Imprologia #0 Wygodni gracze
Przyznam, że tytuł tego tekstu przyszedł mi do głowy przypadkiem i za żadne skarby w świecie nie chce wyjść z głowy po dzisiejszych growych zakupach.
Jakiś czas temu w sieci trafiłem na podcast Karola Laski. Jest to człowiek, który odpowiada za publicystykę w CD-Action i też wpadł na pomysł, by zrobić podcast groznawczy.
Właśnie dzięki jednemu odcinkowi skusiłem się na zakup dwóch gier, a mianowicie Control oraz Alan Wake. Wstyd się przyznać, że dopiero teraz się za nie zabieram na poważnie. Po przesłuchaniu jego materiału mam wrażenie, że w końcu do tych tytułów dorosłem i tym razem będą one dla mnie czymś innym i o wiele głębszym niż wtedy, gdy mówiono, bym ich spróbował.
Odpaliłem więc konsolę, by te gry kupić i ku mojemu zaskoczeniu obie były na promocji w Xbox Store, a ostatnio z jakichś względów wygodniej grać mi na konsoli od Sony (przestawiłem się) i miałem dylemat. Polegał on na tym, czy przełknąć to na Xboxie, bo akurat promocja, czy poczekać na obniżkę u niebieskich.
I nie mówię tutaj o preferencji, po prostu mam wrażenie, że w niektórych grach, lepsze wyczucie robi właśnie fakt triggerów w Dualsense. Stwierdziłem, że to kupuję, bo jeśli znajdę następny powód, by to ominąć, efekt będzie taki, iż w ogóle w to nie zagram. A oba te tytuły wylądują na kupce wstydu z podpisem „może kiedyś”.
Pomyślałem sobie wtedy, że mam pewnego rodzaju wygodę.
Ostatnio w sieci zawrzało o śmierci Xboxa i tego, że Microsoft zaraz skończy ze swoimi konsolami. Sam nawet pisałem o tym tekst, ale przyznam się szczerze, że w śmierć tej platformy do grania nie wierzę, ponieważ jest to naprawdę świetny sprzęt. Jeśli ktoś – ma dwie konsole, cała ta sytuacja rozbija się u niego o to, na gdzie jest mu wygodniej grać. W końcu taki był ich zamysł – odpalasz, rozwalasz się na kanapie i lecisz z następnym poziomem.
I w tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że kiedyś, gdy jeszcze nie miałem swojej pierwszej konsoli. Myślałem, że moja przygoda z grami będzie ograniczona do jednej platformy, ponieważ nie brałem pod uwagę tego, że kiedyś będę zastanawiał się nad wygodą nad to, w jaki sposób będę zwiedzać wirtualne światy.
Dziś, po przegraniu wielu różnych gier na konsoli oraz PC, wiem jedną rzecz. Są pewne tytuły (albo raczej ich typy), które wygodniej gra mi się na konsoli, a inne na komputerze. Może pewnego dnia to się ujednolici, a ja zostanę na jednej platformie. Nikt z nas w końcu nie wie, co będzie jutro.
Wracając jednak do tematu wygody i jej powodów…
A może to jeszcze coś innego?
Żyjemy w dość ciekawych czasach, gdzie dostęp do informacji, czy też contentu najczęściej (niezależnie od jego formy) jest na wyciągnięcie ręki za darmo lub za drobną miesięczną opłatą. Doba nie jest z gumy, a jeśli chcemy konsumować dużo treści, musimy filtrować pewne rzeczy, by po prostu nie oszaleć.
Jakiś czas temu napisałem felieton o wypaleniu, do którego często wracam, bo dotarłem do takiego punktu, gdzie granie czasem przestaje sprawiać mi przyjemność. Widzę, niegenialne produkcje stworzone przez świetnych i niesamowicie kreatywnych ludzi, a schematy, które szybko męczą.
Liczy się tylko gra?
Dlatego też zmieniłem podejście do wybierania sobie tytułów do ogrania. Idealnym przykładem jest właśnie sprawdzenie produkcji od Remedy, właśnie z pomocą podcastów i sugestii innych autorów – ale nie z podejściem, ja Ci to polecam, ale z przypadku, z opowieści o tytule X.
Powiecie pewnie, że podejście dość wybiórcze, bo wiele produkcji mnie omija, a ja tracę czas na coś, co może będzie słabe. Może tak być, ale jeszcze nie znalazł się gracz, który trafił od razu na grę idealną, gdy zaczął sobie zadawać pytania pokroju: „W co zagrać?” albo „W co zagrać teraz?”.
Ja wiem, w co będę grać w najbliższym czasie, by napisać pierwszy tekst z serii, jaką tutaj planuję. A co wy macie na tapecie, skoro weekend dosłownie za moment?
Podzielcie się swoimi sugestiami lub tym, jak wygląda wasz proces decyzyjny, w co zagracie następnym razem w komentarzu.