Parę słów o Assassin's Creed Mirage

BLOG O GRZE
1897V
user-65666 main blog image
Improbite | 08.02, 17:41
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ostatnio przeszedłem ponownie Assassin’s Creed Mirage w celu weryfikacji swoich pierwszych doświadczeń z najnowszą grą z serii o skrytobójcach od Ubisoftu.

Tekst powstaje na podstawie doświadczeń z wersją PS4, oraz PS5 oraz zawiera spoilery z gry. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Jestem fanem tej marki od kiedy na komputerach osobistych pojawiła się pierwsza odsłona. Jednak z biegiem czasu też udało mi się od niej odsunąć na tyle, by patrzeć szerzej na to, co obiecywali nam twórcy i porównać to do finalnego produktu.

Przedpremierowe obawy…

W zeszłym roku postawiłem sobie jedną zasadę, a mianowicie: staram się unikać informacji, plotek lub materiałów pokazujących grę. Reaguję dopiero wtedy, gdy ktoś mnie oznaczy i poprosi o komentarz, bo pamięta, że ja się tą  marką interesuję.

Jedyną rzeczą, do której się przyczepiłem umiejętność Basima do migania (co wygląda jak glitch w grze) między przeciwnikami i eliminowanie ich. Dla mnie kłóciło się to z marketingiem gry mówiącym nam jasno, że Mirage to powrót do korzeni serii. Jeśli tak faktycznie miałoby być, to coś takiego raczej nie trafiłoby do gry, jeśli mielibyśmy cofać się do I (2007) lub II (2009) części. Jednak chcąc być fair wobec twórców, stwierdziłem, że dam im pewny kredyt zaufania, bo chciałem, by ta gra była czymś naprawdę godnym określenia, że ta gra wróciła do tego, co było kiedyś w niej dobre.

Klimatyczny Bagdad

Muszę przyznać, że jeśli mowa o mieście to Mirage zaskoczyło mnie jego klimatem, który dodatkowo potęgował mi fakt, że grałem z arabskim dubbingiem. Dodatkowo pierwszy raz nie czułem się przytłoczony ilością znajdziek i informacji związanych ze światem do eksploracji. Problem dla mnie pojawiał się, kiedy przyszło do biegania, ponieważ w poprzednich częściach miałem nieodparte wrażenie, iż prokur był wolniejszy i mniej płynny w porównaniu do tego z Origins lub Valhalla. Może to być spowodowane gęstością i topografią samego miasta – niemniej, jeśli ktoś gra w to teraz i grał w poprzednie odsłony, może na to narzekać.

Protagonista po taniości i bezbarwne postaci

Graliśmy Basimem, którego niektórzy gracze mogą kojarzyć z Valhalli, lecz wątek fabularny rozpoczyna się jeszcze zanim stał się on Asasynem. Niestety, ale płytkość wątku fabularnego oraz to, jak jest on napisany, kłóci mi się z tym, co Ubisoft przedstawiał w poprzednich odsłonach.

Można było odnieść wrażenie, iż tworzono na zasadzie: to ma być tu tak napisane i jedziemy dalej, bo jest jeszcze więcej rzeczy do zepsucia.

Przechodząc dalej, nie mogłem znaleźć w tej odsłonie serii żadnej postaci, którą faktycznie da się polubić lub sprawić, że to właśnie dzięki niej Mirage zapadnie w naszej pamięci na dłużej niż długość wątku fabularnego. Niby spotykamy innych Ukrytych, mentorów, czy też głowy biur w dzielnicach.

Walkę uproszczono za bardzo

W pierwszej, czy drugiej części walka opierała się na konkretnym kontrowaniu w odpowiednich momentach, co odpalało animację zabójstwa (zależnego akurat od broni naszego bohatera), ale w tej części jest to źle uproszczone, ale niedopracowane, że gdy znajdujemy się w sytuacji, gdzie atakuje nas więcej niż nawet dwóch przeciwników – Basim i tak obrywa, kiedy atakuje nas inna postać, a my w tym samym czasie kontrujemy atak postaci numer dwa. Mam też wrażenie, że czasem nasz bohater wcale nie reaguje na wydawane mu polecenia, co wymusza na nas konkretny sposób do rozgrywki.

Niejako wymuszona rozgrywka na cichacza

Producenci gry wielokrotnie podkreślali, że jest to powrót do korzeni i łatwiej będzie graczom, kiedy nie będziemy wszczynać alarmów, co niejako trochę się wyklucza skoro system walki działa wtedy, kiedy faktycznie chce, a każde starcie to walka o życie, ponieważ szybciej uciec i się schować niż walczyć z przeciwnikami.

Jeśli dobrze rozegracie swoje podejście do danego celu, czy też dostaniu się do określonego miejsca – może się okazać, że nikt was nie zauważy, a gdy już was odkryją, to macie dwa problemy. Pierwszym jest więcej straży i jak już napisałem: nikła szansa na przeżycie.

Drugi natomiast jest związany z systemem rozpoznawalności. Im jest on wyższy, tym trudniej poruszać się nam po mieście. Kiedy jest on za wysoki, jesteśmy tropieni przez trudnego przeciwnika różniącego się od standardowych strażników.

Prawda jest taka, że Assassin’s Creed Mirage staje się bardzo łatwe dopiero w momencie, kiedy system walki napsuje nam tyle krwi, iż dosłownie będziemy mechanicznie grać w tę grę, a to niestety bardzo szybko staje się po prostu nudne.

Statystyki, które tak naprawdę nie mają sensu!

Twórcy gry kiedyś zaznaczyli, że opisywana przeze mnie gra miała być dodatkiem do Valhalli, a ta w dużej mierze ma mechaniki niejako z gry RPG, gdzie faktycznie nasz ekwipunek i jego statystyki ma przekładkę na styl naszej gry.

Tutaj z faktu, że walkę tak naprawdę zrównać można z klikaniem dwóch przycisków w odpowiednim momencie – przestają one mieć sens w ogólnej rozgrywce (nawet jak noszona przez nas zbroja daje np. dodatkowe 10 % cichego poruszania się po zabójstwie). Gdyby te statystyki wycięto, to Mirage nic by nie straciło w kontekście rozgrywki.

Po świecie gry poukrywane są skrzynie z ekwipunkiem, których odkrycie jest niezbędne, jeśli jesteście fanami zbierania osiągnięć, jeśli jednak nie – grę można przejść w dowolnym ubraniu z zestawem broni.

Nasz sprzęt można ulepszać (każda z używanych przez nas elementów), lecz by to zrobić musimy posiadać odpowiednie komponenty oraz schemat. Na upartego, da się grać bez tego, co niejako udowadnia, że nie do końca był to chyba przemyślany pomysł.

Optymalizacja jest naprawdę dobrze zrobiona

Jak na ostatnie czasy i fakt, że wiele gier wychodzi w dzień premiery, a gracz ma do ściągnięcia dość duże patche, to ta gra (mi przynajmniej) nie wyrzuciła żadnego błędu poza jednym, który zdarzył się tylko raz (a był to błąd, który automatycznie można zgłosić) i więcej się nie powtórzył. I mówię o tym w przypadku wersji PS4 i również PS5.

Mirage to faktycznie powrót do korzeni serii?

Odpowiedź na to pytanie jest delikatnie skomplikowana. Już tłumaczę. o co chodzi.
Jako ktoś, kto się tej serii przygląda już dłuższą część swojego życia, odpowiem, że nie. Promowano tę grę, jako faktycznie coś, co pokaże, że ta gra będzie tym, co dobre, ale wyszło zupełnie inaczej.

Z drugiej strony tak, ale zmiany wprowadzone przez twórców, cofnęli oni pewne rozwiązania związane z rozgrywką, opowiadaniem swojej fabuły, a całość wygląda jak po prostu recykling poprzedniej części, lecz o skali mniejszego kalibru.

Nie jestem zwolennikiem ocen liczbowych, ale osobiście wystawiłbym Assassin’s Creed Mirage ocenę 4.5/10, ponieważ dostałem coś, co w mojej ocenie nie zgadza się nawet z tym, co obiecali nam deweloperzy swoim marketingiem w porównaniu do tego, co dostarczyli finalnie.

Oceń bloga:
21

Czekasz na następną odsłonę z serii Assassin's Creed?

Tak
300%
Nie
300%
Nie wiem jeszcze - za mało wiadomo o nadchodzących częściach
300%
Nie jestem fanem marki
300%
Pokaż wyniki Głosów: 300

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper