niemieckim soulslitem" - bo jeden nowy drobny patent to za mało, by zostać zapamiętanym. Dodatkowo to, co się później działo z marką... lepiej o tym nie gadajmy, tylko przejdźmy do teraźniejszości, gdy to wiemy o tym, że powstaje kontynuacja. Mamy materiał wideo w świecie fantasy i jakieś informacje o świecie przedstawionym czy niektórych mechanikach. Ja tam czekam na chociażby długi fragment rozgrywki lepiej pokazujący z czym mam do czynienia.
A przy okazji czekam na grę także z samej ciekawości, co z niej wyszło po tylko latach z problemami.
System Shock (Remake)
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Obecnie to marzec 2023
System Shock z 1994 roku to tytuł dość wiekowy (czyli kurde ja też jestem wiekowy :/), co widać zwłaszcza w w kwestii mechaniki rozgrywki, która może była rewolucyjna, tak dzisiaj jest przestrzała i to okrutnie. Nie dziwne więc, że wydana lata później "Enhanced Edition" mogła jedynie zamachać ten problem. A dzisiaj mamy w produkcji przebudowaną wersję z wszystkim nowym. No może prawie wszystkim, bo stara SHODAN pozostaje. I chyba głównie dlatego czekam, bo jest to świetny tytuł i nie odmówię sobie zanurzenia się jeszcze raz w odmętach Cytadeli.
Witchfire
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Nie wiem…. chyba jest
Autorzy jedynego w pełni udanego Painkillera oraz Bulletstorm zabierają się za strzelaninę - wygląda ciekawie, a deweloper daje nadzieję na dobrą grę. Mam przy tym nadzieję, że gdy gra pojawi się na następnym Pixel Heaven (o ile się pojawi :P), to oprócz rozgrywki będzie także data premiery
Superhot JP
Lubię Superhot, to i czekam na coś nowego w uniwersum nawet na te kilka godzin. Choć w sumie informacji o tym tak niewiele, że aż nie wiem czy tego nie anulowali. Jeśli nie, to czekam.
Marzenie – TTP 2
Szansa na wydanie w przyszłym roku: Nie stwierdzono szansy
The Talos Principle to jedno z małych dzieł growej sztuki, zarówno pod względem rozgrywki jak i klimatu. Nie dziwne więc, że przy takim podejściu czeka się na więcej zagadek i filozofii. Ale kiedy to wyjdzie - choć zostało zapowiedziane już parę lat temu - nie wiem i nawet nie mam jak zgadywać.
Marzenie – DLC do Elden Ring
Elden Ring…. no cóż, ten typ gier który mnie urzekł od samego początku. Konstrukcją świata, rozgrywką, bossami, klimatem i trybem sieciowym. I choć już od jakiegoś czasu jestem uraczany jakimiś pogłoskami o rozszerzeniu, to wiem, że są to jedynie pogłoski i nic więcej. Z drugiej strony moje „marzycielskie” ja liczy w cichu na większy pakiet zawartości w stylu Artorias of the Abyss. Dyrektor projektu mówił o tym, że można liczyć na rozwój ER w 2023, ale jaki to nie wiadomo.
Ciekawość – Dead Island 2
Nie jest to gra na którą czekam ze szczególnym utęsknieniem, bo to nie mój styl rozgrywki. Niemniej będę obserwował, bo jestem ciekaw co z tego wyjdzie.
Ciekawość – Gothic Remake
Trochę wyżej, ale bardziej ze względu na nostalgię względem pierwszego Gothica niż długi czas produkcji.
Wyniki ankiety
Standardowo wyniki ankiety: